niedziela, 16 lipca 2017

Setka

Tak szybko leci czas - to już setny wpis na tym blogu. Od czasu jego założenia Ostoja zmieniła się może ni nie do poznania, ale znacząco. Pierwsza "uprawa" miała powierzchnię trzech metrów kwadratowych, dziś w jej miejscu pleni się zieloność na nieco większej powierzchni. Te pierwsze trzy donice, zbite z odpadowych desek, są jednak nadal w użyciu - co roku przesuwane o kawałek i wypełniane zrębkami, zdobywają dla ogrodu nową przestrzeń, poszerzając go nieustannie.

Wspomniane ostatnio kulki nasienne przeżyły ciężkie czasy, ucztowało na nich z pół lasu. Ku mojemu zadowoleniu, kiełkuje jednak z nich przynajmniej łubin, co stanowi niewątpliwy postęp w porównaniu z pierwszą próbą zastosowania kulek. Ojcem sukcesu w dużej mierze jest pogoda, deszczu mieliśmy ostatnio może nie nadmiar, ale przyzwoitą ilość. Pomimo dywersyjnych działań zająca, polegających na obgryzaniu wszystkiego co żyje na wysokości dziesięciu centymetrów, łubiny mają szansę ocaleć - zając po prostu rośnie i niedługo nie przejdzie między sztachetami, siewki będą wtedy bezpieczne.

A skoro o deszczu mowa, to właśnie popłynęła pierwsza deszczówka z nowych zbiorników. Skończyłem zasadniczo budowę systemu zbierania wody deszczowej, jeszcze pozostały do wykonania drobiazgi. System jednak już działa, a wczorajszy mały deszczyk wlał pierwsze litry wody do jednego z sześciu zbiorników. Pozwoliłem wodzie przenocować w nowym miejscu i rano postanowiłem wody spróbować. Zapachu nie ma, smak dosyć neutralny, pH 7,4 - generalnie smaczna woda. Prawdziwy sprawdzian jakości wymaga jednak czasu, na ścianach zbiorników musi wytworzyć się lokalna flora bakteryjna, musi ustalić się równowaga, wszystko musi się wielokrotnie napełnić i opróżnić, ale tak czy inaczej od tej pory Ostoja ma kolejne źródło wody, dobrej, darmowej i niezawodnie dostępnej, tak długo, jak długo padają deszcze.

Opisywane kiedyś tutaj gotowanie na słońcu to stały punkt programu w Ostoi. Może gotowanie to za dużo powiedziane, dziś na przykład zaparzyłem w garnku zioła ze spirali ziołowej, na letnią, orzeźwiającą herbatkę. Stara "kuchnia słoneczna" wyklejona folią aluminiową straciła nieco blasku, wyścieliłem ją więc roboczo tzw. folią ratunkową. Zapas takiej folii do różnych celów zawsze mam w Ostoi, w relacji ceny (2-3 złote) do zdolności odbijania promieni słonecznych nie ma ona sobie równych. Mam w planach kilka projektów z jej wykorzystaniem, na razie jednak czekają na swoją kolej.

Tam, gdzie w chwili powstawania tego bloga "nie było nic", a ściślej nic nie rosło, dziś dumnie wznoszą swe kapelusze kanie, w mini ogrodzie leśnym. Kilkanaście drzewek, nieco krzewów, byliny, zioła, podszyt i kilka pnączy, a na dokładkę grzyby wszelakie, zdają się zadawać kłam temu, że jeszcze niedawno był tu szczery piach. Zakątkowi temu daleko tu jeszcze do pełni świetności, ale rozwija się zdecydowanie we właściwym kierunku. Im więcej tu rośnie, im bardziej różnorodnie, tym szybciej formuje się gleba, tym bardziej zrównoważony jest rozwój Ostoi. Jak zawsze powtarza mój mistrz, Geoff Lawton, bez tworzenia gleb nie ma permakultury.

Jeżeli czegoś się przez te lata prowadzenia bloga nauczyłem, to na pewno uprawy pomidorów w słomie. Dojrzewają już pierwsze koktajlówki, maluczko, a będzie ich obfitość. Większe też "dają radę" rosną ładnie, ale jeszcze wciąż wszystkie zielone. Za kilka tygodni będę się mógł zapewne tu pochwalić zdjęciami całych gron kolorowych maleństw i dumnych pojedyńczych gigantów. Zaglądajcie więc na bloga, bo będzie się działo.

Wszystkim wiernym czytelnikom, którzy czytują, komentują, a przede wszystkim tym, którzy po przeczytaniu robią podobne rzeczy u siebie, gorąco dziękuję. To dla Was piszę, z nadzieją, że złapiecie bakcyla permakultury i stworzycie własne Ostoje. Będzie dla mnie największą radością, jeśli Wasze będą wspanialsze od mojej, i tego właśnie Wam życzę.

9 komentarzy:

  1. Super ze woda juz sie zbiera, w jaki sposob sa polaczone zbiorniki, czy sa tam jakies filtry, czy jest o trudny temat?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zbiorniki są połączone rurami 50 mm. Tak, są obecnie 2 filtry - siatkowy na wylocie z rynny i tzw. first flush filter (odprowadzający pierwsze kilka minut deszczu, które spłukują dach poza system). Temat jest bardzo łatwy, w internecie są szczegółowe instrukcje, są też książki i artykuły na ten temat. W Ostoi będzie pewnie jakiś warsztat na którym będzie się też można tego nauczyć.

      Usuń
  2. Gratuluję pierwszej setki! :) I życzę, co najmniej sto setek wiernych czytelników(czek):)

    OdpowiedzUsuń
  3. Doskonale ze się wszystko ładnie rozrasta :)

    Mi w tym roku coś korzeniowe sie nie udają rzodkiew robaczywa, marchew nadgryziona i na dodatek w mszycach :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie jedynie zając siał spustoszenie, innych problemów (odpukać) bardzo niewiele.

      Usuń
  4. Gratulacje z powodu "setki"! Przy okazji ślę podziękowania za dzielenie się pomysłami, doświadczeniami i ich pięknym efektem. My też od trzech lat staramy się hodować własne warzywka różnej maści.Dokupiliśmy sąsiadującą z nami działeczkę i nareszcie mamy miejsce na realizowanie się w ogrodniczej pasji.Na razie bilans ekonomiczny jest ujemny, czyli nakłady przewyższają zyski, ale nasza radość z obserwowania roślin uprawianych bez chemii nie ma granic. Mąż, podobnie jak Pan, wymyśla różne "sztuczki" za grosik. Jedne się sprawdzają, inne wymagają udoskonalania. Oboje zaglądamy do Pańskiego bloga, zawsze z ciekawością, podziwem i troszkę niedosytem, że wpisy nie pojawiają się codziennie. Pozdrawiamy z naszego kaszubskiego zacisza. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo, serdecznie pozdrawiam i życzę powodzenia oraz zadowolenia z własnych upraw. Zdrowie i aktywność na świeżym powietrzu są bezcenne, tak ze jestem przekonany, że i wynik "ekonomiczny" jest już pozytywny :)

      Usuń
  5. Częstsze wpisy były by bardzo mile widziane :)

    OdpowiedzUsuń