poniedziałek, 18 sierpnia 2014

Po powrocie

Po dwutygodniowej nieobecności jechałem do Ostoi z duszą na ramieniu. Podobna nieobecność zeszłosierpniowa zakończyła się smutno dla większości wiosennych nasadzeń drzewek, w wyniku ekstremalnej suszy i upałów. W tym roku przed wyjazdem podjąłem działania prewencyjne, instalując automatyczne nawadnianie w kluczowych punktach podwórka. Poza płotem jednak, obowiązywała nadal zasada "kto przeżyje, wolnym będzie".

Raporty z Polski donosiły że nie powinno być tak źle - temperatury niewygórowane, okresowe opady ... i rzeczywiście, zastałem niemal wszystko w całkowitym porządku, żeby nie powiedzieć w rozkwicie. Źle jedynie wyglądała moja workowa uprawa ziemniaków, kierując się więc impulsem, postanowiłem ją zakończyć. Worki okazały się jednak zbyt nietrwałe, rozpadały się w dłoniach - być może nadmiar deszczów winę za to ponosi. Ich zawartość natomiast była pełna życia - kompost z dużą ilością dżdżownic, oraz tu i tam ... kartofelek. Nie sprawdziły się niestety marzenia o "całym worku kartofli" - z każdego z worków uzyskałem niemal dokładnie po jednym kilogramie ziemniaczków. Jako bardzo fajny bonus dostałem cztery taczki dobrego kompostu. Czy warto było? No cóż, zależy jak na to patrzeć. Gdyby wziąć pod uwagę "wydajność z hektara", to jak najbardziej - ustawiając worki na gołym betonie o powierzchni około pół metra kwadratowego osiągnąłem plon 400 kg z hektara ;-) co dwukrotnie przewyższa najlepszy polski średni plon z ostatnich kilku dziesięcioleci. Z drugiej strony jednak, czy warto się tak bawić, dosypywać do worków co tydzień, dbać aby nie za mokro i nie za sucho ... W moim przypadku chyba nie, gdyż niedaleko obok, w zrębkach, ziemniaki dobrze rosną bez tych zabiegów. Jednakże, jeśli ktoś ma na przykład tylko balkon czy taras w bloku, to taką uprawę zdecydowanie polecam. Smak moich ziemniaków bowiem jest niezrównany.


 Jeśli chodzi o walory smakowe, to wszystkie warzywa z Ostoi generalnie są tak esencjonalnie smakowite, że ciężko się oprzeć ich podjadaniu w trakcie ogrodowych prac. Kilka pomiarów przeprowadzonych przy użyciu refraktometru pokazuje, że mają one 2-3 razy więcej soli mineralnych i składników odżywczych niż "takie same" warzywa z marketu. Największą furorę robi smak rukoli, niespotykany nawet w tej kupowanej w sklepach z żywnością "zdrową" lub "ekologiczną". Nie ustępują jej kabaczki i dynie makaronowe, nie wspominając już o truskawkach, które właśnie zwariowały i zabierają się za ponowne owocowanie. W świecie pięknie i ciekawie, ale fajnie jest wrócić ...