wtorek, 11 grudnia 2018

Podsumowanie 2018

To był dla mnie rok koszmarnie zły, pełen bardzo trudnych okresów, co zaowocowało dużo rzadszą niż zwykle obecnością w Ostoi oraz dużo mniejszą niż planowana ilością wykonanych prac. Jak było źle, niech świadczy o tym stan mojej listy projektów, gdzie przy 25 zaplanowanych, słowo "zrobione" pojawiło się tylko dwukrotnie (w latach "normalnych" proporcje zazwyczaj bywały odwrotne).  Pomimo to, Ostoja zdaje się samoczynnie rozwijać, przysparzając mi radości i satysfakcji. Jak zawsze w permakulturze, raz zainicjowane działania przyroda kontynuuje na własny rachunek, a jeśli podąża w dogodnym dla nas kierunku, wystarczy jej nie przeszkadzać.

Mijający rok obfitował w niewiele porażek czynnych (czyli takich, gdzie coś zrobiłem, ale nie wyszło), był za to przebogaty w porażki bierne (czyli wynikające z niezrobienia czegoś). W tym roku chyba najsłabiej zagospodarowałem plony, oceniam że około połowa warzyw i owoców zmarnowała się na grządkach. Nie wykorzystałem potencjału wszystkich grządek, a szczególnie tzw. Zapłotka, czyli nowego ogródka poza terenem podwórka. Nie byłem w stanie zagospodarować drewna ściętego przez bobry oraz zużyć poprawnie wody deszczowej gromadzonej w zbiornikach. Część grządek pozostała nieobsadzona po wczesnoletnich zbiorach, na szczęście niemal wszystko udało się przed zimą wyściółkować.

Największą początkowo radością, która jednakże okazała się w końcu swoistą porażką były samosiejki pomidora. Cieszyłem się nimi niezwykle gdy się pojawiły, gdy pięknie rosły i gdy kwitły, ale gdy zaowocowały, zawiodłem się srodze. Okazało się, że musi to być kolejne pokolenie heterozyjnej odmiany Sungold F1, ich owoce nie odziedziczyły cech "rodziców" i były po prostu niesmaczne. Temat "wieloletnich" pomidorów z samosiewu pozostaje więc nadal otwarty, nie będę się poddawał i nadal będę skrzętnie polował na wyrastające samosiejki. Mam nadzieję, że nadejdzie dzień, gdy znajdę właściwą - samodzielnie się rozsiewającą, dobrze plonującą i o smacznych owocach odmianę.

Pomimo wszelkich niedogodności, udało się jak co roku posadzić nieco nowych drzew i krzewów, a moment gdy nie będzie już w obrębie podwórka miejsca na kolejne jest tuż tuż. Doskonale powiodła się próba hodowli sałat w upalne miesiące, z wykorzystaniem wystawy północnej i ocienionych mikroklimatów, podobnie jak uprawa pomidora pnącego się po linkach aż do dachu domu, przy nagrzanej przez cały dzień zachodniej ścianie. Te dwa eksperymenty wejdą już na stałe do kanonu technik uprawowych stosowanych w Ostoi.

Wielokrotnie doskonalony i powtarzany w tym roku algorytm zakładania grządek typu SFG (Stopy Kwadratowej) sprawdził się również doskonale, a dzięki nabraniu wprawy czas zakładania takiej grządki skrócił się do około pół godziny. Wiedza o tym, ile, czego i kiedy dokładnie potrzeba, wcześniejsze zgromadzenie materiałów oraz dobra logistyka (a nie latanie w tą i z powrotem po narzędzia, podłoża, ściółkę, wodę) sprawiają, że zakładanie takich grządek jest teraz niezwykle efektywne czasowo. Liczba takich grządek w Strefie 1 przy domu będzie sukcesywnie rosnąć.

Świetnie w tym roku sprawdziły się siewy motylkowych i żyta na nawóz zielony, rozpocząłem także eksperyment którego wyniki poznamy dopiero w przyszłym roku - w zielony nawóz posadzony tej jesieni będę sadził przyszłoroczne rozsady. Co z tego wyniknie - zobaczymy.

W ogrodzie leśnym praktycznie bez mojego udziału wystąpił tak gwałtowny wzrost i obfite owocowanie malin, że obok jagód kamczackich urosły one do rangi lidera Ostojowego owocowania. Jeżeli ten trend się utrzyma, w sezonie 2019 powinienem mieć setki darmowych sadzonek, które o ile tylko czas pozwoli wykorzystam do tworzenia jadalnego żywopłotu na obrzeżach działki.

Po raz kolejny okazało się, że ogrodnictwo w sąsiedztwie lasu to niestety ciągła walka z okolicznymi drzewami, które potrafią w rok zapuścić korzenie w każde zasobne w wodę lub składniki odżywcze miejsce. Ponieważ nie mam serca ich ścinać, to musiałem raz jeszcze przerobić kompostownik. Ustawienie go na europalecie i podstawienie pod niego tac, na które ściekają "soki" z kompostu okazało się strzałem w dziesiątkę. Mam nadzieję, że tym razem korzenie do kompostownika nie wejdą, a jednocześnie mam w bonusie stałe źródło "herbatki kompostowej" bez jej nastawiania.

Niewątpliwym sukcesem był eksperyment z uprawą w pionie wszystkich praktycznie roślin sadzonych na kostkach słomy. Pomidory, dynie i ogórki to żadna sensacja, ale cukinie i kabaczki pierwszy raz w takiej formie uprawiałem. Niektóre odmiany nadają się do tego celu lepiej, inne gorzej, wszystkie jednak zaowocowały i dały mniejszy lub większy plon, rosnąc w zagęszczeniu dużo większym niż zalecane.

Cieszę się, że udało mi się zrealizować opisany wcześniej eksperyment z uprawą ziemniaków odmiany Sarpo Mira oraz że spiżarnia pomimo wszystko zapełniła się własnymi przetworami.

Z kronikarskiego obowiązku wspomnę też o uprawach na warszawskim tarasie, które w tym roku udały się jak nigdy, obdarzając mnogością ziół, pomidorów i papryk, a nawet tak "egzotycznym" tarasowym plonem jak kształtne główki kapusty.  W tej dziedzinie zamierzam Was w przyszłym roku zaskoczyć, ale na razie o tym cicho sza ;)

Wszystkim, którzy w mijającym roku odwiedzali ten blog serdecznie dziękuję. Życzę Wam wszystkim i Waszym bliskim Wesołych Świąt i wszelkiej pomyślności w Nowym Roku!