piątek, 25 marca 2022

Na co się zanosi?

 

Marzec toczy się powoli, a wiosna raczej wkrada się po cichu tylną furtką do Ostoi, niż dumnie wkracza frontową bramą. Z ziemi zaczynają wychodzić pierwsze pokrzywy, zakwitły też krokusy, a w każdym z nich urzędują co najmniej trzy pszczoły, gdy dopisuje pogoda. Rodziny pszczele przezimowały wszystkie szczęśliwie, zanosi się więc (tfu tfu tfu trzy razy przez lewe ramię aby nie zapeszyć) na dobry początek pszczelarskiego sezonu. W ciepłych dniach trzeciej dekady marca pszczoły noszą intensywnie pyłek z wierzb, leszczyn i moich krokusów, uwijając się pracowicie zawsze, gdy tylko pogoda na to pozwala.

Burzliwa pogodowo końcówka zimy zaowocowała powywracanymi przez wiatr drzewami, a niektóre z nich raczyły wpaść do stawu. Nieco wysiłku kosztowało mnie ich wydobycie, ale udało się to poczynić jednoosobowo. W trakcie zimy uschły trzy wielkie osiki okorowane przez bobry u nasady. Gdy zaczęły się chylić w stronę stawu, podjąłem decyzję o ich wycięciu. Z pomocą zaprzyjaźnionego arborysty udało się nam sprawić, że poleciały w kierunku dokładnie przeciwnym. Kolejne jednak dwa cenne dni z marcowego kalendarza zostały przeznaczone na to, co nie było w planach, a przez to z kolei inne prace się opóźniają lub zgoła idą ad acta. Nie będzie więc w tym roku wiosennych nasadzeń drzew i krzewów, musi to poczekać do jesieni.

Nie można jednak zaniedbać wiosennych siewów. Wszystkie znaki na niebie i ziemi oraz w mass mediach wskazują na to, że czeka nas naprawdę trudny rok. Żywność nie tylko może drastycznie zdrożeć, ale po prostu może jej najzwyczajniej w świecie zabraknąć. I to nie jakichś artykułów luksusowych, ośmiorniczek czy innych kawiorów, ale zwykłego zboża na chleb czy ziemniaka do garnka. Braki w dostępności paliw, nawozów i środków ochrony roślin wpłyną silnie na rolnictwo wielkoprzemysłowe, z jednej strony utrudniając produkcję rolną, a z drugiej czyniąc ją nieopłacalną. Dlatego jeść będą ci, którzy sobie teraz posieją. Planowałem zmniejszyć uprawę ziemniaków, ale z dzisiejszej perspektywy wygląda na to, że byłby to samobójczy strzał w kolano i że powinienem uczynić dokładnie odwrotnie. Muszę to jeszcze przemyśleć, a na razie sieję bób, groszek, sałaty, selery, oraz pierwsze papryki i pomidory.

Jak cenne są zapasy własnego jedzenia przekonujemy się właśnie teraz, spożywając kolejne dynie w postaci zup, curry i innych wynalazków. Dynie przechowują się wzorowo po raz pierwszy po prostu w mieszkaniu, w pokojowej temperaturze. Przeciętnie, od końca zeszłego sezonu spożywamy jedną dużą lub kilka małych tygodniowo. Jeżeli dalej będziemy jeść w tym tempie, dynie skończą się w maju, kiedy to, mam nadzieję, będzie już sporo plonów z ogrodu. Tej zimy furorę zrobiły też nasiona dyni bezłupinowej, absolutnie przepyszne w formie uprażonej z przyprawami. Zanosi się na to, że posadzę w tym roku więcej tych dyń, z własnoręcznie zebranych nasion.

Bardzo wiele zresztą rozsad w tym roku przygotowuję w oparciu o własne nasiona. Niestety, nie jestem w stanie poświęcić temu tyle czasu i uwagi ile bym chciał, niemniej jednak pierwszą partię super ostrych papryk i pomidorów wysiałem wcześniej niż mam to zwyczaj robić. Jest to rodzaj polisy ubezpieczeniowej, na wypadek, gdyby coś nie wyszło. Drugą partię wysieję w początku kwietnia. Każda z nich stanowić będzie "backup" dla tej drugiej. Podobnie postępuję z sałatami, siejąc mikroilości co dwa tygodnie. Ryzykuję też siejąc bardzo wcześnie marchew, rzodkiewkę i cebulę do gruntu, okrywając ją agrowłókniną. Chciałbym w tym roku mieć mały, ale stały dopływ plonów z moich grządek od początku wiosny do późnej jesieni.

Myślę, że w tym roku warto przyłożyć się szczególnie solidnie do dbania o swój ogród. Warto mieć zapasy rozsad i sadzić je w każde wolne miejsce na grządce. Wykorzystywać każdą niszę, zbierać wszystko regularnie, aby nic się nie marnowało, jeść, przetwarzać, konserwować i dzielić się z tymi, którzy nie mogą lub nie potrafią wyhodować sobie własnych plonów. Myślę, że być może ten rok będzie przełomowy i że w świadomości wielu zmieni spojrzenie na to, skąd pochodzi nasza żywność, jak się ją produkuje, jaką drogą do nas trafia i jak z niej korzystamy. Oby jak najwięcej ludzi doszło do takiego samego wniosku jak Geoff Lawton pisząc, że wszystkie problemy tego świata można rozwiązać w ogrodzie.