wtorek, 30 marca 2021

Dar

Siedziałem, oczy przecierałem, czytałem raz jeszcze i przecierałem znowu. To email przyszedł do mnie taki, który mnie wprawił w osłupienie. A w emailu tym napisane było, że autor kupił zbyt dużo karp szparaga, i że chciałby oddać w dobre ręce, ale tylko w dobre. Koleżanka poleciła mu moje ręce, więc dlatego napisał. Zatkało mnie. Pierwszy raz odkąd promuję to całe ogrodnictwo i tą całą permakulturę, ktoś uznał, że moje ręce są dobre i wcześniej mnie nie znając, ani chyba o mnie nie słysząc, postanowił mi coś podarować. I choć nie miałem zamiaru sadzić więcej szparagów w Ostoi, i choć życie brutalnie przygwoździło mnie w mieście i do Ostoi puścić nie chciało, to postanowiłem przyjąć ten piękny dar i posadzić te szparagi, z całym pietyzmem godnym takiego daru. Bo takiego daru nie wypada odrzucić.

Ponieważ moja grządka szparagowa na podwórzu jest pełna, postanowiłem wykorzystać ten dar w miejscach nieoczywistych, ku chwale Ostojowych eksperymentów (mam nadzieję, że Ofiarodawca mi to wybaczy). W tym celu wykosiłem pas w leśnym ogrodzie, gdzie miałem zamiar w tym roku siać w alei między młodymi drzewami owocowymi rodzaj Trzech Sióstr, czyli kukurydzę, dynie i fasolę, ale nie pnącą, tylko karłową. Zamiast tego, posadziłem rząd cudnych karp szparaga. Zapewne fachowcy złapią się za głowę i zakrzykną cóżem ja uczynił, gdy spojrzą na zdjęcie obok, ale ja myślę, że wiem co robię. Nie lubię szparagów białych, jem wyłącznie zielone i nie sadzę szparagów w głębokie bruzdy, ani nie obsypuję. Zamiast tego, będę je tu grubo ściółkował i mam nadzieję, że za jakieś 2-3 lata dadzą one pierwszy przyzwoity plon. Część karp posadziłem na huglu, a pozostałe na piaszczystym poletku zwanym Kwadratem, gdzie wkomponowałem je pomiędzy rzędy roślin pożytkowych dla pszczół. Mam nadzieję, że działania te okażą się godne daru i że przyniosą dobre efekty. Ze szczerego serca pragnę podziękować Ofiarodawcy, a jeszcze bardziej Pani, która uznała, że moje ręce na taki dar zasługują.

A skoro już w celu posadzenia szparagów do Ostoi przyjechałem, to i popatrzyłem, co wyłazi z ziemi.





Mój ulubiony czosnek niedźwiedzi zaczyna się wyłaniać w pierwszych lokalizacjach. Pokazują się szczypiory przezimowanych cebul oraz pierwsze pędy ozdobnych czosnków - gigantów. 

Wychodzą też krokusy, a przy nich uwijają się moje pszczoły. 





Popatrzcie, co one wyprawiają!


Można by zapytać - ile pszczół mieści się w małym kielichu kwiatu krokusa?


 

Listę wyłażących dopełniają cebulica syberyjska, pierwiosnek, barwinek, tulipany i ... padalec, który jest biedak tak lodowaty, że nie jest w stanie się ruszyć. Przykrywam go ściółką i zbieram się z powrotem do miasta, bo niestety tym razem nie dane mi dłużej tu pogospodarować. Czas w Ostoi jest darem, darem losu, a ten, jak wiadomo, nie bardzo patrzy na ręce ...


czwartek, 18 marca 2021

Powolny marzec

 

W pierwszych dniach marca krótkotrwałe ocieplenie oczyściło Ostoję ze śniegu. Na grządkach, gdzie jesienią posiałem marchewkę, od razu zrobiło się może nie zielono, ale widać, że cos zaczęło rosnąć. Pszczoły radośnie wykonały swój pierwszy oblot, a ja sprawdziłem, czy mają dość pokarmu na resztę zimy. Póki co (odpukać w niemalowane) wszystkie pszczele rodziny przezimowały i przez dwa dni cieszyłem się ich radosnym brzęczeniem. Trzeciego dnia jednak przyszło ochłodzenie, które cały czas trwa, długo więc sobie bidulki nie polatały.

Jeżeli chodzi o roślinność, to bardzo nieśmiało zaczyna się wyłaniać. Pokazuje się w zakątkach o najcieplejszych mikroklimatach. Nie jest tak, że nagle wszędzie w Ostoi pokazują się tulipany, póki co dokładnie przeciwnie - wyszły jedynie w jednym miejscu. Nad stawem zupełnie nieoczekiwanie ukazały się z ziemi listki narcyzów, podczas gdy na podwórku nie ma jeszcze ani jednego. Do tej pory żyłem w przekonaniu, że zwierzyna narcyzów nie rusza, ale przekonanie to okazało się błędne - sarny skróciły narcyzy dokładnie o połowę. I teraz mamy zagadkę - czy takie narcyzy zakwitną? Być może dowiemy się tego w kwietniu.

Jak co roku, na jednej ze ścieżek tuż po zejściu śniegu zieleni się jedzenie - to portulaka. Warzywo liściowe, smaczne i zdrowe. Trzeba się tylko trochę natrudzić przy zbiorze, bo to maleństwa. No ale i tak rozetki portulaki są większe, niż maleńkie pokrzywy już wyłaniające się z gruntu. Jak tu już pisałem wielokrotnie, nie ma lepszej bomby witaminowej niż napar z mikropokrzyw, portulaka natomiast doskonale się nadaje do udekorowania na przykład kanapek. Sałaty też przetrwały (fajnie, pamiętając, że termometr odnotował niedawno minus 22), ale nie wyglądają apetycznie i muszą puścić nowe liście, które to dopiero zaczniemy spożywać.

W Ostoi krąg krokusów otacza niemal każde drzewko owocowe na podwórku. I znowu, tylko w jednym kręgu ukazały się młode rośliny. Liczę na to, że gdy zakwitną, pszczoły będą w stanie latać i że zobaczę je na krokusach. leszczyny też całe w kwiatach, ale pszczółki pyłku oczywiście nie noszą, bo za zimno. Miałem sporo planów rozmaitych prac, ale z uwagi na pogodę wiele z nich musi niestety poczekać. Robię więc, co mogę - wycinam zeszłoroczne maliny, trochę pracuję w lesie i przede wszystkim, myślę nad tym, co, gdzie i kiedy posadzić w warzywniku, a więc i kiedy wysiać.

Podczas gdy większość ogrodników za pewne już wysiała lub zaraz wysieje pomidory, ja w tym roku zamiast ryzykować zbyt wczesnym siewem, zamierzam zaryzykować "za późnym". Czy rzeczywiście okaże się za późny, czy też trafiony w punkt, to się jak zwykle okaże, ale jedno jest pewne - lwią część rozsad wysieję w tym roku dopiero w kwietniu. Teraz jednak powoli zaczynam siać warzywa zimnolubne - w tym eksperymentalnie sieję bób w specjalnych wysokich doniczkach, które zwykle służą do przygotowania sadzonek drzew. Tak głębokie i wąskie doniczki powinny doskonale się sprawdzić dla bobu, który szybko wytwarza silny korzeń palowy. W podobnych, ale mniejszych doniczkach wysiałem już też groszek cukrowy, a to wszystko w zasadzie w ramach eksperymentów, bo i tak oba te warzywa sieję też bezpośrednio do gruntu, ale to dopiero pewnie w początku kwietnia. Naprawdę, im dłużej zajmuję się ogrodem, tym bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że nie ma sensu się spieszyć.

Nie spieszą się też ani chmury, ani żurawie, majestatycznie przepływając nad Ostoją, a różnica między nimi taka, że chmury się nie drą. W tym roku chyba jest więcej i żurawi, i chmur, a najwięcej jest nocy z temperaturą poniżej zera, choć już tak bardziej symboliczną. Te zimne noce jednak sprawiają, że ten marzec jest powolny w porównaniu z wieloma poprzednimi. A ponieważ prognozy sugerują, że taka sytuacja jeszcze nieco potrwa, to na prawdziwy wybuch wiosny w Ostoi przyjdzie mi jeszcze trochę poczekać.