niedziela, 26 listopada 2023

Na osłodę

Listopad okazał się bardzo trudnym miesiącem, w którym jedynie minimalną ilość czasu byłem w stanie poświęcić Ostoi. Z jednej strony jednak przypominały mi o niej ozdobne dynie przywiezione do miasta po pierwszym przymrozku, z drugiej niecierpiące zwłoki sprawy, które trzeba było załatwić, rzeczy o które trzeba było zadbać, prace, które należało wykonać. Każda krótka, kilkugodzinna wizyta w Ostoi była więc bardzo intensywna, wypełniona po brzegi pracą, a przez to dająca poczucie dobrze wykorzystanego czasu. Rzutem na taśmę udało się przygotować do zimy.

Jak co roku jedno z ważniejszych zadań polega na zabezpieczeniu tych roślin, które na zewnątrz nie przezimują. W tym roku najbardziej spektakularną rośliną tego typu były dzikie ziemniaki, od doktora Szymańskiego, rodem z Meksyku (ziemniaki, nie doktor). Ziemniak Cimatli po polsku nazywa się chyba psianką sercolistną lub ziemniakiem sercolistnym, ale nie ma o nim zbyt wielu  informacji. Bulwki otrzymane od dr Szymańskiego posadziłem wiosną w pięćdziesięciolitrowym worku uprawowym, a teraz zebrałem całą masę mikroskopijnych ziemniaczków. Są one wielkości ziarna grochu, czasami małej fasolki. Są ich za to setki. Bulwki te są jadalne i były uprawiane w tym celu w Meksyku przez stulecia. Ziemniak ten jest całkowicie odporny na zarazę ziemniaczaną i inne częste choroby naszego poczciwego ziemniaka, dlatego wart jest zainteresowania.

Jak co roku w listopadzie, nadszedł też Dzień Liścia -  jedyny dzień, kiedy grabię liście przed chatką i zanoszę je do ogrodu upraw głównych. Tam pełnią rolę ściółki, nawozu i zatrzymywania wody, jak również całkowicie eliminują chwasty. Jest to jedyny zabieg przygotowawczy do następnego sezonu w tym ogródku. Tu, gdzie dziś ułożyłem liście, posadzę cukinie, dynie, kukurydzę, pomidory, fasole itp. w maju 2024. Reszta tego ogródka zostanie zaściółkowana słomą z kostek uprawowych. Zakończę też chyba swój eksperyment z czarną agrotkaniną którą dla porównania wyściółkowana była jedna piąta tego ogródka - okazało się, że o ile tam gdzie ściółką są liście lub słoma żyzność się utrzymuje lub rośnie, to pod agrotkaniną żyzność maleje. A że nie chce mi się podlewać gnojówkami czy w inny sposób nawozić, chyba zdejmę ten materiał i zastąpię słomą.

Leśny ogród z jednej strony prosi się o nieco uwagi i pracy, z drugiej w sumie nic by się nie stało, gdybym do niego nie zajrzał do wiosny. No ale zajrzałem. Ktoś prosił o moje niezwykle inwazyjne maliny, poszedłem więc uzbrojony w grube rękawice i dosłownie ze ścieżek wyrwałem kilkadziesiąt egzemplarzy. Gdybym się do tego przyłożył, pewnie byłoby kilkaset. Przy okazji, zobaczyłem, że przegapiłem owoce pigwy. Posadzona dwa lata temu w leśnym ogrodzie pigwa dała trzy owoce w pierwszym roku i kilkanaście w obecnym. Co przyniesie przyszły rok? Czy będziemy totalnie "zapigwowani? Na szczęście sok z tych zapomnianych owoców smakuje obłędnie i teraz od czasu do czasu słodzimy sobie nim herbatę.

Tuż obok, na granicy z Isengardem, czyli sąsiednią działką, rośnie miskant olbrzymi. Pisałem już o nim, ale przypomnę, że jest to kępowa krzyżówka miskanta chińskiego z cukrowym, która bardzo wolno rozrasta się na boki, dzięki czemu nie działa na nerwy sąsiada. Najlepiej ścinać go (miskant, nie sąsiada) późną zimą lub wczesną wiosną, ale taki miskant, gdy spadnie na niego śnieg, zawala skutecznie ogrodzenie z elektrycznego pastucha. Dlatego krakowskim targiem - jedna czwarta objętości miskanta, która mogłaby się zwalić na pastucha została ścięta teraz, a trzy czwarte zetnę pewnie w lutym. Cały pozyskany materiał wyściółkuje aleję w leśnym ogrodzie tuż obok, a w kwietniu posadzę w nim ziemniaki ... Jak zawsze, w Ostoi codziennie rozkminia się dylematy i podejmuje decyzje, dzięki czemu nie ma czasu na nudę i głupie pomysły ... no z tymi pomysłami to przesadzam, ale wiecie o co chodzi.

Jak zawsze, pomimo rozkmin i planowania, nie wszystko i nie zawsze idzie zgodnie z planem. Ta dynia myśli że jest wiosna i dosłownie eksploduje kiełkami. Oczywiście, cenie sobie szybki wzrost, ale nie w dyniach przeznaczonych do przechowywania. Samoczynna selekcja i dyskwalifikacja - nasion tej dyni na pewno już nie zbiorę i nie wysieję. Kilka innych natomiast zaskoczyło smakiem. Wydają się być słodsze niż w zeszłym roku, pomimo bardzo trudnego i w sumie nieudanego sezonu. Z tych nasiona oczywiście wysieję i zobaczymy, jak spiszą się w kolejnym roku. Myślę, że nasionami dyń zebranych w ciągu ostatnich lat mógłbym obsiać z hektar lub lepiej, pora chyba co starsze zacząć prażyć w piekarniku i spożywać, póki jeszcze w miarę świeże.

Pomimo tego, że zdecydowaną większość warzyw uprawiam z własnych nasion, zdarza mi się pod wpływem impulsu coś sobie zakupić, na osłodę szarych dni i z myślą o wiośnie. Tym razem padło na Kalendarz Adwentowy - w każdym okienku, zamiast czekoladki, nasiona jakiegoś warzywa ... Nasiona bio, ciekawe odmiany których jeszcze nie mam, ładne, estetyczne opakowanie - chyba było warto. I tak moi mili, głowy do góry - czas szybko leci, za jakieś sto dni znowu będziemy siać pomidory!