tag:blogger.com,1999:blog-46215490819024614932024-03-05T18:41:33.843+01:00Moja Ostoja Daleko Od SzosyBlog o permakulturze i Permakulturowym Miejscu Pokazowym "Ostoja" zlokalizowanym w sercu Puszczy Bolimowskiej, w obszarze Natura 2000, nad brzegiem rzeki Rawki, rezerwatu przyrody.Wojciech Górnyhttp://www.blogger.com/profile/08923235279058799796noreply@blogger.comBlogger220125tag:blogger.com,1999:blog-4621549081902461493.post-11003235178813991512024-02-25T23:26:00.003+01:002024-02-25T23:26:32.069+01:00Przygotowania do wiosny<p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiPpXbfqtwZwpjbTunKAARAGvAZDLJ9VHeOcd9SBpUDmqy5GOUXgG6mDmEesjDF_hIpYlFEIEJzKq4drRvXIRLWW5eTj4nARLlD52xmFchiyHCCHSWGgIkKqTk0YLHKYxduvkQylLRSEEZ6LhLOi16qVyWLILC12J6ZYeN5397VHaPXXacJLnkwW9Xtn1Y/s1920/20240225001.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1440" data-original-width="1920" height="150" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiPpXbfqtwZwpjbTunKAARAGvAZDLJ9VHeOcd9SBpUDmqy5GOUXgG6mDmEesjDF_hIpYlFEIEJzKq4drRvXIRLWW5eTj4nARLlD52xmFchiyHCCHSWGgIkKqTk0YLHKYxduvkQylLRSEEZ6LhLOi16qVyWLILC12J6ZYeN5397VHaPXXacJLnkwW9Xtn1Y/w200-h150/20240225001.jpg" width="200" /></a></div>Nie pamiętam tak ciepłego lutego - w ostatni weekend temperatura w słońcu w Ostoi przekroczyła 25 stopni. W Warszawie, eksperymentalne ostre papryczki grzały się na tarasie od ósmej do piętnastej, co jest całkowitym ewenementem. Towarzyszyły im oczywiście pierwsze rozsady zimnolubne - testowy wysiew rzodkiewek, szczypiorów i bobu. Siewy te na razie mają za zadanie sprawdzić siłę kiełkowania nasion, ale patrząc na pogodę maluczko, a trzeba się będzie brać na serio za siewy. Obawiam się jednakże, że o ile teraz pieści nas ciepła anomalia, to za moment walnie nas solidnie po karku anomalia zimna. Nie chcę niczego wykrakać, ale jak na to wszystko patrzę, to szykowałbym się na przymrozki w ... czerwcu.<p></p><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEglca2CH0MuIDv-7FWIY4LKN1kyUiXQRpadsZVN79ZAOBSVCrJ_UxFBx5w0HQ7GdWs2x0usaKsju8s9B70YsOKSF22ytozJFYMCjxfwYVSgtk94PU8PeSw-sY0Tt-GG0Saes0IbiETn0OqfZ3Tl69OAYGB7ZU83kRSEy0PxTenhr1RuCMQ78yTJGb8h6Gs/s1920/20240224005.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1440" data-original-width="1920" height="150" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEglca2CH0MuIDv-7FWIY4LKN1kyUiXQRpadsZVN79ZAOBSVCrJ_UxFBx5w0HQ7GdWs2x0usaKsju8s9B70YsOKSF22ytozJFYMCjxfwYVSgtk94PU8PeSw-sY0Tt-GG0Saes0IbiETn0OqfZ3Tl69OAYGB7ZU83kRSEy0PxTenhr1RuCMQ78yTJGb8h6Gs/w200-h150/20240224005.jpg" width="200" /></a></div>Ostatnio dosyć ładnie padało. Wiosną poziom wód gruntowych podnosi się, powstają kałuże i rozlewiska. Woda stoi na polach, łąkach i w rowach, podnosi się na bagnach i mokradłach. Wykorzystują to coraz rzadsze płazy, których w Polsce jest zaledwie 19 gatunków - salamandra, 4 traszki, 2 kumaki, grzebiuszka, 3 ropuchy, 2 rzekotki oraz 6 żab. To dla płazów powiększam ten obszar, połączony ze stawem, ale całkowicie niedostępny dla ryb. Niedługo poziom wody podniesie się tu na tyle, że znikną suche trawy, a wszędzie rozlegać się będzie żabi chór. Pojawią się również jak co roku traszki. Kaczki jak co roku, testują staw pod kątem zakładania gniazd, ale to nie warszawskie kaczki parkowe - moja obecność skutecznie je zniechęca.<p></p><p><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiRcmLRxPWYhoTD3HjDBM9UAB8l-0BG2t6VGeme9vIGJuMDYXnq0FApvVoxZqI9FPC32Xm3DDLipoxzahhtInYEJyiA-tcpRoVLu0x-r0xYHkPfLCX0s-OGxc1fC_5-DqaKILfC8HgIq24algk1943qicuQEY5shyphenhyphenDCGIAAg7KbDuJLxMyASq0XFpk19A0/s1920/20240216001.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em; text-align: center;"><img border="0" data-original-height="1440" data-original-width="1920" height="150" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiRcmLRxPWYhoTD3HjDBM9UAB8l-0BG2t6VGeme9vIGJuMDYXnq0FApvVoxZqI9FPC32Xm3DDLipoxzahhtInYEJyiA-tcpRoVLu0x-r0xYHkPfLCX0s-OGxc1fC_5-DqaKILfC8HgIq24algk1943qicuQEY5shyphenhyphenDCGIAAg7KbDuJLxMyASq0XFpk19A0/w200-h150/20240216001.jpg" width="200" /></a></p>Widomą oznaką zbliżającego się nowego sezonu ogrodniczego są nowe kostki słomy na podwórku, w których jak co roku rosnąć będą pomidory, cukinie i dynie. Wszystkie stare kostki zostały zużyte na ściółkę, zarówno na grządkach podwórkowych, jak i na Zapłotku. Zakończyłem tam też eksperyment z uprawą na agrowłókninie, obserwując z roku na rok pogarszającą się jakość gleby pod nią. Zapewne po jej zdjęciu ziemia odetchnęła z ulgą, teraz do maja odpoczywać będzie pod kołderką ze słomy, aby w tym roku gościć dynie, kukurydzę i nieco fasoli, ale to nie będą żadne "Trzy Siostry", choć pozornie mogłoby na to wyglądać. Fasole będą prowadzone na tyczkach ustawionych w tipi, kukurydza tworzyć będzie osobny blok, a dynie wypełnią pozostałe miejsce, a gdy go zabraknie, zapewne same przez płot wyjdą jak co roku poza Zapłotek.<br /><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgxjA4JRnP5KLdYIBWlSetO7aO4ZXGYrXtGtf3cKZvrEF_x-Bv1z-h8F1pQzzt6hMj0zp2AyNXyg-M9h95xwz4E3lQ3T-y1sbvTVC-yozLWySJ7-0ZFjcJj-8gpfFWFYbWblxjwBhTod0aU6d5ztwfGs9Cw4PCa8ccnPbFuCn778mwGu3C3JYTTp-3x3vA/s1920/20240224003.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1440" data-original-width="1920" height="150" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgxjA4JRnP5KLdYIBWlSetO7aO4ZXGYrXtGtf3cKZvrEF_x-Bv1z-h8F1pQzzt6hMj0zp2AyNXyg-M9h95xwz4E3lQ3T-y1sbvTVC-yozLWySJ7-0ZFjcJj-8gpfFWFYbWblxjwBhTod0aU6d5ztwfGs9Cw4PCa8ccnPbFuCn778mwGu3C3JYTTp-3x3vA/w200-h150/20240224003.jpg" width="200" /></a></div>Pszczoły, odpukać, przezimowały dobrze, w słoneczny dzień działają już całkiem ostro, nosząc pyłek głównie z leszczyny. Powoli pojawiać się zaczęły krokusy, ale potrzebują jeszcze nieco ciepła do pełni kwitnienia. Moment, kiedy otwierają kwiaty, a w każdym dosłownie z nich brzęczy od trzech do pięciu nawet pszczół jest jednym z najbardziej radosnych wiosennych momentów. Coraz więcej pokazuje się wierzbowych bazi, przyszła też pora aby ściąć miskanty, ścięty urobek ułożyć na plandece i przewlec do alei w pobliskim leśnym ogrodzie, gdzie posłuży on za ściółkę dla ziemniaków. Wykonuję też minimalne cięcia drzewek i krzewów, 90% z nich to przycinanie robinii, karagan i miechunek, czyli drzew i krzewów wspomagających. Co zetnę, rzucam pod sąsiednie drzewka owocowe.<br /><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiodFUEN13xi7K8ie7VTzrd8L3_IYNg_QbJY3INZiJjhZC2qRNCWtyFHnm9EfmfB-y0_YcXhuxidVKFN6wVrawzP5TdacoJ49uYl4wS0eqQ48U3leROtPZRSaJO8MuqMqZD4L_i1C3xgXqkI1Nhl7Cv8MGhCXE0Si5eJB3bdj2vbDpKeK_7NAPLcmHSrsY/s1920/20230221001.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1440" data-original-width="1920" height="150" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiodFUEN13xi7K8ie7VTzrd8L3_IYNg_QbJY3INZiJjhZC2qRNCWtyFHnm9EfmfB-y0_YcXhuxidVKFN6wVrawzP5TdacoJ49uYl4wS0eqQ48U3leROtPZRSaJO8MuqMqZD4L_i1C3xgXqkI1Nhl7Cv8MGhCXE0Si5eJB3bdj2vbDpKeK_7NAPLcmHSrsY/w200-h150/20230221001.jpg" width="200" /></a></div>Kończę również wymianę nasion, tym razem ostatnie przesyłki lecą do znajomych w różnych częściach świata. Wymiany te są dla mnie głownie formą podtrzymania kontaktów, nasion bowiem, w szerokiej gamie gatunków i odmian, mam wystarczającą ilość dla kilku tuzinów ogrodników. Zawsze jednak cieszę się ze wszystkiego, co od znajomych dostanę i chętnie wypróbowuję nowości, których w tym roku szykuje się kilka. Na razie jednak porządkuję bank nasion, testuję kiełkowanie, planuję co i kiedy wysiać, powstrzymując się, aby nie zrobić tego, jak zwykle, za wcześnie.<div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj64rTtMJkEq1LCy8XCGZuUdtF7TLBKII-gUKtkd2KLTx4u-EbM95jgC1FTL-ZfSF49Y5HbIWR5BlLlemuSmoYjT9vsFITaCLt14ESGhEGnU4_NM00LfqgjDFhx6otYaAF0yNHB568Rj-j-Zt_YYqeDWTrpibYtdu5nQBZWNkBVDvjVuAPyvfoKpZ2ygNk/s1920/20240224001.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1440" data-original-width="1920" height="150" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj64rTtMJkEq1LCy8XCGZuUdtF7TLBKII-gUKtkd2KLTx4u-EbM95jgC1FTL-ZfSF49Y5HbIWR5BlLlemuSmoYjT9vsFITaCLt14ESGhEGnU4_NM00LfqgjDFhx6otYaAF0yNHB568Rj-j-Zt_YYqeDWTrpibYtdu5nQBZWNkBVDvjVuAPyvfoKpZ2ygNk/w200-h150/20240224001.jpg" width="200" /></a></div>Siedlisko jednakże to nie tylko ogród, rośliny i uprawy, ale cała masa prac porządkowych, naprawczych, rozmaitych. Powoli zaczynam uruchamiać system zbioru deszczówki, licząc że jednak długotrwałych mrozów już nie będzie. Lada moment trzeba będzie zacząć wiosenne porządki w domu, piwnicy, szopie, oczyścić rynny, naprawić przeciekający dach sławojki, wymienić uszkodzone sztachetki w płocie ... Mówi się, że w życiu jedyne pewne rzeczy to śmierć i podatki, ja bym do tego dodał robotę, która się nigdy nie kończy.<br /><div><br /></div>Wojciech Górnyhttp://www.blogger.com/profile/08923235279058799796noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-4621549081902461493.post-37538953844370239532024-01-21T19:39:00.006+01:002024-01-22T11:31:12.424+01:00Przyszła zima<p> </p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi5Iqc-AEY8kb38s09wDhUIoO4_oUw6Plnm2g8qQwvXWiiWcu_Tsfet4sp1Mqb_J0bXgXOmc1svy52ydG7SJDZs2le14EhQRoajJfpyX6szAL1M4F2vme1FzNF2ZIBnhmpJSb5BmexSTMDXZ_tHXRr0TBA3LE-wPmeV96VejrNTTGCO2NALiL3WeMOhb8w/s1920/20231222002.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1440" data-original-width="1920" height="150" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi5Iqc-AEY8kb38s09wDhUIoO4_oUw6Plnm2g8qQwvXWiiWcu_Tsfet4sp1Mqb_J0bXgXOmc1svy52ydG7SJDZs2le14EhQRoajJfpyX6szAL1M4F2vme1FzNF2ZIBnhmpJSb5BmexSTMDXZ_tHXRr0TBA3LE-wPmeV96VejrNTTGCO2NALiL3WeMOhb8w/w200-h150/20231222002.jpg" width="200" /></a></div>Początkowo nic tego nie zapowiadało, o poranku zacząłem uprzątać kolejną grządkę, zbierając pieczołowicie resztki miniaturowych marchewek. Zebrałem ściółkę do wiaderka, poobcinałem powiędłą jż nać aby dać ją na kompost, a z kompostownika przyniosłem pół wiaderka towaru, aby podsypać nim grządkę. Zdecydowałem, że na tak przygotowanej grządce posieję znowu marchew, ale inną odmianę, sprawdziłem więc jeszcze czy głębsze warstwy grządki nie są zbite, oraz lekko wszystko podlałem, gdyż grządka ewidentnie była za sucha. Suche podłoże o tej porze roku - toż to jakiś żart, taki smutny bardziej. <div><br /><div><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhzNtJoiYt3NXqn9CDQIbFzZNDRd-zwRvzSmZDRhFJurm9WhrkeaF7R4VLnixssTUFzjq79AFBZp1wUO7Tp7STcRY3CZbCibIFoNLe_SfFDZB6hokm83PZJjAVZPXMiad6_AGKXarVcfzvvXT9Pwpr7YNw88xWVXE0cBH83Z5Vo4B4BDkmwp1pNznnDrxI/s1920/20231222005.jpg" style="clear: right; display: inline; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em; text-align: center;"><img border="0" data-original-height="1440" data-original-width="1920" height="150" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhzNtJoiYt3NXqn9CDQIbFzZNDRd-zwRvzSmZDRhFJurm9WhrkeaF7R4VLnixssTUFzjq79AFBZp1wUO7Tp7STcRY3CZbCibIFoNLe_SfFDZB6hokm83PZJjAVZPXMiad6_AGKXarVcfzvvXT9Pwpr7YNw88xWVXE0cBH83Z5Vo4B4BDkmwp1pNznnDrxI/w200-h150/20231222005.jpg" width="200" /></a>Zostawiłem grządkę w spokoju, aby woda wsiąkła i udałe się do piwnicy, gdzie spoczywa mój bank nasion. Zacząłem szukać najpierw pojemnika z nasionami marchwi, a następnie w tym pojemniku torebeczki z nasionami marchwi Chantenay, którą zamierzałem posiać. Zajęło mi to około kwadransa, a gdy miałem zamiar powrócić do grządki, oczom moim ukazał się taki oto widok - wszystko w śniegu. Biały puch sypał równo z nieba osiadał na wszystkim. Przez moment zastanawiałem się, czy nie zrezygnować, ale nie wolno poddawać się tak łatwo. Wróciłem po jakieś nakrycie głowy, a torebkę z nasionami schowałem do kieszeni, aby nie przemokła. Rychło wziąłem się do pracy.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjp8VRAINofyYYDHLBeHQDDsC-32XoUCZCOq_2TgDLthRPpJgt56vuDRE6pHMaHCHsg9mbDFDoBJF0mDddtEDedx4FOiS5gRhPNjF_BgyjosIFuXR3XOb5MOuVdeyOnrE2gK7CASTO1xXCUlzJkNwJ7FGRjiTjCChvWE-ykeGiu4Rs3MnqQdLHPdxy6P3Q/s1920/20231222007.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1440" data-original-width="1920" height="150" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjp8VRAINofyYYDHLBeHQDDsC-32XoUCZCOq_2TgDLthRPpJgt56vuDRE6pHMaHCHsg9mbDFDoBJF0mDddtEDedx4FOiS5gRhPNjF_BgyjosIFuXR3XOb5MOuVdeyOnrE2gK7CASTO1xXCUlzJkNwJ7FGRjiTjCChvWE-ykeGiu4Rs3MnqQdLHPdxy6P3Q/w200-h150/20231222007.jpg" width="200" /></a></div>Zawsze wierzę głęboko w to, że lepiej jest włożyć w coś dużo pracy na początku po to, aby później mieć luz. Tak samo jest z siewem marchwi. Aby nie było konieczności jakichkolwiek przerywek, sieję marchew według szablonu, w układzie 4 x 4, w kwadracie 30 x 30 cm. Daje mi to 150 otworków, w które trzeba wrzucić 150 drobnych nasionek. W sam raz robota dla moich niedelikatnych i zmarzniętych paluchów, ale nikt nie mówił, że będzie lekko. A tak naprawdę, to idzie to szybko, pewnie kwestia wprawy, bo robię tak od lat. Otworków już na szczęście nie trzeba zasypywać, opady zrobią to za mnie.</div><div><br /></div><div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEitgBirfs4AtDjEBSxRrig4tGI_kWOMf1MqugBqGU3SlFvgs5zgzDHSgtZP485UoWVYzhNVIH7BiknGkBVfiu1-MRKApNFnsiDuEXPo7zVHM2G8eFainlgD24mA0Bk4hjl2OVDlBHZIq0D5_S90D7J7EsJKxbul5vy7a71OV-slc8ZuJFhlMNO2fmi8D10/s1920/20231222008.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1440" data-original-width="1920" height="150" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEitgBirfs4AtDjEBSxRrig4tGI_kWOMf1MqugBqGU3SlFvgs5zgzDHSgtZP485UoWVYzhNVIH7BiknGkBVfiu1-MRKApNFnsiDuEXPo7zVHM2G8eFainlgD24mA0Bk4hjl2OVDlBHZIq0D5_S90D7J7EsJKxbul5vy7a71OV-slc8ZuJFhlMNO2fmi8D10/w200-h150/20231222008.jpg" width="200" /></a></div>Po siewie posypuję więc tylko grządkę delikatnie ściółką, tak, aby młode marchewki nie miały problemu z wyłonieniem się z pod niej, ale jednocześnie aby jak najmniej gołej ziemi, czy też w tym dniu "gołego śniegu" było widać. Bardzo mnie ten śnieg w ostatecznym rozrachunku cieszy, bo stopi się pod ściółką i wilgoć jaką zapewni pozostanie w okolicy nasion na długie zimowe dni, noce i wieczory. Oczywiście, nic się teraz nie będzie działo z nasionami, poniżej czterech stopni na plusie w gruncie marchew nie przejawia żadnej chęci do kiełkowania, a mam przeczucie graniczące z pewnością, że idą mrozy.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjKx0GQjfeQ0yGLrL6dNA8UJQh034jK3Zi3leDv3ptrr5wFIfcD8kGOCKmKy6uixBsVwroF_atBQDgqgyFCVzA0XhVjQEA-Gk3ylWjfWFwqhDNS4XYIPGwWh48LOzbZjx_axLyHrQkKJ8EaD6ioNyA5SSclDFNwoihTsZQH9FWqgZJxk61-gtI-wsTvrEE/s1920/20231222009.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1440" data-original-width="1920" height="150" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjKx0GQjfeQ0yGLrL6dNA8UJQh034jK3Zi3leDv3ptrr5wFIfcD8kGOCKmKy6uixBsVwroF_atBQDgqgyFCVzA0XhVjQEA-Gk3ylWjfWFwqhDNS4XYIPGwWh48LOzbZjx_axLyHrQkKJ8EaD6ioNyA5SSclDFNwoihTsZQH9FWqgZJxk61-gtI-wsTvrEE/w200-h150/20231222009.jpg" width="200" /></a></div>Praca poszła szybko i niewiele chwil później mogłem już przykryć grządkę agrowłókniną. Teraz pozostaje już tylko ... zapomnieć o niej do wiosny. Nic, ale to nic nie ma tu do roboty. Wiosną z kolei, trzeba będzie ocenić czy kiełkowanie marchwi jest zadowalające, bo wiadomo - marchew jest kapryśna. Co prawda w siewach zimowych jej kapryśność maleje, ale może się zdarzyć, że wykiełkuje w kratkę - wtedy trzeba będzie zrobić dosiewkę. Może się też zdarzyć, że nie wykiełkuje nic, wtedy nie ma co płakać, tylko trzeba czymś obsiać, i kwita. Z reguły jednak jest tak, że grządka wiosną pięknie się zieleni, raz na jakiś czas się ją podleje i to wszystko, aż do zbiorów.<br /><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiH3Z64p9sX8cMLgqfRybM2uV-L6PhKNIWe0vn2LhSv_2kyM5wkW2xrzhxltIor8Aqklkdy2CnrSDtbbzSzZq9_By-7mLYrdHOKhO7QRs6SPdrUflVAceKVib2H7YUIJq8hXUEqyEYGSc6AjEhYGgflIVbMR97nFzanLXpNxfshJPFq5IAW5qtRBvnkEl0/s1920/20240104001.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1440" data-original-width="1920" height="150" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiH3Z64p9sX8cMLgqfRybM2uV-L6PhKNIWe0vn2LhSv_2kyM5wkW2xrzhxltIor8Aqklkdy2CnrSDtbbzSzZq9_By-7mLYrdHOKhO7QRs6SPdrUflVAceKVib2H7YUIJq8hXUEqyEYGSc6AjEhYGgflIVbMR97nFzanLXpNxfshJPFq5IAW5qtRBvnkEl0/w200-h150/20240104001.jpg" width="200" /></a></div>Śnieg ten nie utrzymał się długo, udało mi się więc wyzbierać do końca marchewki z moich eksperymentów. Na ostatniej grządce rezultat okazał się zadziwiający. Wszędzie indziej dwie odmiany marchwi - Oxheart i Parmex rosły w miarę podobnie, a tu, Oxheart zdecydowanie udała się lepiej. Takie sytuacje sprawiają, że ogrodnik nigdy nie ma czasu na nudę i funkcjonuje w stanie ciągłego zadziwenia. Rzutem na taśmę pozbierałem jeszcze jarmuż i szpinak, nieco szczypiorków i cebulowej naci, a następnie zabrałem się za kontrolę plonów przechowywanych w piwnicy - głównie ziemniaków i jakonów, aby upewnić się, że nic się nie psuje. <br /><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjoLCaybScSWNKTKlcF0wYyu1vJ1lGtorgoNODiYsl_qCuWTmdmYNq9LaDl7ZOGrsHafCRf6-Xh484Ohu7Vk_pmR3EezAdpAtSG5d5jCkh7EM4gOH_eyTUQ-v2QTspjECsJiXpQEm7AQAftFxE_vVUZ3o_zL8Cag-SRWg5t4Sa1tKLbMlP4p4lRiYFjbYw/s1472/20240116001.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1104" data-original-width="1472" height="150" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjoLCaybScSWNKTKlcF0wYyu1vJ1lGtorgoNODiYsl_qCuWTmdmYNq9LaDl7ZOGrsHafCRf6-Xh484Ohu7Vk_pmR3EezAdpAtSG5d5jCkh7EM4gOH_eyTUQ-v2QTspjECsJiXpQEm7AQAftFxE_vVUZ3o_zL8Cag-SRWg5t4Sa1tKLbMlP4p4lRiYFjbYw/w200-h150/20240116001.jpg" width="200" /></a></div>Z banku nasion przy okazji pobytu w piwnicy wygrzebałem pudełko z nasionami super ostrych papryk i postanowiłem, że pora wykonać siewy testowe. Chcę upewnić się, że gdy przyjdzie pora na prawdziwe siewy, czyli w okolicy Walentynek, będę dysponował dobrze rokującymi nasionami. Ale przecież wy wiecie, że to tylko pretekst ... chodzi o to, aby sobie coś, cokolwiek posiać, i patrzyć jak rośnie. A jak nie urośnie, nie szkodzi, grunt aby się coś działo. Tak naprawdę, główne siewy papryk zaczynam około 15 marca, w Walentynki tylko te najbardziej problemowe, nudno by więc było i pusto, gdyby tak nic, ale to nic do tego czasu nie rosło.<br /><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg2jCZcZ6m4Iic7GrTZIGPXPNdAxzdUBj0zidT16KU87b5cMjH5dSWjkU4Lh_r_Cl6svexOytj_8npn9YvxGKcCSZGR3gdqlsulksJREqpJm5fw7dBiz4i4FQlvjVO6asw8PzcmYUxx41sfrkJy_DH-xf0jdhE1PFGEPiDee7h0iAhnxh_3tKV7y1Kohr0/s1920/20240121001.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1440" data-original-width="1920" height="150" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg2jCZcZ6m4Iic7GrTZIGPXPNdAxzdUBj0zidT16KU87b5cMjH5dSWjkU4Lh_r_Cl6svexOytj_8npn9YvxGKcCSZGR3gdqlsulksJREqpJm5fw7dBiz4i4FQlvjVO6asw8PzcmYUxx41sfrkJy_DH-xf0jdhE1PFGEPiDee7h0iAhnxh_3tKV7y1Kohr0/w200-h150/20240121001.jpg" width="200" /></a></div>Równolegle, zjadamy dynie, które się w tym roku doskonale przechowują. A gdy zjadamy, to zbieram z nich nasiona, suszę i następnie selekcjonuję, konfekcjonuję, przygotowuję tak, aby wszystko było gotowe na początek maja, kiedy to z tych nasion zrobię użytek. To znak widomy, że przyszła zima, wreszcie jest czas się tym zająć. W kolejce czekają fasole i kukurydze, całe szczęście że pomidory i papryki zrobione były w całości jeszcze w ubiegłym roku. Wszystkie pomniejsze zbiory nasion też już pokończone, posegregowane, popakowane, koniec jednak nastąpi dopiero wtedy, gdy zjemy ostatnią dynie, a wszystko wskazuje na to, że nie nastąpi to prędko.<br /><br /><div style="text-align: left;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiLzhXkOvmduLKoX7TB7mxkuKdMrnFccZ-rgbuit7ozcEreyg9plI8dGA405HlEUkDYghLyC_Sl1SPJz0o0vUxAkN20UNlm4P5ugglayGS4qv68qhIAVEIAtjc5SRDHQ_YV3LLaPuxy4dYjxRFUzPD4ROSEIN-BW7dPo58kKY33uG0QhsLSZrgn_pwcVlQ/s1920/20240111001.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1440" data-original-width="1920" height="150" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiLzhXkOvmduLKoX7TB7mxkuKdMrnFccZ-rgbuit7ozcEreyg9plI8dGA405HlEUkDYghLyC_Sl1SPJz0o0vUxAkN20UNlm4P5ugglayGS4qv68qhIAVEIAtjc5SRDHQ_YV3LLaPuxy4dYjxRFUzPD4ROSEIN-BW7dPo58kKY33uG0QhsLSZrgn_pwcVlQ/w200-h150/20240111001.jpg" width="200" /></a>Kolejne dni przyniosły solidny mróz, który wreszcie pozwolił mi wejść na staw. Gdzieniegdzie na jego brzegach, gdzie tuż po zakończeniu robót ziemnych rozsypałem nieco nasion czarnej olchy, porosły już drzewka ponad trzymetrowej wysokości. W płytkiej części stawu pozwalam im rosnąć na skraju wody i lądu, ale w głębokiej wykorzystuję pokrywę lodową aby dojść do nich, ściąć równo z lodem, pozostawiając bryłę korzeniową z malutkim fragmentem pnia. Mam nadzieję, że zaczną funkcjonować jako mini lasek odroślowy, z którego pozyskiwać będę kijki olchowe na podpórki i tyczki w ogrodzie. Wszystkie ścięte drzewka w bardzo łatwy sposób i na skróty przetransportowałem po lodzie i ułożyłem w stertę, pozyskaniem plonu kijków zajmę się, gdy czas pozwoli.<br /><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjQZUEKH6_aq-AY7DIO1sir3TlPvQ3sTXMdLAfCFEZpeSrzsiL-QoGxaJr8aMa_NOfE6N2LVKkp0a9aHF-9v50nVls6b6oqk-q_X44ADrCyi_ONG5yShcnrXc_f0S2l4mXIibLLl3bV88A5afb-cdDnYut_RzcDz58pdau16432plDrTp2SKNrT5u3Libw/s1920/20240104002.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1440" data-original-width="1920" height="150" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjQZUEKH6_aq-AY7DIO1sir3TlPvQ3sTXMdLAfCFEZpeSrzsiL-QoGxaJr8aMa_NOfE6N2LVKkp0a9aHF-9v50nVls6b6oqk-q_X44ADrCyi_ONG5yShcnrXc_f0S2l4mXIibLLl3bV88A5afb-cdDnYut_RzcDz58pdau16432plDrTp2SKNrT5u3Libw/w200-h150/20240104002.jpg" width="200" /></a></div>Tymczasem, odbyłem pierwszy wieczorny styczniowy spacer i strzeliłem pierwszą styczniową fotkę chowającego się słonka. Maluczko, a więcej słonka ujrzymy, dni niedługo zaczną się robić coraz dłuższe i może więcej tematów pojawi się wartych tego, aby je opisać. Tymczasem kończę, bo kot domaga się mojej uwagi, a wiadomo - koty to dranie, nie wiadomo co takiemu strzeli do głowy, gdy się nie zaspakaja jego zachcianek ... Oczywiście żartuję, kot śpi na moich nogach i mruczy donośnie, ale zaraz się może obudzić, więc ... trzeba uważać ;) Wojciech Górnyhttp://www.blogger.com/profile/08923235279058799796noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-4621549081902461493.post-44490989775035015172023-12-22T08:00:00.001+01:002023-12-22T08:00:00.264+01:00Lekcje roku 2023<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjJFZTxUxgE1MSjEd0kzpqTgUA9qtpfUvYcaR8dnriWKxf45elqVsEJAlkNUtjfZa-jVmTvjilps9hl7XQbLaiOtx2BlyA6t5cr5upvM1dbCNXj2JWJP_nL2LA6UnOqeZTh1kjqqdj3gotqN0yT2sXKWGi6bhM6WXWqiOPKZCYbPk9Eo7759_665ChZh5c/s1920/20230629003.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1440" data-original-width="1920" height="150" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjJFZTxUxgE1MSjEd0kzpqTgUA9qtpfUvYcaR8dnriWKxf45elqVsEJAlkNUtjfZa-jVmTvjilps9hl7XQbLaiOtx2BlyA6t5cr5upvM1dbCNXj2JWJP_nL2LA6UnOqeZTh1kjqqdj3gotqN0yT2sXKWGi6bhM6WXWqiOPKZCYbPk9Eo7759_665ChZh5c/w200-h150/20230629003.jpg" width="200" /></a></div>Jak nakazuje tradycja tego bloga, pora na ostatni wpis, zawierający lekcje roku 2023. Był to rok rekordowo niesprzyjający bytności w siedlisku, od powstania tego bloga, przez dekadę, nie było roku w którym spędziłem w siedlisku mniej czasu, nie było też takiego, w którym zrobiłbym niej. Siedlisko przeszło w mijającym roku wiele crash testów polegających na pozostawieniu wszystkiego bez opieki, nagłych wyjazdów i zawalania terminów. Pomimo to, dzielnie żywiło nie tylko mnie i najbliższą rodzinę, ale nadmiaru starczyło też dla innych. Nauka z tego jest taka, że dobrą strategią było wszystko robić tak, aby mogło "samo rosnąć" wszędzie, gdzie to tylko możliwe. Szczęśliwie, krzewy rosną, kolejne drzewa wchodzą w owocowanie, ryby nie narzekają, a warzywnik też daje radę z reguły, choć mogłoby być lepiej. Nie sposób jednak narzekać, gdy patrzy się teraz, w końcu roku na zgromadzone na zimę plony, na przetwory, na całą zawartość piwnicy i spiżarni - pewnym jest, że tej zimy głód nam nie grozi.<br /><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjv7onFVMb3-c9hBoBNEigwgXfrGR-AaxPbGClgWVL2uG5uT17lgORV0MhTE-blTWQogOw8UwFwArH2ntteOyvBHKNCw9dFKrAiNFerGxmB3aE_D3QPcLL-qGc01V8Oz3VaWmT0DH6f_gf94wYaRERqYSprpeUb8yNTV36DJ08C0ysoVUcGYiJ6kVyamfY/s1920/20230828003.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1440" data-original-width="1920" height="150" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjv7onFVMb3-c9hBoBNEigwgXfrGR-AaxPbGClgWVL2uG5uT17lgORV0MhTE-blTWQogOw8UwFwArH2ntteOyvBHKNCw9dFKrAiNFerGxmB3aE_D3QPcLL-qGc01V8Oz3VaWmT0DH6f_gf94wYaRERqYSprpeUb8yNTV36DJ08C0ysoVUcGYiJ6kVyamfY/w200-h150/20230828003.jpg" width="200" /></a></div>Ogromnej lekcji w odchodzącym roku udzieliła mi pogoda. Dwa zjawiska pokazały, że trzeba się z pogodą bardziej liczyć, a także potwierdziły to, o czym piszę od lat, że pogoda się radykalizuje. Pierwszym zjawiskiem był silny przymrozek w pierwszej dekadzie czerwca, który poczynił spustoszenie wśród dyń w ogrodzie upraw głównych. Drugim zjawiskiem był katastrofalny brak opadów, który sprawił, że po raz pierwszy w historii, zbiorniki wody deszczowej ani razu się nie przepełniły, a przez większą część roku nie było dość deszczówki do podlewania ogrodu. W niepodlewanym leśnym ogrodzie usychać zaczęły leszczyny. Żywokosty ledwo zipały, a maliny usychały stojąc. Miało to oczywiście wszystko wpływ na zbiory, ale jak już napisałem, nie sprawiło, że chodziliśmy głodni. Pomogło za to pomidorom i pozwoliło ograniczyć wszechobecną w ostatnich latach zarazę ziemniaczaną do niewiele znaczącego poziomu.<br /><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiQLlJHTXiMrjO8vLNiaNwfu6J1NlRK6xAH7kOX1lrgZep0K4vnQm7VdOQNHgPzuDTOjX7NqR-GepOd7TifPv1FgCOeBiqq_M94HFUHP2uLr6CkzlE9JlGk5QL27Arn8y39brfSpspdiMGdNgYLgaZt2qhlIwzpGkmyzTz6wNDN-TqOu4adrtZQpBmh2iQ/s1920/20230901002.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1920" data-original-width="1920" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiQLlJHTXiMrjO8vLNiaNwfu6J1NlRK6xAH7kOX1lrgZep0K4vnQm7VdOQNHgPzuDTOjX7NqR-GepOd7TifPv1FgCOeBiqq_M94HFUHP2uLr6CkzlE9JlGk5QL27Arn8y39brfSpspdiMGdNgYLgaZt2qhlIwzpGkmyzTz6wNDN-TqOu4adrtZQpBmh2iQ/w200-h200/20230901002.jpg" width="200" /></a></div>Ograniczanie zarazy ziemniaczanej w tak trudnej okolicy i mikroklimacie jest lekcją, którą odrabiam od lat, a w mijającym roku udało się to zrobić naprawdę skutecznie. Krzaki ostatecznie ubił dopiero pierwszy jesienny przymrozek. Przez cały sezon musiałem usunąć przed zbiorami wyłącznie jeden krzak, którego nie warto było ratować. Trzy inne dały mały plon i później zostały usunięte. Pozostałe rośliny udało się uratować, aż do 10 października. Pod chmurką, w lesie i przez większą część dnia w cieniu, bez chemii, wyłącznie z naturalnymi preparatami prewencyjnymi i leczniczymi. Jeżeli więc ktoś Ci mówi, że z zarazą ziemniaczaną wygrać się nie da bez chemii albo wcale - zapraszam na moją lekcję, dobrze w tym roku odrobioną.<br /><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjEpuzoBaQPgdcsqQj-NRemU7ae2dZqH6yeGmHEKtWYI3Hc1YCOdFPi7O-uMKIEtkc_unLi8eMX6xN0z__h5rosnXnkbPa8vkUEgBkNEXxYGrlI5FC1JEmHrTVxejNcQXnR2JaGfcLgwOD9ewYiDUBqRQHoWXCfwSXyXNyEQkXnMa9t8m1D-rj5-g8cgtY/s1920/20230227002.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1280" data-original-width="1920" height="133" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjEpuzoBaQPgdcsqQj-NRemU7ae2dZqH6yeGmHEKtWYI3Hc1YCOdFPi7O-uMKIEtkc_unLi8eMX6xN0z__h5rosnXnkbPa8vkUEgBkNEXxYGrlI5FC1JEmHrTVxejNcQXnR2JaGfcLgwOD9ewYiDUBqRQHoWXCfwSXyXNyEQkXnMa9t8m1D-rj5-g8cgtY/w200-h133/20230227002.jpg" width="200" /></a></div>W mijającym roku silnie potwierdziła się złota myśl twórcy permakultury, Billa Mollisona, że każdy nadmiar, na przykład plonów, niezagospodarowany staje się odpadem, albo przysparza zbędnej pracy. Z jednej strony bowiem nie byłem w stanie pewnych plonów zebrać i zagospodarować z uwagi na nieobecności, z drugiej niektórych plonów po prostu była obfitość większa, niż potrzebujemy. Dlatego też rok ten nauczył mnie, że zeszłoroczna ilość posadzonego szpinaku była wystarczająca nie należało jej zwiększać, że nie ma potrzeby powiększać pasieki, że niekoniecznie muszę uprawiać cztery odmiany ziemniaków i że jakony zebrane w 2022, jemy nadal gdy piszę te słowa, a przecież już w piwniczce czekają jakony zebrane w 2023. Piętrzą się stosy zebranych nasion, a liczba odmian pomidorów, papryk i dyń przyprawia o zawrót głowy. Muszę zapamiętać tą lekcję - zanim coś posadzę, posieję, powiększę, zbiorę, powinienem się trzy razy zastanowić, czy na pewno jest to rozsądne i potrzebne.<br /><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi2OeDbUXyVo4equut2D32sG45yDXMGfrpb2Wt435F6O6RmXHpKjUMQpEkclciOhTY-VXEr5MLieA9grexc-w8TP9RyTzQkwRMsQxf1PC8XOxAZKobc7luEcgWv2wnT9kJ-3TXxsCQubxp0Bad0DSja4VmjEH_7-vhPfIa5pWZ6FdIiJHbhjPd0V-2-NUo/s1920/20230903001.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1920" data-original-width="1920" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi2OeDbUXyVo4equut2D32sG45yDXMGfrpb2Wt435F6O6RmXHpKjUMQpEkclciOhTY-VXEr5MLieA9grexc-w8TP9RyTzQkwRMsQxf1PC8XOxAZKobc7luEcgWv2wnT9kJ-3TXxsCQubxp0Bad0DSja4VmjEH_7-vhPfIa5pWZ6FdIiJHbhjPd0V-2-NUo/w200-h200/20230903001.jpg" width="200" /></a></div>Czasami jednak udaje mi się wprowadzić coś nowego, co okazuje się warte zachodu i co ważne, dopisania na stałe do listy rozwiązań, jakie Ostoja ma w swoim repertuarze. Przypadek sprawił, że w tym roku trafiła w moje ręce spora liczba dwudziestolitrowych, białych wiaderek, otrzymanych z cukierni. Z atestem do żywności, po oleju kokosowym. Każdy, kto gospodaruje na wsi wie, że wiader w siedlisku nigdy dość, ale tym razem naprawdę miałem o jakieś dziesięć za dużo. Postanowiłem więc spróbować uprawy w tych wiaderkach - zarówno w Ostoi, jak i na warszawskim tarasie. Najwcześniejsze ziemniaki oraz miniaturowe, krzaczaste dynie piżmowe posłużyły za doświadczalne króliki. Okazało się, że ten sposób uprawy jest bardzo efektywny, a plony z wiaderek zadowalające. Nauczyłem się również, że ziemniaki w wiadrze niemal nie wymagały podlewania, w odróżnieniu od dyń, które chłonęły wodę jak gąbka i bez podlewania nie dałyby plonu. Uprawę wiaderkową planuję nie tylko powtórzyć, ale także powiększyć.<div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg_uUUMtmTb1DF61do8h2TsdZHCWia0ojuXSEkv4WGM75QFIaxtkkrWicu1IB38zNhCfUW_NohJ-2yAsTIXbs1peaBNZS_OE7jODd-zhZuMQNpcvP2_16aXhZp_sYEzYxwKE2Onif76ZAR0Y9noYRWKZfEbGkdR1UAem1iC4bym759CIn2m5NZl8TcUUws/s1920/20231214003.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1440" data-original-width="1920" height="150" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg_uUUMtmTb1DF61do8h2TsdZHCWia0ojuXSEkv4WGM75QFIaxtkkrWicu1IB38zNhCfUW_NohJ-2yAsTIXbs1peaBNZS_OE7jODd-zhZuMQNpcvP2_16aXhZp_sYEzYxwKE2Onif76ZAR0Y9noYRWKZfEbGkdR1UAem1iC4bym759CIn2m5NZl8TcUUws/w200-h150/20231214003.jpg" width="200" /></a></div>Dziś, 22 grudnia o godzinie 4.27, zaczęła się astronomiczna zima. W ten dzień Przesilenia Zimowego, trwający tutaj zaledwie 7 godzin i 42 minuty, żegnam odchodzący rok i z nadzieją patrzę w nowy. Wraz z wydłużającym się od jutra dniem, życzę sobie dłuższych chwil w Ostoi, a wszystkim, którzy czytają tego bloga życzę Szczodrych Godów, Wesołych Świąt i wszystkiego, co najlepsze w 2024.<br /><br /><br /></div>Wojciech Górnyhttp://www.blogger.com/profile/08923235279058799796noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-4621549081902461493.post-55142345299563460282023-11-26T11:19:00.002+01:002023-11-26T11:19:24.543+01:00Na osłodę<p><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjgezkzieygOzRJijE_0zZrZsQ5LX2x0oLXCFnLzbC_VZX02PBh4j6i5GGTDbaI7FTjW3sqZlmaMA2UrAGC3uDKJIknSd3e5CIzWgVIqu_RGgKng-Nug1FZrAMlIqfihEP2cMlbTp34HFqF5sXWek0w4qeBD_gkLxTg5jr3ZGRx8yCi98Ymg1_-GfsTxbE/s1920/20231013003.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; display: inline !important; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em; text-align: center;"><img border="0" data-original-height="1440" data-original-width="1920" height="150" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjgezkzieygOzRJijE_0zZrZsQ5LX2x0oLXCFnLzbC_VZX02PBh4j6i5GGTDbaI7FTjW3sqZlmaMA2UrAGC3uDKJIknSd3e5CIzWgVIqu_RGgKng-Nug1FZrAMlIqfihEP2cMlbTp34HFqF5sXWek0w4qeBD_gkLxTg5jr3ZGRx8yCi98Ymg1_-GfsTxbE/w200-h150/20231013003.jpg" width="200" /></a></p><p>Listopad okazał się bardzo trudnym miesiącem, w którym jedynie minimalną ilość czasu byłem w stanie poświęcić Ostoi. Z jednej strony jednak przypominały mi o niej ozdobne dynie przywiezione do miasta po pierwszym przymrozku, z drugiej niecierpiące zwłoki sprawy, które trzeba było załatwić, rzeczy o które trzeba było zadbać, prace, które należało wykonać. Każda krótka, kilkugodzinna wizyta w Ostoi była więc bardzo intensywna, wypełniona po brzegi pracą, a przez to dająca poczucie dobrze wykorzystanego czasu. Rzutem na taśmę udało się przygotować do zimy.</p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEglSG_JjXGpLuZ0EOy-46oURuQSALrMyQHvAAtJ7BMMrzBSyhj9uA1gAAnoG56hAiIB-sPrM8ET3hPKA1D7zKnITH1slXoxRpxHiN7Kdu3Fp3QlHXx4l0fUaX-myrNqjWIB1yVpDONV0Ao6GsEQhaybGlSmT2zirGuRD0J_TEYG6rSOY3BoGSZbz7WjRSI/s1920/20231019001.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1440" data-original-width="1920" height="150" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEglSG_JjXGpLuZ0EOy-46oURuQSALrMyQHvAAtJ7BMMrzBSyhj9uA1gAAnoG56hAiIB-sPrM8ET3hPKA1D7zKnITH1slXoxRpxHiN7Kdu3Fp3QlHXx4l0fUaX-myrNqjWIB1yVpDONV0Ao6GsEQhaybGlSmT2zirGuRD0J_TEYG6rSOY3BoGSZbz7WjRSI/w200-h150/20231019001.jpg" width="200" /></a></div>Jak co roku jedno z ważniejszych zadań polega na zabezpieczeniu tych roślin, które na zewnątrz nie przezimują. W tym roku najbardziej spektakularną rośliną tego typu były dzikie ziemniaki, od doktora Szymańskiego, rodem z Meksyku (ziemniaki, nie doktor). Ziemniak Cimatli po polsku nazywa się chyba psianką sercolistną lub ziemniakiem sercolistnym, ale nie ma o nim zbyt wielu informacji. Bulwki otrzymane od dr Szymańskiego posadziłem wiosną w pięćdziesięciolitrowym worku uprawowym, a teraz zebrałem całą masę mikroskopijnych ziemniaczków. Są one wielkości ziarna grochu, czasami małej fasolki. Są ich za to setki. Bulwki te są jadalne i były uprawiane w tym celu w Meksyku przez stulecia. Ziemniak ten jest całkowicie odporny na zarazę ziemniaczaną i inne częste choroby naszego poczciwego ziemniaka, dlatego wart jest zainteresowania.<br /><p><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh76HqBhix6-nMsugNEQ4yAUfAnRo-u6AW5Zw-9wv_1gwAF96OUhTYjJBuxvlbqR2OBp60_fWf8hXnxgSe1EzAynqtrBHcuLR33-UFGpnHFqMUGx3R0Y25y6VWtcIeSYMeVnG5VCoFJLeHv8NTmBNruzqLdTpma3zXR21gB3_xO4ChuFrXi3m_Ljfz3leY/s1920/20231104002.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; display: inline !important; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em; text-align: center;"><img border="0" data-original-height="1440" data-original-width="1920" height="150" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh76HqBhix6-nMsugNEQ4yAUfAnRo-u6AW5Zw-9wv_1gwAF96OUhTYjJBuxvlbqR2OBp60_fWf8hXnxgSe1EzAynqtrBHcuLR33-UFGpnHFqMUGx3R0Y25y6VWtcIeSYMeVnG5VCoFJLeHv8NTmBNruzqLdTpma3zXR21gB3_xO4ChuFrXi3m_Ljfz3leY/w200-h150/20231104002.jpg" width="200" /></a></p>Jak co roku w listopadzie, nadszedł też Dzień Liścia - jedyny dzień, kiedy grabię liście przed chatką i zanoszę je do ogrodu upraw głównych. Tam pełnią rolę ściółki, nawozu i zatrzymywania wody, jak również całkowicie eliminują chwasty. Jest to jedyny zabieg przygotowawczy do następnego sezonu w tym ogródku. Tu, gdzie dziś ułożyłem liście, posadzę cukinie, dynie, kukurydzę, pomidory, fasole itp. w maju 2024. Reszta tego ogródka zostanie zaściółkowana słomą z kostek uprawowych. Zakończę też chyba swój eksperyment z czarną agrotkaniną którą dla porównania wyściółkowana była jedna piąta tego ogródka - okazało się, że o ile tam gdzie ściółką są liście lub słoma żyzność się utrzymuje lub rośnie, to pod agrotkaniną żyzność maleje. A że nie chce mi się podlewać gnojówkami czy w inny sposób nawozić, chyba zdejmę ten materiał i zastąpię słomą.<div><br /></div><div><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgl1lobZy3Ldsw3ql5iLXlqsoaWUQQ3GvJXNVKy0RmuahmXYluGXT6enuBxYRixgQSwLgkd2-4ZcFBB0hGIuAVgPn4c78u_aOIWzEsR5Mdr0rWqrIBv5skfNPMCw228AILuNP3DX8w4V7d_4F55uXVnI6ONMU4h6XiF7nl89X1noCoXKTYjrKpglQ1CuE4/s1920/20231116001.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; display: inline !important; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em; text-align: center;"><img border="0" data-original-height="1440" data-original-width="1920" height="150" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgl1lobZy3Ldsw3ql5iLXlqsoaWUQQ3GvJXNVKy0RmuahmXYluGXT6enuBxYRixgQSwLgkd2-4ZcFBB0hGIuAVgPn4c78u_aOIWzEsR5Mdr0rWqrIBv5skfNPMCw228AILuNP3DX8w4V7d_4F55uXVnI6ONMU4h6XiF7nl89X1noCoXKTYjrKpglQ1CuE4/w200-h150/20231116001.jpg" width="200" /></a></div><div>Leśny ogród z jednej strony prosi się o nieco uwagi i pracy, z drugiej w sumie nic by się nie stało, gdybym do niego nie zajrzał do wiosny. No ale zajrzałem. Ktoś prosił o moje niezwykle inwazyjne maliny, poszedłem więc uzbrojony w grube rękawice i dosłownie ze ścieżek wyrwałem kilkadziesiąt egzemplarzy. Gdybym się do tego przyłożył, pewnie byłoby kilkaset. Przy okazji, zobaczyłem, że przegapiłem owoce pigwy. Posadzona dwa lata temu w leśnym ogrodzie pigwa dała trzy owoce w pierwszym roku i kilkanaście w obecnym. Co przyniesie przyszły rok? Czy będziemy totalnie "zapigwowani? Na szczęście sok z tych zapomnianych owoców smakuje obłędnie i teraz od czasu do czasu słodzimy sobie nim herbatę.</div><div><br /></div><div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgFu9QqVq7lB8aS1F-VKQelAb9P2mu6cKVm__wDANcDCXSaD7zwQnTp8dL1WjWaORNtGF6g6jeok2Z0QKEUIktbAjDFipUrlGRj107z3fgxYIkeCujjKx5dsgANzpIa9sjsL8bXDIVwLSWWCYcJyqmMVSjchHEzQes29JLxKkve2-fsnXMJ8cg9Hpqz57s/s1920/20231124001.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1920" data-original-width="1920" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgFu9QqVq7lB8aS1F-VKQelAb9P2mu6cKVm__wDANcDCXSaD7zwQnTp8dL1WjWaORNtGF6g6jeok2Z0QKEUIktbAjDFipUrlGRj107z3fgxYIkeCujjKx5dsgANzpIa9sjsL8bXDIVwLSWWCYcJyqmMVSjchHEzQes29JLxKkve2-fsnXMJ8cg9Hpqz57s/w200-h200/20231124001.jpg" width="200" /></a></div>Tuż obok, na granicy z Isengardem, czyli sąsiednią działką, rośnie miskant olbrzymi. Pisałem już o nim, ale przypomnę, że jest to kępowa krzyżówka miskanta chińskiego z cukrowym, która bardzo wolno rozrasta się na boki, dzięki czemu nie działa na nerwy sąsiada. Najlepiej ścinać go (miskant, nie sąsiada) późną zimą lub wczesną wiosną, ale taki miskant, gdy spadnie na niego śnieg, zawala skutecznie ogrodzenie z elektrycznego pastucha. Dlatego krakowskim targiem - jedna czwarta objętości miskanta, która mogłaby się zwalić na pastucha została ścięta teraz, a trzy czwarte zetnę pewnie w lutym. Cały pozyskany materiał wyściółkuje aleję w leśnym ogrodzie tuż obok, a w kwietniu posadzę w nim ziemniaki ... Jak zawsze, w Ostoi codziennie rozkminia się dylematy i podejmuje decyzje, dzięki czemu nie ma czasu na nudę i głupie pomysły ... no z tymi pomysłami to przesadzam, ale wiecie o co chodzi.</div><div><br /></div><div><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi51GLXEXRCGv_jidLCyzfPrNP8CGfRRHLYCr77D6i7QdPEdtgrJ7gStPwpJZ-f2Lg63cnacj6TDb1XY7-jNjNAKLi31M9o-kqebZy685Xe8S6vhNxvO9DdWu3hMZ4jW4P-Tne96UbHCf1PwuO4jiCFA-3kmSSC_x2F3zpcUSgbgg6NcGeI1316MMd6ess/s1920/20231123001.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; display: inline !important; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em; text-align: center;"><img border="0" data-original-height="1440" data-original-width="1920" height="150" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi51GLXEXRCGv_jidLCyzfPrNP8CGfRRHLYCr77D6i7QdPEdtgrJ7gStPwpJZ-f2Lg63cnacj6TDb1XY7-jNjNAKLi31M9o-kqebZy685Xe8S6vhNxvO9DdWu3hMZ4jW4P-Tne96UbHCf1PwuO4jiCFA-3kmSSC_x2F3zpcUSgbgg6NcGeI1316MMd6ess/w200-h150/20231123001.jpg" width="200" /></a></div><div>Jak zawsze, pomimo rozkmin i planowania, nie wszystko i nie zawsze idzie zgodnie z planem. Ta dynia myśli że jest wiosna i dosłownie eksploduje kiełkami. Oczywiście, cenie sobie szybki wzrost, ale nie w dyniach przeznaczonych do przechowywania. Samoczynna selekcja i dyskwalifikacja - nasion tej dyni na pewno już nie zbiorę i nie wysieję. Kilka innych natomiast zaskoczyło smakiem. Wydają się być słodsze niż w zeszłym roku, pomimo bardzo trudnego i w sumie nieudanego sezonu. Z tych nasiona oczywiście wysieję i zobaczymy, jak spiszą się w kolejnym roku. Myślę, że nasionami dyń zebranych w ciągu ostatnich lat mógłbym obsiać z hektar lub lepiej, pora chyba co starsze zacząć prażyć w piekarniku i spożywać, póki jeszcze w miarę świeże.<br /><br /><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhRk4jY9WT-Cj5VKQ6oixi2bg9n0Nd9BW8l-Ws0tVWx-uNn-nVvM_2cfGiaWqoynwQywVf3Z7F-Hdxc5-xVM1paTCHV3UjltdVUXGf2fCooXIEebFvXHi5BW_WUBGDN143oBZY6iKIR3rBgeFrU3-_OyNYMEvTOPlmntmlX3ZwQaMFfWPmWLXrJS2eGN50/s1920/Kalendarz_adwentowy.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; display: inline !important; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em; text-align: center;"><img border="0" data-original-height="1440" data-original-width="1920" height="150" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhRk4jY9WT-Cj5VKQ6oixi2bg9n0Nd9BW8l-Ws0tVWx-uNn-nVvM_2cfGiaWqoynwQywVf3Z7F-Hdxc5-xVM1paTCHV3UjltdVUXGf2fCooXIEebFvXHi5BW_WUBGDN143oBZY6iKIR3rBgeFrU3-_OyNYMEvTOPlmntmlX3ZwQaMFfWPmWLXrJS2eGN50/w200-h150/Kalendarz_adwentowy.jpg" width="200" /></a></div><div>Pomimo tego, że zdecydowaną większość warzyw uprawiam z własnych nasion, zdarza mi się pod wpływem impulsu coś sobie zakupić, na osłodę szarych dni i z myślą o wiośnie. Tym razem padło na Kalendarz Adwentowy - w każdym okienku, zamiast czekoladki, nasiona jakiegoś warzywa ... Nasiona bio, ciekawe odmiany których jeszcze nie mam, ładne, estetyczne opakowanie - chyba było warto. I tak moi mili, głowy do góry - czas szybko leci, za jakieś sto dni znowu będziemy siać pomidory!<br /><p><br /></p></div>Wojciech Górnyhttp://www.blogger.com/profile/08923235279058799796noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-4621549081902461493.post-60430865038853535622023-10-15T19:55:00.002+02:002023-10-15T19:55:10.951+02:00Pocałunek śmierci<p> </p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiBlzU3YPqPRbTiM6RpQxFOqw-E83QQMNS8_UVzBcr_q1Duk8Rb-CD2DaJikJnDUqcPlh-KY7nRXGyOKRR4kDL1ZSvMOnRYNWcgdfAHu2Tp3gOCd51pPkyxgECamUjQ4QcGqy2RGqPuYtUxZvrTH_Fl-W9UORAV_TtwHMy_ho-8JhP3DLrqk_TomdDRH1c/s1920/20230829002.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1920" data-original-width="1920" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiBlzU3YPqPRbTiM6RpQxFOqw-E83QQMNS8_UVzBcr_q1Duk8Rb-CD2DaJikJnDUqcPlh-KY7nRXGyOKRR4kDL1ZSvMOnRYNWcgdfAHu2Tp3gOCd51pPkyxgECamUjQ4QcGqy2RGqPuYtUxZvrTH_Fl-W9UORAV_TtwHMy_ho-8JhP3DLrqk_TomdDRH1c/w200-h200/20230829002.jpg" width="200" /></a></div>Tegoroczna jesień okazała się łaskawsza niż zeszłoroczna i "pocałunek śmierci" w postaci solidnego przymrozka zawitał do Ostoi dopiero dziesiątego października. Dzięki temu były i październikowe pomidory, i cukinie, i zieloności, i jadalne kwiatki. Z uwagi na koszmarną suszę bardzo niewiele było grzybów leśnych, ale wystarczyło aby posmakować. Pierwsza noc z solidnym przymrozkiem zmienia niemal wszystko - "przestawia wajchę" z trybu letniego, na zimowy, sprawia, że zmienia się struktura plonów czy zakres prac, ale jednego nie zmienia - w permakulturowym siedlisku zawsze jest multum pracy do wykonania, szczególnie wtedy, gdy ktoś w takiej pracy odnajduje głębszy sens i po prostu, po ludzku, ją lubi. Nie bez kozery moja lista rzeczy do zrobienia z roku na rok nie tylko nie maleje, ale wręcz rozrasta się, jak jakiś perz czy inny topinambur.<p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgIDyIt0cpWQWzq18vL2EW4N_Fegjv5X3rdrEOBtTGJzlxahj50ZHh8Z8s5gDBBJh2CcVRapAE5_Ipm7v4sxtXs-3C6cGl5OQqORq6cLxS3zclJ_slGHyUua29FoOJrQj31JhAHPWnKJQc4m37i06H4IY4W2TYVuhAsh0FuUa4sVRM3xvkv1fnhFy8Qw-w/s1920/20230829009.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1440" data-original-width="1920" height="150" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgIDyIt0cpWQWzq18vL2EW4N_Fegjv5X3rdrEOBtTGJzlxahj50ZHh8Z8s5gDBBJh2CcVRapAE5_Ipm7v4sxtXs-3C6cGl5OQqORq6cLxS3zclJ_slGHyUua29FoOJrQj31JhAHPWnKJQc4m37i06H4IY4W2TYVuhAsh0FuUa4sVRM3xvkv1fnhFy8Qw-w/w200-h150/20230829009.jpg" width="200" /></a></div>Pocałunek śmierci sprawia, że dosłownie z dnia na dzień zaczyna opadać więcej liści, a ilość materii organicznej jaką można podebrać z warzywników gwałtownie rośnie. Można zacząć sprzątać zmrożone pędy pomidorów, cukinii czy dyń, ale co najważniejsze przejazd elektryczną kosiarką po podwórku pod lipą dostarcza mieszanki trawy i liści idealnej na kompost. Jest to czas, kiedy kompostuję na gorąco napełniając moje leśne kompostowniki po brzegi. Część kompostu trafi na grządki jeszcze w tym roku, w miarę jak będą się opróżniać. Reszta zostanie dołożona wiosną, przed siewami lub sadzeniem. Przeciętnie, od dwóch do pięciu centymetrów najlepszego kompostu wystarcza, aby zapewnić warzywom żyzność na cały przyszły rok, bez dodatkowego nawożenia.<div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiW2YYYnbWYM75TJ2BiJ66ur3UhXIy9q1_sUrqsawCV3Gm7aL1I4eqaSGLRWGCMquPYF62kyzU62SIpmrtKlbVIrRPeJCXtVnZJKlYcB4mDmVOay8l_JOBbASfuPzGyRujmYh4u0DYvpsdfP98W3L4vWHxYxIMXZVOn-SHO2WhHMKsLPbfH9PO1-t5tWCw/s1920/20231012008.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1440" data-original-width="1920" height="150" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiW2YYYnbWYM75TJ2BiJ66ur3UhXIy9q1_sUrqsawCV3Gm7aL1I4eqaSGLRWGCMquPYF62kyzU62SIpmrtKlbVIrRPeJCXtVnZJKlYcB4mDmVOay8l_JOBbASfuPzGyRujmYh4u0DYvpsdfP98W3L4vWHxYxIMXZVOn-SHO2WhHMKsLPbfH9PO1-t5tWCw/w200-h150/20231012008.jpg" width="200" /></a></div>Pocałunek śmierci zmroził nadziemne części jakonów, przystąpiłem więc do zbiorów. Wykopanych kłączy i bulw uzbierała się niemal taczka, nieco mniej niż by być mogło, gdybym jakony podlewał. Nie wiem który już raz to piszę, że to przez tegoroczną suszę. O ile wiele lat temu głównym problemem Ostoi był brak żyzności i szczery piach, o tyle teraz jest nim brak wody. Ten sezon był pierwszym w historii Ostoi kiedy to zbiorniki deszczówki ani razu się nie przepełniły, a przez kilka tygodni poziom deszczówki w zbiornikach wynosił zero. Podlewanie ograniczyłem już nawet nie do minimum, ale do ratowania tych roślin, które padały, a w leśnym ogrodzie, gdzie podlewanie nie wchodzi w grę, usychać zaczęły nawet pokrzywy i maliny, co świadczy o tym, jak trudny pod względem wody był to sezon. W mojej opinii, może być jedynie gorzej, dlatego mam zamiar do następnego sezonu całkowicie przerobić instalację do nawadniania i mieć ją w gotowości, bo kolejnego roku biegania z konewką od jednego wysychającego pomidora do drugiej schnącej cukinii to ja nie przeżyję.<div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEihSsWFJ04yPujPAYm2u9LbcQHUmMHJwqN7niS_kaVwDOg5hWFcB87W458hkip-L8qelEmPwClN4iXWpHypooP144GHceaQcI3IgYogyNSkV65CdpyLcpQpkUj98eLE2LKRt14WIxLpcCL3acYaW586i1tjI8dtkg09Q_qYxvgysCfKjz3fFgpAbyNU3gY/s1920/20231012014.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1440" data-original-width="1920" height="150" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEihSsWFJ04yPujPAYm2u9LbcQHUmMHJwqN7niS_kaVwDOg5hWFcB87W458hkip-L8qelEmPwClN4iXWpHypooP144GHceaQcI3IgYogyNSkV65CdpyLcpQpkUj98eLE2LKRt14WIxLpcCL3acYaW586i1tjI8dtkg09Q_qYxvgysCfKjz3fFgpAbyNU3gY/w200-h150/20231012014.jpg" width="200" /></a></div>Tymczasem jednak na grządkach gdzie rósł jakon od razu posadziłem szpinak z rozsady, ale zanim w ogóle mogłem to zrobić, zmuszony byłem robić co? Tak, podlewać! Podłoże było bowiem całkowicie hydrofobowe, czyli woda spływała po nim jak po przysłowiowej kaczce. Wielokrotnie, powolutku, nawilżałem je wodą z konewki, aż woda zaczęła wsiąkać. Nie sposób jednakże sprawić, aby przywrócić właściwą wilgotność na całej wysokości grządki, sprawić to mogą jedynie jesienne, mżawki, kapuśniaczki, deszcze i szarugi, na które bardzo liczę. Jeżeli nie przyjdą, przyszły sezon będzie bardzo trudny, bo podobna sytuacja jest niestety u mnie wszędzie. Być może w przyszłym sezonie pocałunkiem śmierci nazywać będzie trzeba suszę, a nie mróz? Oby nie.<br /><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgp5dJKA070RSxVScakVFLfXBC6Et0xkqJuvrsDF_TM6Yd3qzFfsSmPsfLnCC0-THT9TBgapRJWIlu-uRYAIK1XcuFRDDbK3wS-cehRuCnlNV5Tc4rMrGTWlXR9Cbec1WUJDUd5OGmeMJkSjyQXIyOzJgz4vKLxxNyoTqzvMMX9x891fzuF_clg44l1QYQ/s1920/20231009002.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1440" data-original-width="1920" height="150" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgp5dJKA070RSxVScakVFLfXBC6Et0xkqJuvrsDF_TM6Yd3qzFfsSmPsfLnCC0-THT9TBgapRJWIlu-uRYAIK1XcuFRDDbK3wS-cehRuCnlNV5Tc4rMrGTWlXR9Cbec1WUJDUd5OGmeMJkSjyQXIyOzJgz4vKLxxNyoTqzvMMX9x891fzuF_clg44l1QYQ/w200-h150/20231009002.jpg" width="200" /></a></div>W coraz dłuższe wieczory, gdy światło dnia zanika coraz wcześniej, można się zająć łuskaniem fasoli, suszeniem kolb kukurydzy i ostatnich ziół, kondycjonowaniem dyń aby przechowały się jak najdłużej oraz butelkowaniem wina z kwiatów czarnego bzu, które już od dziesięciu lat jest sztandarowym produktem Ostoi. W tym czasie produkcja wzrosła z dziesięciu do 55 butelek rocznie, znacznie lepszy wynik niż wzrost polskiego PKB. Śmiało mogę rzec, że czas zainwestowany w wino skutecznie przeciwdziała inflacji. Oczywiście są to żarty, bo jak zwykle, niczego nie sprzedaję i niczego nie rozpatruję w kategoriach pieniądza i zysku. Wiem jednak, że każda sekunda poświęcona na produkcję tego trunku "się opłaca".<br /><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgtaYclcmidnaHlk3BFVTCEE5YIWGOc77z0fzlFXKg-Nx9JEvyDg-DjxtH_OH2in2c7-gLEwFyu2pALYberhALT5a2JTsHgLtr4VG3Khyphenhyphenm-XlRswRNZT5OBN6zLjAHWwMlT8CClwYQOoBmdyITZxD0wE0xeDPQUHu9pgZzl9izoVfxnBNXZfw0UopDlLRA/s1920/20231012003.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1920" data-original-width="1920" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgtaYclcmidnaHlk3BFVTCEE5YIWGOc77z0fzlFXKg-Nx9JEvyDg-DjxtH_OH2in2c7-gLEwFyu2pALYberhALT5a2JTsHgLtr4VG3Khyphenhyphenm-XlRswRNZT5OBN6zLjAHWwMlT8CClwYQOoBmdyITZxD0wE0xeDPQUHu9pgZzl9izoVfxnBNXZfw0UopDlLRA/w200-h200/20231012003.jpg" width="200" /></a></div>Przysłowiowym rzutem na taśmę zebrałem ostatnie miechunki ze zmarzniętych krzaków, połączyłem z niezwykle ostrymi papryczkami i w efekcie uzyskałem oszałamiająco ostry sos Salsa Verde, jakiego jeszcze do tej pory nie miałem. To efekt papryczki o nazwie Seven Pots, czyli Siedem Garnków, bo na tyle podobno jedna taka wystarcza. U mnie poszła ona do litra sosu, można więc być może nazwać ten sos "Pocałunek Śmierci"? Nie sądzę jednak, aby była to nazwa ponętna kulinarnie. Z drugiej strony, jedno z najlepszych europejskich piw to belgijska "Mort Subite", czyli "Nagła Śmierć", więc dlaczego nie?Wojciech Górnyhttp://www.blogger.com/profile/08923235279058799796noreply@blogger.com8tag:blogger.com,1999:blog-4621549081902461493.post-79783373774390971022023-09-23T08:12:00.193+02:002023-09-23T08:12:00.139+02:00Święto plonów<p> </p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiqjopzWmQEbP_sJjOXORkG8JVItyiDZM55pGwKbGFhtcacqW1pg-yQVcfhTnXRo2pUCwj_duZ1dFxvT7SXfkvM1QstqGOXTeg_SWtZZTud_K_8eZLlCLJ3VfseNhpTTxNLqOVDEg4D2iSHv48DEZGNrq7DIhoJjzluvySScHvwgaII4BujoReomJpzd88/s1920/20230917002.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1440" data-original-width="1920" height="150" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiqjopzWmQEbP_sJjOXORkG8JVItyiDZM55pGwKbGFhtcacqW1pg-yQVcfhTnXRo2pUCwj_duZ1dFxvT7SXfkvM1QstqGOXTeg_SWtZZTud_K_8eZLlCLJ3VfseNhpTTxNLqOVDEg4D2iSHv48DEZGNrq7DIhoJjzluvySScHvwgaII4BujoReomJpzd88/w200-h150/20230917002.jpg" width="200" /></a></div>Gdy Równonoc Jesienna przerzuca kartkę w kalendarzu, bezlitośnie informując nas że skończyło się lato, nadchodzi Święto Plonów. Dobra z ogrodu płyną obfitym strumieniem do kuchni i spiżarni, kończą się jednak te letnie, do bezpośredniego spożycia, a przybywa tych, które żywić będą w zimie. Astrologicznie wchodzimy w znak Wagi, a waga i kaliber plonów rośnie - apetyczne, drobne krągłości pomidorów zaczynają zastępować pełne, obfite kształty dyń (tak, tak - beznadziejny żart). Pierwszy dzień jesieni to tradycyjnie czas przełomu. Z jednej strony refleksji nad mijającym sezonem i podziękowań Matce Naturze za wszystko, czym nas obdarzyła (no może z wyjątkiem zarazy ziemniaczanej), z drugiej to czas kiedy zaczyna się myślenie i planowanie przyszłego sezonu.<br /><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEheqfsroTnIf7xagHSCEITmeLCYmzcm18ftrTb-9yS41xDyeosMBLD6uvFx7hr95m-fCvECxXl3rRuskwW6ivUBebVpkUViMfLF7XZhR9HElLbuKmB28_Jxp-exJyBccf2IUVxja4sjstSmet-JgVBaBwf6wr3-LWvR4sDHCWJTrpNR__MBvh24rQlbzb4/s1920/20230916012.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1440" data-original-width="1920" height="150" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEheqfsroTnIf7xagHSCEITmeLCYmzcm18ftrTb-9yS41xDyeosMBLD6uvFx7hr95m-fCvECxXl3rRuskwW6ivUBebVpkUViMfLF7XZhR9HElLbuKmB28_Jxp-exJyBccf2IUVxja4sjstSmet-JgVBaBwf6wr3-LWvR4sDHCWJTrpNR__MBvh24rQlbzb4/w200-h150/20230916012.jpg" width="200" /></a></div>Przyszły sezon zaczyna się bowiem teraz - od tego, jak przygotujemy grządki jesienią, zależy to, jakie będzie nasze przyszłoroczne święto plonów. Jest to dla mnie czas intensywnego kompostowania, bo właśnie teraz ilość materii organicznej jaką pozyskuję z warzywników jest największa, z drugiej strony to czas korzystania ze sporządzonego dawniej kompostu, do zasilenia wszystkich grządek na których lato się kończy. Na pierwszy ogień zawsze idą te, gdzie sadzić lub siać coś będę jeszcze tej jesieni. W kolejce już czeka czosnek, który wbrew powszechnym opiniom można już sadzić teraz, od pierwszego dnia jesieni, ale ja zwykle czekam z tym do około 10 października. Teraz już jednak przygotowuję mu grządki - zarówno te, gdzie będzie rósł wspólnie z truskawkami, jak i osobną grządkę dla niego. Nie wolno bowiem wkładać wszystkich jajek do jednego koszyka. Cztery grządki truskawkowe i jedna osobna, łącznie pięć metrów kwadratowych, przyjmie nieco ponad sto ząbków czosnku, co w efekcie ma dać 100 główek w lipcu 2024. Taki jest plan, z drobnymi modyfikacjami powtarzany od lat. Od lat nie kupujemy czosnku, plan więc chyba działa.<br /><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjZ0MecyJ_ay8lJOa4Kj_E1qX5ld2Y3ysNoUGrBf5gZkkacufACbByHktd-YqUhUb59u-vOvHPiZeF89SbAxK6uTXWcrtn9ct_ujOV6dPBJ6dpURAIRc-m5X2SjeuO7F17aZ2x2DZjI38xSj8LPhmOvle6eOSKIb99_M2xFp_3syV0f_wr36NCJY-wz4Ac/s1920/20230902002.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1440" data-original-width="1920" height="150" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjZ0MecyJ_ay8lJOa4Kj_E1qX5ld2Y3ysNoUGrBf5gZkkacufACbByHktd-YqUhUb59u-vOvHPiZeF89SbAxK6uTXWcrtn9ct_ujOV6dPBJ6dpURAIRc-m5X2SjeuO7F17aZ2x2DZjI38xSj8LPhmOvle6eOSKIb99_M2xFp_3syV0f_wr36NCJY-wz4Ac/w200-h150/20230902002.jpg" width="200" /></a></div>Płyną też plony ze stawu, ale tak się jakoś porobiło, że coraz mniejszą mam chęć je pozyskiwać i spożywać, a coraz większą aby obserwować i cieszyć się tym co w stawie piszczy. Robię więc głównie odłowy selekcyjne, w trakcie których siedem razy oglądam każdą rybkę, zanim ją zakwalifikuję do gara. Te o najlepszych cechach budowy, bo o charakterze mówić trudno, trafiają z powrotem do stawu, aby tam żyć i się rozmnażać. Przydaje mi się tu wiedza ichtiologiczna z prehistorycznej przeszłości, którą jak z dna przepastnego wora usiłuję wydobyć i wykorzystać. Efekty trzeba powiedzieć są - ryby są zdrowiutkie, tłuściutkie, w świetnej kondycji i nie jest ich za dużo, czegóż chcieć więcej? Może jedynie tego, aby okolica nie zmieniała się tak na niekorzyść, albowiem na próżno już szukać ciszy nad moim stawem. Niewiarygodne, jak w ciągu niespełna dziesięciu lat wszystko potrafi się zmienić na niekorzyść, w imię tak zwanego postępu, rozwoju, ludzkiego parcia do działania, akumulacji dóbr i wnoszenia, do bądź co bądź puszczy, cywilizacji.<div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj1dvU-2IG3XG2ADCNj1qcbzP1QWxznu3XTu8MKheOy35XZ1infCzajeC8Iphr0eSMZG961N-9xgGj6-nI7tJiYjlranmyyY1Ob9kJkI37RFADqSzqWypMKgydxvxhQj5Jr6uF7trtp67B0jG0MYikrznjTcxj-LtWCRflSSw7HAz7tq1-bduwjVq1APYo/s1920/20230908003.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1440" data-original-width="1920" height="150" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj1dvU-2IG3XG2ADCNj1qcbzP1QWxznu3XTu8MKheOy35XZ1infCzajeC8Iphr0eSMZG961N-9xgGj6-nI7tJiYjlranmyyY1Ob9kJkI37RFADqSzqWypMKgydxvxhQj5Jr6uF7trtp67B0jG0MYikrznjTcxj-LtWCRflSSw7HAz7tq1-bduwjVq1APYo/w200-h150/20230908003.jpg" width="200" /></a></div>Ponarzekać sobie oczywiście można, ale przede wszystkim trzeba robić swoje, a czas obecny to okres bardzo ważnych plonów - nasion na przyszłoroczne siewy. Wreszcie z domu zaczyna znikać zapach fermentowanych nasion pomidorów, a wraz z nim muszki owocówki. Coraz więcej suszy się nasion fasoli, za moment przyjdzie pora na cukinie, a później, przez całą zimę, pobierać będę i suszyć nasiona dyń. Nie zebrałem jeszcze kukurydzy, na którą bardzo liczę, zżera mnie ciekawość aby zajrzeć do kolb i przekonać się kto tam z kim w tym roku popełnił mezalians, ale czekam jeszcze cierpliwie, bo zależy mi na w pełni dojrzałych nasionach na przyszłoroczny siew, bardziej niż na kolbach do jedzenia. <div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhVhAW4xXy5b49jmNRN5FLpyYQ6JHqkvyKpUk5SnKhPoubDQEkygkOKnwoddd2a5eUDLRkBLxoTfW8yzZR2AzKQzlxtemDMxk0wNi1fiTKtK45KGLqsqV6jd6R9u4uEFuBabZCK4cGPL2s7X6r_qPZ_J70Ioajc_6fnyCGumE2HtW-RMbtj1Ua5QZ4mlp0/s1920/20230819005.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1440" data-original-width="1920" height="150" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhVhAW4xXy5b49jmNRN5FLpyYQ6JHqkvyKpUk5SnKhPoubDQEkygkOKnwoddd2a5eUDLRkBLxoTfW8yzZR2AzKQzlxtemDMxk0wNi1fiTKtK45KGLqsqV6jd6R9u4uEFuBabZCK4cGPL2s7X6r_qPZ_J70Ioajc_6fnyCGumE2HtW-RMbtj1Ua5QZ4mlp0/w200-h150/20230819005.jpg" width="200" /></a></div>Pomimo wszystkich nieszczęść jakie w tym roku spotkały moje pszczoły, z wizytami borsuka włącznie, plon miodu jest zadowalający i znowu na pewno miodu nie będziemy kupowali, a jeszcze wystarczy na prezenty. Bezmyślne koszenie okolicznych łąk w koszmarną suszę sprawiło, że pożytków było mniej niż zwykle, akacja była słaba, a lipy niemal wcale, a pomimo to coś tam jednak pszczoły naniosły. Odwdzięczyłem się im wyjątkowo wczesnym rozpoczęciem stymulacji do jesiennego rozwoju rodzin i zakarmiania na zimę, mam wielką nadzieję, że w przyszłym roku będę mógł poświęcić im więcej uwagi i że warunki w okolicy się poprawią, choć nadzieje te okazać się mogą płonne. Może chociaż aura odpuści i nie obdaruje przymrozkami w czerwcu i półtoramiesięczną suszą? Pożyjemy- zobaczymy. A póki co - dzięki pszczoły za wszystko, udanej zimowli!<br /><div><br /><div><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjEgmLdSOrSMtmL7JgpER5XaXzqElcbgh4MBF4I3HQ1jS1t0rTv-pjKkAdlDhQ58fv5ijtTKp_ECyVjuRFvsta0EjWt5FCw1NbWIZnzgFNiZBWjKIEt2E3ATOAuqIQL9dvbK6832tDKpajswcuiHYVWXz_Xdwtm9ZKi1TAN6tbcCPdBkTEI-YhyBzlDQkI/s1920/20230908001.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; display: inline !important; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em; text-align: center;"><img border="0" data-original-height="1440" data-original-width="1920" height="150" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjEgmLdSOrSMtmL7JgpER5XaXzqElcbgh4MBF4I3HQ1jS1t0rTv-pjKkAdlDhQ58fv5ijtTKp_ECyVjuRFvsta0EjWt5FCw1NbWIZnzgFNiZBWjKIEt2E3ATOAuqIQL9dvbK6832tDKpajswcuiHYVWXz_Xdwtm9ZKi1TAN6tbcCPdBkTEI-YhyBzlDQkI/w200-h150/20230908001.jpg" width="200" /></a>Towarzyszące Równonocy Jesiennej plony uświadamiają mi, że dzień staje się coraz krótszy - pracy przy zbiorach mnóstwo, a czasu coraz mniej. Wszystko trzeba zebrać, posegregować, rozdysponować, przerobić. Zbliża się więc ten czas, kiedy to z utęsknieniem ogrodnik zacznie wyglądać ... śniegu, który ogród przykryje i choć odrobinę da odetchnąć. Póki co jednak, każda kolejna porcja plonów budzi radość, a fenomenem tego roku jest to, że jeszcze nie przejadły się nam cukinie, pomimo tego, że potrafię je jeść w jakichś formach do trzech razy dziennie. Z wolna spada popyt na pomidory - to dobrze, gdyż w chwili gdy zjemy ostatni egzemplarz, na następny poczekam do kolejnych zbiorów. Zaczyna korcić mnie więc aby już teraz posiać coś na parapecie, aby mieć choć kilka świeżych pomidorków na kolejne święto - Przesilenia Zimowego, ale na razie odkładam te myśli na bok, skupiając się na zbiorze tego, co już urosło. Najważniejszym bowiem w mojej opinii obowiązkiem ogrodnika jest to, aby w jego ogrodzie nic się nie marnowało. I temu właśnie służą wszystkie obecne wysiłki, na przełomie lata i jesieni, w porze Święta Plonów. </div></div>Wojciech Górnyhttp://www.blogger.com/profile/08923235279058799796noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-4621549081902461493.post-54083892669783334222023-08-31T15:46:00.000+02:002023-08-31T15:46:07.259+02:00Zaraza<p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg3jBWQrBLUx0dHw7NauJaydcNZVOXLH7xyc_hi_pxRN9zdWfEf9BifC_3e4NbQya-HqQJI6bxVixueoPcE-JltAqNyFcM0QSp_3We-HstGZ7eWQCeYI996YUa5kFi0x9d3pEXFnoxwNqGbBqAr0-MQod5QDdqA5qJ1IyOHbzHhnN0_9C5teEGmQv_N7Yo/s1920/20230825012.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1440" data-original-width="1920" height="150" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg3jBWQrBLUx0dHw7NauJaydcNZVOXLH7xyc_hi_pxRN9zdWfEf9BifC_3e4NbQya-HqQJI6bxVixueoPcE-JltAqNyFcM0QSp_3We-HstGZ7eWQCeYI996YUa5kFi0x9d3pEXFnoxwNqGbBqAr0-MQod5QDdqA5qJ1IyOHbzHhnN0_9C5teEGmQv_N7Yo/w200-h150/20230825012.jpg" width="200" /></a></div>Zaraza ziemniaczana to zmora większości wielbicieli pomidorów. Ostoja przez pierwsze lata wolna była od tej choroby, pierwszy raz pojawiła się ona tutaj w 2016 roku, bardzo nieśmiało. Z roku na rok jednak zaraza nasilała się, wraz ze wzrostem powierzchni uprawy zarówno pomidora, jak i ziemniaków. Przez siedem sezonów obserwowałem tą cholerę, zapobiegałem jej oraz leczyłem chore rośliny, testując całą gamę rozmaitych rozwiązań. Rok 2022 pokazał, że zabiegi moje skutkują w sposób zadowalający, a rok obecny udowodnił, że z zarazą da się wygrać i ograniczyć straty do nieuciążliwego minimum.<br /><br />Czy jest to łatwe - tak. Czy jest to proste - tak. Czy wymaga sporo pracy, czasu i uważności - tak, tak tak. Zaraza nie poddaje się bez walki.<br /><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhO1d57-W6pZkQvY3Cor9QuoK4L4UVcDR3xOLPaufRU_NcfKR0Hdcx5J_p3D-HpqYlonRgTzDEsIr0Q7AVwKfbRC52A6h_Gf1VeMIrIwPdWi9FuuPjda-IE9WLE2_BnX_dPRJGwu1pOLOghVbRlu4o8koqd0NTxLn3yTz2-l_GPhIWfPbZNy2KekVtp_3w/s1920/20230825014.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1440" data-original-width="1920" height="150" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhO1d57-W6pZkQvY3Cor9QuoK4L4UVcDR3xOLPaufRU_NcfKR0Hdcx5J_p3D-HpqYlonRgTzDEsIr0Q7AVwKfbRC52A6h_Gf1VeMIrIwPdWi9FuuPjda-IE9WLE2_BnX_dPRJGwu1pOLOghVbRlu4o8koqd0NTxLn3yTz2-l_GPhIWfPbZNy2KekVtp_3w/w200-h150/20230825014.jpg" width="200" /></a></div>O zarazie ziemniaczanej napisałem obszerny artykuł, gdzie omówiłem ją w szczegółach. Tutaj na blogu pragnę skupić się na moich osobistych doświadczeniach i wnioskach. A najważniejszy z nich jest taki - kluczem do pokonania zarazy jest regularna, jak najczęstsza obserwacja.<br /><br />Ani dobór odmian podobno odpornych na zarazę, ani zabiegi prewencyjne jakie można etycznie zastosować w permakulturowym siedlisku nie dają stuprocentowej gwarancji, że zaraza nie zadomowi się na roślinach. Dlatego też, choć i dobór odmian, i zabiegi prewencyjne są bardzo, ale to bardzo istotne i gorąco je polecam, to najważniejsze jest dostrzec absolutnie pierwsze objawy zarazy i natychmiast na nie zareagować. <br /><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEifoqVSt2kz0b8J48Rp05h3UfJYvvO346iDs48D-YEvunwV8uf1N77qviRygR9kj81f2lm4pGjTI5wdHFj5X0xjNW7Jg3vv-WMadcehWkUVxYzQo3TU2zH0RNSThYX4eHyigJmVT0yyRoemDNTv6hm9Bk-SpAPXnV_0ZavdVhyZARHqMZUqNiccQdcyQK0/s1920/20230825002.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1440" data-original-width="1920" height="150" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEifoqVSt2kz0b8J48Rp05h3UfJYvvO346iDs48D-YEvunwV8uf1N77qviRygR9kj81f2lm4pGjTI5wdHFj5X0xjNW7Jg3vv-WMadcehWkUVxYzQo3TU2zH0RNSThYX4eHyigJmVT0yyRoemDNTv6hm9Bk-SpAPXnV_0ZavdVhyZARHqMZUqNiccQdcyQK0/w200-h150/20230825002.jpg" width="200" /></a></div>Dawniej zaraza potrzebowała 7-10 dni aby całkowicie zrujnować pomidory, dziś wydaje mi się. że potrafi to zrobić znacznie szybciej. Dlatego też najważniejsze jest uchwycenie tego momentu gdy już jest, ale jeszcze się nie rozłazi (nie wytwarza zarodników). Usunięcie porażonych fragmentów roślin oraz natychmiastowy oprysk w sumie chyba dowolnym naturalnym preparatem grzybobójczym, powtórzony trzy raz co drugi dzień, u mnie powstrzymuje zarazę niemal bez strat. Nie należy jednak spoczywać na laurach, trzeba nadal być czujnym i obserwować, bo zaraza lubi wracać, i raczej na pewno wróci. W międzyczasie można oczywiście wykonywać zabiegi profilaktyczne - od prześwietlania krzewów, po naturalne opryski, jednakże znowu - jeżeli zaraza wróci, a my to przeoczymy, nie będzie co zbierać - dosłownie i w przenośni.<br /><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgQR2gWGQ47VrmvhPI8ksMVT_V0Ur6k5ywoBqGWX9b1CVMPktzqJ9UzmUgFadps_8l3yvAc9J1DFNItC65_0HK45IwpN_mo78YmIuGQB_8C58h-RlbGW6-0MPAZ6nevfZYudnGkAtGaEtD4WcUFlOugarFYBqeN05Wl2M5DGB1xTOly4PGmrcxu1LOYu_Q/s1920/20230813004.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1280" data-original-width="1920" height="133" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgQR2gWGQ47VrmvhPI8ksMVT_V0Ur6k5ywoBqGWX9b1CVMPktzqJ9UzmUgFadps_8l3yvAc9J1DFNItC65_0HK45IwpN_mo78YmIuGQB_8C58h-RlbGW6-0MPAZ6nevfZYudnGkAtGaEtD4WcUFlOugarFYBqeN05Wl2M5DGB1xTOly4PGmrcxu1LOYu_Q/w200-h133/20230813004.jpg" width="200" /></a></div>W tym roku, stosując się do powyższych reguł, jak do tej pory ze 120 krzaków pomidora usunąłem całkowicie jeden krzak, który zaczął wykazywać objawy zarazy bardzo wcześnie (podejrzewam, że nosicielem było nasionko, z którego krzak wyrósł - chyba nieudany zakup przez Internet). Poza tym, trzy krzaki oporne w leczeniu usunąłem po zebraniu z nich małego plonu, nie chcąc ryzykować rozniesienia się paskudztwa na pozostałe. Zaraza pokazała się na kilkunastu innych krzewach, we wszystkich przypadkach udało się ją powstrzymać, uzyskać plon, a krzewy na dzień dzisiejszy, ostatni dzień sierpnia, nadal owocują.<br /><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEie9zwP2rWDyInZmPL6o93nrKfpSfG-B6smhxkCeWo4YjrqE9BBHr0ScFSO9Ajr4pzn2g-IUAHXQJGUbs2xCrUHgKn65HX5Qcczw7GlKsFIInP2DjVYoAH6nYswr4tFO4clKZvlToUXg8HxUtcw_WS_PGQAEyT9Cs0kfvibrt1ft-L17T18N66sHVk2z3k/s1920/20230826003.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1756" data-original-width="1920" height="183" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEie9zwP2rWDyInZmPL6o93nrKfpSfG-B6smhxkCeWo4YjrqE9BBHr0ScFSO9Ajr4pzn2g-IUAHXQJGUbs2xCrUHgKn65HX5Qcczw7GlKsFIInP2DjVYoAH6nYswr4tFO4clKZvlToUXg8HxUtcw_WS_PGQAEyT9Cs0kfvibrt1ft-L17T18N66sHVk2z3k/w200-h183/20230826003.jpg" width="200" /></a></div>Najczęściej zadawane pytanie, jakie notorycznie słyszę, jest o opryski. Jak już wyżej napisałem, testowałem całą gamę środków i mój wniosek jest taki - każda substancja mająca właściwości grzybobójcze działa, pod warunkiem że zostanie odpowiednio wcześnie zastosowana, kilkukrotnie. Stosowałem z dobrym skutkiem i wywar ze skrzypu, i sodę oczyszczoną, i wodę utlenioną, i inne wynalazki, wszystkie okazały się skuteczne, bo były grzybobójcze. Nie stosuję gnojówki z pokrzywy, nie stosuję drożdży i innych podobnych wynalazków, bo one grzybobójcze nie są. Tak, mogą być stosowane profilaktycznie (pokrzywa wzmacnia rośliny, a drożdże utrudniają grzybom kolonizację liści), ale gdy zaraza już "się zadomowi", żaden z tych środków nie pomoże.<br /><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjfELvco6z5iootwwFv0IAMXMmIVH2ZSnQdJ8T5pSi6WmRS9ygz3baLOH_j5bvRw1OhfgBMECElM_wO3AyWK9jgw1KR57ycaLbvKsO_RkVZfqiT-7pc2Ed84LREnkgFJ4530lvKGJRQE6qfU8zq03W-L1jkWhM_CD6QvWEdvKSpt5rrRuwiy8JsN2u5DdA/s1920/20230826002.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1440" data-original-width="1920" height="150" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjfELvco6z5iootwwFv0IAMXMmIVH2ZSnQdJ8T5pSi6WmRS9ygz3baLOH_j5bvRw1OhfgBMECElM_wO3AyWK9jgw1KR57ycaLbvKsO_RkVZfqiT-7pc2Ed84LREnkgFJ4530lvKGJRQE6qfU8zq03W-L1jkWhM_CD6QvWEdvKSpt5rrRuwiy8JsN2u5DdA/w200-h150/20230826002.jpg" width="200" /></a></div>Bywają też nieliczne przypadki, zarówno indywidualnych krzewów, jak i odmian, które choć chorują, to dają radę wydać normalny plon zanim padną, a są i takie, które ciężko przechorowują, a następnie odbijają i znowu rosną jak szalone. Przykładem takiej odmiany jest dziki pomidor Coyote, którego na przestrzeni tych lat żadna zaraza nie była u mnie w stanie wykończyć zanim nie wydał plonu. Moje działania idą więc w kierunku zbierania nasion z najbardziej odpornych egzemplarzy, głównie jednak dużych pomidorów, bo Coyote, cóż - fajny, odporny i owoce smaczne, ale centymetrowej średnicy.<br /><br /><br /><p></p>Wojciech Górnyhttp://www.blogger.com/profile/08923235279058799796noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-4621549081902461493.post-50674965933753820472023-07-26T18:37:00.002+02:002023-07-26T21:09:36.825+02:00 W okowach suszy<p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEiQhOxK4ghFx3wMA3QKh0bywT_uWlISOHp8wGFw88b1c2K27Jr7Sj1aRnhx6o02osFC0YuQFZ4OKqMgIMWBTrdHNtBEuHtHPI_QAH29MDroHOlcZkHTf3WfDYuIG_AS71eXDig6ZTyoFGPIt_WLfDqUqNY-rt6M-7KmW3d3V3pU0Ji_Vc5VwbM6fbMiK0s" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img alt="" data-original-height="3072" data-original-width="4608" height="133" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEiQhOxK4ghFx3wMA3QKh0bywT_uWlISOHp8wGFw88b1c2K27Jr7Sj1aRnhx6o02osFC0YuQFZ4OKqMgIMWBTrdHNtBEuHtHPI_QAH29MDroHOlcZkHTf3WfDYuIG_AS71eXDig6ZTyoFGPIt_WLfDqUqNY-rt6M-7KmW3d3V3pU0Ji_Vc5VwbM6fbMiK0s=w200-h133" width="200" /></a></div>Wyobraźcie sobie talerz pełen wody. Napełniliście go nią z głębi ziemi i wynieśliście na zewnątrz. Postawiliście w upalnym słońcu, całkowicie nieosłonięty od jego promieni i wiatru. Co z wodą się stanie? Gdy byłem małym dzieckiem, dowiedziałem się tego z książeczki "Jak Słonko oddało pieskowi wodę", a nieco później, w szkole, poznałem parowanie. Wiem, że gdy jest upał i z nieba leje się żar, to aby wody nie tracić, trzeba wodę zacieniać i chronić od wiatru. Woda wtedy wolniej paruje. I dłużej pozostaje w stawie. Podobnie, woda mniej paruje z łąk bujnie porośniętych, a tam, gdzie słońce pali glebę, paruje szybciej. Poziom wód gruntowych spada, susza mocniej kąsa. Nie wszędzie i nie wszyscy czytali o słonku i piesku, więc woda w ich stawach opada szybciej niż ustawa przewiduje. <p></p><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEiDFtrvi0MoMPJigvXiA7mKiuHVTFw1GgxhXyDhLNEdsR2ScGHd9QgigvnsocxvU4Iub6RtUyto6jWACZWSOBxVwfoOSeZ4Xo1cQtzwhSEAS4y9dRiMmvNPWUOvMgmxVsnQeRyya81ZGPl1SIzrNhOgRq9rZIPCbtZ1tohfl4TQzOlInXW__GkajE0TzL4" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img alt="" data-original-height="1440" data-original-width="1920" height="150" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEiDFtrvi0MoMPJigvXiA7mKiuHVTFw1GgxhXyDhLNEdsR2ScGHd9QgigvnsocxvU4Iub6RtUyto6jWACZWSOBxVwfoOSeZ4Xo1cQtzwhSEAS4y9dRiMmvNPWUOvMgmxVsnQeRyya81ZGPl1SIzrNhOgRq9rZIPCbtZ1tohfl4TQzOlInXW__GkajE0TzL4=w200-h150" width="200" /></a></div>Tymczasem, mój solidnie zarośnięty i na tyle zacieniony, na ile to tylko możliwe staw, oraz gleba wokół niego, walczą i się nie poddają. Łąka i trawy nie zaznają kosy, dopóki solidnie nie popada, choćbym miał czekać jeszcze miesiąc czy dwa. Jedyne koszenie to przejazd elektryczną kosiarką po ścieżkach w leśnym ogrodzie nad stawem, po to, aby zminimalizować nieco ryzyko łapania kleszczy w trakcie zbierania plonów. Staw jest też właściwie ukształtowany, a jego brzegi są w całości pokryte gęstą szatą roślinną. Płytka woda, która nagrzewa się najszybciej, szczególnie tam, gdzie słońce dociera w południe, ocieniona jest baldachimem liści grzybieni. Staw leży w linii tak zwanego sektora wiatru letniego, co sprawia, że wiatr gdy wieje wymusza cyrkulację wody - pcha zimną wodę z głębszej części stawu, w stronę cieplejszego, płytszego końca, dzięki czemu mieszkańcom stawu mniej się dają we znaki deficyty tlenowe przy wysokich temperaturach.<br /><p></p><p></p><div class="separator" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEgvKVot38JBQ5TxWl6mjhbXR5p04zrrydq_nIzXXOAwyWx0eSXFnWOlEOfYXHERS3tfWDERy__dGRkQr4257cQUjwnbjMh9uy2_BgbQZbEa0lwORd-3lFLIRXrv4qq8IHvSygAxiFop0sfZbfRhyhCe3J4m1vkLvhMbXEGNdhUZU-OHMcu6-KLhwrTfqu0" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img alt="" data-original-height="1440" data-original-width="1920" height="150" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEgvKVot38JBQ5TxWl6mjhbXR5p04zrrydq_nIzXXOAwyWx0eSXFnWOlEOfYXHERS3tfWDERy__dGRkQr4257cQUjwnbjMh9uy2_BgbQZbEa0lwORd-3lFLIRXrv4qq8IHvSygAxiFop0sfZbfRhyhCe3J4m1vkLvhMbXEGNdhUZU-OHMcu6-KLhwrTfqu0=w200-h150" width="200" /></a></div>Nie odnajdziesz tu łysej jak czaszka skina ziemi, przeciwnie, pomimo upałów i braku jakiegokolwiek podlewania, coś kwitnie cały czas, niekiedy obficie. Drzewa, krzewy, byliny, trawy trwają, a niektóre można powiedzieć wręcz, że "lubią to". Ogród leśny nad stawem jest jedynym, w którym brak strat wśród drzew i krzewów. W innych leśnych ogrodach bez podlewania schną leszczyny, a nawet, co pierwszy raz w życiu moje oczy widzą, wyschły na wiór pokrzywy. Jedynie w miejscach o specyficznym mikroklimacie, całkowicie zacienionych na przykład, borówka amerykańska ugina się pod ciężarem owoców, ale bywają dni, że owoce te wyglądają jak już ususzone, tak wody brakuje.<br /><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEiPTO7n9ts3xhEeCcb_A7p-_eRiD2FYDA1BxazGpclcLBgsfgD1_bgI4kw6y0kwfUM0OmNf0LiGlzDTbWLngQVrPuoFXeN88ArGzmXoQxV05koGBc3GQxO1uhJIPVdyM76N_YVa-TdFwBO039ljsehQXA97sVtOEe30ep0pKRCIyJnXuKChM9itPix7iIM" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img alt="" data-original-height="1440" data-original-width="1920" height="150" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEiPTO7n9ts3xhEeCcb_A7p-_eRiD2FYDA1BxazGpclcLBgsfgD1_bgI4kw6y0kwfUM0OmNf0LiGlzDTbWLngQVrPuoFXeN88ArGzmXoQxV05koGBc3GQxO1uhJIPVdyM76N_YVa-TdFwBO039ljsehQXA97sVtOEe30ep0pKRCIyJnXuKChM9itPix7iIM=w200-h150" width="200" /></a></div>Ogród warzywny, siłą rzeczy, musi być podlewany, ale uwierzcie, w tym roku nie uruchomiłem w ogóle systemu nawadniania. Co więc robię? Latam z konewką. Jest to bardzo dużo pracy, ale pozwala mi to najlepiej wykorzystać bardzo nikłe zapasy wody deszczowej. Podlewam tylko to, co widzę, że może zaraz paść. Czasami podlewanie jest zupełnie symboliczne, jak czosnku, który rósł w truskawkach. Baldachim ich liści sprawiał, że ziemia była o wiele bardziej wilgotna niż na grządkach z samym czosnkiem. Jednakże w obu przypadkach rok okazał się "czosnkowy" - zebranych ponad sto główek schnie, aby niedługo zapleść się w warkocze.<br /><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEiIPyJdwBeN-de-GwKGAe7ZmegTEPcBdGsNAnjW_yLljR3qvk2i_xEFPsPy4GskPTWiLgMnQc0pCoGxjijt0LFh5g_j1uKiZ7DD1NZSAQDljlNEURhbqp-E-7eAcygacFtQB4H0Ghzw_53cyKDdF5lsdndnBUUXNzoxHfljbUTeEetb7v6-XOrnZiNkksE" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img alt="" data-original-height="1440" data-original-width="1920" height="150" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEiIPyJdwBeN-de-GwKGAe7ZmegTEPcBdGsNAnjW_yLljR3qvk2i_xEFPsPy4GskPTWiLgMnQc0pCoGxjijt0LFh5g_j1uKiZ7DD1NZSAQDljlNEURhbqp-E-7eAcygacFtQB4H0Ghzw_53cyKDdF5lsdndnBUUXNzoxHfljbUTeEetb7v6-XOrnZiNkksE=w200-h150" width="200" /></a></div>Tegoroczne uprawy w kostkach słomy wymagają większej ilości wody niż zwykle, obawiam się, że to tak zwana "nowa normalność" i że z każdym rokiem będzie tylko gorzej. W zeszłym roku każdą roślinę na kostce podlewałem konewką licząc do czterech, dziś muszę liczyć do pięciu. Taka dwudziestoprocentowa inflacja - czy musiała też trafić do ogrodu? Na szczęście nie dotyka ona na razie plonów, z jednym wyjątkiem. Zapowiadający się świetnie bób niestety usechł bez mała żywcem i jego plony są o wiele mniejsze, niż oczekiwane. Co ciekawe, rosnący wraz z bobem groszek cukrowy dał strąki największe w historii - i bądź tu mądry człowieku.<p></p><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEiMaEt2VYO4PTxn4taIPeB4cRD6-K7wdQdebPGTjHgvs19guksJ6NVoBr0GrkEuHaycopIYjzHLiEJttbY_oCV_s4yxIpE4FSdDxDUFd7HlHy_h1KVbNXHOJ2tXNbYN1wnYB97lrusFhaB0l1KxTrFB5VIkrfvL3GLReO17VhheAQ0tm4ysdPzi5uQGJh0" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img alt="" data-original-height="1920" data-original-width="1920" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEiMaEt2VYO4PTxn4taIPeB4cRD6-K7wdQdebPGTjHgvs19guksJ6NVoBr0GrkEuHaycopIYjzHLiEJttbY_oCV_s4yxIpE4FSdDxDUFd7HlHy_h1KVbNXHOJ2tXNbYN1wnYB97lrusFhaB0l1KxTrFB5VIkrfvL3GLReO17VhheAQ0tm4ysdPzi5uQGJh0=w200-h200" width="200" /></a></div>Pomimo suszy doskonale powiodła się uprawa bardzo wczesnych ziemniaków w wiaderkach, rośliny rosły, rosły, aż z dnia na dzień zżółkły i zdziadziały. Dokonałem więc zbiorów (trudno to nazwać wykopkami, bo nic nie trzeba kopać) i okazało się, że z dwóch małych kartofelków umieszczonych w początku kwietnia w wiadrze zrobiło się kilka średnich i kilkanaście brzdąców. Wynik mógłby być o wiele lepszy, gdybym rośliny podlewał oraz dosypał ziemi do wiader do pełna, gdy rośliny podrosły. Metoda ta jednak świetnie rokuje na przyszłość, być może udałoby się całość uprawy ziemniaka na własne potrzeby przenieść do takich wiaderek? Mogłoby to chyba pomóc w dalszym zmniejszaniu ryzyka wystąpienia zarazy ziemniaczanej i jeszcze skuteczniejszej ochronie moich pomidorów.<p></p><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEj2kRS0tlysNpuBsLLzzkKYNEByZ-sOlLlhOttQH-MzUsGf1rGNxAqCN_DMukBGurjuPZyBGbyPeNXXZ6HnJQ-getTbINXGLgF7ccIraIwEJKHG9X8Ma2rfZraOYeBltErEP1wsY_O46eozoFfZGclSJwzkB-w4kQV1UCZkg5_ltl_BJ_WwqxiM384EGAk" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img alt="" data-original-height="1440" data-original-width="1920" height="150" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEj2kRS0tlysNpuBsLLzzkKYNEByZ-sOlLlhOttQH-MzUsGf1rGNxAqCN_DMukBGurjuPZyBGbyPeNXXZ6HnJQ-getTbINXGLgF7ccIraIwEJKHG9X8Ma2rfZraOYeBltErEP1wsY_O46eozoFfZGclSJwzkB-w4kQV1UCZkg5_ltl_BJ_WwqxiM384EGAk=w200-h150" width="200" /></a></div>A pomidory w tym roku .... nie powinienem nic mówić, aby nie zapeszyć, ale wygląda na to, że idą dobrze. Konsekwentna, cotygodniowa inspekcja, reagowanie natychmiast na wszelkie zmiany na liściach, opryski prewencyjne z wody utlenionej, no i poniekąd ta susza - wszystko to sprawiło, że jak do tej pory atak zarazy ziemniaczanej został zduszony w zarodku i pozostaje tylko mieć nadzieję, że tak będzie dalej, równocześnie dalej obserwując i zapobiegając. Upał i żar lejący się z nieba nie faworyzuje zarazy i to jest jedyna chyba pozytywna jego strona. <br /><p></p>Wojciech Górnyhttp://www.blogger.com/profile/08923235279058799796noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-4621549081902461493.post-49060224506607222552023-06-20T19:29:00.007+02:002023-06-20T19:30:09.155+02:00Testowanie<p></p><div class="separator" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEjSpiy0wM5c8t2YE7NcDRpFeHzZxyQGrsIsDMMJhGbcMmYrr0L3AJ_pvYL-yXE8Md5glpnIYvxBmbGWjc9UFsKtmrYU78BtLPzCcrLH796NfEIZbV9e_rzU5ZLBN9DAzrVuSutRWhUpMlnTQYStcf_p8BI8sE5D1m9Kcum-WKJedguMOBnn89tY8iF-li4" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img alt="" data-original-height="1440" data-original-width="1920" height="150" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEjSpiy0wM5c8t2YE7NcDRpFeHzZxyQGrsIsDMMJhGbcMmYrr0L3AJ_pvYL-yXE8Md5glpnIYvxBmbGWjc9UFsKtmrYU78BtLPzCcrLH796NfEIZbV9e_rzU5ZLBN9DAzrVuSutRWhUpMlnTQYStcf_p8BI8sE5D1m9Kcum-WKJedguMOBnn89tY8iF-li4=w200-h150" width="200" /></a></div>Przez ostatnich dziesięć lat opisywałem tu jeżeli nie niezliczone, to na pewno liczne testy, jakich dopuszczać się ważyłem w Ostoi - na jej grządkach, w stawie, w lesie. Było tego tyle, że wszystkich nie spamiętam, dobrze więc, że ten blog przypomina choć o niektórych. Mam nieodparte wrażenie, że liczba testów, choć powinna maleć, chyba jednak rośnie, i końca nie widać. Niczym są jednak moje testy w obliczu tych, jakim poddaje mnie, i nas wszystkich pogoda, klimat i natura. Tegoroczna wiosna przyniosła w Ostoi katastrofalną suszę, nigdy jeszcze tak bardzo nie brakowało deszczu i nigdy jeszcze deszczówka w zbiornikach nie skończyła się tak naprawdę zanim się na dobre zebrała. Ponadto, przymrozek w nocy z drugiego na trzeciego czerwca był bardziej mroźny niż rok temu, choć dwa dni wcześniej. Z testu obronną ręką wyszła moja rozsada fasoli, posadzona rano przed przymrozkiem, choć Internauci wróżyli, że spotka ją smutny los.<br /><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiMFtE2j-Z-4RfOd8rqVQP3ko65IQinwtykSMibLg6_cIcv7BvFR1rA7CHmP9bwk_vtH5naEtdOG7MdD_Cerr1csm44_M6cFGgaMFwCNZUdULKLUuvnBSJMHnSMpBLbSCdTT6ZntjqERyj9mqcTdEa7lStI_S0mBS2rgKIpTVwAFnCe6yKPVXMwpCRC1vI/s1920/20230617007.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1440" data-original-width="1920" height="150" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiMFtE2j-Z-4RfOd8rqVQP3ko65IQinwtykSMibLg6_cIcv7BvFR1rA7CHmP9bwk_vtH5naEtdOG7MdD_Cerr1csm44_M6cFGgaMFwCNZUdULKLUuvnBSJMHnSMpBLbSCdTT6ZntjqERyj9mqcTdEa7lStI_S0mBS2rgKIpTVwAFnCe6yKPVXMwpCRC1vI/w200-h150/20230617007.jpg" width="200" /></a></div>O ile w obrębie podwórka mam jakąś tam kontrolę nad przymrozkiem, o tyle już mniej w ogrodzie upraw głównych. Wiedząc, że przymrozek zacznie się około 4:30 nad ranem, wstałem rześko i polewałem lekką mgiełką wody najbardziej narażone na straty rośliny - pomidory i dyniowate na kostkach słomy. Najwyraźniej to pomogło, bo pomimo że termometr pokazał minus trzy stopnie, a na szybie auta można było rzeźbić w lodzie, to wszystkie co do jednej rośliny przeżyły, a tylko nieliczne utraciły po listku lub dwa. W ogrodzie upraw głównych natomiast, na Zapłotku, straty okazały się poważne. Przemarzła większość pomidorów i cukinii, mniej ucierpiały dynie, a kukurydza wcale. Z upływem czasu okazało się jednak, że większość rozsad z moich nasion lepiej lub gorzej, ale odrasta, czego nie można powiedzieć o rozsadach z nasion kupnych i z wymiany z innymi ogrodnikami. Poprzednie lata nauczyły mnie, aby na takie okoliczności przyrody być przygotowanym, uzupełniłem więc braki rezerwową rozsadą. W nagrodę, obok pomidora, którego nazwałem Harry (<i>Chłopiec Który Przeżył</i>) wyrosła mi przepiękna, pierwsza tegoroczna kania. Wcześniej niż kiedykolwiek.<br /><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhSeZoYSgkGRDtkPFi1iNhXkkU-0UmleN2upBYSW8MhMVYZGlePdLtjwIdIfOreLDlTtR_c6ZB89p6HJ_TppSCYyW8_U60_s9QhDK1EPkcxhOINAZDMhK6AjZHjHSG-efyt7z1ZHs9dfsC6Gf_8K2QOGKoT7x9pzZZUciruxgzs7ow-zlmRzgiF3Y7FAYQ/s1920/20230617010.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1440" data-original-width="1920" height="150" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhSeZoYSgkGRDtkPFi1iNhXkkU-0UmleN2upBYSW8MhMVYZGlePdLtjwIdIfOreLDlTtR_c6ZB89p6HJ_TppSCYyW8_U60_s9QhDK1EPkcxhOINAZDMhK6AjZHjHSG-efyt7z1ZHs9dfsC6Gf_8K2QOGKoT7x9pzZZUciruxgzs7ow-zlmRzgiF3Y7FAYQ/w200-h150/20230617010.jpg" width="200" /></a></div>Całkowicie nieoczekiwane wyniki przyniosły tegoroczne testy bobu. Jak wiadomo, nie podlewam zasadniczo ogrodu upraw głównych, ale grządki na podwórku czasami tak. I tak się w tym roku dziwnie zdarzyło, że susza zabiła bób na grządkach okazjonalnie podlewanych, podczas gdy w miejscu niepodlewanym przeżył. Jak widać, jak mawiają starsze pokolenia, kto doznał za młodu zimna, głodu i poniewierki, lepiej się trzyma na stare lata niż wychuchana, ptasim mlekiem karmiona młodzież. Czy jakoś tak. W każdym razie, zbiorę nasiona z tych niedobitków (<i>Bobek Który Przeżył</i> nie brzmi wcale dostojnie) i posieję w przyszłym roku, aby przetestować, czy jeszcze lepiej poradzą sobie przy braku jakiejkolwiek opieki. Kurcze, czy właśnie dorzuciłem sobie jeszcze jeden test do wykonania? Ech ....<br /><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgt5x4_UjlJAcS3SpsEIToicuQckFBdAOLhbJpZyP_fx1C82DbeMtYuoCP-Cx0Wn1zw45F4URB_-ixl29XTbHpqOVxDJoUC0yOau6SnWXoW_U8dSecA40_jKThM1aGAmLh9o_zGyMNi8oO4fe2hWeid-d3Q6171oMSOOjs7gmvFe9hz85Yrtwvz5n8zdJQ/s1920/20230616002.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1920" data-original-width="1440" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgt5x4_UjlJAcS3SpsEIToicuQckFBdAOLhbJpZyP_fx1C82DbeMtYuoCP-Cx0Wn1zw45F4URB_-ixl29XTbHpqOVxDJoUC0yOau6SnWXoW_U8dSecA40_jKThM1aGAmLh9o_zGyMNi8oO4fe2hWeid-d3Q6171oMSOOjs7gmvFe9hz85Yrtwvz5n8zdJQ/w150-h200/20230616002.jpg" width="150" /></a></div>Każdy rok przynosi jakąś nową, światową lub lokalną modę. W zeszłym roku były kartony, w tym wydaje mi się, że świat oszalał na punkcie elektrokultury. Mnożą się od niej spece, a YouTube zalewa fala testów, relacji, wykładów i podcastów o wykorzystaniu energii elektrycznej z powietrza do stymulacji wzrostu roślin. Ponieważ ciężko jest oddzielić wiedzę od bullshitu, nie tracąc czasu i nie zaśmiecając sobie głowy, postanowiłem sięgnąć do źródła i skontaktować się z jednym z czołowych speców od elektrokultury w Europie. Zapoznałem się z jego obszernymi wykładami, skontaktowałem z jego zespołem i w efekcie zbudowałem testową antenę dokładnie wedle ich wytycznych. Otrzymałem zapewnienie, że antena ta powinna działać, bo jej konstrukcja i parametry jak ulał pasują do grządek mojej Parszywej Dwunastki. Będę więc teraz testował to urządzenie, pełen sceptycyzmu ale jednocześnie wypowiadając życzenie, abym to ja się mylił i aby ta cała elektrokultura zadziałała i przekonała mnie, niewiernego Tomasza, do siebie.<div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgwV2cg2S13WYtbeqskdiwyzpbcBfWRlUu3igsoA_PsLhH4Btkj1Ue2FiMKda3XgOZRNJBzBExqrOmLdk0_INBo9yAqaTAV0UR2sYu61yHSjT2zCWo35SxOt0E0-r7XzvW8iRCwSXQmx_He1yUtSfHV4dfRPMON5J-jWp2BgQmkxiBBZSkJXDuuCPwLtjA/s1920/20230617014.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1440" data-original-width="1920" height="150" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgwV2cg2S13WYtbeqskdiwyzpbcBfWRlUu3igsoA_PsLhH4Btkj1Ue2FiMKda3XgOZRNJBzBExqrOmLdk0_INBo9yAqaTAV0UR2sYu61yHSjT2zCWo35SxOt0E0-r7XzvW8iRCwSXQmx_He1yUtSfHV4dfRPMON5J-jWp2BgQmkxiBBZSkJXDuuCPwLtjA/w200-h150/20230617014.jpg" width="200" /></a></div>Niektóre eksperymenty ciągnę tak długo, że przestały już w zasadzie nimi być, a stały się rutyną. Tak jest z uprawą czosnku w truskawkach - robię to od lat. Zeszłej jesieni jednak poszedłem o krok dalej i posadziłem cztery odmiany czosnku pomiędzy truskawkami. Jak na razie okazuje się, że czosnek jest najładniejszy w tym roku wszędzie, niezależnie od odmiany, ale o wynikach przekonam się za około miesiąc, gdy główki ujrzą światło dzienne. Nie zawsze bowiem jest tak, że gdy to co widać ładne, to co zakryte również, i odwrotnie. Pierwszy raz też w tym roku postanowiłem sprawdzić, czy lata edukowania ptaków przy pomocy czerwonych nakrętek przekonały je, że truskawki u mnie są niejadalne, i ... nie umieściłem nakrętek na grządkach. Jak na razie, wszystkie truskawki są całe, zobaczymy co będzie dalej.<br /><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgDMTfMwyo2QDESKVElrExWHR9oYm3d5NyENZNJyugOFE_n-EBKtvkDry2Njo1F-87GpaGmZIDk-fBXcSbITRQvT3dRJ3jm_jeSetQiH-fPtpmGlFQ6lgfxAQEFMvktv2yMTMY4orvI1w1PZ4zbhPYbPNTW6pMfhAwCJP6KEId8DuXxG2AF7mATDKDkYWg/s1920/20230611001.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1440" data-original-width="1920" height="150" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgDMTfMwyo2QDESKVElrExWHR9oYm3d5NyENZNJyugOFE_n-EBKtvkDry2Njo1F-87GpaGmZIDk-fBXcSbITRQvT3dRJ3jm_jeSetQiH-fPtpmGlFQ6lgfxAQEFMvktv2yMTMY4orvI1w1PZ4zbhPYbPNTW6pMfhAwCJP6KEId8DuXxG2AF7mATDKDkYWg/w200-h150/20230611001.jpg" width="200" /></a></div>Jeszcze "przed chwilą" były przymrozki, a już ogród zalewa plonami, jest ich tyle, że zaczynam niektóre przerabiać, aby mieć co jeść zimą. Co więcej, i natura tak zwana dzika nie próżnuje, gdyby doba miała 48, albo jeszcze lepiej 72 godziny, można by godzinami zbierać, suszyć, kisić, marynować. Pokrzywy, podagryczniki, chmiel, pastorały paproci, młode listki tego i owego, sok brzozowy, pierwsze wiosenne grzyby - wszystko to występuje tak obficie, że jedynie maleńki ułamek udaje się zabezpieczyć. W tym roku postawiłem sobie za punkt honoru zaopiekowanie się plonami z grządek tak, że nic się nie zmarnuje, a już niestety poległem raz na obfitości szpinaku. Teraz, z trudem nadążam za dymką, pędami kwiatowymi czosnku, sałatami i inną zieleniną, a tu już jest jagoda kamczacka, a za moment świdośliwa. Natura testuje mnie swoją szczodrością, a ja zadaję sobie "odwieczne" pytanie - kiedy to wszystko zebrać, zjeść, zachować, przerobić? Jeśli ktoś testował i znalazł odpowiedź, niech pisze chyżo!Wojciech Górnyhttp://www.blogger.com/profile/08923235279058799796noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-4621549081902461493.post-17714609371963001272023-05-29T18:51:00.000+02:002023-05-29T18:51:07.327+02:00Na rozsady nie ma rady<p></p><div class="separator" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEiXtoEJnGPlXfzTSMgoCIRhs9i2MpekMGYdLrncQkxvHQdsfZcDdKMUx85Ak6tZY4T5F-hYOSN0Ll5MRLS7XJDU-SUyAfF6icM2TerHQrZijYgxA48-Cd1g8dubZx2iwKvPBC10qIAIhpZSvj62CV5zP3kwqrKBSgJxzPa6_tlowvu6GkM615JcRCMV" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img alt="" data-original-height="1440" data-original-width="1920" height="150" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEiXtoEJnGPlXfzTSMgoCIRhs9i2MpekMGYdLrncQkxvHQdsfZcDdKMUx85Ak6tZY4T5F-hYOSN0Ll5MRLS7XJDU-SUyAfF6icM2TerHQrZijYgxA48-Cd1g8dubZx2iwKvPBC10qIAIhpZSvj62CV5zP3kwqrKBSgJxzPa6_tlowvu6GkM615JcRCMV=w200-h150" width="200" /></a></div>Maj jest bez wątpienia najbardziej pracowitym miesiącem w roku, jeżeli chodzi o rozsady. W maju nadchodzi bowiem ten czas, kiedy to lwia część grządek wypełnia się u mnie po brzegi roślinami. Przede wszystkim, maj to miesiąc sadzenia tego, czym żyje Ostoja, a więc pomidorów, cukinii, dyń, kukurydzy i fasoli. Opieka nad rozsadami jest zawsze odwrotnie proporcjonalna do pogody - im pogoda lepsza, tym więcej moje rozsady przebywają po prostu na zewnątrz, gdzie cieszą się słońcem, a wiatr trzęsąc nimi wzmacnia ich łodygi. Gdy jednak przychodzą zimne noce, albo nieuchronne w maju przymrozki, rozsady trzeba wnosić do domu i opiekować się nimi pod dachem, co wiąże się zawsze ze zwiększonym ryzykiem wystąpienia chorób i szkodników. Dlatego też, moje rozsady są na zewnątrz zawsze, gdy temperatura jest powyżej 12 stopni na plusie.<br /><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg_oLN5tAJqGzF2rxOJ517waPHNVFY1JnD9j239jpDeBKGRZek2fN71Fu7X1QY5PO1jJO7TBrUDxEtBm3myZSi-EK-tDq0WGLn6DEBEL_kgyx8C16d22DsqW2UHTp-rrfvRzTuROnB-UKmOYfbX7vuBsFe6njzP0HJcAUgEl5iB0U1qjaal5BimT4iZ/s1920/20230516001.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1440" data-original-width="1920" height="150" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg_oLN5tAJqGzF2rxOJ517waPHNVFY1JnD9j239jpDeBKGRZek2fN71Fu7X1QY5PO1jJO7TBrUDxEtBm3myZSi-EK-tDq0WGLn6DEBEL_kgyx8C16d22DsqW2UHTp-rrfvRzTuROnB-UKmOYfbX7vuBsFe6njzP0HJcAUgEl5iB0U1qjaal5BimT4iZ/w200-h150/20230516001.jpg" width="200" /></a></div>Czasami pomagam sobie utrzymywać właściwą temperaturę (i wilgotność) umieszczając wielodoniczki z nasionami lub doniczki z rozsadami w plastikowych pojemnikach. Od maleńkich opakowań po cieście, po duże przezroczyste kufry na zabawki czy buty, wszystkie one uratowane zostały od wyrzucenia na wysypisko i służą teraz małym roślinom. Temperatura trzyma się tym dłużej, im większy jest pojemnik, oraz im szczelniej jest zamykany. Trzeba jednakże zawsze uważać, bo w pojemniku pozostawionym na słońcu rośliny się po prostu ugotują, dlatego też zawsze zdejmuję pokrywy na dzień, a zakładam przed nocą.<p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhpJIXyRsRf5k5Nx3NDBdig5mIYLOAmELiwS8dEU4kwcI_KNu3M1qzX0rtoXKK3tet-kfv2EMShVVXJYicC50AwECpFuC2E_oGg81wt3HRtY_hiqqS44uHEEaX5sOcm874ULmnrEROtazRappd_jK8exqkXQe6ejcXck1BsCO48kl2PtEgEWFgWqgJW/s1920/20230519001.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1920" data-original-width="1440" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhpJIXyRsRf5k5Nx3NDBdig5mIYLOAmELiwS8dEU4kwcI_KNu3M1qzX0rtoXKK3tet-kfv2EMShVVXJYicC50AwECpFuC2E_oGg81wt3HRtY_hiqqS44uHEEaX5sOcm874ULmnrEROtazRappd_jK8exqkXQe6ejcXck1BsCO48kl2PtEgEWFgWqgJW/w150-h200/20230519001.jpg" width="150" /></a></div>Choć co roku obiecuję sobie, że poczekam i posieję pomidory w drugiej połowie kwietnia, to nie wytrzymuję, i sieję większość w pierwszym jego tygodniu. W efekcie, użerać się muszę w maju z rozsadami o prawie metrowej wysokości. Rozsady byłyby niższe, gdybym je robił w osobnych doniczkach. Wtedy można by je rozstawić na tarasie na dzień tak, aby nie musiały się wyciągać do słońca, ale wtedy, gdy przyszłaby noc, nie miałbym gdzie tych doniczek pomieścić. Nie ma na to rady, produkuję ponad 240 rozsad na powierzchni 0,4 m2 na regale w mieszkaniu, tam muszą się pomieścić w zimne noce i dnie. Za karę muszę pilnie uważać, aby nie połamać rozsad przy transporcie i sadzeniu, co miewało miejsce w przeszłości, w tym roku jednakże, udało mi się nie stracić w tym całym procesie ani jednego pomidora.<div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhbSCbfer9y5JCCUxXXHTG1tg0i9_U3J9BpMmTpeAKSJceaI-DHT1D-s1G7LinSZBv9VdqeEyDwoaWrZjdn4HzV8hwiPDquejv3i9-XOUstK7fkzr8uOwJgyEIn-0QuUENoE3rdjD09QYbNVuNm3EYojBKKfcNmQQ2KCVAOQ99GMo-tp3J07Gw0sRRK/s1920/20230520003.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1440" data-original-width="1920" height="150" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhbSCbfer9y5JCCUxXXHTG1tg0i9_U3J9BpMmTpeAKSJceaI-DHT1D-s1G7LinSZBv9VdqeEyDwoaWrZjdn4HzV8hwiPDquejv3i9-XOUstK7fkzr8uOwJgyEIn-0QuUENoE3rdjD09QYbNVuNm3EYojBKKfcNmQQ2KCVAOQ99GMo-tp3J07Gw0sRRK/w200-h150/20230520003.jpg" width="200" /></a></div>Przy tak wysokich rozsadach nie ma innej opcji, jak ukrywać znaczną część łodygi pod ziemią, lub w słomie. Właśnie na kostkach słomy taki wzrost sadzonek jest zaletą, nie wadą. Można bowiem wykonać w kostce otwór niemal do ziemi, włożyć w niego bryłę korzeniową ze znaczną częścią łodygi a następnie otwór zasypać kompostem. W takich warunkach pomidory mają się świetnie, należy pamiętać jedynie, aby usuwać wszystkie liście które mogą się znaleźć pod ziemią lub w kostce. Pod ziemią, bo w identyczny sposób sadzę pomidory w grządkach podwyższonych - kopię pionowy "tunel" niemal do dna grządki (prawie 40 centymetrów) i tam ukrywam wybujałą łodygę. Jakieś jednakże rady na takie rozsady są, wystarczy trochę pokombinować.<br /><div><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh7a73tQpNwcsIkIXiF61Kk6cOJXVKioZ9tX9Q7eS1JzzwHlLZvf6BkE89XVnhNSvO8VYtnng26yk4MkaGxsB3MUxgSAOIgz2eM9OW-ozwPfzJ_cZLlIiiiTtNrMSIyuOCqcmTqArIDRZCECE5MVaxO4OQOyUXEKxWXhNC7UZ8g-yV7HDhTV_dQ8QpL/s1920/20230524002.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; display: inline !important; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1440" data-original-width="1920" height="150" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh7a73tQpNwcsIkIXiF61Kk6cOJXVKioZ9tX9Q7eS1JzzwHlLZvf6BkE89XVnhNSvO8VYtnng26yk4MkaGxsB3MUxgSAOIgz2eM9OW-ozwPfzJ_cZLlIiiiTtNrMSIyuOCqcmTqArIDRZCECE5MVaxO4OQOyUXEKxWXhNC7UZ8g-yV7HDhTV_dQ8QpL/w200-h150/20230524002.jpg" width="200" /></a></div><p></p></div>Gdy pomidory są już w gruncie w Ostoi, a papryki w pojemnikach na tarasie w Warszawie, przychodzi czas sadzenia rozsad dyniowatych. Gdy dyniowate są w glebie i na kostkach, sadzę do gruntu rozsadę kukurydzy. A gdy i to jest zrobione, sieję fasole tyczne szparagowe. Ktoś zapyta, dlaczego dyń i fasol nie sieję do gruntu? Zapytajcie dudki i inne ptaki, dlaczego z chirurgiczną precyzją wyjadają nasiona tych właśnie upraw. Nie zawadzi też dopytać nornice. O wiele mniejsze straty odnotowuję siejąc pod dachem i sadząc rozsady niż przy siewie bezpośrednim. Gdy uporam się więc z fasolami tycznymi, sieję karłowe i zasadniczo byłoby to na tyle gdyby nie to, że ... za chwilę pora siać wszystkie jesienne rośliny kapustne - jarmuże, brokuły, brukselki i tym podobne warzywa. Na rozsady nie ma więc rady - ich czas, i praca z nimi związana zaczyna się późną zimą i trwa tak naprawdę do późnej jesieni.<br /><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiGZIuBdJtC4AdHzNwgLsQN3hVr_YPnkx6nXZiJhZBRQ_JcKsvVLp55Bv0XmNd0HaCHsyknvEHQrbIsC-0lMVYMtgGLiCluGcdoC5tG0eJAmcWsq48Hd4w_jD1sw3PGA0uVjb2PFQraMg9NqXqPabZSPgrsVjOhW4ZVgnPHV-Uv7pFL2OOy-Py7MzMu/s1920/20230520001.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1440" data-original-width="1920" height="150" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiGZIuBdJtC4AdHzNwgLsQN3hVr_YPnkx6nXZiJhZBRQ_JcKsvVLp55Bv0XmNd0HaCHsyknvEHQrbIsC-0lMVYMtgGLiCluGcdoC5tG0eJAmcWsq48Hd4w_jD1sw3PGA0uVjb2PFQraMg9NqXqPabZSPgrsVjOhW4ZVgnPHV-Uv7pFL2OOy-Py7MzMu/w200-h150/20230520001.jpg" width="200" /></a></div>Tymczasem, oprócz pracy z rozsadami, jest cała masa innych zajęć. Niebagatelnym, ale i przyjemnym jest zbieranie plonów, już bardzo obfitych w maju. W tym roku jest nie do przejedzenia szpinaku, szczypiorów, dymek, sałat i innej zieleniny. To efekty siewów zimowych, z października i listopada głównie. Po raz pierwszy w tak ogromnych ilościach jemy klajtonię, którą dosłownie tnę nożyczkami 10 centymetrów nad ziemią, a ona odrasta. Większość tych roślin jednak musi ustąpić miejsca letnim rozsadom, dlatego też z końcem maja większość musztardowców, endywii, klajtonii, szpinaków i innych liściorów zasili kompostownik. Pozostaną oczywiście szczypiorki oraz tak długo jak się da chcę ją mieć i jeść, gdyż potrafię nią posypywać niemal wszystko, no może z wyjątkiem tiramisu ....<br /><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhjhqiaSPWZU2btc_SqX4paBds5SS5AQFuDy4vkcT4HY8zwlSwgbDqCIe-n9oda5HCDao77x9H4FlC6gol1AHBNGdfgdhUycQCGrw3lMkyrwJERKOUlpmIGTIodHNC1zBIG0T5FpHakJeOeY3Rnvx60FU0I-qxazXvhWuBr5pk6ac4QKbXT-GdnU4vx/s1920/20230520002.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1440" data-original-width="1920" height="150" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhjhqiaSPWZU2btc_SqX4paBds5SS5AQFuDy4vkcT4HY8zwlSwgbDqCIe-n9oda5HCDao77x9H4FlC6gol1AHBNGdfgdhUycQCGrw3lMkyrwJERKOUlpmIGTIodHNC1zBIG0T5FpHakJeOeY3Rnvx60FU0I-qxazXvhWuBr5pk6ac4QKbXT-GdnU4vx/w200-h150/20230520002.jpg" width="200" /></a></div>W maju stare zaczyna odchodzić, aby zrobić miejsce nowemu. Gigantyczne selery naciowe podsadzam rozsadami tegorocznych. Szpinaki zastępuję jakonami, które w tym roku zajmą trzy grządki podwyższone, a nie dwie jak poprzednio. Klajtonię zastąpi marchew, a stare sałaty ustąpią fasoli. Nowe sałaty i inne liściowe pójdą między czosnek, który już za niecałe dwa miesiące zniknie z grządek, albo pójdą do cienia, na grządkę pod nawisem sosen i od północy domu, gdzie nie będą chciały tak szybko iść w kwiat. Z większości roślin teraz usuwanych zostawiam z jedną czy dwie, aby zakwitły i dały nasiona. Moje pszczoły, na równi z dzikimi zapylaczami, uwielbiają kwiaty zeszłorocznych kapust, sałat, porów czy czosnków, od świtu do zmierzchu na grządkach więc buczy. <div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgvb3MBsxNWCSZAM9u9GoPXNxOuBk06zFhEB3JaMFPyPu1alPSBOrUVGOtdKrpGsxaDueV3Yn58rWx4qE8ugqVI_e6xuD8WPVTBwrFfrcIigiuNUpHRBc2rqmCxzdGwjZTnygMoAAkK851lnK_KbXQ7Evh5vqqesdwP14zf2zxQdc4GVL0NjuMgo8p-/s1920/20230520009.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1440" data-original-width="1920" height="150" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgvb3MBsxNWCSZAM9u9GoPXNxOuBk06zFhEB3JaMFPyPu1alPSBOrUVGOtdKrpGsxaDueV3Yn58rWx4qE8ugqVI_e6xuD8WPVTBwrFfrcIigiuNUpHRBc2rqmCxzdGwjZTnygMoAAkK851lnK_KbXQ7Evh5vqqesdwP14zf2zxQdc4GVL0NjuMgo8p-/w200-h150/20230520009.jpg" width="200" /></a></div>Na szczęście są takie miejsca, gdzie nie potrzeba żadnych rozsad i niańczenia roślinnych maluchów. Moje leśne ogródki wchodzą w najpiękniejszy okres w roku. Za chwilę zakwitną na żółto karagany i na fioletowo łubiny, dla mnie to bardziej spektakularne niż wiosenne biele i róże owocowych drzew. Jedyny zabieg, jakiego domaga się teraz leśny ogród przy domu to przekoszenie ścieżek, aby w ogóle dało się przez niego przejść. Zaniedbanie tego sprawiłoby, że za miesiąc potrzebna byłaby maczeta, a nie kosiarka. I pomyśleć, że dokładnie tu jeszcze kilka lat temu był szczery, spalony słońcem suchy piach, z porostami, mchem i rachityczną trawką. Dziś, można by rzec, morze zieleni, i to w pełni obecnie bezobsługowej, nie to co rozsady ....<br /><div><br /></div>Wojciech Górnyhttp://www.blogger.com/profile/08923235279058799796noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-4621549081902461493.post-68424913869938458862023-04-23T11:20:00.005+02:002023-04-23T11:20:37.084+02:00Nie pierwszyzna<p> </p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEisZpKjF40Kr8cj9ZwCJj2-Wgv14MQfOFzPeZBWImljKuV5E09f_BTG0lc46x0kGE5O4Ey1bNe1TLscgySBbsIdNfT3ducxgk_4tc7xOqmNgwcpMQ8x67M2rKxuKacNM-af2uCO1qZ4OP6scuV6eXlmgBMREbCeQMv9VIR4rpAnYEeWU3fEILTxWfkL/s1920/20230406002.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1440" data-original-width="1920" height="150" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEisZpKjF40Kr8cj9ZwCJj2-Wgv14MQfOFzPeZBWImljKuV5E09f_BTG0lc46x0kGE5O4Ey1bNe1TLscgySBbsIdNfT3ducxgk_4tc7xOqmNgwcpMQ8x67M2rKxuKacNM-af2uCO1qZ4OP6scuV6eXlmgBMREbCeQMv9VIR4rpAnYEeWU3fEILTxWfkL/w200-h150/20230406002.jpg" width="200" /></a></div>W lutym, blog który właśnie czytasz, obchodził 10 urodziny. Nie było tortów, fajerwerków i życzeń, była normalna praca i jak to mówią, "żyćko". Zazwyczaj oglądam się tu wstecz w grudniu, podsumowując dla Was mijający rok, jednakże w tym roku patrzę wstecz w kwietniu. Nie, nie bójcie się, nie będzie wspomnień dziadka Wojtka jak to się dawniej blogowało. Myślę o czymś zupełnie innym - w kwietniu oglądam się chyba najczęściej wstecz dla samego siebie, sprawdzając, jak toczyła się wiosna w poprzednich latach, co i kiedy zasiałem, co i kiedy kwitło, co i w jakich ilościach zacząłem zbierać. Doświadczenia poprzednich lat sprawiają, że można rzec sobie na przykład -<i> "Phi, sadzenie ziemniaków to dla mnie nie pierwszyzna, w poprzednich latach zawsze dobrze mi się udawały, gdy poszły do ziemi wtedy, gdy zakwitł mniszek"</i><p></p><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEidp_wml5wTVoBxnlO15HC2wCIoBKvQ97y1WVdqTW6agr4piGzPv8u0IlkUB3-luMvg1v03RWzDrndrpyNoxOvU_eghiJpkjhCPqpAsFBpTmgM-UaIJn3Vili3-SLx_CMFNB-5VSTUWJ05wDDSWBUSZ2bERrgyhSKAv76TsONahcmzSmHkgU5PFpPS6/s1920/20230414001.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1440" data-original-width="1920" height="150" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEidp_wml5wTVoBxnlO15HC2wCIoBKvQ97y1WVdqTW6agr4piGzPv8u0IlkUB3-luMvg1v03RWzDrndrpyNoxOvU_eghiJpkjhCPqpAsFBpTmgM-UaIJn3Vili3-SLx_CMFNB-5VSTUWJ05wDDSWBUSZ2bERrgyhSKAv76TsONahcmzSmHkgU5PFpPS6/w200-h150/20230414001.jpg" width="200" /></a></div>Nie inaczej i w tym roku - gdy tylko zakwitł mniszek, uprzednio nieco podkiełkowane ziemniaki, tym razem czterech odmian, trafiały na swoje miejsce. Jak w roku poprzednim, sadziłem je w alejach leśnego ogrodu, wyłącznie w ściółce ułożonej na ziemi. Ściółką było oczywiście siano pochodzące z koszenia ścieżek w leśnym ogrodzie, ale również słoma ze starych kostek i łodygi ściętych miskantów. Odmiany wczesne posadziłem 15, a odmiany późne 22 kwietnia. Teraz pozostaje tylko czekać, aż trawy na ścieżkach odrosną, kosić je i podściółkować nimi ziemniaki. Będę miał oko na stonki i nornice, ale za bardzo w ich żywoty nie zamierzam ingerować, chyba że nadużyją praw gościnności. W poprzednich latach udawało nam się koegzystować, więc to nie pierwszyzna. Jak w przypadku wszystkich moich upraw, straty do 20% uznaję za nieistotne, jeżeli dzięki temu nic po prostu nie robię.<p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEggdPbs4ccCvo4L_Qnp-3otyy0hhVYHX75rKhkmFK9ICSMLpSm0-NiJKc0cOEvd7iD1Nl4TbUwca6NtDn881udu7nPXsY3vQ04vxzbFqxlqB8j4DhpMxXaCDPLkxOu3bC6lloRjrq2uw92GVl274fLRIz5roQCdYUy057FzEv862iZEQeYHOmvoPMs1/s1920/20230422001.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1440" data-original-width="1920" height="150" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEggdPbs4ccCvo4L_Qnp-3otyy0hhVYHX75rKhkmFK9ICSMLpSm0-NiJKc0cOEvd7iD1Nl4TbUwca6NtDn881udu7nPXsY3vQ04vxzbFqxlqB8j4DhpMxXaCDPLkxOu3bC6lloRjrq2uw92GVl274fLRIz5roQCdYUy057FzEv862iZEQeYHOmvoPMs1/w200-h150/20230422001.jpg" width="200" /></a></div>W ostatnim dniu sadzenia ziemniaków pogoda spłatała figla, temperatura spadła o 20 stopni, do zera. Nie zaszkodzi to oczywiście ziemniakom, bo spadek to chwilowy, ale już na przykład mogłoby zaszkodzić jakonom. W tym roku bowiem, eksperymentalnie, kilka sztuk zostawiłem na zimowanie w gruncie. Mówi się, że jakon absolutnie w gruncie nie zimuje ... no to zobaczymy. Zeszłoroczne plony potomnych jakonów były tak duże, że po odłożeniu części dla siebie, oraz rozdaniu części, zostały nadwyżki, świetne na taki eksperyment właśnie. Nie wiem czy ktoś w Polsce zimuje jakona w gruncie, jeżeli tak, z przyjemnością bym o tym usłyszał. Jeśli nie, no cóż, nie pierwszyzna mi być w czymś pierwszym, nieskromnie mówiąc. Do najlepszego (przez niedługi czas) wyniku na świecie w jedną z pierwszych gier komputerowych online, po pierwsze w Polsce rozmnożenie pewnej akwariowej rybki w zamierzchłej przyszłości, z przyjemnością dodam pierwsze zimowanie w gruncie jakona, ale i nie zmartwię się wcale, jeżeli już ktoś to czyni. Historia jest pełna opowieści o odkrywcach, wynalazcach i badaczach, którzy dostali apopleksji na wieść, że już ktoś inny, na drugim końcu świata, dokonał takiego samego odkrycia, dawno temu. Jedyna naprawdę wartościowa rywalizacja, to ta z samym sobą, i z własnymi jakonami.<div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjCjbgntsNlHQu53WDELOpZ2yeYMOUgc_qJTA4XUdQo288hvTMpDs4SuH3qKj1roY2HgRtV3Cfj6hKIcrV4xIU2EfkmsFxy22sScyph8yUGNWy1O_iuOKWB8MkhPs-IVw7Q3ZPVJJfUkIk5aw0esIBjSf3IadfxjfqE41OHW13DRndBMRk-YQt9Jcjv/s1920/20230422005.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1440" data-original-width="1920" height="150" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjCjbgntsNlHQu53WDELOpZ2yeYMOUgc_qJTA4XUdQo288hvTMpDs4SuH3qKj1roY2HgRtV3Cfj6hKIcrV4xIU2EfkmsFxy22sScyph8yUGNWy1O_iuOKWB8MkhPs-IVw7Q3ZPVJJfUkIk5aw0esIBjSf3IadfxjfqE41OHW13DRndBMRk-YQt9Jcjv/w200-h150/20230422005.jpg" width="200" /></a></div>Leśny ogród w tym roku startuje z około tygodniowym opóźnieniem w stosunku do samego siebie, a nieco ponad dwutygodniowym w porównaniu z Warszawą. Niby mała odległość, a zupełnie inna fenologia. Na chwilę obecną, w pełni kwitnienia są wyłącznie śliwy, zaczyna kwitnąć czereśnia oraz świdośliwa, kończy jagoda kamczacka. Jabłonie i grusze jeszcze w pąkach, nie spieszy im się wcale, co ciekawe w kwieciu jest cała morela, pomimo że zawsze kwitła później, gdyż rośnie w cieniu. Jeszcze nie widać szparagów, ale wyszedł chmiel, hosty i całe morze czosnków niedźwiedzich oraz oczywiście łany pokrzywy.<div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgbdtGGhoPWzcJD1jTR0EO6zFT__-JSFvK7fSIuj4RyCEaZMsAwJuzyCQ_QbLITALPko0HlFWZB7hYONAJw5pYkYCiUirpHLlqe0RqU7uClGO3hfRc5lWtcNUzDfvJwczw9IEehMmryJKYQDJR8ZLHMtLUgNMOOzhxH-8om-L_KqRUpyTyexyMZmKAs/s1920/20230414012.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1440" data-original-width="1920" height="150" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgbdtGGhoPWzcJD1jTR0EO6zFT__-JSFvK7fSIuj4RyCEaZMsAwJuzyCQ_QbLITALPko0HlFWZB7hYONAJw5pYkYCiUirpHLlqe0RqU7uClGO3hfRc5lWtcNUzDfvJwczw9IEehMmryJKYQDJR8ZLHMtLUgNMOOzhxH-8om-L_KqRUpyTyexyMZmKAs/w200-h150/20230414012.jpg" width="200" /></a></div>W ogrodzie kuchennym nadszedł czas, aby odkryć grządki, zdjąć agrowłókniny i sprawdzić, jak się mają warzywa z jesiennych siewów. Choć taka uprawa to dla mnie nie pierwszyzna, nigdy jeszcze wyniki nie były tak dobre. jest w tym oczywiście zasługa zimy takiej, jaka była, ale także terminów siewu i doboru odmian. Z roku na rok, obserwując, uczę się coraz lepiej ogarniać te moje kuwety, za co wynagradzany jestem plonami w praktyce już przez cały rok. Ci, którzy grządki widzieli w połowie kwietnia zgodnie twierdzą, że wyglądają one na czerwcowe. No cóż, w czerwcu już niczego na nich co jest teraz nie będzie, już ja się postaram, aby wzrastał na nich zupełnie inny, ciepłolubny gąszcz.<div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjHnQU4Y11Kg9gamKqzcUYrK6gkX1tYcdYnhWMR9nLDyeiCzJTOs9n3al9nqz32YKF1wkX0k4Fj7AwXwAjqJve_am7KQT1J42dSO27HJgvsIRUWcT_bFaISSyeM7GkzNTowgsNzXg4xuoSd94uctD05vPRMNElP5VU72rd0Xu_9GXxaorhnzyG2dUVt/s1920/20230418001.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="862" data-original-width="1920" height="144" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjHnQU4Y11Kg9gamKqzcUYrK6gkX1tYcdYnhWMR9nLDyeiCzJTOs9n3al9nqz32YKF1wkX0k4Fj7AwXwAjqJve_am7KQT1J42dSO27HJgvsIRUWcT_bFaISSyeM7GkzNTowgsNzXg4xuoSd94uctD05vPRMNElP5VU72rd0Xu_9GXxaorhnzyG2dUVt/s320/20230418001.jpg" width="320" /></a></div>Trwa już bowiem produkcja rozsad, zarówno tych z przeznaczeniem do uprawy pojemnikowej na warszawskim tarasie i na parapetach znajomych, jak i na potrzeby Ostoi. Siewy papryk w końcu marca oraz pomidorów w początku kwietnia sprawdzają mi się od lat, wcześniej sieję jedynie testowe nasiona, sprawdzając zarówno je, jak i podłoża w których sieję. Część roślin urosła już na tyle, że została przepikowana do większych wielodoniczek, w których poczekają do czasu przesadzenia do gruntu lub do worków uprawowych. Teraz jest więc chwila oddechu, przed następnym wielkim zadaniem - siewami cukinii, dyń, fasoli i kukurydzy. No ale o tym, to już w następnym odcinku ....<br /><div><br /><div><br /><div><br /><p><br /></p><p><br /><br /></p></div></div></div>Wojciech Górnyhttp://www.blogger.com/profile/08923235279058799796noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-4621549081902461493.post-68668904866703525942023-03-24T09:21:00.002+01:002023-03-24T09:21:13.875+01:00Znaki marca<p> </p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg2mBnUFJYeFakvRWfstOxtUus1b_Kx41hp_ekQkeDoEmIke6RyjTzDVz4OwaOLyGkn8nVmbXSn7b1SpQphxkW6dW9gxQ4_VATp0yGfvh9tkTC9ZOJL2gPHet1PC_Gbowvcct1eyuRVkBdESx7B6_XA-8rVqyuz6FbV9IbfreNUMgoq3zbWQkAqaAIR/s1920/20230227002.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1280" data-original-width="1920" height="133" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg2mBnUFJYeFakvRWfstOxtUus1b_Kx41hp_ekQkeDoEmIke6RyjTzDVz4OwaOLyGkn8nVmbXSn7b1SpQphxkW6dW9gxQ4_VATp0yGfvh9tkTC9ZOJL2gPHet1PC_Gbowvcct1eyuRVkBdESx7B6_XA-8rVqyuz6FbV9IbfreNUMgoq3zbWQkAqaAIR/w200-h133/20230227002.jpg" width="200" /></a></div>Marzec w tym roku upływa pod znakiem dyń. Podobnie jak październik, listopad, grudzień, styczeń i luty - ciągle jemy dynie. Przechowują się pięknie, dobrze smakują, spożywamy więc jedną tygodniowo, rozpracowując kolejne sposoby ich przyrządzania. Równolegle, trwa selekcja moich dyń pod kątem smaku i innych pożądanych cech, a bank nasion stale rośnie. Jeżeli chodzi o dynie, samowystarczalność można uznać za w pełni osiągniętą, zarówno w zakresie kulinarnym, jak i produkcji materiału siewnego. Długo chyba nie kupię żadnych nasion dyni .... no chyba, że trafi się jakaś fajna odmiana ... wiecie przecież, jak działają uzależnienia ... Nigdy nie wiadomo, kiedy człowiek ulegnie i złamie swoje postanowienie, że już nigdy więcej! Nigdy nie mów nigdy - to prawda bardzo życiowa.<br /><br /><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhGECuUEloCIZfa3ZDjD7C4Pxi1sRizNSuV8jCDt7uEfmfIlBMFpOsnhK0SxLdqh1s61cfotqLUa87-x6qbVvN1AAbAINuXFo0bq73EWaYN0kYO17NK2zUPkL3dYJ7B1lVQzfGmaBUGrq_3gWFXaM3SREORVCN5O056dtKyB9VC-bUXY4OoO3yKWZsO/s1920/20230301002.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1440" data-original-width="1920" height="150" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhGECuUEloCIZfa3ZDjD7C4Pxi1sRizNSuV8jCDt7uEfmfIlBMFpOsnhK0SxLdqh1s61cfotqLUa87-x6qbVvN1AAbAINuXFo0bq73EWaYN0kYO17NK2zUPkL3dYJ7B1lVQzfGmaBUGrq_3gWFXaM3SREORVCN5O056dtKyB9VC-bUXY4OoO3yKWZsO/w200-h150/20230301002.jpg" width="200" /></a></div>Marzec to także czas, kiedy zaczyna się obfitość jadalnych zielsk wszelakich. Zasadniczo, w siedlisku takim jak Ostoja, wśród lasów i łąk, uprawa warzyw o jadalnych liściach jest ludzką fanaberią. Człowiek bowiem z powodzeniem mógłby jadalne liście zbierać, właśnie teraz od marca, w ilościach hurtowych. Co więcej, znaczna część "dzikich liści" smakuje o niebo lepiej niż powiedzmy sałata z grządki, zapewne zawierają one też więcej składników odżywczych i prozdrowotnych. Wie o tym każdy, kto tak jak ja, wypatruje pierwszych młodych pokrzyw, zrywa garść, pędzi do kuchni i zaparza je przez kilka minut pod przykryciem. Napar z bardzo młodej pokrzywy, ten pierwszy danej wiosny, przypomina bombę energetyczno-witaminową, dosłownie czuć, jak energia wiosny wnika w pijącego. Później nadchodzi czas codziennej jajecznicy z pokrzywą, oraz innych dań, wkrótce też zaczyna się czas szczypiorów i niedźwiedziego czosnku, ale to już głównie rośliny przeze mnie posadzone w leśnym ogrodzie, choć przecież gdzie indziej dziko rosnące.<br /><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEil0nXe2OQGoq3ND5McxL0JxK6uJ_Imdlz6c0QIQLl8X-Bov4apl6Bgn-Ra30_hFB2XLB72UyZei89lcYV1H5I3g8iyaMmYf5uKAPWX_haG-wXE29AaYl2dzIpMNH2tAyXs6VMLiNoFoK-PptkqakpJqlscC3wcEs6uK6eUaBQnQAksnTXXmLhNgeWI/s1920/20230312001.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1920" data-original-width="1440" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEil0nXe2OQGoq3ND5McxL0JxK6uJ_Imdlz6c0QIQLl8X-Bov4apl6Bgn-Ra30_hFB2XLB72UyZei89lcYV1H5I3g8iyaMmYf5uKAPWX_haG-wXE29AaYl2dzIpMNH2tAyXs6VMLiNoFoK-PptkqakpJqlscC3wcEs6uK6eUaBQnQAksnTXXmLhNgeWI/w150-h200/20230312001.jpg" width="150" /></a></div>Jeżeli jednak wolisz tradycyjną zieleninę, to może szczypior? Nadmiar cebulek które się nie zmieściły na grządkach wykorzystuję na kuchennym parapecie. Dzięki temu, szczypiorek towarzyszy bardzo wielu daniom, posiekany nożyczkami i bezładnie rzucony na talerz. Staram się mieć trzy takie "hodowle" - gdy jedną tnę, pozostałe dwie odrastają. Wkrótce do szczypiorku dołączą zioła, a pierwsza będzie bazylia. Też lubię ja mieć pod ręką w kuchni, choć ona woli być raczej na tarasie, w pełnym słońcu, ale to będzie możliwe dopiero za dwa miesiące, gdy ryzyko przymrozków odejdzie w siną dal. Inne zioła muszą się troszczyć o siebie same, a to na spirali ziołowej w Ostoi, a to na tarasie w mieście - odrastają co roku i dają plony bez specjalnej opieki. Już teraz widzę jak odbija kłosowiec fenkułowy, kocimiętka, glistnik, krwawnik czy bluszczyk kurdybanek. Niedługo okaże się, jak zimę zniosły szałwie i rozmaryny, bo o mięty czy lebiodkę martwić się nie trzeba - na pewno jak tylko się ociepli, to się rozszaleją.<div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj9GyakNrQnoXjJp1ODQoERZT_z7284J5IqifKQj0iBZEg0XeSM6oUMMgMW2b3kuf3O3sX8FlLtg75diVD0iuOUL4S55shDkQxe5fpoKizfyF2tOQpOVVod7Gbj-HcZ5s7VxfRSOxdlgY2I0Sa-uIA7ZAe7c4l3j14q8OYjUN7kC8297TUPTYhta8uW/s1920/20230323002.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1440" data-original-width="1920" height="150" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj9GyakNrQnoXjJp1ODQoERZT_z7284J5IqifKQj0iBZEg0XeSM6oUMMgMW2b3kuf3O3sX8FlLtg75diVD0iuOUL4S55shDkQxe5fpoKizfyF2tOQpOVVod7Gbj-HcZ5s7VxfRSOxdlgY2I0Sa-uIA7ZAe7c4l3j14q8OYjUN7kC8297TUPTYhta8uW/w200-h150/20230323002.jpg" width="200" /></a></div>Ludzkie fanaberie nie omijają Ostoi, nie jest więc tak, że tylko dzikim zielskiem człowiek żyje. Pod osłoną agrowłókniny pięknie zieleni się szpinak siany w październiku, jego odpowiednik pozostający bez osłony jest teraz pięć razy mniejszy. Widać pierwsze pędzelki kiełkujących marchewek, a liście cebul i czosnków są już niemal dwudziestocentymetrowe. Zaczynają kiełkować pierwsze nasiona z siewów zimowych, głównie jakichś kwiatków. Pomieszałem pozbierane w zeszłym roku nasiona i wysiałem jesienią do pojemników, które całą zimę przebywały na zewnątrz, teraz przyroda sama decyduje kto i kiedy ma się do życia zbudzić. Obserwuję i gdy tylko roślinki osiągną odpowiednią wielkość, będę je stopniowo pikował do wielodoniczek, a kto jest kim okaże się dopiero, gdy podrosną, lub jeszcze lepiej, zakwitną.<div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhFniJCg5odwx60BaNhgQjLLGaBt6QepZgN9ABLGZJ6T2dZ7gjlIIr3Qcfr9G6qc50TBOI6BAoELcMcsGun9jE-IcZk6bCnTJ7QBl66Qbj75OvWcb8--ZNxL0-4NI_2P0oOElNAWUJ3Oi5_jkjX-6hmr9dolAcuWQEO414uIcTkkrJPG1eHAl8QiOBG/s4608/P3232110.JPG" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3456" data-original-width="4608" height="150" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhFniJCg5odwx60BaNhgQjLLGaBt6QepZgN9ABLGZJ6T2dZ7gjlIIr3Qcfr9G6qc50TBOI6BAoELcMcsGun9jE-IcZk6bCnTJ7QBl66Qbj75OvWcb8--ZNxL0-4NI_2P0oOElNAWUJ3Oi5_jkjX-6hmr9dolAcuWQEO414uIcTkkrJPG1eHAl8QiOBG/w200-h150/P3232110.JPG" width="200" /></a></div>Nie mam żadnych wątpliwości, że najbardziej spektakularną oznaką marca w Ostoi są krokusy. Jest ich już kilkaset, łącznie z tymi, które posadziłem zeszłej jesieni, wydając środki ze wsparcia moich działań na Patronite.pl. To już kolejne rośliny, jakie rosną dzięki temu, że ktoś docenia moją pracę. Nie mogę się już doczekać, co pokażą posadzone w leśnym ogrodzie drzewa i krzewy. Na razie jednak, cieszę się pięknymi krokusami, a wraz ze mną cieszą się pszczoły, noszące ogromne kule żółtego pyłku z krokusów do uli. W kolejnych latach, każdej jesieni, będę starał się dosadzić więcej tych pięknych roślin, a także wypracować jakiś sposób, aby może zechciały się same mnożyć, bo jak do tej pory nie mają ochoty, i chociaż sadzę je ponad dziesięć lat, to "młodych" jak nie było, tak nie ma. No cóż, takie to uroki gospodarowania na górze piachu, gdzie jak to mówią okoliczni "nic nie chce rosnąć i nic się nie opłaca". Jak widać, coś tam jednak rosnąć chce, trzeba mu tylko nieco pomóc.<div><div><br /></div></div>Wojciech Górnyhttp://www.blogger.com/profile/08923235279058799796noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4621549081902461493.post-83797702595367227322023-02-17T08:38:00.000+01:002023-02-17T08:38:01.999+01:00Akcja "Miskant"<p> </p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEilmdW7XCgOBEzjVWu-81hwdj78hoQ8vnKUY1uOLCCh0CUHyBVGuZo9gN0cdPykWBDNxHciTiikhswCtsMp_mPEqnBiFm0OX6d23Bcv9uzBlgdnzpB3nC-nM14EHE-Ivy3z1QPlZ8659xYzzsXwP8zfm2TPnyq4dp-egq1fgjT5WMTSC0dynt0TTeWq/s1920/20221007001.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1440" data-original-width="1920" height="150" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEilmdW7XCgOBEzjVWu-81hwdj78hoQ8vnKUY1uOLCCh0CUHyBVGuZo9gN0cdPykWBDNxHciTiikhswCtsMp_mPEqnBiFm0OX6d23Bcv9uzBlgdnzpB3nC-nM14EHE-Ivy3z1QPlZ8659xYzzsXwP8zfm2TPnyq4dp-egq1fgjT5WMTSC0dynt0TTeWq/w200-h150/20221007001.jpg" width="200" /></a></div>Gdy przez ostatnie lata świat "żył chorobami", nas szczęśliwie omijały one szerokim łukiem. Sprawiedliwości jednak chyba zawsze musi stać się zadość i każdy swoją dawkę nieszczęścia otrzymać musi, na przełomie stycznia więc i lutego dopadły nas wszystkich różne przypadłości, które sprawiły, że plany zimowych prac w Ostoi wzięły w łeb, a ja pojawiłem się w niej dopiero po Walentynkach. Poza kilkoma gałęziami sosen połamanymi pod ciężarem mokrego śniegu, zastałem wszystko w dobrym zdrowiu i stanie, co pozwoliło mi westchnąć z ulgą. No cóż, zaplanowane na styczeń i luty prace będą musiały poczekać. Zastanawiając się, co wymaga najpilniejszej troski w trakcie mojej krótkiej roboczej wizyty, doszedłem do wniosku, że czas na doroczną Akcję "Miskant".<br /><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEieBuvreS81EpwR2l6an0r1Kfnk3FMEgu8Q1wDPFQEjZLYlB6on3tKjZOWcx0pSv85kDMT4QYdVn1XSGmfU9GTBTnWoSbY69FJBmwK7v6LtBsBOsAxcoqUSVp5TbJLKJwrc4NRM5iujFs-B7ONi83TrI58xj33_dIyEbsL56OkXjVlYHv3u2IE8dDE6/s1920/20230216003.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1440" data-original-width="1920" height="150" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEieBuvreS81EpwR2l6an0r1Kfnk3FMEgu8Q1wDPFQEjZLYlB6on3tKjZOWcx0pSv85kDMT4QYdVn1XSGmfU9GTBTnWoSbY69FJBmwK7v6LtBsBOsAxcoqUSVp5TbJLKJwrc4NRM5iujFs-B7ONi83TrI58xj33_dIyEbsL56OkXjVlYHv3u2IE8dDE6/w200-h150/20230216003.jpg" width="200" /></a></div>Miskanty posadziłem na krótkim fragmencie granicy działki, w pobliżu stawu i leśnego ogrodu. Rosną przecudownie, tworząc skuteczną zasłonę dla niezbyt ciekawego widoku a także łagodzą dość silnie wiejący z tego kierunku wiatr. Miskanty jednakże trzeba co roku ściąć, aby młode zielone pędy nie musiały się przebijać przez masy zeszłorocznego suszu. Dodatkowo, miskanty posadziłęm też po to, aby dostarczały ściółki dla uprawy alejowej w pobliskim leśnym ogrodzie. Akcja "Miskant" przebiega więc następująco - układam na ziemi dwie gumy do mocowania łądunków na samochodowych bagażnikach. Nożycami do żywopłotu ścinam miskanty 10-20 centymetrów nad ziemią, a gdy uzbiera się już potężna sterta ponad dwumetrowej długości łodyg, spinam haczyki gum, tworząc wielki snopek. Zarzucam go sobie na głowę, jak to zwykle czynią kobiety w Afryce nosząc opałowy chrust i przenoszę zaledwie kilkadziesiąt metrów dalej, w międzyrzędzie leśnego ogrodu, gdzie miskantem wyściółkuję rzędy pod ziemniaki.<div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg2Jx4HSLEp7a8uraC80CMsm5IzBWGgkdCj3MYhu-xPJ5oDfwvePI0QtA8iIoWKecbHGrjYqdXEu4jTzFNtiaxdO47Hgj6DKlsGm9f0n8vg6Sw_MnN4Adt6c0Fy7xU4hQvAHemq_UWlHgZsG_sSfqq9oHY8rpocSy1RKIeKhTV1suLYV2ywLUqt0luE/s1920/20230216004.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1440" data-original-width="1920" height="150" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg2Jx4HSLEp7a8uraC80CMsm5IzBWGgkdCj3MYhu-xPJ5oDfwvePI0QtA8iIoWKecbHGrjYqdXEu4jTzFNtiaxdO47Hgj6DKlsGm9f0n8vg6Sw_MnN4Adt6c0Fy7xU4hQvAHemq_UWlHgZsG_sSfqq9oHY8rpocSy1RKIeKhTV1suLYV2ywLUqt0luE/w200-h150/20230216004.jpg" width="200" /></a></div>W poprzednich latach wypraktykowałem, że miskant układany w całości utrudnia sadzenie i pielęgnację ziemniaków, pocięty natomiast na drobno potrafi odfruwać z wiatrem. Optimum jak to często bywa znajduje się pośrodku, dlatego przyniesione miskanty przed ułożeniem tnę na pół. Powstają dzięki temu części dolne - bardziej sztywne łodygi, oraz górne - bardziej wiotkie i ulistnione. Aby mi miskant nie odfrunął, układam te części na przemian tak, aby zachodziły na siebie, przy czym grube łodygi zawsze przykrywają furkoczące na wietrze liście. Zwracam też uwagę na to, aby łodygi leżały równolegle do wiatru, wtedy stawiają mu najmniejszy opór i jest niemal pewność, że wiatr ich nie porwie. I tym oto sposobem, korzystając z samoprodukującej się ściółki, aleja pod ziemniaki jest przygotowana do sezonu i teraz czekać będzie na czas, kiedy zakwitnie mniszek lekarski, to jest bowiem zawsze dla mnie sygnał, że pora sadzić ziemniaki.<div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj9MBfoSM8aX2UFX7uibqiZ4-WThcVkFk6F4Kvc2Pbxlv6vGt9xH1DGe5KSujqn_PIbjPO9-5VW7CJjh_MGjWFh4UEwkIYycZoy95MhceI66FCZ2JTkWQUQj0UhiMTcDQO4TJ569AgX_CTS0GR5Cn4QizeW2BMESCRfXvk1Ljrtf-buzZohLZz3UYAv/s1920/20230216002.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1440" data-original-width="1920" height="150" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj9MBfoSM8aX2UFX7uibqiZ4-WThcVkFk6F4Kvc2Pbxlv6vGt9xH1DGe5KSujqn_PIbjPO9-5VW7CJjh_MGjWFh4UEwkIYycZoy95MhceI66FCZ2JTkWQUQj0UhiMTcDQO4TJ569AgX_CTS0GR5Cn4QizeW2BMESCRfXvk1Ljrtf-buzZohLZz3UYAv/w200-h150/20230216002.jpg" width="200" /></a></div>Na grządkach tymczasem zaczyna być widać efekty zeszłorocznych jesiennych siewów. Szpinak pod agrowłókniną jest już spory, a ten niczym nieokryty zaczyna z wolna się zielenić. Tu i ówdzie młode listki wystawiają do słońca zeszłoroczne jarmuże i kapusty, maluczko, a zaczną trafiać na talerz i do gara. Jest sporo szczypiorku, widać też już czosnki i cebule. Zimowe sałaty wyglądają smętnie, ale żyją. Musztardowce gdzieniegdzie padły, gdzie indziej wydają się dawać znaki życia. Doskonale rośnie klajtonia przeszyta, ale na razie jej nie zbieram gdyż chcę zebrać nasiona. Tu i ówdzie wylazły pierwsze krokusy, oraz pierwsze pszczoły bzyczą przy ulach. Do prawdziwego wybuchu wiosny jednakże jest jeszcze chyba daleko. Wojciech Górnyhttp://www.blogger.com/profile/08923235279058799796noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-4621549081902461493.post-29239194491127635952023-01-22T10:12:00.005+01:002023-01-22T10:15:50.979+01:00Wykopki w styczniu<p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiLiIFrjNA8sB8NQx0J0oBRl_9rL9JA-448g5R8dlPvJ-uNJKhFWPtlE2ZzyQiQYsb1E5H8QlncWLG9PI1Hdv3YR1QYmg8-LF7NJyGYxDCVaGiA0XFeqQPY3F9dB7ZCJI2yowgpT9ruxp_u9Lcs6jpV_GmH3m0IGTizRQkoNN64LvRSCgP8DHQwxmod/s1920/20230107003.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1280" data-original-width="1920" height="133" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiLiIFrjNA8sB8NQx0J0oBRl_9rL9JA-448g5R8dlPvJ-uNJKhFWPtlE2ZzyQiQYsb1E5H8QlncWLG9PI1Hdv3YR1QYmg8-LF7NJyGYxDCVaGiA0XFeqQPY3F9dB7ZCJI2yowgpT9ruxp_u9Lcs6jpV_GmH3m0IGTizRQkoNN64LvRSCgP8DHQwxmod/w200-h133/20230107003.jpg" width="200" /></a></div>Przez większą część stycznia pogoda była marcowa. Zaczęły pokazywać się krokusy, młoda pokrzywa i dziki szczypiorek objawiały się obficie, na grządkach pod agrowłókniną zielenił się szpinak, zimowe sałaty, cebule i azjatyckie kapustne. Wciąż usiłowała dojrzeć brukselka, a kapusty liściowe i jarmuże skromnie, acz nieustannie, obdarzały plonem. Ziemia na grządkach zwykle nie była zmrożona, można więc było zająć się grządkami, które miały na swoją kolej czekać do wiosny. Podstawowe zabiegi polegały na uprzątnięciu części nadziemnych roślin i dodaniu na wierzch warstwy od 2 do 5 centymetrów kompostu, w zależności ile go z grządki ubyło. Czasami na grządce gotowej do wiosennego siewu zostało nieco roślin mających się świetnie i gotowych dać wiosną plon.<br /><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhaOcTjHc24mMnSdn-Z33VyVSS_avvvnc9V8fq2OusGn_KJGHbuHPp1s21Hiz3WkrSwNHu8dX12jJqGpubZQ49YET5a2XJIv6ZXC_R4PCSIBliF45aI77t1Iu28oufXoibsFvSGJwS_NGWRQtfULNap8L_8_FjpK1UXks3VXbp-ZdIijALmV_4rWCrr/s1920/20230107001.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1440" data-original-width="1920" height="150" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhaOcTjHc24mMnSdn-Z33VyVSS_avvvnc9V8fq2OusGn_KJGHbuHPp1s21Hiz3WkrSwNHu8dX12jJqGpubZQ49YET5a2XJIv6ZXC_R4PCSIBliF45aI77t1Iu28oufXoibsFvSGJwS_NGWRQtfULNap8L_8_FjpK1UXks3VXbp-ZdIijALmV_4rWCrr/w200-h150/20230107001.jpg" width="200" /></a></div>Na niektórych grządkach jednak, sprawa nie była taka prosta i trzeba było sięgnąć głębiej. Niemal do samego dna, bo tam bowiem głównie ukryły się bulwy chobota bulwiastego. Roślina ta, rodem z Ameryki, należy do bobowatych i pięknie wiąże azot z powietrza. Jest pnączem, świetnie więc radzi sobie na siatkach do uprawy pomidorów czy ogórków, dzieląc z nimi miejsce. Jest także rośliną wieloletnią - część nadziemna na zimę ginie, ale wiosną wypuszcza z ziemi nowe pędy, a pod ziemia tworzy nowe bulwki, a każda z nich może zostać posadzona po to, aby dać początek nowej roślinie. Był to więc czas chobotowych, styczniowych wykopków.<p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjvuQsV1YlT2k4rQoAZalvLpmRdrNa7DC4TBgIyjJgXxmGS9onm7OxAxTv50hhcJ5gaSm6QorhV78tGFslsxVsa6fXkc42MTp5RdxRle7b4JRB8lG8NSg3ApthbLg85gWOhNNOXGs5sKs8LgydZKrStflvrKYnJCyeeNR0L1ZvK8DXRXmjDyWiOe1Lb/s1920/20230107002.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1440" data-original-width="1920" height="150" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjvuQsV1YlT2k4rQoAZalvLpmRdrNa7DC4TBgIyjJgXxmGS9onm7OxAxTv50hhcJ5gaSm6QorhV78tGFslsxVsa6fXkc42MTp5RdxRle7b4JRB8lG8NSg3ApthbLg85gWOhNNOXGs5sKs8LgydZKrStflvrKYnJCyeeNR0L1ZvK8DXRXmjDyWiOe1Lb/w200-h150/20230107002.jpg" width="200" /></a></div>Wszystko zaczęło się od trzech bulwek chobota, wiele lat temu. Analizując jego potrzeby i porównując z warunkami w moim siedlisku, doszedłem do wniosku, że nie da sobie rady w piaszczystej glebie Ostoi i że posadzenie go od razu w leśnym ogrodzie byłoby "chobotobójstwem". Postanowiłem więc najpierw chobota namnożyć na warzywnych grządkach, sadząc po jednej bulwce na grządce o powierzchni metra kwadratowego. I to wszystko - dałem chobotowi spokój aż do teraz, sam o siebie dbał, rósł, wspinał się po siatkach, a nawet zakwitał, ale nasion wydać nie zdołał - za krótki sezon. Za to pod ziemią, każdy z trzech chobotów naprodukował po kilkanaście bulwek, które wiosną będę sadził w rozmaitych miejscach leśnego ogrodu w nadziei, że gdzieś się przyjmie. Kilka rezerwowych bulwek posadzę ponownie na grządkach, i zajrzę do nich za dwa lata.<div><br /></div><div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg1KmOgMF-2VNXRPoZGSE2hH7nlLW46e4lBUqmMqnMjvEvvWPGDlkg8jte9Csv_O5WZ4GovdYU_Ak5JEpaB9Nv0s-gREq-hJYyzwLzuwawj7XWxOUHnZBjPZwhmJAzFuVGlyoBKChQAoOrsR5mKnUefhrM9FnCvOzw2nXHRGabjjwmv0sc_Ms7I-7b-/s1920/20230109004.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1440" data-original-width="1920" height="150" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg1KmOgMF-2VNXRPoZGSE2hH7nlLW46e4lBUqmMqnMjvEvvWPGDlkg8jte9Csv_O5WZ4GovdYU_Ak5JEpaB9Nv0s-gREq-hJYyzwLzuwawj7XWxOUHnZBjPZwhmJAzFuVGlyoBKChQAoOrsR5mKnUefhrM9FnCvOzw2nXHRGabjjwmv0sc_Ms7I-7b-/w200-h150/20230109004.jpg" width="200" /></a></div>W styczniu duża część ogrodniczej aktywności dzieje się pod dachem, a ściślej w kuchni. Tu testuję smak moich dyń, zbieram nasiona i decyduję, czy dana dynia ma rację bytu w moim ogrodzie, czy też nie. Ubiegłoroczne dynie przechowują się dobrze, ale w każdym tygodniu, jakby się umówiły, jedna z nich dostaje na skórce plam, co jest znakiem, że nadszedł jej czas. I idzie do gara, do piekarnika lub na patelnię. Wdzięczny jestem dyniom, że działają w sposób nieskoordynowany - jedną na tydzień z trudem, ale jesteśmy w stanie spożyć, obdzielając jeszcze przy okazji rodzinę, ale gdyby psuło się więcej, nie bylibyśmy w stanie tego przejeść, no i mogłoby nie starczyć dyń do wiosny. Jak na razie, jest dobrze, dyni starczyć powinno na kolejnych kilkanaście tygodni.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh-2he4dtSfHauIOduX512G205FS6Q4RGvpKzS17eR6IoHI-NKwK5rXxWydYl4xksVkjtM_1_QVX8vJ59uIglV0l6Q0RoxA3QALKthvRmTyPJzrpegFzIaz69g1erVIXC19IBISvkEVo7Z06WzIqNbL-OHnE3BoRj0QOBiVjOWlLNbIbOprufltEp7K/s1920/20230109005.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1440" data-original-width="1920" height="150" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh-2he4dtSfHauIOduX512G205FS6Q4RGvpKzS17eR6IoHI-NKwK5rXxWydYl4xksVkjtM_1_QVX8vJ59uIglV0l6Q0RoxA3QALKthvRmTyPJzrpegFzIaz69g1erVIXC19IBISvkEVo7Z06WzIqNbL-OHnE3BoRj0QOBiVjOWlLNbIbOprufltEp7K/w200-h150/20230109005.jpg" width="200" /></a></div>Z powyższych przyczyn, selekcjonując dynie do przyszłorocznego siewu, skrzętnie notuję datę kiedy zaczęła się psuć. Jest to bardzo istotne kryterium mojej selekcji - z dwóch dyń rosnących i smakujących podobnie, będę siał nasiona tej, która dała się dłużej przechować. Podstawą selekcji jednak, jak już kilkakrotnie pisałem, jest smak. I tu jest wiele, ale to bardzo wiele niespodzianek. Niektóre dynie, których smak na surowo jest "żaden", po upieczeniu stają się przepyszne. Inne z kolei odwrotnie - wydają się być rewelacyjne gdy próbowane na surowo, ale po upieczeniu stają się mdłe. W niektórych przeważa nuta orzechowa, w innych owocowa. Zasadniczo, wszystkie są "jadalne" i z każdej można przygotować super posiłek, ale czasami potrzeba do tego nieco kulinarnej inwencji, co sprawia, że w kuchni nie wieje nudą.<div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjsjNpwloQmycjKuY1dPF5djhBEoQ73T5qUeeWiG0iQEPCPcSr1IV_F6lzISVWWqymRgUfg40_r_RczQVjmLf5XHD2BkgjO3pCYlx4T12CeY44qsUP77jfCOQvX9B5xZqf-S1QJ50F45o-ktpdBsxpvyZhadwtoOHxYb-PtV0zZ308zQLtIe8I0W0r-/s1920/20230107004.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1440" data-original-width="1920" height="150" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjsjNpwloQmycjKuY1dPF5djhBEoQ73T5qUeeWiG0iQEPCPcSr1IV_F6lzISVWWqymRgUfg40_r_RczQVjmLf5XHD2BkgjO3pCYlx4T12CeY44qsUP77jfCOQvX9B5xZqf-S1QJ50F45o-ktpdBsxpvyZhadwtoOHxYb-PtV0zZ308zQLtIe8I0W0r-/w200-h150/20230107004.jpg" width="200" /></a></div>Tymczasem w sąsiedztwie Ostoi nie dzieje się dobrze i generalnie, systematycznie, powoli, wszystko schodzi na psy. Ludzka ingerencja oszpeca krajobraz, zamyka korytarze zwierzyny, nie szanuje ani przyrody, ani prawa, zakłócając spokój rezerwatu. Zdanie moje podzielają łabędzie, które z większych i bliższych wandalom jeziorek, przeniosły się do mnie. Nie cieszy mnie to wcale, ale wygląda na to, że u mnie lepszy rezerwat niż w rezerwacie. Miał rację Mollison mówiąc, że gdy jakaś instytucja nie funkcjonuje prawidłowo, to zamiast ją naprawiać i zmieniać, zakasz rękawy i zrób lepszą ... <br /><div><br /><div><br /> <br /><p><br /></p></div></div>Wojciech Górnyhttp://www.blogger.com/profile/08923235279058799796noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-4621549081902461493.post-20728883531863034602022-12-07T21:52:00.000+01:002022-12-07T21:52:14.151+01:00Lekcje roku 2022<p> </p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhSdqqrYREJ3c6e0m60l1JCkSk8IMu3c3-s0WK2dcRB4b8qvQZXEPPuPdSbLh2dfGE-3YYOH16IcORSyTvkQ-qAmV_5BvM596oBgqKgQLrntmxWt-fhKnseCFjS4yZBWDUVuXASIiO8dsqbZ2T6TJpjhOhtgja3CnkTbIUERJFp1EQNFf9iZtkTk_OJ/s1920/20221125002.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1440" data-original-width="1920" height="150" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhSdqqrYREJ3c6e0m60l1JCkSk8IMu3c3-s0WK2dcRB4b8qvQZXEPPuPdSbLh2dfGE-3YYOH16IcORSyTvkQ-qAmV_5BvM596oBgqKgQLrntmxWt-fhKnseCFjS4yZBWDUVuXASIiO8dsqbZ2T6TJpjhOhtgja3CnkTbIUERJFp1EQNFf9iZtkTk_OJ/w200-h150/20221125002.jpg" width="200" /></a></div>Jak nakazuje tradycja tego bloga, pora na ostatni wpis, zawierający lekcje roku 2022. Był to rok spokojniejszy niż 2021, mniej chaotyczny i bardziej przemyślany, co nie oznacza, że wolny od trosk i przeciwności, na szczęście nie związanych bezpośrednio z Ostoją, a raczej od niej mnie odciągających. Jak co roku, lista rzeczy do zrobienia zamiast się skrócić, uległa wydłużeniu, bo nowe pomysły przychodzą szybciej niż stare udaje się realizować. Po raz kolejny okazało się, że jak większość, przeceniam to, co można zrobić w rok, a równocześnie nie doceniam wystarczająco tego, co udało mi się zrobić przez niemal dziesięć lat, odkąd ten blog istnieje.<p></p><p><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgoEvxQj8mnCpH_SIaw3Sjyd0dBbyWLoh7L0PZl6FEw1CcxCOiut1oR5d0m6YR2RHAN4yiLoLvpkQK2ch600GFeeGyS12A5rJvInPASpvXxjdhwVIH9xFpCVwUPVlEE9IErY1hEwibCfpxcAa7F17lf-prPsZNvU0b1vDZEF3erAaaiEyB7gebkZ6y6/s1920/20220118002.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; display: inline !important; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em; text-align: center;"><img border="0" data-original-height="1280" data-original-width="1920" height="133" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgoEvxQj8mnCpH_SIaw3Sjyd0dBbyWLoh7L0PZl6FEw1CcxCOiut1oR5d0m6YR2RHAN4yiLoLvpkQK2ch600GFeeGyS12A5rJvInPASpvXxjdhwVIH9xFpCVwUPVlEE9IErY1hEwibCfpxcAa7F17lf-prPsZNvU0b1vDZEF3erAaaiEyB7gebkZ6y6/w200-h133/20220118002.jpg" width="200" /></a><b>Styczeń</b> - pisałem o zgniłej zimie, ściółkowaniu, testach nasion i podłoży, oraz o tym, że przy spodziewanej inflacji warto uprawiać własną żywność. Siewy nasion wybranych w trakcie testów zaskoczyły mnie w dalszej części sezonu, w niektórych przypadkach obfitość roślin z nich uzyskanych przekroczyła moje wyobrażenia. Co więcej, identyczne zjawisko miało miejsce na grządkach, gdzie jeszcze nigdy nie odnotowałem tylu samosiewów. Przesadzaniu aby się nie zmarnowało nie było końca, a nauka płynie stąd taka, że jeśli chce się sobie oszczędzić pracy, lepiej ogławiać niektóre rośliny zanim wydadzą nasiona. Jak zapewne każdy wie, groźba inflacji okazała się realną i grube tysiące chyba trzeba by wydać, aby jeść tak dobrze i tak dużo jak my jedliśmy warzyw i owoców z relatywnie przecież niewielkiej powierzchni naszych upraw. Raz jeszcze z wdzięcznością wypada tu przypomnieć maksymę Geoffa Lawtona, która mówi o tym, że wszystkie problemy ludzkości można rozwiązać w ogrodzie.</p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjXpc3X0Wcac_fmlZheD867mXK6zlHl5ByFe4d1-TQtAN_RojJNd5uzzW7L2PzF2rn0DUSPBGiZHHghkk7OG3UqliYI4Tlmg6CptBIPApoKKVrjtRnBkLneQiIzs9HSFW-Qdgu5sQ-TomDOxOUNeVVGbnu1j3Qr8Tdv0Wnz2o7NSXRLMAGkx3M2psfJ/s1920/20220129003.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1440" data-original-width="1920" height="150" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjXpc3X0Wcac_fmlZheD867mXK6zlHl5ByFe4d1-TQtAN_RojJNd5uzzW7L2PzF2rn0DUSPBGiZHHghkk7OG3UqliYI4Tlmg6CptBIPApoKKVrjtRnBkLneQiIzs9HSFW-Qdgu5sQ-TomDOxOUNeVVGbnu1j3Qr8Tdv0Wnz2o7NSXRLMAGkx3M2psfJ/w200-h150/20220129003.jpg" width="200" /></a></div><b>Luty</b> - opisywałem zimową pielęgnację leśnego ogrodu oraz zbiór nasion dyni. Leśne ogrody są tymi właśnie miejscami, gdzie nie doceniłem potęgi upływu czasu i tego, jak bardzo się one zmieniają na korzyść z upływem lat. Prawdą jest to, co w licznych przykładach opisuje w swojej książce <a href="https://wydawnictwo.permakultura.edu.pl/ksiegarenka/ogrody-lesne-w-praktyce/" target="_blank"><b>Tomas Remiarz</b></a> , że im dłużej ogród istnieje, tym szybciej pracy ubywa, a plony są coraz większe. Warunkiem jednak jest założyć ogród w sposób przemyślany i dbać o niego poprawnie w pierwszych latach po to, by później, jak mawiał Mollison "<i>designer becomes a recliner</i>", co w naszym kręgu kulturowym określa się jako "rolnik śpi, a mu samo rośnie". I o ile w przypadku rolnika to nonsens, to w ogrodach leśnych dokładnie tak jest. Jeżeli chodzi o nasiona dyni, to wrócę do nich w opisie października, a teraz dodam jeszcze, że w lutym zajmowałem się intensywną uprawą mikrolistków, o której zapomniałem tu napisać, no ale że pisałem o niej przy innych okazjach to dodam tylko, iż po raz pierwszy od lat nie siałem groszku, gdyż nie cieszył się ostatnio powodzeniem, za to furorę robiła jak i poprzednio rzodkiewka oraz nieczęsto siany przeze mnie brokuł. Tym razem żadne mikrolistki się nie marnowały i nauczony tym doświadczeniem podobnie postąpię w tym roku. W chwili gdy piszę te słowa, czyli w pierwszej dekadzie grudnia, zaczyna się u mnie kolejny sezon na mikrolistki, których siewy zacznę w przyszłym tygodniu.<div><br /></div><div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj2oVG4gS7h87veJ4NRBQvitAhiSRHOn2qxMHnjkDrdSWJ0kDgviqhbUiunrpiD-q4JoRJ-f0HxrDtLYs-f8MkjgwbTQ1w7k0GYyNfDzH1Urt0phENAQUDHDB9rA9KP1g4GtitY1_sVLTO2Gp5Oq_iIvTZfTkTY3SmKTe-Zf4CnPddYxBWO08oO7Nrw/s1920/20220319005.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1440" data-original-width="1920" height="150" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj2oVG4gS7h87veJ4NRBQvitAhiSRHOn2qxMHnjkDrdSWJ0kDgviqhbUiunrpiD-q4JoRJ-f0HxrDtLYs-f8MkjgwbTQ1w7k0GYyNfDzH1Urt0phENAQUDHDB9rA9KP1g4GtitY1_sVLTO2Gp5Oq_iIvTZfTkTY3SmKTe-Zf4CnPddYxBWO08oO7Nrw/w200-h150/20220319005.jpg" width="200" /></a></div><b>Marzec</b> - ponownie namawiałem do tego, aby solidnie zadbać o produkcję własnej żywności, pokazywałem pierwsze siewy, wyciągałem drzewo ze stawu i sygnalizowałem, że chyba się zakochaliśmy w dyni bezłupinowej. I tak się rzeczywiście stało - dynia ta, a ściślej jej nasiona, zwane pestkami, mają stałe miejsce na naszym stole, podjadamy je tak, jak inni fistaszki czy popcorn. Nasze pestki jednak są samodzielnie wychodowane i przygotowane. Wyrosły na Zapłotku, sami je zebraliśmy, wysuszyliśmy, a teraz prażymy w przyprawach co tydzień czy dwa świeżą porcję, aby napełnić nimi słój stojący zawsze w zasięgu ręki, gdy wieczorem jest czas usiąść i się zrelaksować. Patrząc na tempo, w jakim pestki znikają, lekcja z tego płynie taka - posiać więcej dyń bezłupinowych w sezonie 2023!</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiO2LxZnpct2sjBCz9MXVSmGQtucKPd3srCjeCUyh4RLV_M9BNvzzV6JXWKI_iro2T9cF_tN64n_SSpDA3Y8fs3_NZezAycU1k3ZD2luzZclcBW7Nv30jkfDwmb02pwJK5u8gEglNODUSRAnlTD9OVN4gt_mfuczIhyRZhJehb8K0J6EeDlgMOa9eG8/s1920/20220429002.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1440" data-original-width="1920" height="150" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiO2LxZnpct2sjBCz9MXVSmGQtucKPd3srCjeCUyh4RLV_M9BNvzzV6JXWKI_iro2T9cF_tN64n_SSpDA3Y8fs3_NZezAycU1k3ZD2luzZclcBW7Nv30jkfDwmb02pwJK5u8gEglNODUSRAnlTD9OVN4gt_mfuczIhyRZhJehb8K0J6EeDlgMOa9eG8/w200-h150/20220429002.jpg" width="200" /></a></div><b>Kwiecień - </b>miesiąc pod znakiem żonkili, forsycji na początku, a kwitnącego leśnego ogrodu pod koniec. Pisałem o siewach pomidorów i papryk, oraz o coraz lepiej widocznych czosnkach i szpinakach. Te ostatnie z roku na rok udają się lepiej, ale okazało się, że bardzo wiele zależy od odmiany. W Ostoi bezapelacyjne wygrał poczciwy stary Matador, wszystkie inne nowsze odmiany mające być lepszymi, wymiękły przy Matadorze. Dlatego też, nauczony tym doświadczeniem, posiałem tej jesieni 3/4 Matadora i tylko 1/4 innych odmian w ramach kolejnych prób. Mój szpinak ma plonować bardzo wcześnie i nie chcę go już mieć po 15 maja, bo jego miejsce zająć ma wtedy kukurydza, albo fasola, albo coś innego ciepłolubnego. W kwietniu także z uwagą obserwuję co kiedy kwitnie, bo to znaki fenologiczne co kiedy siać do gruntu. W mijającym roku wszystkie te fenologiczne podpowiedzi mi się sprawdziły, za wyjątkiem groszku, który posadzony gdy kwitła forsycja, nie chciał kiełkować tygodniami, i wylazł z ziemi dużo później niż zwykle. Morał z tego taki - ufaj, ale sprawdzaj, czyli siej groszek co tydzień, a któryś z terminów na pewno będzie trafiony. Tak też uczynię w przyszłym roku - 10 nasion co tydzień przez miesiąc, zamiast 40 jednego dnia.<div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiqdf9Q-aXR2pvq_auP9DIZto8Kfr9qnpjszR0X7ATKs5QhqY6SbjWWhbmahWYsQ4PwAX2aXA-xgQC0-TYiaRAaTQ00NrWTRMTD8Fo_ne5r_nJiVEy7lN0fWW2Uhi5ZA58FfeLHDDY1_FnG-L_57HqdWl8JZGeiufPFmqN4alLpXqQxteo_3Efk0zWp/s1920/20220502002.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1440" data-original-width="1920" height="150" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiqdf9Q-aXR2pvq_auP9DIZto8Kfr9qnpjszR0X7ATKs5QhqY6SbjWWhbmahWYsQ4PwAX2aXA-xgQC0-TYiaRAaTQ00NrWTRMTD8Fo_ne5r_nJiVEy7lN0fWW2Uhi5ZA58FfeLHDDY1_FnG-L_57HqdWl8JZGeiufPFmqN4alLpXqQxteo_3Efk0zWp/w200-h150/20220502002.jpg" width="200" /></a></div><b>Maj</b> - pisałem o znienawidzonych przymrozkach, o siewach i o jakonie, o moich planach hodowli własnych lokalnych odmian kukurydzy i dyni. Oba te projekty potoczyły się dobrze, ale o ile już coś mogę powiedzieć o efektach działań z kukurydzą, o tyle o dyniach dowiemy się za rok, gdy dojrzeją owoce z zebranych w tym roku nasion. W przypadku kukurydzy natomiast, już po kolorze i kształcie ziaren w kolbach można wnioskować, że posadzone odmiany przekrzyżowały się solidnie, dzięki czemu genotypy roślin w następnym pokoleniu będą bardziej zróżnicowane. Za to niezwykle polubiłem kukurydzę i mając w pamięci wszystkie obserwacje z tego roku, już teraz zaczynam myśleć ile i jakich nasion wysiać w nadchodzącym roku, aby dalej kontynuować selekcję. Wygląda na to, że jak to zawsze niemal w Ostoi bywa - pierwszy (poprzedni) rok był rokiem próby, drugi (obecny) rokiem wytężonej pracy, a następny (nadchodzący) będzie najbardziej udanym w historii Ostoi (tfu, tfu przez lewe ramię, aby nie zapeszyć). Materiału siewnego własnej hodowli mam na pewno dość, aby obsiać kilka razy większy obszar niż posiadam, mogę więc zameldować, że zadanie zostało wykonane.<div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEheuvMTGsvZ_u3qQikR8DS3GywfubW1Tfl3zSw8FfOHLSG0wsjqVuwMGXUcqtf1_0t5timBkVaIqAKKLNnizP92dZhqeyW3am-B6ejSYsGhrF-U39vn_ddSrtZG9esnsc3jk1CW9DVbiKKDGNTJ-RmICXKIcXJcuCQ17TtL91o9Z7dxjBr111a4clEq/s1920/20220611012.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1440" data-original-width="1920" height="150" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEheuvMTGsvZ_u3qQikR8DS3GywfubW1Tfl3zSw8FfOHLSG0wsjqVuwMGXUcqtf1_0t5timBkVaIqAKKLNnizP92dZhqeyW3am-B6ejSYsGhrF-U39vn_ddSrtZG9esnsc3jk1CW9DVbiKKDGNTJ-RmICXKIcXJcuCQ17TtL91o9Z7dxjBr111a4clEq/w200-h150/20220611012.jpg" width="200" /></a></div><b>Czerwiec</b> - pisałem o uprawie alejowej ziemniaków, testach czosnków, nasadzeniach roślin wodnych i problemach ze zbyt szybko schnącym kompostem. To ostatnie było zmorą całego sezonu, ale poniekąd na własną prośbę bo ... w roku 2022 nie uruchomiłem nawadniania. W najgorsze upały podlewałem interwencyjnie konewką, aby przekonać się, jakie jest naprawdę minimum dostarczania wody aby uzyskać plon. Okazało się, że nie zużyłem nawet ćwierci tej objętości wody, jaka zwykle jest rekomendowana. Co więcej, jak co roku, dotyczyło to jedynie wysokointensywnych grządek przy domu, bo miejsca takie jak Zapłotek z jego kukurydzą i dyniami czy też ziemniaki w uprawie alejowej nie były w tym roku ani razu podlane. Jeżeli chodzi o czosnki, to pisałem, że boję się suszy, tymczasem, w okresie zbioru czosnku nieustannie lało, po raz pierwszy więc zebrałem czosnek mokry i brudny, co przełożyło się na utrudnione suszenie i dodatkową pracę przy czyszczeniu. W teście odmian niestety poległem - czosnek z moich ząbków wyszedł nieco mniejszy niż z sadzeniaków Harnasia, a największe plony dał Siberian, z tym że jeszcze ważniejsze okazało się, gdzie czosnki rosną. Największe porosły na podwyższonych grządkach o podwójnej wysokości (40 cm), a najmniejsze w cieniu wśród truskawek, co w sumie nie jest żadną lekcją, bo tak jest co roku i tego się spodziewałem. Nadal jednak będę sadził czosnek w truskawki, bo choć jest najmniejszy, to wymaga najmniej pracy i ma, wierzcie lub nie, najsilniejszy aromat. Taki, że trzeba z nim w kuchni uważać, aby nie przedawkować.<div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhVoEn3jzdSCmhSAbb3MvPXtLTjcNiD7XWeJ2TZvCtMwzrAedJafPqtWcnV4k9oFH3BliyFnnLeidtAGWgRTkXMV5MaFOzkMsKECjTVI9nEeyW6mOy0UToVGigLv2Y1UenRF8-47d9TDWB7Gw4GzhVu1oPzT0qxmHqA2dkfn7mF300bSlU9yu_psyaw/s1920/20220729002.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1440" data-original-width="1920" height="150" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhVoEn3jzdSCmhSAbb3MvPXtLTjcNiD7XWeJ2TZvCtMwzrAedJafPqtWcnV4k9oFH3BliyFnnLeidtAGWgRTkXMV5MaFOzkMsKECjTVI9nEeyW6mOy0UToVGigLv2Y1UenRF8-47d9TDWB7Gw4GzhVu1oPzT0qxmHqA2dkfn7mF300bSlU9yu_psyaw/w200-h150/20220729002.jpg" width="200" /></a></div><b>Lipiec</b> - było w nim tyle wątków, że nie wszystkie zmieściły się w blogu. Najmilszym zaskoczeniem była marchewka Oxheart, o której i później pisałem, ale właśnie w lipcu zacząłem zbierać pierwsze, krótkie, pękate i pyszne korzenie. Przez kolejne miesiące wyrywałem po trochu największe marchewki, aby inne miały więcej miejsca do wzrostu, a pomimo to w listopadzie zebrałem z marchewkowej grządki potężny plon. Już teraz posiałem tą marchew na rok przyszły, a jednocześnie na pewno będę chciał zebrać jej nasiona. Pisałem również dużo o walce z zarazą ziemniaczaną i w tym roku potwierdziło się to, co zawsze pisałem - kluczem do opanowania chorób jest z jednej strony profilaktyka, ale z drugiej gdy już choroba się pojawi, konsekwentne i częste leczenie. Naturalne preparaty jakie stosuję nie działają długo, zaraza nawraca i zatrzymać ją można jedynie wtedy, gdy jest się na posterunku i wykona właściwy zabieg we właściwym czasie. Drobne zabiegi w małych dawkach codziennie działają zdecydowanie lepiej niż jeden stężony oprysk.<div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj8NxaQmTvht0zhqRlZ1omM5B0N4kZzSa38-tgEyfgr-KHyyj6zFaEwetlNfQSJ_eg9fNJcHC3Sysdw0os8gpOpytokmQEdrdjdFHFq2ddAtAbvowyf06fg5A_k3GIilj_iH-5VfOFIB2pe2u48nb3KKSW39J5VUZoQFRs-ezFVxuq-tLTW2FJkq5_5/s1920/20220827001.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1444" data-original-width="1920" height="151" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj8NxaQmTvht0zhqRlZ1omM5B0N4kZzSa38-tgEyfgr-KHyyj6zFaEwetlNfQSJ_eg9fNJcHC3Sysdw0os8gpOpytokmQEdrdjdFHFq2ddAtAbvowyf06fg5A_k3GIilj_iH-5VfOFIB2pe2u48nb3KKSW39J5VUZoQFRs-ezFVxuq-tLTW2FJkq5_5/w200-h151/20220827001.jpg" width="200" /></a></div><b>Sierpień </b>- niemal cały wpis był o plonach, z ogrodu i ze stawu. O tych pierwszych pisałem wiele i za chwilę znowu napiszę, zostańmy na chwilę przy tych drugich. To pierwszy rok kiedy staw nieco nas karmi, aczkolwiek nie nadużywam jeszcze jego uprzejmości. Odłowiłem nieco ryb, tyle, aby moja Mama, która ryby kocha, mogła sobie coś wrzucić na patelnię, sam też spróbowałem własnej rybki, ale to by było na tyle. Obserwowałem natomiast zarówno intensywne tarło moich ryb, jak i ryby drapieżne polujące na drobiazg, spodziewam się więc, że w przyszłym roku rybki częściej zagoszczą na naszych talerzach. Będą zapewne doskonałym dodatkiem do cukinii, które opanowały lipiec, i sierpień, i wrzesień, i jeszcze część października. W tym roku wreszcie zmobilizowałem się do porządnej selekcji i zebrałem nasiona z najlepszych egzemplarzy, a na podstawie notatek w przyszłym roku wysieję już cukinii mniej, ale za to rokujących najlepiej. W tej całej obfitości zaczęliśmy też wybrzydzać. Dawniej, cieszyła nas każda cukinia i wciągaliśmy wszystkie jak odkurzacz, teraz też nas (no, powiedzmy uczciwie - mnie) każda cieszy, ale już słyszeć zaczynam, że "ta ma za grubą skórkę", "ta mogłaby być delikatniejsza", "ta taka nierówna, że źle się obiera". No cóż, zawsze twierdziłem, że dobrobyt psuje ... Poważnie jednak pisząc, pora na selekcję także pod względem tych cech użytkowych, a nie tylko pod względem wigoru i masy plonu.<div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjkEsWdE2c0T06UQBMfzFbjGnPIY8ZLlmGuAz7RFe9mhLYkZMEqcsqh6jfxUc3q423E-RIy4GVDL86gNw9TRAlp4SznX0-kYsLVnYPntGmSsi1x1b9DcOH4771zbe14biF4N7OsZUevOhCNtHOyEEoT74jpuN7KwW9fsegBMkoVohaRQhhnQnaApM63/s1920/20220924005.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1280" data-original-width="1920" height="133" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjkEsWdE2c0T06UQBMfzFbjGnPIY8ZLlmGuAz7RFe9mhLYkZMEqcsqh6jfxUc3q423E-RIy4GVDL86gNw9TRAlp4SznX0-kYsLVnYPntGmSsi1x1b9DcOH4771zbe14biF4N7OsZUevOhCNtHOyEEoT74jpuN7KwW9fsegBMkoVohaRQhhnQnaApM63/w200-h133/20220924005.jpg" width="200" /></a></div><b>Wrzesień</b> - jeśli sierpień był o plonach, to wrzesień był o Plonach przez duże P. Popuściłem sobie cugle i wrzuciłem całą galerię zdjęć wrześniowych plonów. Zabrakło tam jednak pierwszej znaczącej ilości winogron, jakie zebrałem w tym roku. Nie uprawiam w zasadzie winorośli, mam jedną starszą i jedną młodziutką roślinę. Ta starsza dała w tym roku bardzo ładny plon, co biorąc pod uwagę niemal całkowity brak słońca, to, że pnie się po piorunochronie, konkurencję z malinami, brak odchwaszczania, podlewania i nawożenia i jakichkolwiek oprysków, uznaję za sukces. Wyciągając z tego wnioski, zamierzam tą winorośl rozmnożyć ze sztobrów i "niezobowiązująco" zasadzić tu i ówdzie. Uda się - dobrze, nie uda się mała strata. Nie mogę się przekonać do tej rośliny i całej wiedzy o jej cięciu i pielęgnacji, dlatego traktuję ją po macoszemu. Jednakże, jeżeli zechce sama o siebie dbać i dawać mi plony takie jak w tym roku, to cóż, jestem na tak.<div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhgpmccWf-DgBFET5mBPbhk_VIw-Jau26h0hC1iVWKAA6TNopt3xYbOgqbH0ygqwuJ_BOiV6Xu0OD4ClAW2geN8lqwm12JhwSyOFnedMQ7cIjXGWAelGOKo6yCZOswlcYNO6SaRew6bAHImyDjARAnF0xOx-cOVIbkjaQRIE963ae7zleq_qs5sGX-W/s1920/20220909005.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1440" data-original-width="1920" height="150" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhgpmccWf-DgBFET5mBPbhk_VIw-Jau26h0hC1iVWKAA6TNopt3xYbOgqbH0ygqwuJ_BOiV6Xu0OD4ClAW2geN8lqwm12JhwSyOFnedMQ7cIjXGWAelGOKo6yCZOswlcYNO6SaRew6bAHImyDjARAnF0xOx-cOVIbkjaQRIE963ae7zleq_qs5sGX-W/w200-h150/20220909005.jpg" width="200" /></a></div><b>Październik</b> - w tym miesiącu wpis był wyłącznie o dyniach, i szczerze powiedziawszy, tak jakby trwa on do dziś, bo nadal, w każdym tygodniu jedna lub dwie dynie idą pod nóż, każdą opisuję, próbuję na surowo i po przyrządzeniu, nasiona każdej są zebrane i wysuszone, a następnie zapada decyzja, czy dana dynia warta jest posiania za rok, czy też nie. Dynie w tym roku udały się nad wyraz, jeżeli tylko będą się dobrze przechowywać, to jest nadzieja, że będziemy je jeść do wiosny. Ale październik to przecież nie tylko dynie, to przede wszystkim obfity wysyp owoców w leśnych ogrodach, z których dla mnie największą frajdą są maliny. W tym roku po raz pierwszy zaowocowały maliny w leśnym ogrodzie po drugiej stronie stawu, zwanym Sorkiem, dając owoce niemal dwa razy większe niż te na piaszczystym ugorze podwórka. Rosną pod leszczynami, na ziemi zasilonej osadami ze stawu, pozbawione opieki innej niż koszenie ścieżek pomiędzy nasadzeniami. Rozrastają się dziko w każdym kierunku, można by powiedzieć, że są inwazyjne. Jeżeli tak dalej pójdzie, będę je kosił jak trawę i rzucał na ściółkę. Na szczęście, nie ma ryzyka że gdziekolwiek uciekną - z jednej strony woda, z dwóch innych suchy sosnowy bór, a z ostatniej pustynia sąsiada. Wiążę z nimi duże nadzieje na nadchodzące lata, mam nadzieję, że utworzą trudny do przebycia gąszcz i dodatkowo wzmocnią barierę między orzechami włoskimi a resztą leśnego ogrodu. Co się bowiem dzieje w orzechowym gaju, ma tam pozostać, z uwagi na juglon.<div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgQFYQkuHF8p8Nb4xRKvYOaTeaPedZqJkrl3zPL98MHTS2s2hB7i5YezqNqTunV3RDiVUS0zDAzcPVLtgQgOiteZx7Xxz-Z6tAcoVuqDTz9E152xSDgb_VnSKoPRd5ws5EoRNF1z5XdRFTIYlhTNRuNBLmfI1rfvoQbzvItohXZJE7PuAhc7tobilph/s1920/20221113007.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1440" data-original-width="1920" height="150" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgQFYQkuHF8p8Nb4xRKvYOaTeaPedZqJkrl3zPL98MHTS2s2hB7i5YezqNqTunV3RDiVUS0zDAzcPVLtgQgOiteZx7Xxz-Z6tAcoVuqDTz9E152xSDgb_VnSKoPRd5ws5EoRNF1z5XdRFTIYlhTNRuNBLmfI1rfvoQbzvItohXZJE7PuAhc7tobilph/w200-h150/20221113007.jpg" width="200" /></a></div><b>Listopad</b> - zanim spadł śnieg, domykały się różne wątki. Najważniejszy z nich to wątek ziemniaczany, jak pisałem, zapowiadało się marnie z uwagi na nornice, ale wyszło całkiem, całkiem. Myślę, że ziemniaków starczy nam do marca lub kwietnia. W międzyczasie, muszę zastanowić się nad swoim stosunkiem do nornic, a ściślej do ich działań. Na chwilę obecną nie umiem powiedzieć, czy przedsięwezmę jakiekolwiek środki, czy też tak jak w tym roku, niech sobie kohabitują z ziemniakami. Listopad był tak ciepły, że niektóre siewy zimowe, a szczególnie szpinaki, powschodziły mi może i za wcześnie, ale to się dopiero okaże. Znalazłem też na grządce ciekawostkę - samosiejkę, która okazała się.... brukselką. Co prawda, póki co brukselki na niej takie bardziej dla krasnoludków, ale z ciekawości pozwalam jej nadal jeśli nie rosnąć, to trwać, i zobaczymy co z tego wyniknie.<div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiceWTpa9NmnDlohnlISmEX4W0zP4kN5Pmq-zwdjyP1SHekBe0ouz4UdPnRbcMdRoOJSZ5QCC8B8yHrJmzcgDvjrI0KplQ5XRBhicK_yZdL8VjixObI3qNG3YRxa7fBDsBM1D_Lk83lD6Ik1amoS7pIPaDmTd4zKfT8BTvuQ6msKkcKWAQbrG6kckfv/s1920/20221125003.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1440" data-original-width="1920" height="150" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiceWTpa9NmnDlohnlISmEX4W0zP4kN5Pmq-zwdjyP1SHekBe0ouz4UdPnRbcMdRoOJSZ5QCC8B8yHrJmzcgDvjrI0KplQ5XRBhicK_yZdL8VjixObI3qNG3YRxa7fBDsBM1D_Lk83lD6Ik1amoS7pIPaDmTd4zKfT8BTvuQ6msKkcKWAQbrG6kckfv/w200-h150/20221125003.jpg" width="200" /></a></div><b>Grudzień</b> - teraz już w sumie niewiele się dzieje w ogrodzie, poza tradycyjnymi siewami zimowymi, uzupełnianiem kompostu na grządkach, cięciem wszystkiego co zbędne w leśnym ogrodzie i ściółkowaniu tym, naginaniem gałęzi drzewek owocowych aby szybciej owocowały, rąbąniem drewna ... czyli praca od świtu do zmierzchu, kiedy tylko jest szansa wybrać się do Ostoi. A po zmierzchu - łuskanie fasoli, wydłubywanie ziaren kukurydzy z wysuszonych kolb, pakowanie ziaren według własnego widzimisię, aby były gotowe na wymianę oraz do przyszłorocznych siewów, porządkowanie stosów innych suszących się nasion i ziół oraz generalne porządki. Do tego, przeglądanie katalogów z nasionami, poszukiwania nowych odmian o cechach przydatnych, jak odporność na zarazę ziemniaczaną czy przydatność do uprawy w pojemnikach. <br /><div><div><br /></div></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjObLKpN5mCvW8S_tY_x_RAdEdpNsJQBg9cr64mTkBSyXCGU6a9rieLHu-ByG-b956uCp-OX5w_8RDciiLLgF92zj7Ra-yUXGiJ7kfjL1vPkaGvzaTjn9yUayYbTBALKcbdFb_8FsKnZvauay-s_MlhxD1Qj46EagwAEqUn5yjmNr1yp04R3GCgNPvU/s1200/jaruzelski.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="630" data-original-width="1200" height="168" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjObLKpN5mCvW8S_tY_x_RAdEdpNsJQBg9cr64mTkBSyXCGU6a9rieLHu-ByG-b956uCp-OX5w_8RDciiLLgF92zj7Ra-yUXGiJ7kfjL1vPkaGvzaTjn9yUayYbTBALKcbdFb_8FsKnZvauay-s_MlhxD1Qj46EagwAEqUn5yjmNr1yp04R3GCgNPvU/s320/jaruzelski.jpg" width="320" /></a></div>Pracowity rok kończy się bowiem pokazaniem światu <a href="https://permisiepl.teachable.com/p/uprawa-w-pojemnikach-permisie-pl" target="_blank"><b>mojego nowego kursu</b></a>, o uprawie roślin jadalnych i ziół w pojemnikach, oraz rozpoczęciem prac nad innymi nowymi kursami online, które, jeśli zdrowie dopisze, ukażą się w przyszłym roku. Ale, największą absolutnie satysfakcją z pracy w mijającym roku jest grono osób, które <a href="https://permisie.pl/absolwenci/" target="_blank"><b>ukończyły mój kurs projektowania permakulturowego PDC</b></a> i tworzą obecnie jedyną grupę takich osób wykształconą w Polsce i przez polskiego instruktora. Mam nadzieję, że uda mi się poprowadzić kolejną edycję tego kursu w nadchodzącym roku oraz że poniosą oni dalej kaganek permakulturowej oświaty, ucząc praktycznej permakutury, którą będą też stosować na swoich balkonach, tarasach, ogródkach siedliskach czy farmach.<div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgseJE0cX_cxIddzsFNGmQKgy_X1GhWNsaHtwyL6yaNmm-96SuhwS71cOhLUJdrHx0MDJA2k-ICImVjKEY8zCKJ3_Pw36Np0hTHq4M2iHeKiFMYliw8AKBRHzSJd4eHou1vwvRC40dX1M31Tkk4uxDI1_1N8k421rQKW0NRGNitzFd-uAotRSZqqyT_/s1920/20221125005.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1440" data-original-width="1920" height="150" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgseJE0cX_cxIddzsFNGmQKgy_X1GhWNsaHtwyL6yaNmm-96SuhwS71cOhLUJdrHx0MDJA2k-ICImVjKEY8zCKJ3_Pw36Np0hTHq4M2iHeKiFMYliw8AKBRHzSJd4eHou1vwvRC40dX1M31Tkk4uxDI1_1N8k421rQKW0NRGNitzFd-uAotRSZqqyT_/w200-h150/20221125005.jpg" width="200" /></a></div>I to by było na tyle. Kończąc tym wpisem mijający rok mam nadzieję, że to o czym tutaj czytacie pomaga Wam czynić świat wokól siebie choć odrobinę bardziej przyjaznym do życia, dla Was, i dla wszystkich innych stworzeń. Dziękuję za Waszą uwagę, obecność i komentarze. Życzę Wam wszystkiego najlepszego w nadchodzącym Nowym Roku! Wojciech Górnyhttp://www.blogger.com/profile/08923235279058799796noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-4621549081902461493.post-88824662624841754892022-11-22T11:09:00.001+01:002022-11-22T16:47:02.579+01:00Zanim spadł śnieg<p> </p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjXRuEyVaHgFJl4sAv55QPtsVZFQgB4evhd4npwm-XkY9GZeNLTZsIAM1QMZRRNBS26oQuE75glmdFyFWWzr1cHS0d0RGtYaopapY7ymgZiKSd6NFaEPaQmZaVb2F8D-ueF-LqB-LVO2M-xNG55noP1nDLGnY7BLZVP1Gkc08h_CSMReKIwsHWsmpj_/s1920/20221118001.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1440" data-original-width="1920" height="150" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjXRuEyVaHgFJl4sAv55QPtsVZFQgB4evhd4npwm-XkY9GZeNLTZsIAM1QMZRRNBS26oQuE75glmdFyFWWzr1cHS0d0RGtYaopapY7ymgZiKSd6NFaEPaQmZaVb2F8D-ueF-LqB-LVO2M-xNG55noP1nDLGnY7BLZVP1Gkc08h_CSMReKIwsHWsmpj_/w200-h150/20221118001.jpg" width="200" /></a></div>Był wieczór osiemnastego listopada. Pierwszy dzień tej jesieni, w którym temperatura utrzymywała się cały czas poniżej zera. Ciemność spowiła świat nieco po szesnastej, zakończyłem więc pracę w ogrodzie i zająłem się obiadem. Mniej więcej kilka minut po osiemnastej, najedzony i rozgrzany, wsłuchałem się w absolutną ciszę panującą za oknem. Świat jakby zasnął. Słyszałem jedynie własny puls i przez kilka chwil zdawało się, że jestem jedyną żywą istotą na tej planecie. Dosyć to przerażające. Otrząsnąłem się i spojrzałem w ciemność za oknem. Widziałem tylko ciemność. Czy na pewno? Coś zawirowało ... Aby się upewnić, wyszedłem na ganek i tam był on - śnieg, pierwsza puchowa kołderka w tym roku. Dla mnie to definitywne zakończenie tego ogrodniczego sezonu. Pomimo iż ogród nie ma zmiłowania i jakieś prace wykonuje się nawet w środku zimy, to już nie jest to. Sezon 2022 ogłaszam za zamknięty.<div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg7mSZCFN7Hs_FiTwT6JhYFm9BroWt73lhirq672MgErlsarpQejcS1WMtDPa_aShQsSpnVH_jfmFI8LoRXEp9YDqyw5VYWLbCryzQWqUlgwoqsZppc4h19ik3LR1uSih8O9V0EDR4bN4mS68TtusMg6kR4HhM0zcMc2NzZOp4hGFTKYjrb0p9ayxRE/s1920/20221014005.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1440" data-original-width="1920" height="150" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg7mSZCFN7Hs_FiTwT6JhYFm9BroWt73lhirq672MgErlsarpQejcS1WMtDPa_aShQsSpnVH_jfmFI8LoRXEp9YDqyw5VYWLbCryzQWqUlgwoqsZppc4h19ik3LR1uSih8O9V0EDR4bN4mS68TtusMg6kR4HhM0zcMc2NzZOp4hGFTKYjrb0p9ayxRE/w200-h150/20221014005.jpg" width="200" /></a></div>Zanim jednak spadł śnieg, jesień przyniosła tyle zajęć, że nie sposób wszystkie opisać. Skupię się więc na najważniejszych. Na pewno należał do nich zbiór ziemniaków w leśnym ogrodzie, uprawianych w alejce pomiędzy drzewami. Jak pisałem, uprawa miała miejsce w sianie, koszonym na ścieżkach ogrodu. Krzewy ziemniaczane rosły niezwykle bujnie, ale pojawił się nowy problem - nornice. Podjadały one młode ziemniaki, a z racji że leśny ogród traktuję jak miejsce zarówno dla natury jak i dla mnie, to nie interweniowałem, pozostawiając bieg spraw przyrodzie. I rzeczywiście, pojawiła się lisica, polująca na nornice aby wykarmić młode, wiązało się to jednak z głębokimi, czasami nawet na pół metra wykopami. Wszystko to sugerowało, że plony ziemniaków będą mizerne, przystąpiłem więc do zbiorów z dużą dozą rezygnacji. Okazało się jednak, że straty nie są tak wielkie, jak je sobie wyobrażałem. Zamiast planowanych trzech worków ziemniaków zebrałem dwa i pół worka nieuszkodzonych, plus sporą ilość mniej lub bardziej nadgryzionych, ale wciąż zdatnych do spożycia, choć nie do długiego przechowywania. Jak na tak niezwyczajne okoliczności uprawy, jestem z tego plonu bardzo zadowolony i na pewno taką uprawę będę kontynuował.<div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgo_GOIo-LY9R2I6XXo37bf_OfEpL5mHl63B4pAw_1NN9ZogrXeIGev7uPPG_9AmZ_j5cFJ-Bbu-0fjhf8T8TzA0IUzntcJngul9i1c01eNBP_MqSUQHVIjrN25oPvv7wrQlVJbwdEIKgORtEWHorXZzkZZSSL6eg_lkVOVD28gn0DmRkqhZu8KoKQV/s1920/20221022005.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1440" data-original-width="1920" height="150" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgo_GOIo-LY9R2I6XXo37bf_OfEpL5mHl63B4pAw_1NN9ZogrXeIGev7uPPG_9AmZ_j5cFJ-Bbu-0fjhf8T8TzA0IUzntcJngul9i1c01eNBP_MqSUQHVIjrN25oPvv7wrQlVJbwdEIKgORtEWHorXZzkZZSSL6eg_lkVOVD28gn0DmRkqhZu8KoKQV/w200-h150/20221022005.jpg" width="200" /></a></div>Kolejnym zebranym plonem z którego jestem zadowolony jest marchew, a szczególnie odmiana Oxheart - krótka, pękata i bardzo, bardzo słodka. Dzięki swoim kształtom doskonale rosła w grządce podwyższonej, a jej zbiór jest banalnie prosty, bo nie trzeba się mocować z sięgającymi głęboko korzeniami. Na pewno będę ją siał w kolejnych latach, a nawet postaram się zebrać jej nasiona w przyszłym sezonie. Póki co, korzenie trafiły do wiader z piaskiem, a w nich do piwnicy, gdzie będą magazynowane. Część zjemy, ale część posadzę wiosną z powrotem na grządkę, aby zakwitły i wydały nasiona. Dlaczego ich po prostu nie zostawię w ziemi na zimę? A pamiętacie nornice? No właśnie, nie ma co ryzykować, niech zimują bezpiecznie w wiaderku.<div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgarYrwqzCqV6ftda931NtRAR6dYL9DGjAN-1y2ugvIkn9FatO3hqMTqK5m5VPPvDBARFptVYKncyzWHnsthOSGzWpduT5fnYDlqpsQmhham_xVfC9Sl9G9swTqgcnDSgBY6szqW0sRFGr3qLPOYXNEum8gQ2f00dFX584n3QTvjBhPLELleB1i-7C4/s1920/20221111002.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1440" data-original-width="1920" height="150" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgarYrwqzCqV6ftda931NtRAR6dYL9DGjAN-1y2ugvIkn9FatO3hqMTqK5m5VPPvDBARFptVYKncyzWHnsthOSGzWpduT5fnYDlqpsQmhham_xVfC9Sl9G9swTqgcnDSgBY6szqW0sRFGr3qLPOYXNEum8gQ2f00dFX584n3QTvjBhPLELleB1i-7C4/w200-h150/20221111002.jpg" width="200" /></a></div>Kolejną rośliną którą zebrałem i zmagazynowałem jest jakon, ale nie z powodu nornic a dlatego, że nie znosi on mrozu. Produktywność jakona zawsze mnie zadziwia, w tym roku z metra kwadratowego uzyskałem ponad jedenaście kilo jadalnych bulw, oraz trzydzieści pięć kłączy do posadzenia w przyszłym roku. A to wszystko z sześciu posadzonych roślin. Niezwykle udała się też uprawa jakona w pięćdziesięciolitrowym worku typu grow bag, gdzie dwie rośliny dały ponad dwa kilo bulw. To kolejny rok potwierdzający, że wreszcie jakona opanowałem i że czegoś się o jakonie nauczyłem przez te wszystkie lata eksperymentów i prób.<div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgLLKNLzdECtzHPX-sI_fpIXViQDL9kLs46Dq2fiq2r_MgQaYlopw_2NZBbsD_sUbLpFllNH1hp8LSNm4OdC7mO1yzmzng-fkcHOI4P2S3a4N9iO0XpjhOYSsWgZtrBbarIaW9NjmXg2gIYZif5nZg043rnVqAvBmQ6A_tLVVosSslStRtVqk6d8Pau/s1920/20221113001.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1280" data-original-width="1920" height="133" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgLLKNLzdECtzHPX-sI_fpIXViQDL9kLs46Dq2fiq2r_MgQaYlopw_2NZBbsD_sUbLpFllNH1hp8LSNm4OdC7mO1yzmzng-fkcHOI4P2S3a4N9iO0XpjhOYSsWgZtrBbarIaW9NjmXg2gIYZif5nZg043rnVqAvBmQ6A_tLVVosSslStRtVqk6d8Pau/w200-h133/20221113001.jpg" width="200" /></a></div>Nie chcąc zanudzać chwaleniem się plonami, wspomnę jeszcze tylko o kukurydzy. Fascynuje mnie ona z uwagi na to, że jest jedną z nielicznych znanych mi roślin gdzie patrząc na ziarno, można od razu dostrzec, czy, a jeśli tak to z kim, roślina się skrzyżowała. Nasiona kukurydzy bowiem od razu pokazują kolor dawcy pyłku, o ile jest dominujący. Dlatego też, gdy na kolbie rośliny sianej z żółtych nasion widzę ziarna zarówno żółte, jak i czarne, jestem pewien, że udało się skrzyżować dwie odmiany, a o to mi w przypadku kukurydzy chodzi. Czasami jednak są takie odmiany, gdzie bogactwo kolorów jest tak wielkie, że nic a nic o tym nie można powiedzieć, można tylko rozdziawić gębę i podziwiać.<div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEinA31vSGROk2CnzAc5IVtHrAh3P_jSP7IsdgKrNwFzdU2uGMSOZiCfze--faKxxqJZ3eO9rhuO_Caas9ax0kVuH5swt7LH0jkZIve-NRk0yhshYYJolWo4DTxqTP0hD396NvW1qCGxAVFJne4JRCYxlaJkcmsHdz6sNhzwLqbnZjtlahDWpZ9Q8VlX/s1920/20221105003.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1440" data-original-width="1920" height="150" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEinA31vSGROk2CnzAc5IVtHrAh3P_jSP7IsdgKrNwFzdU2uGMSOZiCfze--faKxxqJZ3eO9rhuO_Caas9ax0kVuH5swt7LH0jkZIve-NRk0yhshYYJolWo4DTxqTP0hD396NvW1qCGxAVFJne4JRCYxlaJkcmsHdz6sNhzwLqbnZjtlahDWpZ9Q8VlX/w200-h150/20221105003.jpg" width="200" /></a></div>Jesień to czas przygotowania grządek do kolejnego sezonu. Nauczony doświadczeniem, sprawdzam co roku stan podłoża na dnie grządki. Czasami odnajduję tam zjawiska niepożądane, takie jak plątanina korzeni pobliskich brzóz i sosen. W takiej sytuacji, aby mieć dobre plony, nie ma innego wyjścia jak takich gości z grządki usunąć. Przekładam część podłoża do taczki i systematycznie usuwam korzenie. Podłoże w ich okolicy jest całkowicie suche i wyjałowione, nawet za bardzo nie przypomina kompostu, którym grządka była napełniana. Podlewam więc grządkę gruntownie, uzupełniam kompostem, lekko ubijam, wyrównuję i albo zostawiam do wiosny, albo przystępuję do siewu zimowego.<div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhz45kRxz84V7KVS4Af3jS4q971LDvcMTuxBXfgsT_qISxxqK7qDn9euRfQqH7zF_sBO4oTNoENcQM9XncTDtwcfHMNCZsFTAyGv2V4fbuTw6yZSWxuhZAAm3_V8awcitMyOBeSsJ2_XkhW8rWzw_VhWWeXqquzNI8uIMC9GC4CHBiKLyPyAPlheWSs/s1920/20221105005.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1440" data-original-width="1920" height="150" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhz45kRxz84V7KVS4Af3jS4q971LDvcMTuxBXfgsT_qISxxqK7qDn9euRfQqH7zF_sBO4oTNoENcQM9XncTDtwcfHMNCZsFTAyGv2V4fbuTw6yZSWxuhZAAm3_V8awcitMyOBeSsJ2_XkhW8rWzw_VhWWeXqquzNI8uIMC9GC4CHBiKLyPyAPlheWSs/w200-h150/20221105005.jpg" width="200" /></a></div>Siew zimowy oznacza takie sianie, że albo rośliny wykiełkują już i będą dawać jakiś choćby minimalny plon zimą, albo, i tak jest częściej, że posieję je teraz, ale wykiełkują wczesną wiosną i wtedy też dopiero zaczną dawać plon. Szpinak jest klasycznym przykładem tej drugiej opcji, choć mam też szpinak który już teraz wykiełkował i w postaci malutkich roślinek ma szansę przezimować pod agrowłókniną. Oczywiście posadziłem też już czosnek ozimy oraz zimującą cebulę Shensyu, która już zaczęła w ciepłym listopadzie rosnąć, a teraz zobaczymy jak sobie da radę z mrozami i pierwszym śniegiem. Patrząc na nią myślę, że sobie poradzi. Posiałem też marchew i pietruszkę na wczesny zbiór, oraz nieco zimowych sałat.<div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhSAwrIL7CRA_k0htDyQc8Dmmx2onvFM2PAyY1uEhoWa4RbS8CoewfF8aS_8jJ-0vlfGWerZzUf4UKG31XOUhvOln5iqDfv6oYuSg2oaUtbVy7wRTQtYxV1mjTR8mgNt6LQwVO3uP5ZMBkVAUTMS4vHgmLsJMxmASHLjaITAYA5J-EqRVFbbXE5RgtX/s1024/20221101001.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="768" data-original-width="1024" height="150" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhSAwrIL7CRA_k0htDyQc8Dmmx2onvFM2PAyY1uEhoWa4RbS8CoewfF8aS_8jJ-0vlfGWerZzUf4UKG31XOUhvOln5iqDfv6oYuSg2oaUtbVy7wRTQtYxV1mjTR8mgNt6LQwVO3uP5ZMBkVAUTMS4vHgmLsJMxmASHLjaITAYA5J-EqRVFbbXE5RgtX/w200-h150/20221101001.jpg" width="200" /></a></div>Jeżeli chodzi o to, co mam nadzieję podjadać nawet zimą, choć w skromnych ilościach, to rośnie to na grządce opatulonej agrowłókniną już od jakiegoś czasu. Zielenią się tu głównie musztardowce, trzy odmiany zimowej sałaty, szpinak, trybula ogrodowa i klajtonia przeszyta - wszystkie te rośliny dają plon w postaci liści do sałatek, i wszystkie cechuje mniejsza lub większa odporność na mróz. Chcę sprawdzić, jakie zniosą temperatury zimą i czy, a jeśli tak to jaki plon będą dawać w najzimniejszych miesiącach. W teorii, gdy słoneczko nagrzeje grządkę, powinny bardzo powoli puszczać nowe listki i powiększać starsze, a w mroźne noce przetrwać w stanie "zahibernowanym". Ciekaw też jestem, czy a jeśli tak to które z nich doczekają wiosny i co wtedy pokażą - czy od razu będą chciały kwitnąć, czy też raczej dadzą nam pojeść?<div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj5qX3kbrqkD0hvzXr9h8EaRniilJUyuA4MClltBQM42-dAkt-WqSKetW94cQyOT14J4YzP93pYymoaocp1HmxlqjJd5C0eqTkRv_vgsIlVhAo3C8mvMApvuNpLDNG-bJiAD8JzXgpUyn1RH-HA-ZLzTQ8xt0amhnB0SJgIJSnhXjB38qyylsbc4RC7/s1920/20221027010.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1440" data-original-width="1920" height="150" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj5qX3kbrqkD0hvzXr9h8EaRniilJUyuA4MClltBQM42-dAkt-WqSKetW94cQyOT14J4YzP93pYymoaocp1HmxlqjJd5C0eqTkRv_vgsIlVhAo3C8mvMApvuNpLDNG-bJiAD8JzXgpUyn1RH-HA-ZLzTQ8xt0amhnB0SJgIJSnhXjB38qyylsbc4RC7/w200-h150/20221027010.jpg" width="200" /></a></div>Poza pracami ogrodowymi wciąż usiłuję znaleźć czas na prace leśne, co skutkuje tym, że nie interesują mnie ceny węgla i innych opałów, a ciepło promieniuje z mojego pieca kiedy tylko chcę. Jak zawsze i od lat, nie ścinam żadnych drzew, wciąż zagospodarowuję drewno ścięte przez bobry. Zapasy rosną i tak naprawdę przydałaby się nowa i większa drewutnia, ale tyle rzeczy jest, które by się przydały, że nie wiadomo w co ręce włożyć. Na razie wyremontowałem dach starej wiaty na drewno, kładąc nową papę i upewniając się, że składowane w wiacie drewno jest suchutkie. Jakość drewna w połączeniu z jakością pieca to nie tylko ciepły dom ale także czyste spalanie i czyste powietrze. Gdy mój piec się nagrzeje, nie ma śladu dymu nad kominem, widać jedynie wirujące fale gorąca i nieco pary. Zresztą, tak czy inaczej, wszystkie moje nasadzenia i uprawy na pewno pochłaniają więcej CO2 niż emituje mój piec.<div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh5bvUXwZAIZGerTY5PeBB-KnrqQdbMrj_pPVl0z8LCSu7Igg0HoYgpLUY3yEKHgCvLlsZFBx2Ry48-yJ6LmVXisBbyXrV2z6oYVh5vdr3OZYHA9AQqLZUhrY9K8k3xjFCPENSRJ7eIUcOPaIeoa9PsPklbhgCGNuIf4fQjBR28AYCM9pvFcvxB6nO0/s1920/20221027011.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1440" data-original-width="1920" height="150" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh5bvUXwZAIZGerTY5PeBB-KnrqQdbMrj_pPVl0z8LCSu7Igg0HoYgpLUY3yEKHgCvLlsZFBx2Ry48-yJ6LmVXisBbyXrV2z6oYVh5vdr3OZYHA9AQqLZUhrY9K8k3xjFCPENSRJ7eIUcOPaIeoa9PsPklbhgCGNuIf4fQjBR28AYCM9pvFcvxB6nO0/w200-h150/20221027011.jpg" width="200" /></a></div>Zanim jeszcze przyszedł większy mróz i spadł pierwszy śnieg, wracałem ze spaceru po zachodzie słońca. W szarówce ogarniającej podwórko rzuciły mi się w oczy kwiaty pozostałe na grządkach, gdzie nie ma już warzyw. Lwie paszcze, dalie, aksamitki, kosmosy, wyzierały na mnie z zapadających ciemności. Aparat uznał że już jest noc, zrobił więc im zdjęcia z lampą błyskową, a efekty widzicie obok. Dziś tylko nieliczne z nich jeszcze bronią się przed mrozem, niech więc zdjęcie to będzie symboliczną pamiątką właśnie zakończonego sezonu.<br /><div><br /><div><br /><div><br /><div><br /><div><br /></div></div></div></div></div>Wojciech Górnyhttp://www.blogger.com/profile/08923235279058799796noreply@blogger.com9tag:blogger.com,1999:blog-4621549081902461493.post-46186197543675021642022-10-12T20:20:00.002+02:002022-10-12T20:20:26.767+02:00Tylko o dyniach<p> </p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgqnnrypOdA9tfP7unSJiGC8k3AHy7CquFd9m2x-Ac2jUSN2XyiX-qxu4pWg0iYcswG3Gv62yUO2udSaME6JZFp8fzyqUer_HoGLoVM8Gx-7Vl-3n_801pD1Ze4SQORZbk2RjJFLlaSCTMjsybUC5ufFi1LOWUuDTGlR6OeQP7KSGEKuKDzJAXDHDPV/s1920/20220924001.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1440" data-original-width="1920" height="150" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgqnnrypOdA9tfP7unSJiGC8k3AHy7CquFd9m2x-Ac2jUSN2XyiX-qxu4pWg0iYcswG3Gv62yUO2udSaME6JZFp8fzyqUer_HoGLoVM8Gx-7Vl-3n_801pD1Ze4SQORZbk2RjJFLlaSCTMjsybUC5ufFi1LOWUuDTGlR6OeQP7KSGEKuKDzJAXDHDPV/w200-h150/20220924001.jpg" width="200" /></a></div>Dzisiejszy wpis będzie tylko o dyniach, a ściślej o sprawach z nimi związanych jakie miały miejsce w końcu września i początku października. Już we wrześniu dały znać o sobie przymrozki, a temperatury na liściach roślin pozostawały ujemne do około ósmej-dziewiątej rano. Część roślin nic sobie jednak nie robiła z tego, wszak w ciągu dnia temperatura nadal rosła do kilkunastu stopni na plusie. Z moich obserwacji wynika, że poważne straty zaczynają się, gdy temperatura spadnie na kilka godzin poniżej minus pięciu stopni. Czekałem więc spokojnie ze zbiorem dyń, choć starsze liście obumierały, to młode żyły w najlepsze. Ba, żyły doskonale jakony, uznawane za całkowicie nieodporne na mróz. Ich zbiory są zawsze u mnie później niż dyń, bo plonem są bulwy schowane w ziemi, a ta ma ciągle jeszcze dwucyfrową temperaturę.<p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhV-IJJTi9ADnh8-mi9AjKs2l-eWkZWcWHEzWfC4Y7cLsbf35Bq_o3q3A73-L8WIntMiJwu50ArvV9nLTu04nuj85hO_ktRida-ijvyHyr77A51cC5dzSQbeB5abwqbd-YvNDp6xikiodLLCxVOZvgxI2a8acIj2GRJIFG2-R2sSda_rc5OdobAw_0i/s1920/20221008006.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1920" data-original-width="1443" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhV-IJJTi9ADnh8-mi9AjKs2l-eWkZWcWHEzWfC4Y7cLsbf35Bq_o3q3A73-L8WIntMiJwu50ArvV9nLTu04nuj85hO_ktRida-ijvyHyr77A51cC5dzSQbeB5abwqbd-YvNDp6xikiodLLCxVOZvgxI2a8acIj2GRJIFG2-R2sSda_rc5OdobAw_0i/w151-h200/20221008006.jpg" width="151" /></a></div>Równocześnie jednak ze spadkiem temperatury pojawiły się nowe niepokojące sygnały - najpierw z ogródu zaczęły znikać cukinie, objadane do cna, a następnie i na dyniach pojawiły się ślady małych ząbków. Nornice zaczęły tuczyć się na zimę. Zadziwiającym było to, że próbowały ogromnej większości owoców, ale następnie wybierały jeden i konsekwentnie obgryzały go, aby dostać się do nasion. Gdy im się to udało, z owocu zostawało niewiele. Robiły to przy tym tak sprytnie, że owoc widziany z góry wyglądał na nietknięty, natomiast gdy się go podniosło - sodoma i gomora. Obserwując to zjawisko doszedłem do wniosku, że mimo iz temperatury pozwalałyby dyniom jeszcze wisieć na krzakach, to najwyższy czas je zebrać. Dynie nadgryzione przez nornice niestety gorzej się przechowują, a ja je uprawiam z nadzieją, że będziemy je mogli jeść co najmniej do maja.<div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhV9e5KiAH8_YS62O6A3MwS9R6WoyhHzgCHyGTjes8TDNOX__9ODDzsR-ybZWawuPBKHgfqc6LnZoU4G248L2dwlbFRoT4CPgok4s_y1aFJpy3rEuuLbF_B3m9PU5ip_fZUzLqvCeecqtD1WeNo_hA6MTaiaediULihOjB6kV76E7oo-ea3O4-xtaN1/s1920/20221008016.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1280" data-original-width="1920" height="133" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhV9e5KiAH8_YS62O6A3MwS9R6WoyhHzgCHyGTjes8TDNOX__9ODDzsR-ybZWawuPBKHgfqc6LnZoU4G248L2dwlbFRoT4CPgok4s_y1aFJpy3rEuuLbF_B3m9PU5ip_fZUzLqvCeecqtD1WeNo_hA6MTaiaediULihOjB6kV76E7oo-ea3O4-xtaN1/w200-h133/20221008016.jpg" width="200" /></a></div>Nadszedł więc czas dyniowych żniw. Z każdą postępować trzeba jak z niemowlakiem, aby nie spowodować uszkodzeń mających wpływ na przechowywanie. Nie wolno odcinać ogonka, musi on w całości pozostać przy owocu. Dynie przemywam w roztworze wody z octem jabłkowym, ma to za zadanie odkazić i oczyścić skórkę, podatną na choroby grzybowe. Opłukane dynie układam na dworze, aby słońce i wiatr je obsuszyły. W idealnych warunkach dynie powinny dojrzewać ułożone na ganku czy werandzie przy południowej ścianie domu do czasu, aż ich skóra osiągnie żądaną twardość, czyli taką, że nie można dyni zarysować paznokciem beż użycia naprawdę sporej siły. U mnie niestety nie ma ku temu warunków, dlatego też dynie pojadą do miasta i tam będą sobie leżakować na parapetach i specjalnym dla nich regale. Dynie najlepiej się przechowują bowiem w temperaturze pokojowej.<div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj-KOdAtMXVYnh3taM7IjnbR_itKg-4FbLDJ8v8NPZLKn8FK7T4zniqR5GOSI9KUy5K31G4eifYJR6jaTSh-f2oQW4OxJuEV3nYDqIR713HZobTRDV5F7Wsvl9YQB9ZZhErJ4Oe_nN1cWDlqCkn5VQS6LpJO4T99shHB9a38EGs0vqWsL6ig0QAqn20/s1920/20221008014.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1440" data-original-width="1920" height="150" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj-KOdAtMXVYnh3taM7IjnbR_itKg-4FbLDJ8v8NPZLKn8FK7T4zniqR5GOSI9KUy5K31G4eifYJR6jaTSh-f2oQW4OxJuEV3nYDqIR713HZobTRDV5F7Wsvl9YQB9ZZhErJ4Oe_nN1cWDlqCkn5VQS6LpJO4T99shHB9a38EGs0vqWsL6ig0QAqn20/w200-h150/20221008014.jpg" width="200" /></a></div>Tegoroczny plon jest bardzo urozmaicony, a to z uwagi na to, że siałem bogatą mieszankę odmian. Służyć to ma wyhodowaniu własnej odmiany lokalnej, Ostojowej, selekcjonowanej wedle własnych kryteriów. Jest to proces dosyć żmudny, bo teraz czeka mnie obowiązek spróbowania każdego owocu i podjęcia decyzji, czy jego nasiona wchodzą do puli do siewu w przyszłym roku, czy też nie. Natura dokonała pierwszej selekcji za mnie - skoro z części odmian jest plon, a z innych nie, znaczy to że wybrane zostały już odmiany radzące sobie z warunkami w Ostoi. Teraz można by selekcjonować rośliny pod kątem masy plonu, wielkości i liczby owoców, szybkości dojrzewania, i może kiedyś się tym zajmę, na razie jednak zdecydowałem, że do puli siewów na przyszły rok trafią jedynie nasiona z owoców wybitnie smacznych. Po co bowiem uprawiać cos niesmacznego? <div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg1iFqRHVt8namA_WIeDElFwm969K-UyHqlKmg9T8gIa8NeOCz8TVaXe1UsUfNf7-rW10cQBiposgGDH_Ra6zpp64f-OyHkgOHI1mi7mWeCJbLVYTXIM97cp1tlhgs5OFxZ2nAEFH49RsDHej6PX68ycB4OQbk5McNTVauf11q5oD_vfo2MegO5tc4f/s1920/20221008018.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1440" data-original-width="1920" height="150" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg1iFqRHVt8namA_WIeDElFwm969K-UyHqlKmg9T8gIa8NeOCz8TVaXe1UsUfNf7-rW10cQBiposgGDH_Ra6zpp64f-OyHkgOHI1mi7mWeCJbLVYTXIM97cp1tlhgs5OFxZ2nAEFH49RsDHej6PX68ycB4OQbk5McNTVauf11q5oD_vfo2MegO5tc4f/w200-h150/20221008018.jpg" width="200" /></a></div>O gustach się nie dyskutuje, bo wiadomo - jeden lubi ogórki, a drugi jak mu nogi śmierdzą .... ale tu, przy pracy nad własną odmianą, mogę kierować się swoim własnym gustem bez skrępowania. Dwa podstawowe kryteria wezmę pod uwagę - zawartość karotenu w owocach (im bardziej pomarańczowy miąższ, tym lepiej) oraz zawartość cukru (wygrają najsłodsze). Moje idealne dynie będą tez miały ładny, orzechowy zapach i posmak. Nasiona z dyń bladych, wodnistych, niesmacznych trafią do spożycia, nic się tu nie zmarnuje. Osobną grupę stanowią tu jednak dynie bezłupinowe, czyli takie, których nasion nie trzeba łuskać. Te dynie selekcjonuję na razie wyłącznie pod kątem zawartości nasion - im ich więcej, tym lepiej, a im więcej miąższu, tym gorzej. <div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEju3ox8xEQiSk6IO0rOI8h1IxH2gPihQBmN_JXvtNLu9oPpLbsY4fcVLpukIiCSXCcVXYuITP43PM33tPYxId2LKyIFkV_5zyw5kbwqudOFKfhPYzd-cJ61MDcRisGWXfZ0FNpI9ZExrrKUjllCiX6DELVOU0zTFmcwvEIlFHhkXja5sNTaI9MRhwnM/s1920/20221008020.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1440" data-original-width="1920" height="150" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEju3ox8xEQiSk6IO0rOI8h1IxH2gPihQBmN_JXvtNLu9oPpLbsY4fcVLpukIiCSXCcVXYuITP43PM33tPYxId2LKyIFkV_5zyw5kbwqudOFKfhPYzd-cJ61MDcRisGWXfZ0FNpI9ZExrrKUjllCiX6DELVOU0zTFmcwvEIlFHhkXja5sNTaI9MRhwnM/w200-h150/20221008020.jpg" width="200" /></a></div>Proces selekcji wiąże się ściśle ze sposobem spożycia moich dyń. Na razie jeszcze nie jemy ich, a jedynie obserwujemy czujnie. Jest jeszcze tak wiele innych plonów teraz do spożycia, że dynie mogą czekać. Jeżeli jednak na którejkolwiek pojawiłyby się oznaki psucia, gnicia, infekcji grzybowej czy jakiekolwiek inne licho, dynia taka natychmiast trafiłaby do kuchni. Tam, niestety musi być najpierw przekrojona, bo pieczenie w piekarniku w całości niestety sprawia, że nasiona przestają się nadawać do siewu. Kroję więc zwykle koniuszek dyni, próbuję i o ile dana dynia rokuje dobrze, dzielę ją na pół, wydobywam nasiona, a połówki trafiają do piekarnika lub są zużywane kulinarnie na inny sposób. Nasiona są oddzielane od resztek miąższu, płukane, suszone i wstępnie pakowane osobno z każdej dyni. Opakowanie jest opisywane i czeka na długie zimowe wieczory.<div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjiAYt42x7e7hdQX6HnVhF2PvHlGLV16SXYujERkjYlzO5q0NhGTASjQxRp4-GckBcZnDRK26Hd_PJTjQHFvRcfMdqzHxFzghnYtrBHMM3G4b0Ps10e0JEnF_Tqthu6kL_q1dtkx8KKXh6keJLLUhZKWySatkMr68zL9Bano46QT8tVqML9TGfgICJ9/s1920/20221008021.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1440" data-original-width="1920" height="150" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjiAYt42x7e7hdQX6HnVhF2PvHlGLV16SXYujERkjYlzO5q0NhGTASjQxRp4-GckBcZnDRK26Hd_PJTjQHFvRcfMdqzHxFzghnYtrBHMM3G4b0Ps10e0JEnF_Tqthu6kL_q1dtkx8KKXh6keJLLUhZKWySatkMr68zL9Bano46QT8tVqML9TGfgICJ9/w200-h150/20221008021.jpg" width="200" /></a></div>Gdzieś w lutym czy marcu przychodzi taki dzień, kiedy wyjmuję te wszystkie paczuszki nasion, obliczam ile sadzonek dyni pragnę w nadchodzącym sezonie posadzić i przygotowuję odpowiednią partię nasion, biorąc taką samą liczbę z każdego woreczka i mieszając. Koniec z opisywaniem odmian, w tym procesie przestały mieć one znaczenie. To, co jest ważne, to świadomość, że w mieszance są nasiona z najlepiej smakujących owoców, jakie udało mi się w tym sezonie uzyskać. Istnieje więc spora szansa, że dadzą one potomstwo równie smaczne. A może jeszcze smaczniejsze, jeżeli samoistnie powstaną jakieś krzyżówki pomiędzy najsmaczniejszymi? Na to właśnie liczę, jak również na to, że każde kolejne pokolenie moich dyń będzie jeszcze lepiej przystosowane do warunków jakie panują w Ostoi, i do mojego stylu ogrodniczenia.<div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiu_lXbKREyIojeJxVag6E7YVohYDImYVhgyjliHkvCrtfq5Ebd32NCcxe7ul4jOrNVyuxKbWK8wiFhvH4_QOJWoS0GmlqVkHHyE-9xtN0q_17n0qYwpNtbaP7HhEzWcn7oDunj8Q2xSNHNBTHnYfiZWokEGxuysr8v_dsm0NwH8uQH3tMdKfs7VYA-/s1920/20221001002.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1440" data-original-width="1920" height="150" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiu_lXbKREyIojeJxVag6E7YVohYDImYVhgyjliHkvCrtfq5Ebd32NCcxe7ul4jOrNVyuxKbWK8wiFhvH4_QOJWoS0GmlqVkHHyE-9xtN0q_17n0qYwpNtbaP7HhEzWcn7oDunj8Q2xSNHNBTHnYfiZWokEGxuysr8v_dsm0NwH8uQH3tMdKfs7VYA-/w200-h150/20221001002.jpg" width="200" /></a></div>Jak co roku, kilka maleńkich dyń umili nam swoimi barwami jesień, postoją zresztą zapewne w domu do wiosny i dłużej. Jeszcze cieszą nas nieliczne ze zbiorów 2021, a puste miejsca uzupełniamy teraz właśnie tegorocznymi. Pięknie się prezentują na półce, szczególnie odmiana Jack Be Little robi wrażenie. Tegoroczny eksperyment z uprawą dyni w worku zainspirował mnie zresztą do ciekawego kolejnego eksperymentu w przyszłym roku, z tą małą ozdobną dynią właśnie. Ale na czym ten eksperyment polega i jakie będą jego efekty, napiszę już w kolejnym sezonie. Tymczasem, ten sezon dyniowy w ostojowym ogrodzie uznaję za zamknięty. Pozostaje teraz czekać aż z wiekowego klonu i lipy opadną liście, aby wyściółkować nimi jak co roku Zapłotek, gdzie dynie pojawią się znowu w połowie przyszłego maja. To był naprawdę udany sezon jeśli chodzi o dynie, pomimo suszy, przymrozków i nornic. Oby takich więcej!Wojciech Górnyhttp://www.blogger.com/profile/08923235279058799796noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4621549081902461493.post-61349758010214743332022-09-21T21:59:00.005+02:002022-09-21T22:46:00.350+02:00Sukcesiki<p> </p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjdZ4dytEYJ4YU1tTDVgvoeQ8Z57If7jnzy_OqayfXp15AZjoPZns02TJL63TLBBP7KFwtf7q5qsJy4GtoIeKrvex_usK2iyH2A2SNUD9fcA_aB4fc41Q30SKr6nkVTNpWMd3PD3Xye56rGjZJFJuwZvrAbXy5ZrS1FWqYS-DFoLXf1wG4DYD_IOx4u/s1920/20220819003.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1440" data-original-width="1920" height="150" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjdZ4dytEYJ4YU1tTDVgvoeQ8Z57If7jnzy_OqayfXp15AZjoPZns02TJL63TLBBP7KFwtf7q5qsJy4GtoIeKrvex_usK2iyH2A2SNUD9fcA_aB4fc41Q30SKr6nkVTNpWMd3PD3Xye56rGjZJFJuwZvrAbXy5ZrS1FWqYS-DFoLXf1wG4DYD_IOx4u/w200-h150/20220819003.jpg" width="200" /></a></div>Są takie hobby i zajęcia, gdzie chwalenie się jest ich integralną częścią. Przysłowiowe są przechwałki myśliwych, wędkarzy i grzybiarzy, ale i ogrodnicy im nie ustępują. W dobie mediów społecznościowych chwalić się jest bardzo łatwo, zamieszczając zdjęcia swych ogrodów i plonów. Chwalenie się ma o tyle sens, że bywa doskonałą zachętą dla tych, którym nie wychodzi, aby się nie poddawali, oraz dla tych, którzy nigdy nic nie uprawiali, aby spróbowali. Sukcesy ogrodnicze bywają monumentalne (miliony zdjęć ogrodników tonących w cukiniach) oraz takie nieco mniej oczywiste, gdzie ogrodnik cieszy się z czegoś malutkiego i dla innych nieistotnego, ale dla niego samego niemal tak radosnego, jak wygrana w Lotto. Dziś więc parę słów o takich małych sukcesikach tego lata w Ostoi.<p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjnpqWZ_wBhUQLAQYoARSBb4obA2K7YmavvDSkNoY4kJ_Rx7ChBBCGeO0e83nxnWiwTdADtIbhgQvCc7KmuyG8vPF9ievDiPbjliewkXBcGU_7pof8lEykhEy6qb2Jb1edkG0ZdiF2_uOyQhCnH0uhGCzk0HR_Ju3FkY1RGS4z6RwCopB7KJt8-SphE/s1920/20220827008.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1920" data-original-width="1440" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjnpqWZ_wBhUQLAQYoARSBb4obA2K7YmavvDSkNoY4kJ_Rx7ChBBCGeO0e83nxnWiwTdADtIbhgQvCc7KmuyG8vPF9ievDiPbjliewkXBcGU_7pof8lEykhEy6qb2Jb1edkG0ZdiF2_uOyQhCnH0uhGCzk0HR_Ju3FkY1RGS4z6RwCopB7KJt8-SphE/w150-h200/20220827008.jpg" width="150" /></a></div>W tym roku przeznaczyłem kawałek Zapłotka na hodowlę kukurydzy. Posiałem mieszankę odmian oraz własne nasiona, blisko siebie, w nadziei na to, że się "pokrzyżują" i że pomoże mi to w pracach nad moją własną odmianą lokalną. Kukurydza nigdy nie chciała dobrze rosnąć w Ostoi, choć miałem ładne plony, ale na grządkach podwyższonych. Czyli, ładne były, ale mało. Tegoroczne poletko kukurydzy dostarczyło mi wiele radości bo pokazało, że niektóre odmiany w ogóle nie chcą u mnie rosnąć, a dosłownie tuż obok inne "kwitną". Nieco roślin zawiązało piękne kolby, dodatkowo jeszcze aby było ciekawiej, jeszcze nigdy wcześniej na takiej ilości nie pojawiła się głownia kukurydzy, grzyb zwany w Meksyku <i>huitlacoche </i>i uznawany za przysmak. Pojedliśmy więc sporo tej atrakcji, ale z drugiej strony przełoży się to na pewno na mniejszy zbiór nasion. Cieszyć się, czy martwić? Na razie się cieszę, bo główny cel - zebranie nasion do siewu w przyszłym sezonie, z nadzieją na ciekawe krzyżówki, na pewno zostanie zrealizowany. <br /><p><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgywrMjfMObtQ_xpx8j0KwV7JqHMAkyMXydpkmGnmmTVQS0b2OezJDZTN7Zfe3DLR656KLI5_EGytsN8TqREv5T0w-opgRAlQ5eoj2b-KSGCygTwvCI20YN3yKNkf4hrgvIFoYP6K6YAJ1rETEJQEyRGJpBbI0lSk6-1uXpkDbKkpJwUlzoakzEaf85/s1920/20220827003.jpg" style="clear: left; display: inline; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em; text-align: center;"><img border="0" data-original-height="1440" data-original-width="1920" height="150" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgywrMjfMObtQ_xpx8j0KwV7JqHMAkyMXydpkmGnmmTVQS0b2OezJDZTN7Zfe3DLR656KLI5_EGytsN8TqREv5T0w-opgRAlQ5eoj2b-KSGCygTwvCI20YN3yKNkf4hrgvIFoYP6K6YAJ1rETEJQEyRGJpBbI0lSk6-1uXpkDbKkpJwUlzoakzEaf85/w200-h150/20220827003.jpg" width="200" /></a></p>Choć uprawa dyń od lat idzie mi dobrze, to kilka odmian regularnie sprawiało problemy. Jedną z nich była Marina di Chioggia, która kwitła, nawet zawiązywała owoce, ale później gniły one lub zamierały. Postanowiłem więc zmienić nieco sposób uprawy i zamiast pozwolić się roślinom płożyć, puściłem je po siatce. Obawiałem się nieco czy moja pleciona siatka utrzyma ciężar takiej dyni, ale okazało się, że był to strzał w dziesiątkę. Owoce wreszcie rosną i zaczynają dojrzewać. Wydaje mi się, że Ostoja jest miejscem gdzie za dużo cienia i wilgoci dla tej odmiany, podniesienie jej więc ponad ściółkę i bliżej do słońca pomogło. Oczywiście, z tegorocznych dyń zbiorę nasiona, co może ułatwić uprawę tej odmiany w przyszłych latach.<div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjKZS6hzrt1X_7o7yZw9lEVnSkz15FXSX_FxM7MWfhM3ZP7ONzjTDOW4qTWehZBq-NEUf7o-DOHvChaOaVrUcV2nNF4ms6QaPEGFX8ZdQd2YSaX895imIycBBFRKS_y8COYeNdxYF4sr03V_RnSEb6jdGWTgUBUAKYjewvrYFqN_I0Gg2WqtwgVEf84/s1920/20220909001.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1440" data-original-width="1920" height="150" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjKZS6hzrt1X_7o7yZw9lEVnSkz15FXSX_FxM7MWfhM3ZP7ONzjTDOW4qTWehZBq-NEUf7o-DOHvChaOaVrUcV2nNF4ms6QaPEGFX8ZdQd2YSaX895imIycBBFRKS_y8COYeNdxYF4sr03V_RnSEb6jdGWTgUBUAKYjewvrYFqN_I0Gg2WqtwgVEf84/w200-h150/20220909001.jpg" width="200" /></a></div>Tuż przy bramie wjazdowej na podwórko był w Ostoi kawałek "ugoru", gdzie na gołej ziemi rosła czeremcha amerykańska. Oczyściłem ten kawałek, intensywnie podciąłem czeremchę i postanowiłem zrobić tam mikroskopijny leśny ogród. Czeremcha została od razu najwyższym drzewem gildii, a pod nią posadziłem jedną jabłonkę, kilka krzewów bobowatych, roślin miododajnych, czosnków niedźwiedzich i truskawek, oraz wysiałem sporo nasion poziomki. W tym do niedawna całkiem suchym i piaszczystym miejscu powstał kolejny zielony skrawek oraz zdarzyło się coś, co jeszcze nigdy nie miało miejsca w Ostoi - jabłonka dała jeden owoc w pełni wartościowy i jadalny w pierwszym roku po posadzeniu. Mówi się, że drzewko które czuje, że zbliża się jego kres, próbuje przedłużyć gatunek owocując, ja jednak mam nadzieję, że to nie jest ten przypadek. Przekonamy się w przyszłym roku, i mam nadzieję w latach kolejnych.<div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgDZSvOfyDkBOt4PpmNWbgbuGcmJzczWGXdj5pjRdB6PkLaQZlr1U1lKBwH8vraYgf5_EMf14hvqs8ewAv6r8G8A-9DC3SctP4VLLsuuGwrl9IHQut-RjG0MUXLKbaGd2SpEBG0EDj3oMGzyHD3fSUmaHqHRSERYo0flSLdN-7ZeiBLX6pAL-wcwPNO/s1920/20220901008.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1445" data-original-width="1920" height="151" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgDZSvOfyDkBOt4PpmNWbgbuGcmJzczWGXdj5pjRdB6PkLaQZlr1U1lKBwH8vraYgf5_EMf14hvqs8ewAv6r8G8A-9DC3SctP4VLLsuuGwrl9IHQut-RjG0MUXLKbaGd2SpEBG0EDj3oMGzyHD3fSUmaHqHRSERYo0flSLdN-7ZeiBLX6pAL-wcwPNO/w200-h151/20220901008.jpg" width="200" /></a></div>Zupełnie bez nakładów pracy trafił się kolejny sukcesik - piękne plony chmielu. Dziki chmiel zadomowił się w leśnym ogrodzie, zapewne przyniesiony ze ściółką koszoną na pograniczu lasu i łąki. Wspiął się na brzozy i obsypał szyszkami. Ściąłem całe pnącza i dopiero na ziemi żmudnie oddzieliliśmy szyszki chmielowe od reszty roślin. Teraz suszą się na strychu, a gdy się wysuszą, pomyślimy co z nimi uczynić, bo jest ich naprawdę sporo. Pod chmielem z kolej, zaczynają owocować maliny jesienne, przy których wykonuję dwie czynności - późną zimą ścinam szczątki tuż przy ziemi, a o tej porze i później absorbują nas zbiory. Fajne są takie sukcesy bez nakładów pracy, prawda?<div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhIFMgCEI2HA0fe98KLKjos6VPPQ48IQq9gLM82UH_wOuyBGp9RgjQi1veMvmPjxXNZ2qU_yRKRQhHibd36Krypo90nodXu6Asakkp7q8srLYPZNmnqgWhYuESPcx8AS_WbJqFi7txgfEZHwUVecbrz7Rtg_L-f514z8T7AMXM2hsFgCKOTDa5eCeP9/s3824/Pomidory-du%C5%BCe.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="2848" data-original-width="3824" height="149" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhIFMgCEI2HA0fe98KLKjos6VPPQ48IQq9gLM82UH_wOuyBGp9RgjQi1veMvmPjxXNZ2qU_yRKRQhHibd36Krypo90nodXu6Asakkp7q8srLYPZNmnqgWhYuESPcx8AS_WbJqFi7txgfEZHwUVecbrz7Rtg_L-f514z8T7AMXM2hsFgCKOTDa5eCeP9/w200-h149/Pomidory-du%C5%BCe.jpg" width="200" /></a></div>Jednakże, nie zawsze jest tak, a przeciwnie, często jest odwrotnie - sukcesik przychodzi tak nieśmiało, jak niespodziewany gość. I trzeba na niego solidnie napracować. Tak niemal co roku jest z pomidorami. Od kilku lat zaraza ziemniaczana nie daje za wygraną i trzeba jej zapobiegać, a potem z nią wojować. Nic to Baśka, jednak - udało się po raz kolejny uciec grabarzowi z pod łopaty i ocalić pomidory, zamiast śpiewać im <i>adios</i>. Co więcej, ze wszystkich które najdzielniej opierają się zarazie, zbieram nasiona i praca nad lokalną odmianą na tą cholerę odporną jest moim największym priorytetem jeżeli chodzi o "prace hodowlane". Przy okazji, celebruję każdego pomidora - jego wygląd, zapach, smak, teksturę i wreszcie przekrój. Niektórym robię zdjęcia do archiwum po to, aby lepiej pamiętać wyniki tego sezonu, co z kolei powinno ułatwić przyszłoroczne decyzje - co posiać.<br /><br /><div><div><div><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhNS_9uvRkcDc7sqSlQvnsNRNaySeFWLLM8x1LMY2dcE0tnzd6Ohv1jSmE7ZjtiIF4UyUgjMoXlZkYBvSkWJTWrXJ9EWhX2xEOiJuPD3NhxkTxaSr9ZWDLGJYclQ_Kz_Fl7pQKysRv-GiuMU1RrtjLq_6AvZSquWLL5yAsBHNnHE6Z56Hu9Rx1iUUnV/s1920/20220908001.jpg" style="clear: left; display: inline; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em; text-align: center;"><img border="0" data-original-height="1440" data-original-width="1920" height="150" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhNS_9uvRkcDc7sqSlQvnsNRNaySeFWLLM8x1LMY2dcE0tnzd6Ohv1jSmE7ZjtiIF4UyUgjMoXlZkYBvSkWJTWrXJ9EWhX2xEOiJuPD3NhxkTxaSr9ZWDLGJYclQ_Kz_Fl7pQKysRv-GiuMU1RrtjLq_6AvZSquWLL5yAsBHNnHE6Z56Hu9Rx1iUUnV/w200-h150/20220908001.jpg" width="200" /></a></div></div></div>Podobnie i tegoroczne plony z pasieki są efektem wytężonej pracy, gdyż zawiodły dwa główne pożytki, oraz Unia Europejska. Otóż, w okolicy Ostoi główne pożytki są tylko dwa - akacja i lipa. Nie ma pól rzepaku, gryki czy dużych sadów, nie ma łanów nawłoci czy wrzosu. Spadzi nie ma, choć wokół puszcza, ale głównie sosnowa. I zdarzyło się tak w tym roku, że pięknie zapowiadające się kwiatostany akacji skosiły zimne deszcze, a lipa nie zdążyła się zapowiadać, bo nie zakwitła niemal wcale, a jak już zakwitła, to nie nektarowała. W międzyczasie, wierni unijnym dyrektywom i dopłatom okoliczni ziemianie wykosili do gołego nadrzeczne łąki, w efekcie czego moim pszczołom zostały jedynie drobne enklawy z pożytkami - moje podwórko, ogrody leśne, łączka kwietna nad stawem i spirala ziołowa. Można powiedzieć, że na moim terenie były okresy, kiedy każdy kwiatek uginał się od pszczół. No i cos tam w końcu nazbierały, a z części tego skorzystałem i ja, pomimo tego, że przez cały sezon nie byłem dobrej myśli. Jest więc i niedosyt, i satysfakcja, jak w życiu.<div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhKzv3rNTPEZdqjE096z74nURwebCHz6UXZhjdh7SsZ_uhwrknP0EPCMViKgrxSsiGS0UDdfkk6cCY1euwkbLhtj162TS7oY32BRPCjbfJifkdC_rkqtVA5ZKJgWb3P-yQvW0PyQQl05JVJkT5BQUDByueWFU-IIg2guUeY99D3CNhnYwzzTPHTkhpt/s1920/20220909009.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1440" data-original-width="1920" height="150" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhKzv3rNTPEZdqjE096z74nURwebCHz6UXZhjdh7SsZ_uhwrknP0EPCMViKgrxSsiGS0UDdfkk6cCY1euwkbLhtj162TS7oY32BRPCjbfJifkdC_rkqtVA5ZKJgWb3P-yQvW0PyQQl05JVJkT5BQUDByueWFU-IIg2guUeY99D3CNhnYwzzTPHTkhpt/w200-h150/20220909009.jpg" width="200" /></a></div>Być może pszczołom pomogło to, że po raz pierwszy w tym roku zrobiłem rozsady rozmaitego kwiecia z nasion i sadząc pomidora, ogórka, fasolę czy dynię, tuż obok wtykałem do ziemi, w grządkę lub do worka uprawowego sadzonkę kwitnącego zielska, losowo wybraną. Efekty tego szaleństwa były różne, ale w większości przypadków kwiatki urosły i zakwitły, a w niektórych przypadkach całkowicie opanowały i zdominowały swoją okolicę. Tam, gdzie się tak działo, po prostu kwiaty rosnące jak to zwykle bywa do słońca, przyginałem do poziomu. Teraz, w końcówce sezonu wygląda to tak, że aby dojść do grządki czy donicy, muszę się przedrzeć przez barierę z kwiatków. Niezły cyrk, prawda?<div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhUA1yG2tCGLu1rLXzjDZsm8tXme61fd-MEIUs3YMv9PeERnM3uAiLvMof0q5ZRxzpNUae5bfJWg1aktCZWBmT-9W-ENfSwmWhjFGXGZAhm7vtBwAHZ5IDsx5SFf7nMpfFJ24CtEGF3WCexshW1l77EnwECisbYqH4SUACpvBPBGZFtitgSJlIlWF0I/s1920/20220917001.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1280" data-original-width="1920" height="133" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhUA1yG2tCGLu1rLXzjDZsm8tXme61fd-MEIUs3YMv9PeERnM3uAiLvMof0q5ZRxzpNUae5bfJWg1aktCZWBmT-9W-ENfSwmWhjFGXGZAhm7vtBwAHZ5IDsx5SFf7nMpfFJ24CtEGF3WCexshW1l77EnwECisbYqH4SUACpvBPBGZFtitgSJlIlWF0I/w200-h133/20220917001.jpg" width="200" /></a></div>Wszystko to jednak furda, bo największym sukcesem jest zawsze to, że jest co włożyć do gara. Że sprawiam radość tym, z którymi dzielę się plonami. Że jemy żywność zdrową, bez szkodliwych substancji, bogatą w składniki odżywcze i tak świeżą, że jeszcze chwilę przed trafieniem na patelnięe czy do garnka, dyndała na krzaku lub tkwiła w ziemi. Że jesteśmy w stanie naprawdę dużo naszych plonów wysuszyć, zawekować, ukisić, zamrozić, znieść do piwnicy, aby spać spokojniej w tych ciekawych czasach. Kończę więc ten wpis kilkoma zdjęciami moich plonów, dla zachęty dla wszystkich, oraz oczywiście, aby pochwalić się nieco i nakarmić demona o imieniu <i>Parcie na Szkło</i> ;)<br /><br /><div><div><br /></div></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEht74WwzyUGeFleSOh68nzIuaDNZ1n4m1kDDbmMIC0BqV24L94V4E-xzcNNRH54XPnwxzsf4mgjDdRYAlWFn5Ne6hQvS_9RUwl_istzlA-FMoVcaB4qxsFfrP_ITlEsROli3PnakPsXln-68yaf0OWneY1gMyzxlj_e4qz2rPAOWwW8BEbWbOsfjUSG/s1920/20220909007.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1440" data-original-width="1920" height="150" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEht74WwzyUGeFleSOh68nzIuaDNZ1n4m1kDDbmMIC0BqV24L94V4E-xzcNNRH54XPnwxzsf4mgjDdRYAlWFn5Ne6hQvS_9RUwl_istzlA-FMoVcaB4qxsFfrP_ITlEsROli3PnakPsXln-68yaf0OWneY1gMyzxlj_e4qz2rPAOWwW8BEbWbOsfjUSG/w200-h150/20220909007.jpg" width="200" /></a></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEicBfCq0ZxdAC6KhC4zplVMS9X5u0bzQTIDCm3Nu57vD99hQYkNR338BpGATKZ8FdQFAvekdplEEB672P_r7M4qwR_yZ_Retkk4RHoUNS0D3C4pIvtz3AOjQNxvpi5ItR4_pNxX_H0e1y5IrAVX30gKUGJWy21old-YUI0sr-F5zI-Oxq8n-wUGx_AA/s1920/20220909004.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1440" data-original-width="1920" height="150" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEicBfCq0ZxdAC6KhC4zplVMS9X5u0bzQTIDCm3Nu57vD99hQYkNR338BpGATKZ8FdQFAvekdplEEB672P_r7M4qwR_yZ_Retkk4RHoUNS0D3C4pIvtz3AOjQNxvpi5ItR4_pNxX_H0e1y5IrAVX30gKUGJWy21old-YUI0sr-F5zI-Oxq8n-wUGx_AA/w200-h150/20220909004.jpg" width="200" /></a></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEggtk-M66QAj7nJRXwElimkDDaW8kH-BIEKgW7ZD0UTf6E07m6foc4JQUIHzNPdDdyoIvd05PfDS7mN5Hy-4EFb1t8ru_D8ueBPvJgHhYM_L0tYqVeFK1iOYjDvJTjeXNmd_tdxsZJbMREmY8QdkKKT0QT_O8Yi4eHWz8CqqxDZu7wqtHJeLrIGsGtB/s1920/20220901007.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1440" data-original-width="1920" height="150" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEggtk-M66QAj7nJRXwElimkDDaW8kH-BIEKgW7ZD0UTf6E07m6foc4JQUIHzNPdDdyoIvd05PfDS7mN5Hy-4EFb1t8ru_D8ueBPvJgHhYM_L0tYqVeFK1iOYjDvJTjeXNmd_tdxsZJbMREmY8QdkKKT0QT_O8Yi4eHWz8CqqxDZu7wqtHJeLrIGsGtB/w200-h150/20220901007.jpg" width="200" /></a></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhcC6AvX1okY_FgwFW-LYPf0el7V13SaUuOEZXnEML2mjjpZY4kQBH3Y6x_THAOYCI9xEuBh7MAzlgUOsF5xW4nPFwfThi19k_X-3QIIayIyRDy2sJ3tAYQsLjqkJqCZcG9M2Av5ME0-GX6CzO6IZCa-lN1_41bvH7p_RmcXzB0eywTWlD4sL4H7dUH/s1920/20220917002.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1440" data-original-width="1920" height="150" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhcC6AvX1okY_FgwFW-LYPf0el7V13SaUuOEZXnEML2mjjpZY4kQBH3Y6x_THAOYCI9xEuBh7MAzlgUOsF5xW4nPFwfThi19k_X-3QIIayIyRDy2sJ3tAYQsLjqkJqCZcG9M2Av5ME0-GX6CzO6IZCa-lN1_41bvH7p_RmcXzB0eywTWlD4sL4H7dUH/w200-h150/20220917002.jpg" width="200" /></a></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEii3LkkuAgAz5pVmZpvtXSa6ZK_9SDVCMNSGIGQOoh8rCNOX38h7LQ5Jbnnuw7yH62JhMDQ9T8nLG5MTfZ9jbMhotYLQNAv1UZ9hGdVK0TwdgCvNv9mUDLrkA3dnIW6q0Wi8CI2Jx_jnRPQoEy6XBBaq8jHd9SWHH9yfMW6NHoadMcCZHij-SbkrVya/s1920/20220909006.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1440" data-original-width="1920" height="150" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEii3LkkuAgAz5pVmZpvtXSa6ZK_9SDVCMNSGIGQOoh8rCNOX38h7LQ5Jbnnuw7yH62JhMDQ9T8nLG5MTfZ9jbMhotYLQNAv1UZ9hGdVK0TwdgCvNv9mUDLrkA3dnIW6q0Wi8CI2Jx_jnRPQoEy6XBBaq8jHd9SWHH9yfMW6NHoadMcCZHij-SbkrVya/w200-h150/20220909006.jpg" width="200" /></a></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjfDxWXOjcjfxlIU8qr0QfZIXg3tKFBPZISd8y2GUIm0sFcLWDmDw7t_50fxzHKkiz56VTRIwMgo3FXLTay9kQjzZ1T9tt1t-RRWeH9zf-b8SDf7PfwY-NHCUFeAGuQ5IJmww6qucU5U2fD899N6h6z9UB6PuuwcUFtsapwT2WfJF_G6nAx-5QiAhwt/s1920/20220901007.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1440" data-original-width="1920" height="150" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjfDxWXOjcjfxlIU8qr0QfZIXg3tKFBPZISd8y2GUIm0sFcLWDmDw7t_50fxzHKkiz56VTRIwMgo3FXLTay9kQjzZ1T9tt1t-RRWeH9zf-b8SDf7PfwY-NHCUFeAGuQ5IJmww6qucU5U2fD899N6h6z9UB6PuuwcUFtsapwT2WfJF_G6nAx-5QiAhwt/w200-h150/20220901007.jpg" width="200" /></a></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgv5Esz9Q65mM3BB52DYRnwPSWotkyvE6OCyO13FBvcSCGpWh_yB85StzsvkEg9i3vDmM6vQUJWDGuzHKPO054L_kAnfCtmA8qM4PfzPE8SzTZ3zuNjN7OSlAGPXiyuLLC1PwToLyEl7Cr1DwE2pbDPQkalVMA187D1pQWfxHEX-g-Pb4WNX4pfkMtI/s1920/20220827014.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1440" data-original-width="1920" height="150" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgv5Esz9Q65mM3BB52DYRnwPSWotkyvE6OCyO13FBvcSCGpWh_yB85StzsvkEg9i3vDmM6vQUJWDGuzHKPO054L_kAnfCtmA8qM4PfzPE8SzTZ3zuNjN7OSlAGPXiyuLLC1PwToLyEl7Cr1DwE2pbDPQkalVMA187D1pQWfxHEX-g-Pb4WNX4pfkMtI/w200-h150/20220827014.jpg" width="200" /></a></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiBbVUF39M1QBqA0B1TcJXGfGHqM43ivcjqlZR1zGT7yk-ApXtZn8jyDYwMXqEtgzQMb_ku5ah0d9wQOfmQcvAnwNQzS-xcKFgXgNtwC_xfn4SStyd1-9joCznpW5R5ibxQ7IbYYjMGiHBxGa4VKfkzk_cZUYCeY4MwjQzJgNE8CkvdEfCCfR4HSwOi/s1920/20220827010.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1440" data-original-width="1920" height="150" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiBbVUF39M1QBqA0B1TcJXGfGHqM43ivcjqlZR1zGT7yk-ApXtZn8jyDYwMXqEtgzQMb_ku5ah0d9wQOfmQcvAnwNQzS-xcKFgXgNtwC_xfn4SStyd1-9joCznpW5R5ibxQ7IbYYjMGiHBxGa4VKfkzk_cZUYCeY4MwjQzJgNE8CkvdEfCCfR4HSwOi/w200-h150/20220827010.jpg" width="200" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /></div>Wojciech Górnyhttp://www.blogger.com/profile/08923235279058799796noreply@blogger.com11tag:blogger.com,1999:blog-4621549081902461493.post-41255746672619352852022-08-24T10:46:00.006+02:002022-08-24T10:46:46.501+02:00Rzeka plonów<p> </p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhDxSUQ5Vz-WjvT3VkX57c10Fg7hjjSbOgjS92p8QQuKRFk-7xD16S-vJ8GgK96lAPr_gasku4ja0LNFynx0QdVos3uMEljN1GfcG56-bGL9cz4yf6fDCLC7DRJuE2o69N4dMeqqHjaemEeGOJ7vpN6B05DbVeWhwVhgzjtPqW8WeDNEhOpLzqJam6j/s1920/20220806003.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1440" data-original-width="1920" height="150" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhDxSUQ5Vz-WjvT3VkX57c10Fg7hjjSbOgjS92p8QQuKRFk-7xD16S-vJ8GgK96lAPr_gasku4ja0LNFynx0QdVos3uMEljN1GfcG56-bGL9cz4yf6fDCLC7DRJuE2o69N4dMeqqHjaemEeGOJ7vpN6B05DbVeWhwVhgzjtPqW8WeDNEhOpLzqJam6j/w200-h150/20220806003.jpg" width="200" /></a></div><i>Cukiniami sierpień się zaczyna</i>, można by zaśpiewać, ale nie tylko zaczyna się, bo strumień cukinii płynie z ogrodu nieprzerwanie przez cały miesiąc. Jak co roku ruszyła produkcja przetworów, wśród których dominuje marynowana cukinia na ostro oraz sałatka z cukinii z dodatkiem papryk i cebuli. Z tego, co usunąłem ze środków cukinii powstaje pyszna pasta z czosnkiem i kurkumą, a cukinia smażona, duszona, gotowana, w postaci zupy-kremu czy curry towarzyszy nam codziennie, a w zasadzie trzy razy dziennie ... Dzięki temu, że przepisy na przetwarzanie własnych warzyw zbieram latami, wszystko z jednej strony udaje się jakoś zużytkować, a z drugiej (jeszcze) nie mamy cukinii dosyć. Maleńkie ogrody Ostoi, nie poświęcone przecież wcale głównie cukiniom, zaopatrują w to pyszne warzywo kilka gospodarstw domowych.<p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg73KS5dlAGoBzsS6ZEixEhv9W040l6vZG7HslCWpC590_y761vODDqwlq9fNPjHRx59xOEbOsGyCRDOIRtU51dO_9obEPoC7RbirRYSEsfgrhnhdbngTBcmMTZG4TetcpT8ftJusxV0mhm2Cn6LoGk43Um_cfP-1NQmK81XBVv3BUqy3gsWknA6tXW/s1920/20220812003.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1440" data-original-width="1920" height="150" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg73KS5dlAGoBzsS6ZEixEhv9W040l6vZG7HslCWpC590_y761vODDqwlq9fNPjHRx59xOEbOsGyCRDOIRtU51dO_9obEPoC7RbirRYSEsfgrhnhdbngTBcmMTZG4TetcpT8ftJusxV0mhm2Cn6LoGk43Um_cfP-1NQmK81XBVv3BUqy3gsWknA6tXW/w200-h150/20220812003.jpg" width="200" /></a></div>Cukinie są fajnie i "<i>w ogóle</i>", ale to pomidory są moim oczkiem w głowie w ogrodzie kuchennym. Jak pisałem poprzednio, walka z zarazą ziemniaczaną toczyła się zacięta, no i toczy się nadal, bo zaraza chce powrócić, ale nie ma już takiej mocy jak w połowie lipca. Wiem już, że udało się uzyskać plon ze wszystkich odmian, czasami bardzo obfity, czasami marny, ale jednak. Jest więc okazja aby spróbować każdej odmiany i zebrać nasiona z tych najsmaczniejszych, najlepiej plonujących i najmniej podatnych na choroby. Zbieram więc pracowicie nasiona, fermentuję, suszę, pakuję w osobne torebeczki, to też jest rodzaj wartościowego plonu do wykorzystania w kolejnych latach.<div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi577A16yGrj2m5zjnqFo3LTFgPhe2b1DECo1DXl9m2remB-z1UFDYPvRE_wP66_HiBd-WD7eZI7KXG76bUK-ZgGwOUz75nc1B6wzhHDp1kzGq3bfF68qBbKFSEd07MSs00qbhzWof3X-DRDPlHaca4oIWob0KGQpNc0j-1oO7XQnwjsFsaHKspVqqP/s1920/20220820002.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1444" data-original-width="1920" height="151" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi577A16yGrj2m5zjnqFo3LTFgPhe2b1DECo1DXl9m2remB-z1UFDYPvRE_wP66_HiBd-WD7eZI7KXG76bUK-ZgGwOUz75nc1B6wzhHDp1kzGq3bfF68qBbKFSEd07MSs00qbhzWof3X-DRDPlHaca4oIWob0KGQpNc0j-1oO7XQnwjsFsaHKspVqqP/w200-h151/20220820002.jpg" width="200" /></a></div>Choć do zbiorów jeszcze daleko, pięknie prezentują się dynie różnych odmian, z których także zamierzam zbierać nasiona i kontynuować prace nad własną odmianą lokalną. Tu głównym kryterium selekcji będzie smak - zbiorę nasiona jedynie z owoców, które będą wyraźnie słodkie i bogate w karoten, czyli intensywnie pomarańczowe. Pragnę pozbyć się odmian pięknie rosnących i plonujących, ale o byle jakim miąższu. I tak, nawet z tych małych "<i>hektarów</i>" ogrodu upraw głównych uzyskuję więcej, niż potrzebujemy. Nadszedł czas aby zamiast troszczyć się czy coś w ogóle urośnie (bo rośnie) zająć się dbaniem o najwyższą jakość plonów i ich wysokie wartości odżywcze. Wprawdzie i teraz nie jest z tym źle, ale zawsze może być lepiej.<div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgz7BPlMg64ZrLihDVX2z4vrOrXvytm3sm3M7qNu6WVu10efOnbhM3j9LZgZ6VPnkIbU1OM0TIx5RfuTePuhAF4bn4kK3bKgnmnFB1HHKCYotfyUL5X5z2cIW-4_5I6ncDV-aTisrd2yInZDA4d0Yz3-6sLA2Ul0CmzpnuGD4jGVPsdYRrlj7QrnUdQ/s1920/20220805001.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1440" data-original-width="1920" height="150" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgz7BPlMg64ZrLihDVX2z4vrOrXvytm3sm3M7qNu6WVu10efOnbhM3j9LZgZ6VPnkIbU1OM0TIx5RfuTePuhAF4bn4kK3bKgnmnFB1HHKCYotfyUL5X5z2cIW-4_5I6ncDV-aTisrd2yInZDA4d0Yz3-6sLA2Ul0CmzpnuGD4jGVPsdYRrlj7QrnUdQ/w200-h150/20220805001.jpg" width="200" /></a></div>W początku sierpnia zacząłem pozyskiwać też plony ze stawu, na razie ostrożnie. Wygląda na to, że karasie i liny na dobre zadomowiły się w stawie i jest ich już tyle, że można sobie pozwolić na odłów ryb średnich rozmiarów. Zarówno maleństwa, jak i największe okazy, żyją sobie spokojnie, te pierwsze mają rosnąć, te drugie się rozmnażać. Widać też szansę na zbiory jadalnych roślin wodnych, nareszcie ruszyła się strzałka wodna, której kłącza i bulwki są bardzo smaczne. Spróbuję wykopać pierwsze wczesną jesienią - część rozsadzić, a część zabrać do kuchni. Niestety, nie ma śladu po kotewce- orzechu wodnym, jak widać póki co roślina ta nie akceptuje warunków w moim stawie i najprawdopodobniej wyginęła do cna. Istnieje też drobne ryzyko, że została pożarta, w stawie bowiem są roślinożerne amury oraz dzikie piżmaki.<div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgrA1MQuVuXpF4K4sFfSrS-PRy0NbBewhWqvzDZyxgr8tDl_8wJGmn4Zk3HF-A0WNcx8mvO61ze74GVLSKbEVHTj_u1B2lVK8KDQdtS6u29E4-7F7oQVsR39j-qM9z0wljFH_0p5pyKY0s6IDiRuLP2pHQ6OzxhwYyNCK4QNoUGFaonxR_fqo3oYX2T/s1920/20220820001.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1440" data-original-width="1920" height="150" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgrA1MQuVuXpF4K4sFfSrS-PRy0NbBewhWqvzDZyxgr8tDl_8wJGmn4Zk3HF-A0WNcx8mvO61ze74GVLSKbEVHTj_u1B2lVK8KDQdtS6u29E4-7F7oQVsR39j-qM9z0wljFH_0p5pyKY0s6IDiRuLP2pHQ6OzxhwYyNCK4QNoUGFaonxR_fqo3oYX2T/w200-h150/20220820001.jpg" width="200" /></a></div>Od czasu do czasu las darzy kurkami, o ile nie wyzbierają ich miejscowi grasanci, zaczęły się też pojawiać pierwsze jeżyny, zarówno dzikie, jak i i sadzone przeze mnie w leśnym ogrodzie. Nie ma tygodnia, aby nie wyrosły gdzieś czubajki kanie i pierścieniaki. Jest sporo fasolki szparagowej, na wykopki czeka jeszcze znaczna część marchwi i pietruszki z siewu zimowego. Muszę to zrobić rychle, gdyż lada dzień czas siać szpinak. Są ogórki, zarówno te klasyczne, jak i śmieszne miniaturowe, z odmiany Dar, której krzaczki są naprawdę równie małe jak owoce. Jest i szczypior, i kalarepki, i nasturcje o jadalnych kwiatach, nasionach i liściach, słowem, rzeka plonów płynie szerokim strumieniem, którego zagospodarowanie zajmuje teraz więcej czasu niż prace o ogrodzie. <div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj-gY6D-IM87fwU0mUpJ_HsObeYo0vAbMtaM1YUdRVRzt-EJPOcMdvAjgF4FgpQZo7LetPQwpg8TN1a8lZ-xJ90w5ioZChezKtJ7aYKlHhhfCB6BjPLXgRTbCuK2HGpIQAobbawb_mOm2mCnyWCVLPJhrgFQBjdVZXdK_P_lI-tQIX5gSzcvy2lNi05/s1920/20220806001.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1440" data-original-width="1920" height="150" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj-gY6D-IM87fwU0mUpJ_HsObeYo0vAbMtaM1YUdRVRzt-EJPOcMdvAjgF4FgpQZo7LetPQwpg8TN1a8lZ-xJ90w5ioZChezKtJ7aYKlHhhfCB6BjPLXgRTbCuK2HGpIQAobbawb_mOm2mCnyWCVLPJhrgFQBjdVZXdK_P_lI-tQIX5gSzcvy2lNi05/w200-h150/20220806001.jpg" width="200" /></a></div>Pewnych spraw jednak nie wolno zaniedbać - intensywnie zbieram materiały na kompost i kompostuję po to, aby mieć jego wystarczającą ilość na jesień. Często słyszę stwierdzenia w stylu "robię w ogrodzie to czy tamto, ale nie mam dość kompostu". No cóż, to zamiast robić to czy tamto - kompostuj! To naprawdę jedno z najważniejszych działań, jakie możesz podjąć w swoim ogrodzie, a materiału na kompost na pewno jest dość w Twoim otoczeniu. Ponadto przygotować się już powoli trzeba do jesiennego ściółkowania, dlatego zakupiłem nieco zrębki, której cienką warstwą pokryję jesienią część ścieżek i wspomogę część nasadzeń w leśnych ogrodach. Nie zamierzam już zwiększać powierzchni upraw, ale planuję podwyższyć kilka grządek, głównie truskawkowo-czosnkowych, aby uciec rosnącym pod nimi korzeniom wielkich drzew. Jak widać, w permakulturowym siedlisku nie ma czasu na nudę i zawsze łatwo o jakieś konstruktywne zajęcie. Kompost też jest zresztą rodzajem plonu, jeżeli pochodzi z naszego siedliska i sami go sporządzamy. Obfitych plonów moi mili, niech płyną ku wam szeroką strugą!<div><div><div><div><p><br /></p></div></div></div></div>Wojciech Górnyhttp://www.blogger.com/profile/08923235279058799796noreply@blogger.com15tag:blogger.com,1999:blog-4621549081902461493.post-34074205068387034372022-07-30T11:05:00.004+02:002022-07-30T11:11:51.186+02:00Trudny miesiąc<p> </p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEgBj-tHo4O8Wif85g3FvFe7bDa7x868QinPViR5EvBp7f0Bj8rLyUE3jpSNMT00Acix4u9ASC3KBanKY590d3ulrSZ6ojdXgn-251udsJwNQ4H1D6V4HYc2V9s1zGjpMQ8Idoju8jj5pgYYGBo3WoU-T1GLzQ_VCTQ4CTC3Te2ZVZDKQqF6je7BwFM8" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img alt="" data-original-height="960" data-original-width="1920" height="100" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEgBj-tHo4O8Wif85g3FvFe7bDa7x868QinPViR5EvBp7f0Bj8rLyUE3jpSNMT00Acix4u9ASC3KBanKY590d3ulrSZ6ojdXgn-251udsJwNQ4H1D6V4HYc2V9s1zGjpMQ8Idoju8jj5pgYYGBo3WoU-T1GLzQ_VCTQ4CTC3Te2ZVZDKQqF6je7BwFM8=w200-h100" width="200" /></a></div>Lipiec był miesiącem trudnym, ale owocnym. Dosłownie i w przenośni. Posypały się plony roślin z "berry" w nazwie angielskiej - od truskawek, przez agresty i porzeczki, po malinojeżyny. Te ostatnie okazały się najbardziej odporne na brak opadów i podlewania, bo leśnego ogrodu nigdy nie podlewam. W lesie, po jedynych dłuższych opadach, wystąpił epizod kurkowy, który pozwolił nacieszyć się nieco tymi grzybami, zaraz jednak wystąpił i epizod grzybiarski, za nic mający sobie nowe ogrodzenie i tabliczki informujące o tym, że teren jest prywatny i że w sumie wypadałoby nie wchodzić. Niestety, poszanowanie dla własności prywatnej jest tu w okolicy równie rzadkie, jak trufle w sosnowym młodniku, czyli nie istnieje.<p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgB9UGrvQ758V0URl6E25rzzcooJ9XII_SQQwLcb-V1RsiwsS3okR0u097zRkh85OPGQp6i9HFdn95IwmM2M_XLpmhnNqBISewAkj0nkKjseovWfVvL3eZd1RwvofgFH3qiu2Oc6_BUAygkRawjSKlc_UA4nT4VPiaLwKC-SSQhAIlCOZk15fWcKqiN/s1920/20220702004.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1920" data-original-width="1442" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgB9UGrvQ758V0URl6E25rzzcooJ9XII_SQQwLcb-V1RsiwsS3okR0u097zRkh85OPGQp6i9HFdn95IwmM2M_XLpmhnNqBISewAkj0nkKjseovWfVvL3eZd1RwvofgFH3qiu2Oc6_BUAygkRawjSKlc_UA4nT4VPiaLwKC-SSQhAIlCOZk15fWcKqiN/w150-h200/20220702004.jpg" width="150" /></a></div>Łatwiej nieco mi zrozumieć wszystkie ptaki, tłumnie ściągające do Ostoi aby pożywić się właśnie dojrzewającymi owocami. Nie używam żadnych siatek, zasadniczo w ogóle nie chronię w żaden sposób owoców. Kilka lat stosowania czerwonych nakrętek na grządkach z truskawkami nauczyło ptaki, że lepiej to czerwone na ziemi zostawić w spokoju, i truskawek nie ruszają. Natomiast, nie zebraliśmy niemal aronii, a z borówki amerykańskiej może jedną dziesiątą pozostawiły nam ptaki. Ale, ze wspomnianej wcześniej malinojeżyny, nie "zginął" ani jeden owoc. Jeśli ptaki wybierają swoje dania na podstawie wartości odżywczych, to byłoby to złą rekomendacją dla malinojeżyny. Lecz ponieważ tego nie wiemy, to zjedliśmy wszystkie owoce ze smakiem. Dodatkowo, w gęstych trawach odkryłem łany poziomek, które wyrosły z przeterminowanych nasion. Nasiona te rozsypałem jesienią, a teraz cieszyliśmy się pierwszymi owocami.<div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjsewODeUe9hJTGKODqcqy3qCKCSIzGQoj-Ehmi4hVW2tNlaVcKIPVrtW169bDpHS_NyXjW49Txa18o5fOy7iOkWjskZm4hjmUpo-Fe55hTaP29FRTnkTVM9HkJWYDMDefnbTcD3v6Kd26QhNQQuNwMtddT1oul0RbCvfMx5RSduaL69KZ2NzrSoTGm/s1920/20220729001.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1440" data-original-width="1920" height="150" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjsewODeUe9hJTGKODqcqy3qCKCSIzGQoj-Ehmi4hVW2tNlaVcKIPVrtW169bDpHS_NyXjW49Txa18o5fOy7iOkWjskZm4hjmUpo-Fe55hTaP29FRTnkTVM9HkJWYDMDefnbTcD3v6Kd26QhNQQuNwMtddT1oul0RbCvfMx5RSduaL69KZ2NzrSoTGm/w200-h150/20220729001.jpg" width="200" /></a></div>Muszę się przyznać do jednego poważnego zaniedbania, graniczącego z lekkomyślnością. Do tej pory nie uruchomiłem w Ostoi nawadniania. Ryzykowałem, strategicznie planując swoje wizyty i ręczne podlewanie konewkami grządek ogrodu kuchennego oraz upraw w kostkach słomy, obserwując prognozy i radar pogody. Jeszcze nigdy nie było roku tak kapryśnego i jednocześnie tak nietrafionych prognoz. Miało padać - nie padało - to główna mantra lipca w Ostoi. Pomimo tego, udało się utrzymać ogród kuchenny przy życiu, a nigdy nie podlewany ogród upraw głównych, zwany Zapłotkiem, miejscami zamienił się w dżunglę, gdzie kukurydza, dynie i pomidory zarosły już nawet ostatnie ścieżki. Ogród ten w sumie radzi sobie zdecydowanie lepiej niż grządki podwyższone przy domu, no ale niemożliwością w takich warunkach byłoby uprawiać na przykład sałatę.<div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgCQdGaZJ3OLEfQkorDYVFidIXXojKWC6aDbj52WYNHqsXbC1nbDLjfxLl2iRmu7Y4tT61aaV7enWoqyemNcpcvufsPvAxyKa-QBP_uYL4YrjMWeMJTRL_dLvWVIfAIDXx76s8AG7jNayKVjtLXSR0R94fOr35rIQGMBG60eKS9XiFHR0S3WNr60Ioo/s1920/20220728014.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1920" data-original-width="1920" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgCQdGaZJ3OLEfQkorDYVFidIXXojKWC6aDbj52WYNHqsXbC1nbDLjfxLl2iRmu7Y4tT61aaV7enWoqyemNcpcvufsPvAxyKa-QBP_uYL4YrjMWeMJTRL_dLvWVIfAIDXx76s8AG7jNayKVjtLXSR0R94fOr35rIQGMBG60eKS9XiFHR0S3WNr60Ioo/w200-h200/20220728014.jpg" width="200" /></a></div>W tym roku postawiłem sobie za punkt honoru wygrać z zarazą ziemniaczaną na pomidorach i jak na razie, odpukać, to się udaje. Jest to jednak trudna walka. Wszelkie moje opryski profilaktyczne niestety nie pomogły i zaraza, jak w zegarku, czyli jak w poprzednich latach, pojawiła się dokładnie 15 lipca. Zabrałem się wtedy za nią solidnie, wykonując opryski pomidorów nawet dwa razy w tygodniu, oczywiście środkami naturalnymi, ale zmieniając je co oprysk. Zwiększyłem też stężenia dwukrotnie. Zacząłem dodawać kleik z mąki do niektórych oprysków, aby dłużej trzymały się na roślinie, do innych w tym samym celu dodawałem mleko. Przyłożyłem się do tego naprawdę solidnie i zaraza zaczęła się cofać. Oczywiście, wszystkie zainfekowane liście obcinałem natychmiast, ale na głównych pędach trzeba było czekać na efekty oprysków. Po pewnym czasie, wszystkie te paskudne brązowe plamy przestały się powiększać, a wkrótce potem zjaśniały i teraz widzą je tylko co bardziej wprawne oczy. Na dzień dzisiejszy zaraza jest pod kontrolą, a na krzakach pomidorów pierwsze owoce zaczynają dojrzewać. <div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi2ALkZa1uFMdr7ubT8KeEmKW1spepgR4i0FOdm62FipzrF6NLXjEJ3W0eGp9hGLQl6B4nUDIeNEUamGs0jml8-XiH1-YM4gY6AfghhfudMg3l66DPi2ES1D0XfNWpsU5qP0x5iJnC9pjNlylp5xhMdDQ62YpZ-qvLxzpgVetyDTYAOWQ6xLbNccv7D/s1920/20220729003.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1920" data-original-width="1440" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi2ALkZa1uFMdr7ubT8KeEmKW1spepgR4i0FOdm62FipzrF6NLXjEJ3W0eGp9hGLQl6B4nUDIeNEUamGs0jml8-XiH1-YM4gY6AfghhfudMg3l66DPi2ES1D0XfNWpsU5qP0x5iJnC9pjNlylp5xhMdDQ62YpZ-qvLxzpgVetyDTYAOWQ6xLbNccv7D/w150-h200/20220729003.jpg" width="150" /></a></div>W ostatnim tygodniu lipca zebrałem do końca czosnek. Posadziłem łącznie 100 ząbków jesienią, z czego 40 na jednej grządce dedykowanej dla czosnku (1 m2) oraz 60 na pięciu grządkach z truskawkami (5 x 1m2). Łącznie z tej uprawy zebrałem 96 główek czosnku, przy czym na grządce czosnkowej nie były one wcale większe niż te rosnące wśród truskawek. Decydująca okazała się odmiana - Siberian wygrał z Harnasiem, a te obie z moją odmianą, która dała główki najmniejsze, ale za to najbardziej aromatyczne. Czyli żadnych niespodzianek. Natomiast, dostałem solidną lekcję od czosnku, którą muszę zapamiętać. Grządki truskawkowe podlewałem ręcznie po to, aby mieć nieco więcej owoców. Okazało się, że pomimo upałów i suchej wierzchniej warstwy, pod zrębkami, na poziomie główek czosnku, jest za mokro. Czosnek przy zbiorze obdzierał się ze skórki, główki rozpadały się, a wszystko dodatkowo oplatała niesamowita ilość białej grzybni. Z grzybni generalnie się cieszę, ale niekoniecznie chciałbym ją mieć w takiej ilości na czosnku, który ma służyć cały rok do następnych zbiorów. Zauważyłem to przy pierwszej główce i na szczęście poszedłem po rozum do głowy - postanowiłem odroczyć zbiory i nie podlewać już truskawek. Krótko mówiąc - pomogło. <div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjkzlnbD74RjUkpOM4J6BdDSFAbYFVo0aJSXuvz66Ygf6_6qgAl6ijNT0Jv-smQP9Rx1ri0dQmgWV4n9sB2lMLDK6AFYnI2bh5A3SiuHarWRfPPvOFPnswNUpVSyefCB7BjIzQB8uXOkysnr6SilSxuhctFWADm1XGIHks91qxg385TLKHbf1h4qj6X/s1920/20220630001.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1440" data-original-width="1920" height="150" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjkzlnbD74RjUkpOM4J6BdDSFAbYFVo0aJSXuvz66Ygf6_6qgAl6ijNT0Jv-smQP9Rx1ri0dQmgWV4n9sB2lMLDK6AFYnI2bh5A3SiuHarWRfPPvOFPnswNUpVSyefCB7BjIzQB8uXOkysnr6SilSxuhctFWADm1XGIHks91qxg385TLKHbf1h4qj6X/w200-h150/20220630001.jpg" width="200" /></a></div>Niewiarygodnie pięknie rosną ziemniaki, wyprowadzone z ogrodu upraw głównych na Zapłotku do ogrodu leśnego w Sorku po to, aby zwiększyć ich odległość od pomidorów. Krzaki rozłożyły się na ścieżki i miejscami nie można przejść. Równolegle, pojawiły się nornice, przewiduję więc, że mogą wystąpić znaczące straty w plonach. Otwory i kanały nornic były widoczne niemal wszędzie, a w biały dzień widziałem te zwierzaczki biegające do stawu, pewnie aby się napić. Trwało to jakiś czas, aż pojawił się lis i zaczął dosłownie eksterminować nornice. To pora, kiedy lisy karmią młode, było więc duże zapotrzebowanie na tłuste kąski. W efekcie, nornic już niemal nie mam, mam za to dosłownie setki głębokich na stopę dziur, które lis wygrzebał w pogoni za nornicami. Dziury są wszędzie, a co ciekawe, największe spustoszenie jest na kwietnej łące, która miejscami wygląda jakby ryło w niej stado dzików. Pracowicie nagarniam lisi urobek z powrotem do dziur, z nadzieją, że to co tam rosło, odrośnie. Resztę pozostawiam naturze w nadziei, że ustali się jakaś nornicowo-lisia równowaga.<div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEibG0Uzfdr_fu97PnWAR4Q5uY4rH8wU-AgeYZICscVCzlVGrPs2VIrdTNAykB_sbY3rWFAEkZ4cpl5t2Dv_EeSwqIiwHy7nLrhzfld2jAjVZ0da1hiav7Y1A5wKQ_eLjRgoQB6T1y21BF9-MyVKE-BVF8zGx99YUor8VI5xFg9oL-SbQpviLVsk80UK/s1920/20220717002.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="864" data-original-width="1920" height="144" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEibG0Uzfdr_fu97PnWAR4Q5uY4rH8wU-AgeYZICscVCzlVGrPs2VIrdTNAykB_sbY3rWFAEkZ4cpl5t2Dv_EeSwqIiwHy7nLrhzfld2jAjVZ0da1hiav7Y1A5wKQ_eLjRgoQB6T1y21BF9-MyVKE-BVF8zGx99YUor8VI5xFg9oL-SbQpviLVsk80UK/s320/20220717002.jpg" width="320" /></a></div>Lipy przekwitły, okoliczne łąki wyglądają jak fryzura skina, upał pali glebę, a pszczoły głodują. Nie ma bez mała żadnych pożytków w okolicy, jedyną widoczną enklawą jest mój ogród leśny i podwórkowy. Tłumy pszczół obsiadają dziko rosnące rośliny nad brzegiem stawu - karbieniec pospolity, tarczycę pospolitą, krwawnicę czy tojeść, pszczoły są na każdym kwiatku posadzonym przeze mnie w ogrodzie. Wyleczyłem je z warrozy parownikiem Doktora Kwaska i wspomogłem lekko cienkim syropem, patrząc jednak na niebywałą sytuację z cukrem, myślę, że zabiorę się tej jesieni za dalsze zwiększanie liczby pszczelich pożytków w Ostoi. <br /><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgqqgPHuWUEOOTfyvIipVWdlhYsUsxXSaFqE3WuIFdouORMGGM2gsI26X1ub11ba9ZQD_WzVWyJh2jaemtdA3oBehlqElsRxaWxvEHA6eZt2WMz4VKM2K6PpaoPAYXSc_qzOm5lc12lH08lkHTePq1FAkgqCWg6FjPwEFbgUvor12L0vCQuNLsGMjZG/s1920/20220723001.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1440" data-original-width="1920" height="150" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgqqgPHuWUEOOTfyvIipVWdlhYsUsxXSaFqE3WuIFdouORMGGM2gsI26X1ub11ba9ZQD_WzVWyJh2jaemtdA3oBehlqElsRxaWxvEHA6eZt2WMz4VKM2K6PpaoPAYXSc_qzOm5lc12lH08lkHTePq1FAkgqCWg6FjPwEFbgUvor12L0vCQuNLsGMjZG/w200-h150/20220723001.jpg" width="200" /></a></div>Pomimo suszy i upału, oraz wiosennych opóźnień, ruszyły ogórki i cukinie. Wkrótce, pomimo że w tym roku posadziłem ich mniej, zacznie się klasyczna cukiniowa klęska urodzaju. Na razie jednak, każda nowa cukinia cieszy i przysłowiowo, staram się mieć cukinię w każdym posiłku (co i w praktyce niemal się udaje). Wydaje się, że powiększenie areału uprawy dyń kosztem cukinii było dobrym rozwiązaniem. Dynie jednakże nie znają umiaru - wspinają się na sosny, na ogrodzenia, na pomidory .... Staram się zajmować swoimi uprawami jak najmniejszą powierzchnię Ostoi, ale chyba pora zastanowić się nad relokacją dyń z Zapłotka do leśnego ogrodu, tak jak zrobiłem to z ziemniakami. Podobnie, dobrym rozwiązaniem okazała się rezygnacja z uprawy cukinii na grządkach Parszywej Dwunastki, czyli grządkach podwyższonych tuż przy domu. Dzięki temu jest więcej miejsca na sałaty i kwiaty (nigdy bym nie przypuszczał, że coś takiego kiedyś napiszę, wszak sałaty i kwiaty miały u mnie raczej niski priorytet). Obecnie, na każdej z grządek Parszywej dwunastki co najmniej jedna stopa kwadratowa (obszar w przybliżeniu 30 x 30 cm) dedykowana jest jakimś kwiatom, dzięki czemu moje pszczoły mają przynajmniej namiastkę kwitnącego lata. Jak widać, miejsce takie jak Ostoja jest w stanie ciągłej zmiany i nic, ani sąsiednie łąki, ani moje grządki, nie pozostaje takie samo na długo, a moją rolą jest przystosowywać się i swoje siedlisko do nowych okoliczności, co czasami bywa trudne. Dzięki temu jednak, nie można narzekać na nudę i to jest chyba najbardziej pozytywna lipcowa konkluzja.Wojciech Górnyhttp://www.blogger.com/profile/08923235279058799796noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-4621549081902461493.post-50011527210882437652022-06-29T09:56:00.010+02:002022-06-29T09:56:45.574+02:00Suchy czerwiec czy mokry?<p> </p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhdfWp_ItmFaVRDm9r9UDtnftuo_UwIXvhOQtGbLogMTEspQPE4dRrg2o69F9SKxLcPfcywlDqkVDl2i5Kiqs0iIUTumDbCe9QeasAjuoVmibW5FDhxfeXY1GEjms3ZDpT2gB3fDKK_r1ICOsqcpI80TrqOH8h5i-WUYvmlTYWZc2VMBfQrM9eLKlzo/s1920/20220602005.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1440" data-original-width="1920" height="150" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhdfWp_ItmFaVRDm9r9UDtnftuo_UwIXvhOQtGbLogMTEspQPE4dRrg2o69F9SKxLcPfcywlDqkVDl2i5Kiqs0iIUTumDbCe9QeasAjuoVmibW5FDhxfeXY1GEjms3ZDpT2gB3fDKK_r1ICOsqcpI80TrqOH8h5i-WUYvmlTYWZc2VMBfQrM9eLKlzo/w200-h150/20220602005.jpg" width="200" /></a></div>Czerwiec dobiega już końca, a ja absolutnie nie miałem czasu nic o tym, co się dzieje w Ostoi napisać. Nie odwiedzałem jej za często, ale strategicznie zaplanowane wizyty pozwoliły utrzymać przy życiu jak do tej pory wszystko, co zostało posiane i posadzone, bez uruchomionego podlewania. Czerwiec w mojej opinii był miesiącem zasadniczo suchym, ale z mojej perspektywy było dość mokro, bo sporo czasu spędziłem w stawie, sadząc ciekawe rośliny wodne - nad wodą, pod wodą oraz na krawędzi wody i lądu. Strzałka olbrzymia, rozpław sercolistny, przęstka pospolita i manna mielec uzupełniły florę stawu. Na brzegu posadziłem pierwsze egzemplarze lasecznicy trzcinowatej, jednej z najwyżej rosnących traw jakie da się w naszym klimacie uprawiać.<p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg9Ica7Iw_bI52lqhnFz7J-GORjJtXYRK5a8juDcIznnYsPOUvJbKd8CtMK-EQKvzcJbrqFHnasncdKYsyyNsuDKU3mLq5l6tXt7feyx9FJqjfY9AWpsmQhJLjqf7dYiT6IvuK8_TDjhoWthWVMHZYsXhKIJITDgGkKmecKPt0VVJILyZMvqGqRrQpb/s1366/Ro%C5%9Bliny-do-stawu.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="768" data-original-width="1366" height="113" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg9Ica7Iw_bI52lqhnFz7J-GORjJtXYRK5a8juDcIznnYsPOUvJbKd8CtMK-EQKvzcJbrqFHnasncdKYsyyNsuDKU3mLq5l6tXt7feyx9FJqjfY9AWpsmQhJLjqf7dYiT6IvuK8_TDjhoWthWVMHZYsXhKIJITDgGkKmecKPt0VVJILyZMvqGqRrQpb/w200-h113/Ro%C5%9Bliny-do-stawu.jpg" width="200" /></a></div>Sadzenie roślin wodnych w ponad trzydziestostopniowe upały to sama przyjemność, szczególnie że mój staw ma niezwykle zróżnicowaną termikę. W zależności od preferencji, można się przemieścić w płytką strefę ciepłą lub do bardzo zimnej strefy głębokiej. Pięknie wyczuwalna w trakcie pływania jest też termoklina, czyli rozwarstwienie wody ciepłej i zimnej na pewnej głębokości. Obserwacje wskazują, że o tym wszystkim wiedzą też ryby, wybierając sobie rejon zimny w ciągu dnia, ale odwiedzając najcieplejsze kąty stawu od wieczora do poranka. Na płyciznach okazjonalnie widać też tarło rybek, będzie więc wkrótce ich kolejne pokolenie.<div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEijFg9S7KB2xA14n1JfHf2JSfufr3i4p7LUSKCepzItyRsZESqmOyLRd2KZAFiH4xNOV5h8BBN9PfKrVnF7n-sCXPLRbFmAtdmr6DJbSTzO3JAdXnXBLiMwrvsWI6MUb2o9FCFLC9kQzRdGzrXDeGf5cCA9gAyx3dYfVvyeRyBlLi6xZqyzqQAQGRAo/s1920/20220611016.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1280" data-original-width="1920" height="133" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEijFg9S7KB2xA14n1JfHf2JSfufr3i4p7LUSKCepzItyRsZESqmOyLRd2KZAFiH4xNOV5h8BBN9PfKrVnF7n-sCXPLRbFmAtdmr6DJbSTzO3JAdXnXBLiMwrvsWI6MUb2o9FCFLC9kQzRdGzrXDeGf5cCA9gAyx3dYfVvyeRyBlLi6xZqyzqQAQGRAo/w200-h133/20220611016.jpg" width="200" /></a></div>Pomimo suszy leśny ogród w Sorku nie jest nigdy podlewany. W tym roku w międzyrzędziach posadziłem między innymi ziemniaki, tworząc rodzaj uprawy agroleśnej, ale i syntropijnej. Ziemniaki zostały ułożone na granicy gleby i ściółki, a następnie obsypane trawą skoszoną na ścieżkach. Co dwa - trzy tygodnie koszę ścieżki i dosypuję trawy pod ziemniaczane krzewy. To jedyne zabiegi jakie tu wykonuję. Póki co, odpukać, wszystko rośnie pięknie, ale ostateczną ocenę pozwolą tej uprawie wystawić dopiero plony, a do nich jeszcze daleko.<div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEilDcp4zpuJASsVOusn2VQYmafa2gNmGxot18UO8znUVB202Vl-bChQZ8pGSmui3jsRa4IiwlVBH0Q6FHEPoCGa49N_WlBEOfXB8JVWcy3w8EWUXbVOwPsnweaRuzck4_3xoL3pYgNz2Lu1Sey55fx2nOJEVY-W6S09wbD7_Qa1UOyPgli4qoAtA813/s1920/20220611006.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1280" data-original-width="1920" height="133" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEilDcp4zpuJASsVOusn2VQYmafa2gNmGxot18UO8znUVB202Vl-bChQZ8pGSmui3jsRa4IiwlVBH0Q6FHEPoCGa49N_WlBEOfXB8JVWcy3w8EWUXbVOwPsnweaRuzck4_3xoL3pYgNz2Lu1Sey55fx2nOJEVY-W6S09wbD7_Qa1UOyPgli4qoAtA813/w200-h133/20220611006.jpg" width="200" /></a></div>Zacząłem reanimować szczyt spirali ziołowej, gdzie w bezśnieżną zimę wymarzły szałwie i rozmaryny. Zależy mi szczególnie na rozmarynie, zakupiłem więc dwie mrozoodporne odmiany - Arp oraz Hill Hardy. Po latach braku jakiejkolwiek opieki nad spiralą i pozwoleniu jej żyć własnym życiem, szczyt zarosły trawy, musiałem więc je usunąć. Starałem się jak najmniej ingerować w resztę spirali, co nie było łatwe i raz jeszcze utwierdziło mnie w przekonaniu, że sens mają jedynie spirale takiej wielkości, gdzie wszędzie można dosięgnąć bez wchodzenia na nie. No ale cóż, ci, którzy czytają bloga od dawna, wiedzą dlaczego spirala jest taka, a nie inna. Nie ma więc co się nad tym użalać, wdrapałem się na wierzchołek, posadziłem rozmaryny i teraz pozostaje jedynie czekać, co z tego wyniknie.<div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhQm7Dq6cc_N-LYPM9wgijuvQ_SrCB10DKd5aiBTrusj5GvjFpyIuXg2jkiESWCZ6DDC7xKWs4gN2kpN7UAjWG663DZzZQ4nSSW_Nm04Oi_NXLcyu5ej5vcAVhTlab5H4dZ1KzygRTQNKOHpn4Ev0NVM9mgGhy-X4tAU1s_VgBt4c_ouJpGn8ssnZJq/s1920/20220626001.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1440" data-original-width="1920" height="150" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhQm7Dq6cc_N-LYPM9wgijuvQ_SrCB10DKd5aiBTrusj5GvjFpyIuXg2jkiESWCZ6DDC7xKWs4gN2kpN7UAjWG663DZzZQ4nSSW_Nm04Oi_NXLcyu5ej5vcAVhTlab5H4dZ1KzygRTQNKOHpn4Ev0NVM9mgGhy-X4tAU1s_VgBt4c_ouJpGn8ssnZJq/w200-h150/20220626001.jpg" width="200" /></a></div>Susza sprawiła, że pszczoły nie mają za dużo nektaru w okolicy i z miodem jest nieco gorzej niż rok temu o tej samej porze. Ale ponieważ mamy jeszcze nieco zeszłorocznego miodu, postanowiłem na razie nic pszczołom nie zabierać i zrobić jedno "wielkie" miodobranie dopiero po lipie. Na razie wziąłem więc jedynie plaster zbudowany naturalnie (bez węzy) , aby podelektować się nieco smakiem najświeższego i najmniej przetworzonego miodu, jaki sobie można wyobrazić. To, co jeszcze zadziwia w tym roku, to absolutny brak nastroju rojowego u pszczół, brak budowy mateczników, dosłownie zero chęci do cichej wymiany matki czy też do podziału rodziny. Do końca nie jestem pewien, czy się z tego cieszyć, czy smucić, a więc póki co, nie robię nic.<div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhemN7d0qVm2CW2zosbU_dfPRiZiebnNttrir78MZfz2rlY53Z-xYF6R6zT8BERoghFb0l7r2mNPzJoQq8YmbFAbfBE0BfscbDN5lHqyqIx4oyYV_ll1dImXNwbsaoGx_xs2jpKlIRxxa70UWaBcw5lHwAamqcaSw6cx0Hj0lQUiEKscidfHDcgQJ9S/s1920/20220618002.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1440" data-original-width="1920" height="150" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhemN7d0qVm2CW2zosbU_dfPRiZiebnNttrir78MZfz2rlY53Z-xYF6R6zT8BERoghFb0l7r2mNPzJoQq8YmbFAbfBE0BfscbDN5lHqyqIx4oyYV_ll1dImXNwbsaoGx_xs2jpKlIRxxa70UWaBcw5lHwAamqcaSw6cx0Hj0lQUiEKscidfHDcgQJ9S/w200-h150/20220618002.jpg" width="200" /></a></div>Jeśli chodzi o warzywnik, bo to interesuje zwykle największą rzeszę czytelników, to wszystko idzie dobrze, ale nie do końca. Czasami gdy się zbytnio zaufa swoim mistrzom, przydarza się zonk. Zanim pobrałem nauki u Charlesa Dowdinga, ściółkowałem swoje grządki w ogrodzie kuchennym słomą przeważnie, i przez lata wszystko szło dobrze. Charles jednak zachęca do tego, aby ściółkować wyłącznie kompostem. I tak też na dużej części grządek zrobiłem, a efekty były piękne. Do czasu. Do momentu wielkich czerwcowych upałów i suszy. Ponieważ nie mogłem być na miejscu i podlewać codziennie - zresztą i tak nie uznaję codziennego podlewania - to o ile rośliny już podrośnięte przetrwały moje nieobecności pięknie, to większość małych rozsad, szczególnie sałat padła. Małe roślinki nie zdążyły po prostu sięgnąć głębiej po wodę, zanim spaliło je słońce. Nauka stąd na przyszłość jest taka - ufaj, ale sprawdzaj, oraz, jeśli cos działa - nie zmieniaj. Na szczęście starsze sałaty plonują tak dobrze, że mógłbym otworzyć salad bar.<div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiPOrzm2LUh3oTY1YfRW4WEhK-vtcSZcBJ5241-Ktd6XL8k-rRq56uQrZyOIEC0oA4vXQYpYvKC7S2FfNwtNr1hFMlBXOXPpk_ih0FfnH7kB1cIcKbUKp_JJ1Kcjg37YNvrTH79u3teL9ihdX0OrrRCR74ufEWg4aHX6NmsZoijalaovGve_GinzPwa/s1920/20220618006.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1440" data-original-width="1920" height="150" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiPOrzm2LUh3oTY1YfRW4WEhK-vtcSZcBJ5241-Ktd6XL8k-rRq56uQrZyOIEC0oA4vXQYpYvKC7S2FfNwtNr1hFMlBXOXPpk_ih0FfnH7kB1cIcKbUKp_JJ1Kcjg37YNvrTH79u3teL9ihdX0OrrRCR74ufEWg4aHX6NmsZoijalaovGve_GinzPwa/w200-h150/20220618006.jpg" width="200" /></a></div>O jakonach pisałem wielokrotnie, także i to, że chyba wreszcie opanowałem naprawdę ich uprawę. Potwierdza się to teraz, rosną jak na drożdżach. Ruszyły też kukurydze, pomidory i groszek cukrowy, lenią się cukinie, dynie i ogórki. Zebrałem sporo jagody kamczackiej, nieco truskawek, skończył się całkiem szpinak. Dojadamy ostatnie ziemniaki z zeszłorocznych zbiorów, zjedliśmy właśnie ostatnią dynię. W piwnicy niewiele ubyło słoików z przetworami, szczególnie tymi z cukinii i dyni, myślę, że nie damy rady spożyć tego do tegorocznych zbiorów, ale trzeba się będzie starać. Skrzętnie notuję wrażenia z otwierania słoików sporządzonych wedle różnych receptur, aby wiedzieć, które warto powtórzyć, a o których należy zapomnieć. Niestety, niektóre rewelacyjne przepisy z Internetu okazują się chybione, albo inaczej, nie trafiają w mój kulinarny gust raczej już z nich więcej nie skorzystam.<div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh9vTXvDh-c77MQ9cp7DTkwaQes-5esHr85rS3djm__QQNQpMlSD3P7U96sU_gWp08_oPRjBZdQPaQSaAw5Rxkg7UbhFDs3qw194QOXs--gJ24yoj9OPEPj1jGzHGGSDSftKvwlh2NGqoLMo9N62BiR-Yb6wzFHC4KGobr4Y6fS5xz-vGTp5dkkx457/s1920/20220618005.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1440" data-original-width="1920" height="150" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh9vTXvDh-c77MQ9cp7DTkwaQes-5esHr85rS3djm__QQNQpMlSD3P7U96sU_gWp08_oPRjBZdQPaQSaAw5Rxkg7UbhFDs3qw194QOXs--gJ24yoj9OPEPj1jGzHGGSDSftKvwlh2NGqoLMo9N62BiR-Yb6wzFHC4KGobr4Y6fS5xz-vGTp5dkkx457/w200-h150/20220618005.jpg" width="200" /></a></div>Zbliża się powoli czas zbioru czosnku, ale na razie obcinam pędy kwiatostanowe, z których w zasadzie powinno się robić pesto, ale mam jeszcze takowe z poprzednich lat. Siekam więc te pędy i wrzucam do różnych potraw, a to do jajecznicy, a to do zupy z groszku, starając się je zużyć bez konieczności "słoikowania". Plony czosnku zapowiadają się obficie, no ale znowu ta susza .... Dopóki główki pod ziemią, nie chwalmy się plonami. To, co na dzień dzisiejszy wiem, to że ze 100 posadzonych ząbków będzie na pewno ponad 90 główek, a jakiej wielkości, to się przekonamy. Trzy odmiany - Harnaś, Siberian i moja własna rywalizują o palmę pierwszeństwa i jak na razie, sądząc po rozmiarach tego co nad ziemią, wygra Siberian, przed Harnasiem, i moją odmianą. Martwić się? Ależ nie - każdy, kto dostał ode mnie czosnek mówi, że wprawdzie jest mały, ale tak aromatyczny, że jeden ząbek działa jak główka czosnku ze sklepu. Wiem wiem, chcą być mili i przesadzają, ale nieco prawdy w tym jest. A jaki będzie czosnek w tym roku, przekonamy się pewnie już za miesiąc.<div><div><div><div><br /><div><br /><div><br /><p><br /></p></div></div></div></div></div></div>Wojciech Górnyhttp://www.blogger.com/profile/08923235279058799796noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-4621549081902461493.post-37927626088108777382022-05-24T12:46:00.007+02:002022-05-24T12:46:34.028+02:00Ulubiony i znienawidzony maj<p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjR0g_zFAlNU3yeNXPANL7wHpvEc5Hk-t13gDDGDRmePxngIUFdHSp8Viia8l8-4OfxIKQ1rcluQDuDjvF4bw7l39Y0Rrcby88IFawtQPFGeu2MWJGOG4SRdvqdJ5SmvSzfGzSvhKlnZcI2lwwlOWTYMXSKcRgb1lMZkr3RqIkS_jAmldNtAfM-bgSJ/s1920/20220423008.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1440" data-original-width="1920" height="150" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjR0g_zFAlNU3yeNXPANL7wHpvEc5Hk-t13gDDGDRmePxngIUFdHSp8Viia8l8-4OfxIKQ1rcluQDuDjvF4bw7l39Y0Rrcby88IFawtQPFGeu2MWJGOG4SRdvqdJ5SmvSzfGzSvhKlnZcI2lwwlOWTYMXSKcRgb1lMZkr3RqIkS_jAmldNtAfM-bgSJ/w200-h150/20220423008.jpg" width="200" /></a></div>Lubię maj w Ostoi, a szczególnie ten czas, gdy zakwitają drzewa owocowe. Dominuje biel, ale jest i nieco różu. W tym roku niebywale obficie kwitła morela, która pierwsze owoce dała rok temu. Rośnie w tragicznych warunkach, niemal w całkowitym cieniu, pod ziemią walcząc z najazdem korzeni starych sosen zza płotu. Rewelacyjnie nieco wcześniej kwitły śliwy, a teraz, w trzeciej dekadzie maja, pełno jest na nich małych, zielonych śliweczek. Czereśnia też ma nieco owoców, a wiśnie - jak popadnie - jedna tak, druga nie. Tą drugą skosił przymrozek, znienawidzone zjawisko spadające w dziwny sposób na część podwórka, trochę wbrew wszelkiej logice. Gdyby Ostoja była na stoku, pomyślałbym, że zimne powietrze spływa z góry i opada na podwórko właśnie tam, gdzie zmarzła wiśnia, ale przecież podwórko jest w punkcie najwyższym. To lodowate powietrze musi płynąć po koronach starych sosen i spadać z poziomu koron wprost do podwórkowego leśnego ogrodu. Kilka metrów dalej, nie ma już przymrozka - takie to dziwne rzeczy dzieją się tu w maju.<br /><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEieWFiIoVvyrNLKN6YYzeRtr0-8mipxZ8F7BdrSIPfiwZX1pkC0o5wxQqHkrJ7204ccIDEa7fsKeYWeBWbFwwLq6Y6y7QFG4mjyXwoqUGmrUUy0yKc1KDyNLh0SklU5KcDIbyYUUM45tZeer1aa1FIGjXp9Nbsuh6Ym_ecpARzHmZlz9Ki88OmuoJ_4/s1920/20220505001.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1280" data-original-width="1920" height="133" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEieWFiIoVvyrNLKN6YYzeRtr0-8mipxZ8F7BdrSIPfiwZX1pkC0o5wxQqHkrJ7204ccIDEa7fsKeYWeBWbFwwLq6Y6y7QFG4mjyXwoqUGmrUUy0yKc1KDyNLh0SklU5KcDIbyYUUM45tZeer1aa1FIGjXp9Nbsuh6Ym_ecpARzHmZlz9Ki88OmuoJ_4/w200-h133/20220505001.jpg" width="200" /></a></div>Maj to czas tak intensywnej pracy, że czasami człowiek zapomina jak się nazywa. Sadzenie i siewy, siewy i sadzenie. W tym roku próbuję posiać więcej kukurydzy, w celu wypracowania szybciej dojrzewającej rasy lokalnej. Posiałem w wielodoniczkach zarówno własne nasiona zbierane z odmiany Black Aztec oraz z kukurydzy cukrowej, jak również nasiona kilku innych odmian jakie udało mi się zdobyć. Będę się starał zebrać nasiona z najszybciej dojrzewających roślin i wysiać w przyszłym roku. W zupełnie innym miejscu, posadziłem nieco egzemplarzy odmian czystych, aby je jeszcze przez jakiś czas u siebie utrzymać, bo z eksperymentami jak wiadomo może być różnie. Tym bardziej, że kukurydza ma rosnąć głównie w pasach pomiędzy drzewami leśnego ogrodu, a tam i nornica, i kret, i ptaków hordy. No ale jak zwykle - szukamy czempiona, czyli roślin, które pomimo wszystko urosną, i dadzą plon.<div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg56VPg_ko_762oKb8tDgAvQLQBrMYia_SUVAbHN2IpOc84FrCXtkQTKXVbnemMza_Rn4k_VOqtCPeCZxVum8WuSu-USX3zq_d4Ya4VOtJG8DXG6Jc-itubeWmIcr1w29LSDxsMW-VdkbaIeIvH_y4HJFhxxx54la44QignagQ8PoQU0yccJRAkYFD0/s1920/20220511002.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1440" data-original-width="1920" height="150" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg56VPg_ko_762oKb8tDgAvQLQBrMYia_SUVAbHN2IpOc84FrCXtkQTKXVbnemMza_Rn4k_VOqtCPeCZxVum8WuSu-USX3zq_d4Ya4VOtJG8DXG6Jc-itubeWmIcr1w29LSDxsMW-VdkbaIeIvH_y4HJFhxxx54la44QignagQ8PoQU0yccJRAkYFD0/w200-h150/20220511002.jpg" width="200" /></a></div>Moje ulubione dynie i cukinie będą w tym roku uprawiane niemal wyłącznie z własnych nasion. Wyjątek stanowi żółta cukinia, której nasion nie zbierałem, gdyż zawsze były to jakieś odmiany F1. W tym roku wysieję trzy takie odmiany i postaram się zebrać nasiona, aby za rok sprawdzić, co z tego wyrośnie. Po raz pierwszy w tym roku wysieję dynię bezłupinową z własnych nasion, wiążę z nią duże nadzieje. Planuję też selekcjonować dynie olbrzymie na zawartość karotenu (zbierając nasiona wyłącznie z najbardziej pomarańczowych) oraz słodkość. Zanim wszystkie nasiona znajdą się w ziemi, testuję ich zdolność kiełkowania układając na mokrej bibule. Dzięki temu zmniejszam ryzyko, że będę czekał, i czekał, a nic nie wyrośnie. Dodatkowo, nasionka które wykiełkują w trakcie testów, też zostaną posadzone, nic się tu nie zmarnuje.<div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgFbo5t6Pd0ig0hCBINBcI_q1m33U7jcIR7AxvEISsMxPk28guxp91VxD-hXXzB7y9508U7Nvl3tDx2TQN-CaW33VSrvmgZJHvduXKy2BQs6-gETVULD1Qfj5eMWkvYLqepac29v7B2C0uo07MDTNyev1xOpHDkxDcQ8NoLBQmfs8a8cKsYIDqezTr4/s1920/20220522009.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1280" data-original-width="1920" height="133" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgFbo5t6Pd0ig0hCBINBcI_q1m33U7jcIR7AxvEISsMxPk28guxp91VxD-hXXzB7y9508U7Nvl3tDx2TQN-CaW33VSrvmgZJHvduXKy2BQs6-gETVULD1Qfj5eMWkvYLqepac29v7B2C0uo07MDTNyev1xOpHDkxDcQ8NoLBQmfs8a8cKsYIDqezTr4/w200-h133/20220522009.jpg" width="200" /></a></div>Bardzo lubię ten moment w maju, gdy po raz pierwszy od wczesnej zimy zaglądam do pojemników z siewem zimowym. Tu nasiona wysiane zostały kilka miesięcy temu, przysypane śniegiem i zostawione samym sobie. Dziś, w każdym z pojemników jest po kilkadziesiąt siewek czekających na przepikowanie do doniczek. Nie ma chyba mniej pracochłonnej metody na wyhodowanie z nasion roślin wymagających zimnej stratyfikacji. Metodę tą stosuję głównie do siewu roślin wabiących zapylacze i miododajnych, których coraz więcej sukcesywnie sadzę. Pasieka zmieniła mój sposób patrzenia na takie rośliny, a pszczoły są na pewno wdzięczne za powiększanie bazy pożytkowej. <div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjCz58DIhlK4vsScgzKsyQK0Oj4-sLgvI562sw3KDvYecXU-zUPeRsQXcHdNrVoEGWITzjQM9eeDlCC6FefF0qq0VeDG50tLHJq91EbTDavpRbaRTByTp4YCiSkEY5tLGHfHhaQY68ONItHFZu1dRUf3EY0hMclXBnlaJ2Zy_Djr4KvAWYt6YiJ2-BU/s4624/1653295555450.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3472" data-original-width="4624" height="150" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjCz58DIhlK4vsScgzKsyQK0Oj4-sLgvI562sw3KDvYecXU-zUPeRsQXcHdNrVoEGWITzjQM9eeDlCC6FefF0qq0VeDG50tLHJq91EbTDavpRbaRTByTp4YCiSkEY5tLGHfHhaQY68ONItHFZu1dRUf3EY0hMclXBnlaJ2Zy_Djr4KvAWYt6YiJ2-BU/w200-h150/1653295555450.jpg" width="200" /></a></div>Jeżeli czegoś w maju nienawidzę, to na pewno wspomnianych już przymrozków. W orzechowym gaju żal patrzeć na cztery rosnące tam włoskie orzechy. Młode liście przymrozek zwarzył gdzieniegdzie całkowicie. Pozostaje mieć nadzieję, że mimo wszystko odbiją i wypuszczą nowe. Leszczyny natomiast nic sobie z przymrozków nie robią, z liśćmi pokrytymi igłami lodu kwitną sobie w najlepsze. Zadziwia mnie też czosnek niedźwiedzi - wydawałoby się, że przy tak mięsistych i soczystych liściach powinien przemarzać, ale jednak nie, trwa dumnie i kwitnie w najlepsze. Dodatkowo, od kilku już tygodni stanowi pyszny dodatek do niemal wszystkiego. Obecnie, zebranie po jednym liściu z napotkanej kępki czosnku daje nam tygodniowy zapas tej zielonej dobroci, można więc powiedzieć, że etap jego sadzenia w Ostoi został zakończony. Mam nadzieję, że od tej pory czosnek niedźwiedzi sam już zadba o siebie i będzie w kolejnych latach poszerzał swoje królestwo.<div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi4Tauz-Y3Azuh8wa6VLZHFLq-zE3b7VBby51MDVPK2bt78ALLKSZQDTZ-NC-IV7QjKFkdkhjtwY1HZGMG3Ovbzue7Id7arIm1gjiiTcLgsbiKsJAXbGJjo__yheYVg1h9aquZs8Fxrql0OHcKKFS2asdwA1LZSb_BA6vS1T_iUS0OuARxeiT6azwCt/s4624/1653295555544.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="3472" data-original-width="4624" height="150" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi4Tauz-Y3Azuh8wa6VLZHFLq-zE3b7VBby51MDVPK2bt78ALLKSZQDTZ-NC-IV7QjKFkdkhjtwY1HZGMG3Ovbzue7Id7arIm1gjiiTcLgsbiKsJAXbGJjo__yheYVg1h9aquZs8Fxrql0OHcKKFS2asdwA1LZSb_BA6vS1T_iUS0OuARxeiT6azwCt/w200-h150/1653295555544.jpg" width="200" /></a></div>Zakończył się też chyba proces namnażania jakona - tej wiosny mam więcej sadzonek niż potrzebuję. Uwielbiam ten moment, kiedy jakon wreszcie trafi do gruntu i kiedy ryzyko przymrozków poszło w siną dal. Nie chcę jednak chwalić dnia przed zachodem słońca, bo w zeszłym roku jakony dostały w tyłek od mrozu w nocy z 7 na 8 czerwca o ile dobrze pamiętam, na szczęście nie było to uderzenie zabójcze. W celach konsumpcyjnych posadziłem w tym roku 12 najładniejszych sadzonek, mam nadzieję, że jesienią zbiorę z tego 20 kilogramów bulw jakona. O ile wszystko pójdzie zgodnie z planem, będę miał przy okazji wreszcie taki nadmiar kłączy, że spróbuję wyekspediować część z nich z grządek do leśnego ogrodu aby zobaczyć, jak sobie poradzą w nim pod grubą ściółką.<div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh6qSoQlDf-b1ltF48fmbwya7i-YCOujL3HSZMRqVjuoaT-u6ruEtDXvkYhVOiC6qMh579uWgWv9XW5iuujEJffOqdU17n8Y45rr5_pKgKeus4cIo4So1n8j13yL4WAPXe3EgjU2GtimDkwKVoAXIi3Ookqspv11RVtMMmZe2QJ24tnapLMYx7wneyk/s1920/20220522008.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1440" data-original-width="1920" height="150" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh6qSoQlDf-b1ltF48fmbwya7i-YCOujL3HSZMRqVjuoaT-u6ruEtDXvkYhVOiC6qMh579uWgWv9XW5iuujEJffOqdU17n8Y45rr5_pKgKeus4cIo4So1n8j13yL4WAPXe3EgjU2GtimDkwKVoAXIi3Ookqspv11RVtMMmZe2QJ24tnapLMYx7wneyk/w200-h150/20220522008.jpg" width="200" /></a></div>Na pewno do leśnego ogrodu trafią też truskawki, uporczywie starające się skolonizować ścieżki. Gdy się pomyśli, że jeszcze niedawno grządka z której truskawki migrują była całkowicie przysypana warstwą zrębek i że wszystko co tu widać wyrosło od zimy, można jedynie zachwycić się wolą życia, jaka drzemie w takich oto truskawkach. I za to właśnie uwielbiam maj, kiedy to ta wola życia manifestuje się najmocniej dosłownie w niemal całej przyrodzie - mnożącej się, rosnącej, rozwijającej i kwitnącej. Żadne przymrozki nam tego nie popsują, przetrwamy je wraz z naszymi roślinami po to, aby z impetem wejść w jeszcze bardziej zielony czerwiec.Wojciech Górnyhttp://www.blogger.com/profile/08923235279058799796noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-4621549081902461493.post-1548762715474254012022-04-21T12:05:00.008+02:002022-04-21T12:05:50.129+02:00Czas żonkili i forsycji<p><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj0gfmYbhzwWgiRYAM9KTBNNqv7Qx6FFUYgNZzeNrkfGQxYQnZN2nYR7A3AwqHEjgIvAuPv2lpW4jxumakuiWDBWR9LUMzDi8JtX685Djb5vU5T75kkv9PYQJ7kRx4Ry4mNrHqbuQ_YExRrQ9Q4xI6qNSJugWt0iQesM7SwFFEDxXZJuo_6_IAjVT5q/s1920/20220328001.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; display: inline !important; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em; text-align: center;"><img border="0" data-original-height="1440" data-original-width="1920" height="150" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj0gfmYbhzwWgiRYAM9KTBNNqv7Qx6FFUYgNZzeNrkfGQxYQnZN2nYR7A3AwqHEjgIvAuPv2lpW4jxumakuiWDBWR9LUMzDi8JtX685Djb5vU5T75kkv9PYQJ7kRx4Ry4mNrHqbuQ_YExRrQ9Q4xI6qNSJugWt0iQesM7SwFFEDxXZJuo_6_IAjVT5q/w200-h150/20220328001.jpg" width="200" /></a>Kwiecień w Ostoi zawsze zaczyna się żonkilami, teraz oficjalnie zwanymi narcyzami. Dziwne, sadziłem żonkile, a po latach rosną narcyzy, czego to spece od systematyki nie wymyślą ... Sadziłem je z myślą o tym, że wyznaczą skraje ścieżek i grządek, są więc porozrzucane po całej Ostoi, ale zawsze niemal tworzą jakieś linie, coś wskazujące. Miałem w planie sadzić minimum sto kolejnych co roku, aby kiedyś dojść do stanu jaki podziwiałem w Szwecji, gdzie w początku maja zielone skarpy schodzące do Bałtyku usiane są gęsto żółtymi gwiazdkami żonkili, co z pokładu łodzi kołyszącej się na falach wygląda bosko. Z powodu braku morza jednak, wybrałem drogę praktyczną i o ile żonkile jeszcze będę dosadzał, to właśnie wzdłuż "szlaków komunikacyjnych".</p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgIpHXNeNenkKbyI0FkY0ousE0KUv9xw5HKTqjX1aSNjI300ijgH1qVrgsGc6P1ri8v0VGaGaX_XQAfDbweGePwLVeq0kVjKGV8zBJKyWqIO0tjDwOuleUZ945Lxk533ej1EsfeU_JJ0ckEMdtFXnGu4bVIOlDhCDOyDSwggYLWZXM1-r5C6idWqjhh/s1920/20220328004.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1440" data-original-width="1920" height="150" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgIpHXNeNenkKbyI0FkY0ousE0KUv9xw5HKTqjX1aSNjI300ijgH1qVrgsGc6P1ri8v0VGaGaX_XQAfDbweGePwLVeq0kVjKGV8zBJKyWqIO0tjDwOuleUZ945Lxk533ej1EsfeU_JJ0ckEMdtFXnGu4bVIOlDhCDOyDSwggYLWZXM1-r5C6idWqjhh/w200-h150/20220328004.jpg" width="200" /></a></div>Zupełnie inaczej ma się sprawa z czosnkiem niedźwiedzim, cebulą siedmiolatką i szczypiorami. Te sadziłem obficie, rozrzucając je po krajobrazie jako te szwedzkie żonkile. W efekcie, już od początku kwietnia, w wielu miejscach pojawia się jakby "znikąd" aromatyczne jedzenie pełne witamin. Obecnie już nie sadzę cebulek, ale po prostu pozwalam moim czosnkom i szczypiorkom zakwitać, wydać nasiona, które same wykiełkują w pobliżu, lub też czasami zbieram je i rozsiewam, bez żadnych zabiegów przygotowawczych. Jestem czasami zdumiony, że wyrastają dosłownie w szczerym piachu, wbrew obiegowej opinii, że czosnek niedźwiedzi szczególnie lubi gleby żyzne i wilgotne, jakich nie ma naturalnie w Ostoi.<div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgeCBuwvDpxovBN1XeOxMIjckRE3sHD2iku-Gb43gBdrbotnqbHF2NFmB2IGaVTpb1w2pE0XZMR_uqwDfuosUiXzsA957Nc82IJ2vYw2-Sq-If5-rz259LtLp0JnNZerTsJJfWVBZbOwLStgTzbH1kq0hstW0dPbWCZhqszk-UtiSI6gxZbt9Hlau5I/s1920/20220414005.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1440" data-original-width="1920" height="150" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgeCBuwvDpxovBN1XeOxMIjckRE3sHD2iku-Gb43gBdrbotnqbHF2NFmB2IGaVTpb1w2pE0XZMR_uqwDfuosUiXzsA957Nc82IJ2vYw2-Sq-If5-rz259LtLp0JnNZerTsJJfWVBZbOwLStgTzbH1kq0hstW0dPbWCZhqszk-UtiSI6gxZbt9Hlau5I/w200-h150/20220414005.jpg" width="200" /></a></div>Czosnek tradycyjny natomiast, jak co roku posadziłem ubiegłej jesieni w truskawkach, ale także poświęciłem na niego jedną z grządek podwyższonych. Na tej grządce w październiku 2021 posadziłem trzy odmiany w celu wyhodowania z nich materiału do sadzenia w październiku 2022 i zbioru latem 2023. To się nazywa długofalowe planowanie chyba. Ale tak naprawdę, chodzi to o to, aby porównać te trzy odmiany, pod względem wczesności, plonu i smaku. Już teraz w kwietniu widać, że części nadziemne różnią się od siebie znacząco, zapewne różnice będą też widoczne w wielkości i jakości plonu. Wszystko to ma służyć temu, aby być w zakresie czosnku samowystarczalnym, aby każdy zbiór wystarczał nam do następnych zbiorów. Jest już tak teraz (sto główek zebranych w 2021 jeszcze się nam nie skończyło, pomimo dzielenia się z innymi), ale mam nadzieję na jeszcze lepsze efekty - chcę mieć nadal sto główek co roku, ale większych i jeśli to możliwe, bardziej jeszcze ostrych. <div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiIGetVI0YG-QtZUu2B4F1f7_UjMj8zSPv2AeN13w1ZurNTKLOGyttxJ80jUxWwMbQgwQ00u4rqjjYO5cHztog7kI5DWfOb_xAw0sWZ9PYp5UwdTf6A9ZIvvRZfrGXISNAh6p86Jld8DnrNvydKhVBfPNHB9jLsa9UfRF-D4cdHOpUzg3sFIEfj4xNS/s1920/20220414007.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1440" data-original-width="1920" height="150" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiIGetVI0YG-QtZUu2B4F1f7_UjMj8zSPv2AeN13w1ZurNTKLOGyttxJ80jUxWwMbQgwQ00u4rqjjYO5cHztog7kI5DWfOb_xAw0sWZ9PYp5UwdTf6A9ZIvvRZfrGXISNAh6p86Jld8DnrNvydKhVBfPNHB9jLsa9UfRF-D4cdHOpUzg3sFIEfj4xNS/w200-h150/20220414007.jpg" width="200" /></a></div>Tuż obok czosnku zieleni się siany w tym samym czasie szpinak. Jest teraz w fazie małych listków, które w końcu zimy miały kontakt z mrozem. Dzięki temu są one niebywale słodkie. Szpinak broni się przed mrozem zwiększając stężenie cukrów w swoich sokach, stosuje swojego rodzaju "płyn zimowy", jak my w swoich autach. Teraz szpinak ten jest bardzo smaczny, urywam więc po jednym listku z każdej roślinki, aby się nim nieco podelektować. Gdy tylko zrobi się cieplej, ruszy z kopyta, wypuści wielkie liściory i już nie będzie tak smaczny jak teraz, choć oczywiście o niebo lepszy od sklepowego. <div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg7ENHgzwxIUeU5x2B5OUzDiRk9xlXQJsF0yyBKf4Cim_UptdV96tJkAfW7SbAGm192AQBBYqNOBfOe6lviWXTwasnUDmDthc0oI3jEIS7ehxwquFG-jhl-dID_-ra1E2myXG_O0EydfmhTCezwg9i0TW26wtUQkd7hR3tpqESv50x1Q9yYOoNvYDK3/s1920/20220414002.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1440" data-original-width="1920" height="150" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg7ENHgzwxIUeU5x2B5OUzDiRk9xlXQJsF0yyBKf4Cim_UptdV96tJkAfW7SbAGm192AQBBYqNOBfOe6lviWXTwasnUDmDthc0oI3jEIS7ehxwquFG-jhl-dID_-ra1E2myXG_O0EydfmhTCezwg9i0TW26wtUQkd7hR3tpqESv50x1Q9yYOoNvYDK3/w200-h150/20220414002.jpg" width="200" /></a></div>Podobnie ma się sprawa z jarmużem szparagowym, który przezimował pięknie i teraz zaczyna wypuszczać młode liście, o wiele jednak większe niż szpinakowe. Smakują doskonale duszone, ale ja czekam na młode pędy, które zacznie wypuszczać w maju. Przyrządza się je jak szparagi, stąd nazwa tej odmiany jarmużu. W tym roku zamierzam posiać również inną mrozoodporną odmianę zwaną "jarmużem o tysiącu głów". Nigdy jeszcze jej nie uprawiałem, ale wiem, że roślina ta osiąga podobno gigantyczne rozmiary i z tego powodu tradycyjnie karmi się nią częściej bydło niż ludzi, no ale dopóki nie spróbuję, nie dowiem się jaki ma potencjał w Ostoi.<div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjvlNVoLxznStSaAC4XZl20gn7hmxH5vnHfQFwNIqotG48IHzm5Mb6kRDxMTu8SN9oHoZJcdlxXHrPEmjComJb5F0J_uH6UZX2qCycwWf_16cJEV_B3TQKmOnIPYYpKV7YyDrJ_BUdCXfogw0hzBzn7bnJYXnjxkte87zzNLBzOIP6i2E8jSSFnenmM/s1980/forsycja.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1440" data-original-width="1980" height="146" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjvlNVoLxznStSaAC4XZl20gn7hmxH5vnHfQFwNIqotG48IHzm5Mb6kRDxMTu8SN9oHoZJcdlxXHrPEmjComJb5F0J_uH6UZX2qCycwWf_16cJEV_B3TQKmOnIPYYpKV7YyDrJ_BUdCXfogw0hzBzn7bnJYXnjxkte87zzNLBzOIP6i2E8jSSFnenmM/w200-h146/forsycja.jpg" width="200" /></a></div>W Warszawie żółto wszędzie od forsycji, ale w Ostoi do pełni kwitnienia jeszcze daleko. Na razie cieszą forsycje rosnące u innych, ja posadziłem je u siebie w wielogatunkowym żywopłocie dopiero w zeszłym roku, mam więc tej wiosny dziesięć kwiatków na krzyż. Forsycja niestety nie jest dobrym pożytkiem dla pszczół, ale za to ma inną cenną cechę. Gdy zakwita, pokazuje ogrodnikowi, że nadszedł czas - w fenologii to znak, że można już siać do gruntu zielony groszek, marchew, sałatę, buraki, szpinak czy rzodkiewki. Wziąłem się więc za siew groszku, aczkolwiek jestem pesymistą. Pewnie dudki jak co roku wszystko wyjedzą. Równolegle więc, mam rozsadę w doniczkach, bo czego jak czego, ale początku lata bez strączków prosto z krzaczka sobie nie wyobrażam. Kwitnienie forsycji to też moment, kiedy masowo zaczynają kiełkować nasiona chwastów tam, gdzie ziemia była goła i przekopana. I choć u mnie wszystkie grządki albo wyściółkowane, albo uzupełnione kompostem, zaczynam mieć oko na niepożądane rośliny, usuwam je gdy jeszcze są maleńkie, aby zaoszczędzić sobie pracy później w sezonie.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjjI3sgosKefDmH2EzjLBd1KKoHOFzcGhwslMwo2JxgcxBSirYq9IpO4iPHjJ48MhFysK-iMEit823pj8yoziUPCuxsJowKyWhLJ-QstUFFyokLY-XiuljxgHJrU58VATu9DDbRheyIzg_UuvZCWhX3Xx_q5fhLsIMTWEHLyAtkk3JC1onvlMURDrjP/s1920/20220415001.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1440" data-original-width="1920" height="150" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjjI3sgosKefDmH2EzjLBd1KKoHOFzcGhwslMwo2JxgcxBSirYq9IpO4iPHjJ48MhFysK-iMEit823pj8yoziUPCuxsJowKyWhLJ-QstUFFyokLY-XiuljxgHJrU58VATu9DDbRheyIzg_UuvZCWhX3Xx_q5fhLsIMTWEHLyAtkk3JC1onvlMURDrjP/w200-h150/20220415001.jpg" width="200" /></a></div>Pod dachem z kolei, druga połowa kwietnia to czas, kiedy trzeba rozgęścić papryki i pomidory. W tym roku znowu robię coś inaczej - używam innych wielodoniczek do siewu i rozsady. W efekcie, z każdej doniczki na 60 roślin, przesadzam teraz sadzonki do czterech dużych wielodoniczek, po 15 roślin każda. W nich pomidory i papryki doczekają do chwili, kiedy można je będzie sadzić na zewnątrz. Praca ta idzie bardzo szybko, problemem jest jak zwykle miejsce, gdzie wszystkie te sadzonki poustawiać tak, aby miały dość światła. Niestety, od kilku dni pogoda uniemożliwia rozwiązanie najlepsze, czyli wynoszenie sadzonek w ciągu dnia na taras. ale gdy tylko na to pozwoli, będę dokładał starań, aby choć przez kilka godzin na dobę stały na dworze.<div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgyALwA3JaQ5akgvVF_R5jnAfELh2TYmR40z2Cb0DGc8RHkQwwvH2dpmq2HHauRTrFGdUNtvd0pswkQjbwcMjkB59zWsV4dO_9Xr-kNeFir50mxRAwam7d_Rl9rffNKwbdFYJ8uN-V2pugoJsgwNTI6Jjv6FD8_6tzfN3JYa9j2uYO6XKn9wVsPVTvP/s1980/20220413003.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1440" data-original-width="1980" height="146" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgyALwA3JaQ5akgvVF_R5jnAfELh2TYmR40z2Cb0DGc8RHkQwwvH2dpmq2HHauRTrFGdUNtvd0pswkQjbwcMjkB59zWsV4dO_9Xr-kNeFir50mxRAwam7d_Rl9rffNKwbdFYJ8uN-V2pugoJsgwNTI6Jjv6FD8_6tzfN3JYa9j2uYO6XKn9wVsPVTvP/w200-h146/20220413003.jpg" width="200" /></a></div>Zdarzenia losowe sprawiły, że ten kwiecień był zupełnie wyjątkowy - tak mało byłem w Ostoi. Nie udało mi się jej odwiedzić przez ponad dwa tygodnie, co jednak nie wydaje się mieć jakichś poważnych konsekwencji. Ot, coś co powinno, nie jest jeszcze posiane, coś co było w planach nie jest posadzone, ale generalnie widać, że rośliny radzą sobie bez mojej pomocy, szczególnie te w leśnych ogrodach. Kwitnie już jagoda kamczacka, śliwy zabierają się za kwitnienie, z ziemi wyłażą rabarbary, a z trzcin wyłazi jak zwykle Bambi, aby się na mnie pogapić, a może chce się przywitać po długim niewidzeniu? Wszędzie widać jaszczurki, słychać pierwsze rechoty żab, a ptaki wszelakie odprawiają amory i trele.<div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgrUT1CrJxhuOMdrvMmwZvzCUbKm8T9Bti4ct5idlF13Ga8RGiJttfNgaoxCaf5wMKcV4R125H1EzCeji62TtarfCK2KV5ZrjWR7US_HMUQoAyXRtfMsXBqow8adkGrAUfiwut1l0XlvmSx-m12Yjbd1XWoLvG5AnKyCOC63Y5pzhnCEMMXoib8dlEE/s1920/20220414006.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1440" data-original-width="1920" height="150" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgrUT1CrJxhuOMdrvMmwZvzCUbKm8T9Bti4ct5idlF13Ga8RGiJttfNgaoxCaf5wMKcV4R125H1EzCeji62TtarfCK2KV5ZrjWR7US_HMUQoAyXRtfMsXBqow8adkGrAUfiwut1l0XlvmSx-m12Yjbd1XWoLvG5AnKyCOC63Y5pzhnCEMMXoib8dlEE/w200-h150/20220414006.jpg" width="200" /></a></div>W miesiącu forsycji i żonkili dominuje kolor żółty, do którego dopasowuje się nawet słoneczko, zachodząc nad Ostoją. W rozkroku pomiędzy Ostoją a Warszawą, gdzie właśnie wspomina się rocznicę powstania w Gettcie, gdzie też żółto, ale i niebiesko, wypada tylko powiedzieć:<div><br /></div><blockquote style="border: none; margin: 0px 0px 0px 40px; padding: 0px; text-align: left;"><blockquote style="border: none; margin: 0px 0px 0px 40px; padding: 0px; text-align: left;"><blockquote style="border: none; margin: 0px 0px 0px 40px; padding: 0px; text-align: left;"><blockquote style="border: none; margin: 0px 0px 0px 40px; padding: 0px; text-align: left;"><blockquote style="border: none; margin: 0px 0px 0px 40px; padding: 0px; text-align: left;"><blockquote style="border: none; margin: 0px 0px 0px 40px; padding: 0px; text-align: left;"><blockquote style="border: none; margin: 0px 0px 0px 40px; padding: 0px; text-align: left;"><blockquote style="border: none; margin: 0px 0px 0px 40px; padding: 0px; text-align: left;"><div><div><i>Niebo złote ci otworzę,</i></div></div></blockquote></blockquote></blockquote></blockquote></blockquote></blockquote></blockquote><blockquote style="border: none; margin: 0px 0px 0px 40px; padding: 0px; text-align: left;"><blockquote style="border: none; margin: 0px 0px 0px 40px; padding: 0px; text-align: left;"><blockquote style="border: none; margin: 0px 0px 0px 40px; padding: 0px; text-align: left;"><blockquote style="border: none; margin: 0px 0px 0px 40px; padding: 0px; text-align: left;"><blockquote style="border: none; margin: 0px 0px 0px 40px; padding: 0px; text-align: left;"><blockquote style="border: none; margin: 0px 0px 0px 40px; padding: 0px; text-align: left;"><blockquote style="border: none; margin: 0px 0px 0px 40px; padding: 0px; text-align: left;"><div><div><i>w którym ciszy biała nić</i></div></div></blockquote></blockquote></blockquote></blockquote></blockquote></blockquote></blockquote><blockquote style="border: none; margin: 0px 0px 0px 40px; padding: 0px; text-align: left;"><blockquote style="border: none; margin: 0px 0px 0px 40px; padding: 0px; text-align: left;"><blockquote style="border: none; margin: 0px 0px 0px 40px; padding: 0px; text-align: left;"><blockquote style="border: none; margin: 0px 0px 0px 40px; padding: 0px; text-align: left;"><blockquote style="border: none; margin: 0px 0px 0px 40px; padding: 0px; text-align: left;"><blockquote style="border: none; margin: 0px 0px 0px 40px; padding: 0px; text-align: left;"><blockquote style="border: none; margin: 0px 0px 0px 40px; padding: 0px; text-align: left;"><div><div><i>jak ogromny dźwięków orzech,</i></div></div></blockquote></blockquote></blockquote></blockquote></blockquote></blockquote></blockquote><blockquote style="border: none; margin: 0px 0px 0px 40px; padding: 0px; text-align: left;"><blockquote style="border: none; margin: 0px 0px 0px 40px; padding: 0px; text-align: left;"><blockquote style="border: none; margin: 0px 0px 0px 40px; padding: 0px; text-align: left;"><blockquote style="border: none; margin: 0px 0px 0px 40px; padding: 0px; text-align: left;"><blockquote style="border: none; margin: 0px 0px 0px 40px; padding: 0px; text-align: left;"><blockquote style="border: none; margin: 0px 0px 0px 40px; padding: 0px; text-align: left;"><blockquote style="border: none; margin: 0px 0px 0px 40px; padding: 0px; text-align: left;"><div><div><i>który pęknie, aby żyć</i></div></div></blockquote></blockquote></blockquote></blockquote></blockquote></blockquote></blockquote><blockquote style="border: none; margin: 0px 0px 0px 40px; padding: 0px; text-align: left;"><blockquote style="border: none; margin: 0px 0px 0px 40px; padding: 0px; text-align: left;"><blockquote style="border: none; margin: 0px 0px 0px 40px; padding: 0px; text-align: left;"><blockquote style="border: none; margin: 0px 0px 0px 40px; padding: 0px; text-align: left;"><blockquote style="border: none; margin: 0px 0px 0px 40px; padding: 0px; text-align: left;"><blockquote style="border: none; margin: 0px 0px 0px 40px; padding: 0px; text-align: left;"><blockquote style="border: none; margin: 0px 0px 0px 40px; padding: 0px; text-align: left;"><div><div><i>zielonymi listeczkami,</i></div></div></blockquote></blockquote></blockquote></blockquote></blockquote></blockquote></blockquote><blockquote style="border: none; margin: 0px 0px 0px 40px; padding: 0px; text-align: left;"><blockquote style="border: none; margin: 0px 0px 0px 40px; padding: 0px; text-align: left;"><blockquote style="border: none; margin: 0px 0px 0px 40px; padding: 0px; text-align: left;"><blockquote style="border: none; margin: 0px 0px 0px 40px; padding: 0px; text-align: left;"><blockquote style="border: none; margin: 0px 0px 0px 40px; padding: 0px; text-align: left;"><blockquote style="border: none; margin: 0px 0px 0px 40px; padding: 0px; text-align: left;"><blockquote style="border: none; margin: 0px 0px 0px 40px; padding: 0px; text-align: left;"><div><div><i>śpiewem jezior, zmierzchu graniem,</i></div></div></blockquote></blockquote></blockquote></blockquote></blockquote></blockquote></blockquote><blockquote style="border: none; margin: 0px 0px 0px 40px; padding: 0px; text-align: left;"><blockquote style="border: none; margin: 0px 0px 0px 40px; padding: 0px; text-align: left;"><blockquote style="border: none; margin: 0px 0px 0px 40px; padding: 0px; text-align: left;"><blockquote style="border: none; margin: 0px 0px 0px 40px; padding: 0px; text-align: left;"><blockquote style="border: none; margin: 0px 0px 0px 40px; padding: 0px; text-align: left;"><blockquote style="border: none; margin: 0px 0px 0px 40px; padding: 0px; text-align: left;"><blockquote style="border: none; margin: 0px 0px 0px 40px; padding: 0px; text-align: left;"><div><div><i>aż ukaże jądro mleczne</i></div></div></blockquote></blockquote></blockquote></blockquote></blockquote></blockquote></blockquote><blockquote style="border: none; margin: 0px 0px 0px 40px; padding: 0px; text-align: left;"><blockquote style="border: none; margin: 0px 0px 0px 40px; padding: 0px; text-align: left;"><blockquote style="border: none; margin: 0px 0px 0px 40px; padding: 0px; text-align: left;"><blockquote style="border: none; margin: 0px 0px 0px 40px; padding: 0px; text-align: left;"><blockquote style="border: none; margin: 0px 0px 0px 40px; padding: 0px; text-align: left;"><blockquote style="border: none; margin: 0px 0px 0px 40px; padding: 0px; text-align: left;"><blockquote style="border: none; margin: 0px 0px 0px 40px; padding: 0px; text-align: left;"><div><div><i>ptasi świt.</i></div></div></blockquote></blockquote></blockquote></blockquote></blockquote></blockquote></blockquote></blockquote><div><br /><br /><div><br /><div><div><br /><div><br /><div><br /><div><br /><div><br /><p><br /></p></div></div></div></div></div></div></div></div>Wojciech Górnyhttp://www.blogger.com/profile/08923235279058799796noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-4621549081902461493.post-51117757370371413402022-03-25T12:13:00.004+01:002022-03-25T13:50:07.343+01:00Na co się zanosi?<p> </p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg1QAUnP_02uURF7nvAOquzdrRuS1_iBItI7rNyyz6qvNOTfqbnIrhGsSnOC2Sgw3pvl5IAdgUHFh6kTBcivxAuPlXtaCPVCw7doNbWfiAj851bAHYTfnvNAJ3DtVI6kgKWRBhYsG1gBOroLFw2QLTN7_mOL4vnbO8txZ0PCrmDBrnnoVvsJ2Lv3kKh/s1920/20220317001.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1440" data-original-width="1920" height="150" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg1QAUnP_02uURF7nvAOquzdrRuS1_iBItI7rNyyz6qvNOTfqbnIrhGsSnOC2Sgw3pvl5IAdgUHFh6kTBcivxAuPlXtaCPVCw7doNbWfiAj851bAHYTfnvNAJ3DtVI6kgKWRBhYsG1gBOroLFw2QLTN7_mOL4vnbO8txZ0PCrmDBrnnoVvsJ2Lv3kKh/w200-h150/20220317001.jpg" width="200" /></a></div>Marzec toczy się powoli, a wiosna raczej wkrada się po cichu tylną furtką do Ostoi, niż dumnie wkracza frontową bramą. Z ziemi zaczynają wychodzić pierwsze pokrzywy, zakwitły też krokusy, a w każdym z nich urzędują co najmniej trzy pszczoły, gdy dopisuje pogoda. Rodziny pszczele przezimowały wszystkie szczęśliwie, zanosi się więc (tfu tfu tfu trzy razy przez lewe ramię aby nie zapeszyć) na dobry początek pszczelarskiego sezonu. W ciepłych dniach trzeciej dekady marca pszczoły noszą intensywnie pyłek z wierzb, leszczyn i moich krokusów, uwijając się pracowicie zawsze, gdy tylko pogoda na to pozwala.<p></p><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiw_zdLPW-07BpypkaMmAks3to7O-_bnYIxkP-eyPAJcOhH-gZlxcOMcgbgZb6RwH4FDO5QZdiQi9BqZv4oKWARS6NvLOwWx8HXq-isLUx9GKq1moWL9ScgMHbFwxPuTE3s0ZKERCauzCLXzHGpwufsMFtT4vyVQtHgGfGtLo35EwPHGxwmgz6ZHR9Y/s1920/20220224002.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1440" data-original-width="1920" height="150" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiw_zdLPW-07BpypkaMmAks3to7O-_bnYIxkP-eyPAJcOhH-gZlxcOMcgbgZb6RwH4FDO5QZdiQi9BqZv4oKWARS6NvLOwWx8HXq-isLUx9GKq1moWL9ScgMHbFwxPuTE3s0ZKERCauzCLXzHGpwufsMFtT4vyVQtHgGfGtLo35EwPHGxwmgz6ZHR9Y/w200-h150/20220224002.jpg" width="200" /></a></div>Burzliwa pogodowo końcówka zimy zaowocowała powywracanymi przez wiatr drzewami, a niektóre z nich raczyły wpaść do stawu. Nieco wysiłku kosztowało mnie ich wydobycie, ale udało się to poczynić jednoosobowo. W trakcie zimy uschły trzy wielkie osiki okorowane przez bobry u nasady. Gdy zaczęły się chylić w stronę stawu, podjąłem decyzję o ich wycięciu. Z pomocą zaprzyjaźnionego arborysty udało się nam sprawić, że poleciały w kierunku dokładnie przeciwnym. Kolejne jednak dwa cenne dni z marcowego kalendarza zostały przeznaczone na to, co nie było w planach, a przez to z kolei inne prace się opóźniają lub zgoła idą ad acta. Nie będzie więc w tym roku wiosennych nasadzeń drzew i krzewów, musi to poczekać do jesieni.<p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh8dh_4HHTRSSAPWAbTMHjgqOWfNP9yTWlosDY_FkZhgyJ4VjnYGUkT3NMnUmNgOpH6tq6f39q7v-_G7AfqTKDQv0gBJtdsLTVusPbmnwKly0mgRo3cNE-e9UYf10-npGkOvsJk5WkkVKVjRVxAC_TN92K9S6BKxTXWrNXJaZjXWkxZZBtswusK72uM/s1920/20220316001.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1440" data-original-width="1920" height="150" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh8dh_4HHTRSSAPWAbTMHjgqOWfNP9yTWlosDY_FkZhgyJ4VjnYGUkT3NMnUmNgOpH6tq6f39q7v-_G7AfqTKDQv0gBJtdsLTVusPbmnwKly0mgRo3cNE-e9UYf10-npGkOvsJk5WkkVKVjRVxAC_TN92K9S6BKxTXWrNXJaZjXWkxZZBtswusK72uM/w200-h150/20220316001.jpg" width="200" /></a></div>Nie można jednak zaniedbać wiosennych siewów. Wszystkie znaki na niebie i ziemi oraz w mass mediach wskazują na to, że czeka nas naprawdę trudny rok. Żywność nie tylko może drastycznie zdrożeć, ale po prostu może jej najzwyczajniej w świecie zabraknąć. I to nie jakichś artykułów luksusowych, ośmiorniczek czy innych kawiorów, ale zwykłego zboża na chleb czy ziemniaka do garnka. Braki w dostępności paliw, nawozów i środków ochrony roślin wpłyną silnie na rolnictwo wielkoprzemysłowe, z jednej strony utrudniając produkcję rolną, a z drugiej czyniąc ją nieopłacalną. Dlatego jeść będą ci, którzy sobie teraz posieją. Planowałem zmniejszyć uprawę ziemniaków, ale z dzisiejszej perspektywy wygląda na to, że byłby to samobójczy strzał w kolano i że powinienem uczynić dokładnie odwrotnie. Muszę to jeszcze przemyśleć, a na razie sieję bób, groszek, sałaty, selery, oraz pierwsze papryki i pomidory.<div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiL_N2Tiwo6vmdw5viWeZthAY96CsCZa-G_O8AjI0PMq0XQrIKh0HDXHPSz_9CZnOxWEtShRhUbSCMucdJZd1jA9fiGYuhru-Uc9rGyvYqSZJ2Z5Z1l51tbh-cmTc93eHBTNyWI4-3tuNxrDVf_O9llsWXmoFCWYtHxasuFtWIGEHNn1oOY5HU2vjgn/s1920/20220319007.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1440" data-original-width="1920" height="150" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiL_N2Tiwo6vmdw5viWeZthAY96CsCZa-G_O8AjI0PMq0XQrIKh0HDXHPSz_9CZnOxWEtShRhUbSCMucdJZd1jA9fiGYuhru-Uc9rGyvYqSZJ2Z5Z1l51tbh-cmTc93eHBTNyWI4-3tuNxrDVf_O9llsWXmoFCWYtHxasuFtWIGEHNn1oOY5HU2vjgn/w200-h150/20220319007.jpg" width="200" /></a></div>Jak cenne są zapasy własnego jedzenia przekonujemy się właśnie teraz, spożywając kolejne dynie w postaci zup, curry i innych wynalazków. Dynie przechowują się wzorowo po raz pierwszy po prostu w mieszkaniu, w pokojowej temperaturze. Przeciętnie, od końca zeszłego sezonu spożywamy jedną dużą lub kilka małych tygodniowo. Jeżeli dalej będziemy jeść w tym tempie, dynie skończą się w maju, kiedy to, mam nadzieję, będzie już sporo plonów z ogrodu. Tej zimy furorę zrobiły też nasiona dyni bezłupinowej, absolutnie przepyszne w formie uprażonej z przyprawami. Zanosi się na to, że posadzę w tym roku więcej tych dyń, z własnoręcznie zebranych nasion.<div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjKf8x0OxWcL0XfCC30hAlZmUTl4Db-sLz1pgsXUPtOWx2temKd4QPcpHaGS4oeVw2IAUWNPscuAFTECbUJfHjQuhp5_UjEpoAZ48mixM52ZdFLxW0z6uLQizK_wKl3mVW0qvGpq5QsL_lJJhc4mSR89Laxl0QPU29APc30C6mXt4H3fU7re65vgNM5/s1920/20220321002.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1440" data-original-width="1920" height="150" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjKf8x0OxWcL0XfCC30hAlZmUTl4Db-sLz1pgsXUPtOWx2temKd4QPcpHaGS4oeVw2IAUWNPscuAFTECbUJfHjQuhp5_UjEpoAZ48mixM52ZdFLxW0z6uLQizK_wKl3mVW0qvGpq5QsL_lJJhc4mSR89Laxl0QPU29APc30C6mXt4H3fU7re65vgNM5/w200-h150/20220321002.jpg" width="200" /></a></div>Bardzo wiele zresztą rozsad w tym roku przygotowuję w oparciu o własne nasiona. Niestety, nie jestem w stanie poświęcić temu tyle czasu i uwagi ile bym chciał, niemniej jednak pierwszą partię super ostrych papryk i pomidorów wysiałem wcześniej niż mam to zwyczaj robić. Jest to rodzaj polisy ubezpieczeniowej, na wypadek, gdyby coś nie wyszło. Drugą partię wysieję w początku kwietnia. Każda z nich stanowić będzie "backup" dla tej drugiej. Podobnie postępuję z sałatami, siejąc mikroilości co dwa tygodnie. Ryzykuję też siejąc bardzo wcześnie marchew, rzodkiewkę i cebulę do gruntu, okrywając ją agrowłókniną. Chciałbym w tym roku mieć mały, ale stały dopływ plonów z moich grządek od początku wiosny do późnej jesieni.<div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhWZoe8o8Z39TSAAjNjtb2Tb-Ta3mawjGyHECgqmCXMGvwjYDBWl6HWTxKleWC8MIDDlSN-NJHxmti_oXp6VN4nGkbmhRt4ZeuIoD3fwwtPO18654t_E5EAvpepU44R-e6smtSjvjYePi3O6MD7KCVrnyCGf-hsRxvmxYFEl5N405k44K9u1wPFC3hy/s1920/20220321003.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1440" data-original-width="1920" height="150" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhWZoe8o8Z39TSAAjNjtb2Tb-Ta3mawjGyHECgqmCXMGvwjYDBWl6HWTxKleWC8MIDDlSN-NJHxmti_oXp6VN4nGkbmhRt4ZeuIoD3fwwtPO18654t_E5EAvpepU44R-e6smtSjvjYePi3O6MD7KCVrnyCGf-hsRxvmxYFEl5N405k44K9u1wPFC3hy/w200-h150/20220321003.jpg" width="200" /></a></div>Myślę, że w tym roku warto przyłożyć się szczególnie solidnie do dbania o swój ogród. Warto mieć zapasy rozsad i sadzić je w każde wolne miejsce na grządce. Wykorzystywać każdą niszę, zbierać wszystko regularnie, aby nic się nie marnowało, jeść, przetwarzać, konserwować i dzielić się z tymi, którzy nie mogą lub nie potrafią wyhodować sobie własnych plonów. Myślę, że być może ten rok będzie przełomowy i że w świadomości wielu zmieni spojrzenie na to, skąd pochodzi nasza żywność, jak się ją produkuje, jaką drogą do nas trafia i jak z niej korzystamy. Oby jak najwięcej ludzi doszło do takiego samego wniosku jak Geoff Lawton pisząc, że wszystkie problemy tego świata można rozwiązać w ogrodzie.<br /><div><br /><div><br /><div><br /><p><br /></p><p><br /></p></div></div></div>Wojciech Górnyhttp://www.blogger.com/profile/08923235279058799796noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-4621549081902461493.post-62708291038124801762022-02-19T23:05:00.004+01:002022-02-20T09:08:46.738+01:00O czym tu pisać?<p> </p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEicVDqHsLOeaxki8lidrtFIkejEzIDtfkUYHG5p_1rHxkxlzfrS_VOEt0JV3uA21Jb6KN1pknYOvpEXEwAvLl9aflUjxJk-mNNCFgh0yA9q7zwmdTjF67rgp-47Wc4Y08FmUTPaIUpmualjGi6cAtiNe_dVF2ObIlB6M1yi5VINp2BfCPNUoxZRjid1=s1920" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1440" data-original-width="1920" height="150" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEicVDqHsLOeaxki8lidrtFIkejEzIDtfkUYHG5p_1rHxkxlzfrS_VOEt0JV3uA21Jb6KN1pknYOvpEXEwAvLl9aflUjxJk-mNNCFgh0yA9q7zwmdTjF67rgp-47Wc4Y08FmUTPaIUpmualjGi6cAtiNe_dVF2ObIlB6M1yi5VINp2BfCPNUoxZRjid1=w200-h150" width="200" /></a></div>Tegoroczny luty w Ostoi nie nastraja do pisania. Pogoda nie dopisuje, burze i sztormowe wręcz wiatry przewalają się nad lasem, fruwają gałęzie i nawet wiadra z wodą. Z drewutni zdarło papę, dobrze (odpukać) że nie dach z chałupy. W ostatnich dniach pełnia w połączeniu z takim biometem sprawia, że robię tylko to, co konieczne i możliwe, czyli w sumie niewiele. Część planów musi ulec odroczeniu. Sprawdzam jednakże stan uli i z radością obserwuję, że z każdego z nich kilka pszczół zaklina pogodę i próbuje dokonać oblotu. Średnio im to wychodzi, ale to dobry znak (odpukać), że wszystkie rodziny przezimowały.<p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEij2FabT1ajZggJCrwz582cfvegyWsYtILBW1dLFhDbGj5WtXSzGMVdPOiiTGSJqGSkyXocZd6Syj6GW3AtsbUicIIN_Oy0WO8JErAx7KgxdyWbTJAdmxLx_k16jZHssuoZSAxjGPsNU5rDN3YEUru7VimQ4_A4SS0O1R_8pnsxHlHzkitTwtTIuVS4=s1920" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1440" data-original-width="1920" height="150" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEij2FabT1ajZggJCrwz582cfvegyWsYtILBW1dLFhDbGj5WtXSzGMVdPOiiTGSJqGSkyXocZd6Syj6GW3AtsbUicIIN_Oy0WO8JErAx7KgxdyWbTJAdmxLx_k16jZHssuoZSAxjGPsNU5rDN3YEUru7VimQ4_A4SS0O1R_8pnsxHlHzkitTwtTIuVS4=w200-h150" width="200" /></a></div>W kuchni natomiast, gdzie ani pełnia, ani wiatr nie mają dostępu, trwa nieustannie sezon na dynie. Ostojowe plony sprawiają, że zupa dyniowa jest zawsze w karcie, a i inne pomysły na to jedno z trójcy najwspanialszych w mojej opinii warzyw też są realizowane. Ważniejszym jednak jest to, że absolutnie każdą dynię, która trafia do kuchni próbuję, i o ile spełnia moje kryteria, zachowuję z niej nasiona. A selekcja ukierunkowana jest na kilka czynników, ale ten sprawdzany w kuchni, to smak. Moje dynie mają być bogate w karoten i być słodkie. I z takich owoców nasiona posadzę w tym sezonie. Oczywiście, selekcja trwała w ogrodzie (nasiona można pobrać tylko z tych roślin, które wydały owoce), oraz pod względem zdatności do przechowywania (widzę ją teraz doskonale, wybierając egzemplarze do kuchni).<br /><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEg75Abf9cDTK2EVAXZe9B-JrzJK3pJUvWGhiJ0liRgEhonoZyMw1fin1JjYrZutSvrR2jZIMKs9CtNJNi_GeBUhDyY4_wVHAeQAVb8WazGvPS__-8HzmhuDfTzLv9xO97Z_IrHwMh8XIk4kKKCxXBlNO-VsIzrIvcBm-bnTM1AUIQhFgEuMHcvubH9B=s1920" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1440" data-original-width="1920" height="150" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEg75Abf9cDTK2EVAXZe9B-JrzJK3pJUvWGhiJ0liRgEhonoZyMw1fin1JjYrZutSvrR2jZIMKs9CtNJNi_GeBUhDyY4_wVHAeQAVb8WazGvPS__-8HzmhuDfTzLv9xO97Z_IrHwMh8XIk4kKKCxXBlNO-VsIzrIvcBm-bnTM1AUIQhFgEuMHcvubH9B=w200-h150" width="200" /></a></div>Aby pobrać nasiona, trzeba dynię przekroić. Brzmi to jak truizm, ale o wiele lepiej z punktu widzenia kulinarnego jest piec ją w całości, a dopiero potem wybierać słodki, pachnący miąższ. To jednak nie pozwala nasionom przeżyć, kroję więc dynie na pół i dopiero później użytkuję kulinarnie, no i zbieram nasiona, o ile rokują szansę na dobry plon. Przy tej okazji ujawnia się potęga życia - we wnętrzu niektórych dyń w lutym zaczynają kiełkować nasiona. W ciemnym, wilgotnym, ciasnym wnętrzu pokrytego grubą skórą owocu. Powstaje więc tu dylemat - docenić pęd do wolności, czy raczej zdyskwalifikować jako egzemplarz niezbyt zdatny do przechowywania i nie pobrać nasion? Czy wiecie, jaki jest mój wybór? A jaki byłby Wasz? <br /><br />Przygotowania do wiosny i do tego sezonu to także testy z jednej strony zebranych nasion, z drugiej podłoży do wysiewu nasion i uprawy rozsad. Nie uwierzycie, jak wiele winy przypisujemy sobie, podczas gdy wina leży gdzie indziej. Choć na opakowaniu nasion sałaty widnieje informacja, że "są ważne do X.Y", to potrafią już dziś nie kiełkować. Wysiejesz, czekasz i nic. Myślisz, że jesteś złym ogrodnikiem, tymczasem, nasiona po prostu są marne. Podobnie, używasz jakiegoś podłoża i uzyskujesz rachityczne siewki. Myślisz, że to Twoja wina, a tymczasem to marne podłoże. Dlatego, robię siewy testowe przed sezonem, żeby się później nie rozczarować i przede wszystkim nie tracić czasu na coś, co nie ma szans wypalić.<br /><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEg_AHhEZ8gxFMzYie91lmPuOvHmN8RQTj21cZ4ygSLquJRzIbdOjEN7wM9osNjCY7UDD4IacfklSdBKor0z3UiNNKfwR25gAqDqc2c9fkaDWENJ2O8jBSawX5oTRfIn2dLpZv_x7Yd3XaYc1HvKq7-mJuZL7B1BCqsWTR8tWarUQuMPjJ2Cw7DluoiL=s1920" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="864" data-original-width="1920" height="144" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEg_AHhEZ8gxFMzYie91lmPuOvHmN8RQTj21cZ4ygSLquJRzIbdOjEN7wM9osNjCY7UDD4IacfklSdBKor0z3UiNNKfwR25gAqDqc2c9fkaDWENJ2O8jBSawX5oTRfIn2dLpZv_x7Yd3XaYc1HvKq7-mJuZL7B1BCqsWTR8tWarUQuMPjJ2Cw7DluoiL=s320" width="320" /></a></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">O czym tu jeszcze napisać ... może o leśnym ogrodzie?</div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEj_fjxDeFAntzVAirde_viX9DLmsXsBBNsRSh5KFi5Gbws9WcQJUtFTmSjUpzE26ezb1du9yVjwcOX7rz01-t23vJC_zxputklNMN84xrRkoDvgQUT2c0oY-RmiCxnCt-GCGJSaf7fVgyq1padQNz22utNXBuc_US15KHtYxlw5uRag0Docf1_fUYcl=s1920" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1440" data-original-width="1920" height="150" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEj_fjxDeFAntzVAirde_viX9DLmsXsBBNsRSh5KFi5Gbws9WcQJUtFTmSjUpzE26ezb1du9yVjwcOX7rz01-t23vJC_zxputklNMN84xrRkoDvgQUT2c0oY-RmiCxnCt-GCGJSaf7fVgyq1padQNz22utNXBuc_US15KHtYxlw5uRag0Docf1_fUYcl=w200-h150" width="200" /></a></div>Ten przydomowy dopieszczam - wycinam wszystko, co zbędne - stare maliny i wrotycze, pokrzywy i uschłe pędy topinambura. Wszystko rzucam tam, gdzie zostało ścięte równo z ziemią. Przysypuję cienką warstwą zrębek. W przeciągu tygodnia widzę pierwsze przebijające się truskawki, młode, pełne witamin pokrzywy, tu i ówdzie zieleni się smaczna gwiazdnica. Od tej pory od czasu do czasu sekator wykona drobną korektę, ale zasadniczo poza przejechaniem kosiarką po ścieżkach nie będzie tu innych prac poza zbiorami. W drugim, bardziej oddalonym od domu leśnym ogrodzie ściąłem jedynie wiatrochron z miskanta olbrzymiego i rzuciłem go na ziemię jako ściółkę.<div><br /></div><div>Gdy zapada zmrok staram się wyrwać choć na chwilę, aby spojrzeć zachodzącemu słońcu w twarz. Nie służy mi ta aura, ale są dni kiedy niebo jest spektakularne. Pstrykając fotki zbrązowiałych łąk i czarnych horyzontów zastanawiam się - gdzie te zimy, kiedy człek brnął w śniegu po pas, wilcy wyli, a Juranda ze Spychowa trzeba było ratować z sań ogarniętych przez śnieżną zamieć... <br /><br />Tak to jest, gdy nie wiadomo o czym pisać - od przewróconych wiader do Juranda ze Spychowa. Kończę więc, dokumentując najjaśniejsze chwile tego niezbyt ciekawego miesiąca. Trzymajcie się ciepło.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEgbPDjhhSLByl8hRlyejodGEgyni8NYTNU7OfitPkXgK3BJZmvYiY00GlIypWq038uTvJBidkTNOkjvekmPOmz5DgXILHq8LJ05dlBnTGA0xDPuiujFXZJrETtnNvR0tPPgvNNwJcn8h4xgOWMIEEbwGhFJexC14ZH7rwGfeL_lUuE-UyCXrT-qvPzL=s1920" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1440" data-original-width="1920" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEgbPDjhhSLByl8hRlyejodGEgyni8NYTNU7OfitPkXgK3BJZmvYiY00GlIypWq038uTvJBidkTNOkjvekmPOmz5DgXILHq8LJ05dlBnTGA0xDPuiujFXZJrETtnNvR0tPPgvNNwJcn8h4xgOWMIEEbwGhFJexC14ZH7rwGfeL_lUuE-UyCXrT-qvPzL=s320" width="320" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEiHXTPSNGWc3NoihqpBDkPsDSr_yjZT7zq6VAfMn7qpytQIvy5CUC6J90pveJ4k4FwoKWl9oI1kR4uiUDKyJQnfNgGoS5z_vwxKa5YDcCtC4TxT86qv7Q_e_YmkGDkzg7Ku8d3PaLMfBD-3rBoVE1dBbeMNkpV6jTDdq2Ya0t71d29mImMxsw89suNa=s1920" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1440" data-original-width="1920" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEiHXTPSNGWc3NoihqpBDkPsDSr_yjZT7zq6VAfMn7qpytQIvy5CUC6J90pveJ4k4FwoKWl9oI1kR4uiUDKyJQnfNgGoS5z_vwxKa5YDcCtC4TxT86qv7Q_e_YmkGDkzg7Ku8d3PaLMfBD-3rBoVE1dBbeMNkpV6jTDdq2Ya0t71d29mImMxsw89suNa=s320" width="320" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEj_bs-TOFnVtoVYKcucvqwzcWgsF24ernsaBUTkSo_KvxEej6nLg3C5ehyJIwJc92IBkavC4uiHehX9S1r0_kbzwsJnpNPkoTYZzkhXyBlxgV3wgQDN3R7xvMrTvzStkvU0Q9ex0DWcX8Bq5LGFGXCIT348n9UYsDXvxcEsfr8ZPFtZzV7SvILnlqK5=s1920" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1440" data-original-width="1920" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEj_bs-TOFnVtoVYKcucvqwzcWgsF24ernsaBUTkSo_KvxEej6nLg3C5ehyJIwJc92IBkavC4uiHehX9S1r0_kbzwsJnpNPkoTYZzkhXyBlxgV3wgQDN3R7xvMrTvzStkvU0Q9ex0DWcX8Bq5LGFGXCIT348n9UYsDXvxcEsfr8ZPFtZzV7SvILnlqK5=s320" width="320" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEhpAMbQS4omqVDATC3ydJYPfP1wH_Vvdoe_lPT4xEgdTlQacGgWYVJ7vorsJlVTTzLTjqW4TivNSTYrFDUU61koHYSRNCVfajB2N-B-FBl93mUDm0KaJ9nr9kQu7CapwAEVZd9MCx1gz5eab93BjpLOAMaHXfvubEfWmZ8VudY10joytD3R3eiABI6S=s1920" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1440" data-original-width="1920" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEhpAMbQS4omqVDATC3ydJYPfP1wH_Vvdoe_lPT4xEgdTlQacGgWYVJ7vorsJlVTTzLTjqW4TivNSTYrFDUU61koHYSRNCVfajB2N-B-FBl93mUDm0KaJ9nr9kQu7CapwAEVZd9MCx1gz5eab93BjpLOAMaHXfvubEfWmZ8VudY10joytD3R3eiABI6S=s320" width="320" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEi6sVrfHAL_3pq41glaPpRlbnLY5Pj7Um-sLCwzBjQDwmUOOFuVVzIQJr-A4iHaHWLIcvdsbeVWZ9wER5gANSr8FA112n3MNu83fDqQH11GQrE3Y4deY7q7YK9Ks42_CT1W-EFflrzdS2sWI7DLdyIJdWcyn58Zi2eNa2bvqOKCY-E7r2aXpbrXuqv5=s1920" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1440" data-original-width="1920" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEi6sVrfHAL_3pq41glaPpRlbnLY5Pj7Um-sLCwzBjQDwmUOOFuVVzIQJr-A4iHaHWLIcvdsbeVWZ9wER5gANSr8FA112n3MNu83fDqQH11GQrE3Y4deY7q7YK9Ks42_CT1W-EFflrzdS2sWI7DLdyIJdWcyn58Zi2eNa2bvqOKCY-E7r2aXpbrXuqv5=s320" width="320" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEhzo1_YU_rJYPVWSiWoIEUKV7RGLLAjqMeIXFRrUFU8XXYJ2ExQy7wj_GAXTzwMMZ0b2j1XTvm0TUBt9w4VqWc8aj-gHTH9Ys4cxQoEQIbUJz-IoLqIQR_CNl9mAmtc5P0EnuWBTzK3ew_iy7yu52mPWJzoNJRfah_m6JyFFvd4qZlzuFlbXle0szVY=s1920" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1440" data-original-width="1920" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEhzo1_YU_rJYPVWSiWoIEUKV7RGLLAjqMeIXFRrUFU8XXYJ2ExQy7wj_GAXTzwMMZ0b2j1XTvm0TUBt9w4VqWc8aj-gHTH9Ys4cxQoEQIbUJz-IoLqIQR_CNl9mAmtc5P0EnuWBTzK3ew_iy7yu52mPWJzoNJRfah_m6JyFFvd4qZlzuFlbXle0szVY=s320" width="320" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEhCdjibUUbs8dK5A6jvN9fYMM-USC52lkmtOLS3sbkpeH65ulDjg1nt3ycqBT5q5UYw74SnlkTNoiHGOBa5FPx-iAcgT_38MUA0c2-ZOZurKeuPv-yVxvs5t4asWNUetc7XMG0iKJVUvhkquI28CZ1SODbiDUVUC69F2meP17uyIKLdGvrJkaP4quj_=s1920" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1440" data-original-width="1920" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEhCdjibUUbs8dK5A6jvN9fYMM-USC52lkmtOLS3sbkpeH65ulDjg1nt3ycqBT5q5UYw74SnlkTNoiHGOBa5FPx-iAcgT_38MUA0c2-ZOZurKeuPv-yVxvs5t4asWNUetc7XMG0iKJVUvhkquI28CZ1SODbiDUVUC69F2meP17uyIKLdGvrJkaP4quj_=s320" width="320" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEiFg4FHvmrw9c92kFHgU8vNVJSZW5iBEKRAgXv3f1W5DpSlM0MvDZt2o9MWuBbEzertk0j4t7EPI3oWc7o8aCMRiNsZB4S2TDOXFE-EYjX6oPXUAgR3rjVNCYvuK5cb5m98SkMmYzTg4GP4KsmcKe-R-e7FNAs2oRiCQWdX_WJON5zEGrewfl07V4QQ=s1920" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1440" data-original-width="1920" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEiFg4FHvmrw9c92kFHgU8vNVJSZW5iBEKRAgXv3f1W5DpSlM0MvDZt2o9MWuBbEzertk0j4t7EPI3oWc7o8aCMRiNsZB4S2TDOXFE-EYjX6oPXUAgR3rjVNCYvuK5cb5m98SkMmYzTg4GP4KsmcKe-R-e7FNAs2oRiCQWdX_WJON5zEGrewfl07V4QQ=s320" width="320" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEjU6D0_c38lu4mKNYxxUnSI6YW44cRvy58vg3owuUMFVEJcFw4iN-8K9GP7ZwngumEApawIsKPlG_35GDq2Ec2whXtogQcbPj8fvlJa3SLtpvm11Spc0MtKeZYnz-bbgM_NypbLNZLyxfC9UOA3Ya5YUYdw_dYsqiZbiT9VhUKAOqHbqFaqHUMS4-bc=s1920" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1440" data-original-width="1920" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEjU6D0_c38lu4mKNYxxUnSI6YW44cRvy58vg3owuUMFVEJcFw4iN-8K9GP7ZwngumEApawIsKPlG_35GDq2Ec2whXtogQcbPj8fvlJa3SLtpvm11Spc0MtKeZYnz-bbgM_NypbLNZLyxfC9UOA3Ya5YUYdw_dYsqiZbiT9VhUKAOqHbqFaqHUMS4-bc=s320" width="320" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEguhL9cB_4Wmwlq-tRJcpaisggW7vyNe5uycBHXbaA8xo5Tfj4QVEB4yV0-iwNv7YRI2QBy8vNT7qXKGR0ItZa0B9RUptHKpO-MRmutpF_XBpCLkEenSbvmStH1tBsScHLQ7llXvED7nV30gScvAX67pXkDxISwxLvFb-YsGEX8pGA_8nKQaoY5fuZs=s1920" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1440" data-original-width="1920" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEguhL9cB_4Wmwlq-tRJcpaisggW7vyNe5uycBHXbaA8xo5Tfj4QVEB4yV0-iwNv7YRI2QBy8vNT7qXKGR0ItZa0B9RUptHKpO-MRmutpF_XBpCLkEenSbvmStH1tBsScHLQ7llXvED7nV30gScvAX67pXkDxISwxLvFb-YsGEX8pGA_8nKQaoY5fuZs=s320" width="320" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEgpaUfHKXsVAjF11X5fQeE3IrwN3y6U7IM-_DWZJ26aCeGZBcO8qMM6D59WByLixVZ-OiQP2EzatxYlzHICVlyRz06nwvBzJ0nWW0S5PVzkCOAaZMwux0h4Wj-XJvHX-MFYNRQCnPQLQ-ZxlpwH2vurD9bBJ7LFPFu9vF1nkOOFvBp4N0lTk5E90mNK=s1920" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1440" data-original-width="1920" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEgpaUfHKXsVAjF11X5fQeE3IrwN3y6U7IM-_DWZJ26aCeGZBcO8qMM6D59WByLixVZ-OiQP2EzatxYlzHICVlyRz06nwvBzJ0nWW0S5PVzkCOAaZMwux0h4Wj-XJvHX-MFYNRQCnPQLQ-ZxlpwH2vurD9bBJ7LFPFu9vF1nkOOFvBp4N0lTk5E90mNK=s320" width="320" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEj0uLvhHUUmEEFfMqLtgZlj49Ipx8NMecSnbNNLspu-iG4VooiZH11KysQj5FHIjQz1Vfv17uC9CQZrzzlQfXZHryYBg4N8zEx0rXuTyP23M4C5YL3WBTgdsdgsc_7a4vk6LndKASPEsao6Edo1nY2poGzmi7cOrcSkcHWwbeQrm-RKf4bpfdadlWtW=s1920" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1440" data-original-width="1920" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEj0uLvhHUUmEEFfMqLtgZlj49Ipx8NMecSnbNNLspu-iG4VooiZH11KysQj5FHIjQz1Vfv17uC9CQZrzzlQfXZHryYBg4N8zEx0rXuTyP23M4C5YL3WBTgdsdgsc_7a4vk6LndKASPEsao6Edo1nY2poGzmi7cOrcSkcHWwbeQrm-RKf4bpfdadlWtW=s320" width="320" /></a></div><br />Wojciech Górnyhttp://www.blogger.com/profile/08923235279058799796noreply@blogger.com6