Na niektórych grządkach jednak, sprawa nie była taka prosta i trzeba było sięgnąć głębiej. Niemal do samego dna, bo tam bowiem głównie ukryły się bulwy chobota bulwiastego. Roślina ta, rodem z Ameryki, należy do bobowatych i pięknie wiąże azot z powietrza. Jest pnączem, świetnie więc radzi sobie na siatkach do uprawy pomidorów czy ogórków, dzieląc z nimi miejsce. Jest także rośliną wieloletnią - część nadziemna na zimę ginie, ale wiosną wypuszcza z ziemi nowe pędy, a pod ziemia tworzy nowe bulwki, a każda z nich może zostać posadzona po to, aby dać początek nowej roślinie. Był to więc czas chobotowych, styczniowych wykopków.Wszystko zaczęło się od trzech bulwek chobota, wiele lat temu. Analizując jego potrzeby i porównując z warunkami w moim siedlisku, doszedłem do wniosku, że nie da sobie rady w piaszczystej glebie Ostoi i że posadzenie go od razu w leśnym ogrodzie byłoby "chobotobójstwem". Postanowiłem więc najpierw chobota namnożyć na warzywnych grządkach, sadząc po jednej bulwce na grządce o powierzchni metra kwadratowego. I to wszystko - dałem chobotowi spokój aż do teraz, sam o siebie dbał, rósł, wspinał się po siatkach, a nawet zakwitał, ale nasion wydać nie zdołał - za krótki sezon. Za to pod ziemią, każdy z trzech chobotów naprodukował po kilkanaście bulwek, które wiosną będę sadził w rozmaitych miejscach leśnego ogrodu w nadziei, że gdzieś się przyjmie. Kilka rezerwowych bulwek posadzę ponownie na grządkach, i zajrzę do nich za dwa lata.
W styczniu duża część ogrodniczej aktywności dzieje się pod dachem, a ściślej w kuchni. Tu testuję smak moich dyń, zbieram nasiona i decyduję, czy dana dynia ma rację bytu w moim ogrodzie, czy też nie. Ubiegłoroczne dynie przechowują się dobrze, ale w każdym tygodniu, jakby się umówiły, jedna z nich dostaje na skórce plam, co jest znakiem, że nadszedł jej czas. I idzie do gara, do piekarnika lub na patelnię. Wdzięczny jestem dyniom, że działają w sposób nieskoordynowany - jedną na tydzień z trudem, ale jesteśmy w stanie spożyć, obdzielając jeszcze przy okazji rodzinę, ale gdyby psuło się więcej, nie bylibyśmy w stanie tego przejeść, no i mogłoby nie starczyć dyń do wiosny. Jak na razie, jest dobrze, dyni starczyć powinno na kolejnych kilkanaście tygodni.