poniedziałek, 29 kwietnia 2024

Nie taki kwiecień straszny, jak go malują ... tylko bardziej!

 

Miało być tak pięknie, a było jak zwykle. Nadzwyczajnie wysokie temperatury zaowocowały tym, że wszystko rozkwitło i rosło jak na drożdżach. Ostoja cała w kwiatach w początku kwietnia to zjawisko wcześniej mi nieznane, choć urokliwe. Przypuszczenie, graniczące z pewnością podpowiadało jednak, że nienormalne to jest i że to nie powód do radości. Trzeba się jednak cieszyć tym, co akurat trwa, popodziwiałem więc sobie zarówno kwiecie na drzewach owocowych, jak również na "grządce gratisów", gdzie rosną rośliny ozdobne mi podarowane, których nie wypadało mi nie przyjąć, jak również rośliny uratowane od znajomych od wyrzucenia na śmietnik.





Nie minęło jednak więcej niż kilka dni, a przyszedł, jak mawiała Pani Frał, armagiedon, z nocnymi temperaturami poniżej minus pięciu stopni, co zaskutkowało tym, że znaczna część kwiecia dostała w tyłek, a przy okazji i innym się dostało. Najbardziej widoczne są przemrożenia robinii akacjowej, drzewa te obecnie wyglądają jak siedem nieszczęść, jest jednak nadzieja, że przeżyją, ale miodu akacjowego raczej w tym roku nie będzie. Bardzo źle wyglądają orzechy włoskie, kiwi i morwy, zresztą, popatrzcie sami.





 Z doświadczenia wiem, że to, co na zdjęciach wszystko sczernieje i opadnie, a wtedy zacznie się oczekiwanie na wynik rosyjskiej ruletki - odbije, czy nie odbije?

Na szczęście, cała gama roślin z takich kwietniowych przymrozków nie robi sobie nic - rosną, a nawet dalej kwitną, jakgdybynigdynic :) 





Bardziej szczegółowe oględziny ujawniają, że ostateczny obraz strat ukaże się dopiero za jakiś czas. Widać, że ucierpiała także winorośl, w okropnym stanie są drzewa miododajne takie jak ewodia, ale czy to już ich kres, czy też jedynie ten rok trzeba zapisać na straty - to się okaże. Dobrze, że jest teraz ogrom zielska do jedzenia i do suszenia, to trochę osładza ogólną ocenę tego kwietnia.




Na łące kwietnej oddzielającej ogród leśny od stawu, przy tej zwariowanej pogodzie, za kwitnienie bierze się arcydzięgiel litwor, chcąc się chyba popisać i pokazać swój góralski charakter. Oby żadne pogody mu nie zaszkodziły, wtedy moje pragnienie, że na stałe zadomowi się w Ostoi, wypełnią się.



Tymczasem pod dachem, miło, ciepło i przyjemnie, czas upływa na sianiu pomidorów, pikowaniu bazylii i zachwytami nad systemem korzeniowym marka kucmerki. Dni są wypełnione po brzegi, jak to w kwietniu, czego i Wam życzę. Oby tylko pogodowe anomalie nie zniweczyły kwietniowych starań, uda się odrobić wszelkie straty z tego zwariowanego miesiąca ... Trzymajcie kciuki, aby tak było!