sobota, 19 lutego 2022

O czym tu pisać?

 

Tegoroczny luty w Ostoi nie nastraja do pisania. Pogoda nie dopisuje, burze i sztormowe wręcz wiatry przewalają się nad lasem, fruwają gałęzie i nawet wiadra z wodą. Z drewutni zdarło papę, dobrze (odpukać) że nie dach z chałupy. W ostatnich dniach pełnia w połączeniu z takim biometem sprawia, że robię tylko to, co konieczne i możliwe, czyli w sumie niewiele. Część planów musi ulec odroczeniu. Sprawdzam jednakże stan uli i z radością obserwuję, że z każdego z nich kilka pszczół zaklina pogodę i próbuje dokonać oblotu. Średnio im to wychodzi, ale to dobry znak (odpukać), że wszystkie rodziny przezimowały.

W kuchni natomiast, gdzie ani pełnia, ani wiatr nie mają dostępu, trwa nieustannie sezon na dynie. Ostojowe plony sprawiają, że zupa dyniowa jest zawsze w karcie, a i inne pomysły na to jedno z trójcy najwspanialszych w mojej opinii warzyw też są realizowane. Ważniejszym jednak jest to, że absolutnie każdą dynię, która trafia do kuchni próbuję, i o ile spełnia moje kryteria, zachowuję z niej nasiona. A selekcja ukierunkowana jest na kilka czynników, ale ten sprawdzany w kuchni, to smak. Moje dynie mają być bogate w karoten i być słodkie. I z takich owoców nasiona posadzę w tym sezonie. Oczywiście, selekcja trwała w ogrodzie (nasiona można pobrać tylko z tych roślin, które wydały owoce), oraz pod względem zdatności do przechowywania (widzę ją teraz doskonale, wybierając egzemplarze do kuchni).

Aby pobrać nasiona, trzeba dynię przekroić. Brzmi to jak truizm, ale o wiele lepiej z punktu widzenia kulinarnego jest piec ją w całości, a dopiero potem wybierać słodki, pachnący miąższ. To jednak nie pozwala nasionom przeżyć, kroję więc dynie na pół i dopiero później użytkuję kulinarnie, no i zbieram nasiona, o ile rokują szansę na dobry plon. Przy tej okazji ujawnia się potęga życia - we wnętrzu niektórych dyń w lutym zaczynają kiełkować nasiona. W ciemnym, wilgotnym, ciasnym wnętrzu pokrytego grubą skórą owocu. Powstaje więc tu dylemat - docenić pęd do wolności, czy raczej zdyskwalifikować jako egzemplarz niezbyt zdatny do przechowywania i nie pobrać nasion? Czy wiecie, jaki jest mój wybór? A jaki byłby Wasz? 

Przygotowania do wiosny i do tego sezonu to także testy z jednej strony zebranych nasion, z drugiej podłoży do wysiewu nasion i uprawy rozsad. Nie uwierzycie, jak wiele winy przypisujemy sobie, podczas gdy wina leży gdzie indziej. Choć na opakowaniu nasion sałaty widnieje informacja, że "są ważne do X.Y", to potrafią już dziś nie kiełkować. Wysiejesz, czekasz i nic. Myślisz, że jesteś złym ogrodnikiem, tymczasem, nasiona po prostu są marne. Podobnie, używasz jakiegoś podłoża i uzyskujesz rachityczne siewki. Myślisz, że to Twoja wina, a tymczasem to marne podłoże. Dlatego, robię siewy testowe przed sezonem, żeby się później nie rozczarować i przede wszystkim nie tracić czasu na coś, co nie ma szans wypalić.


O czym tu jeszcze napisać ... może o leśnym ogrodzie?

Ten przydomowy dopieszczam - wycinam wszystko, co zbędne - stare maliny i wrotycze, pokrzywy i uschłe pędy topinambura. Wszystko rzucam tam, gdzie zostało ścięte równo z ziemią. Przysypuję cienką warstwą zrębek. W przeciągu tygodnia widzę pierwsze przebijające się truskawki, młode, pełne witamin pokrzywy, tu i ówdzie zieleni się smaczna gwiazdnica. Od tej pory od czasu do czasu sekator wykona drobną korektę, ale zasadniczo poza przejechaniem kosiarką po ścieżkach nie będzie tu innych prac poza zbiorami. W drugim, bardziej oddalonym od domu leśnym ogrodzie ściąłem jedynie wiatrochron z miskanta olbrzymiego i rzuciłem go na ziemię jako ściółkę.

Gdy zapada zmrok staram się wyrwać choć na chwilę, aby spojrzeć zachodzącemu słońcu w twarz. Nie służy mi ta aura, ale są dni kiedy niebo jest spektakularne. Pstrykając fotki zbrązowiałych łąk i czarnych horyzontów zastanawiam się - gdzie te zimy, kiedy człek brnął w śniegu po pas, wilcy wyli, a Juranda ze Spychowa trzeba było ratować z sań ogarniętych przez śnieżną zamieć... 

Tak to jest, gdy nie wiadomo o czym pisać - od przewróconych wiader do Juranda ze Spychowa. Kończę więc, dokumentując najjaśniejsze chwile tego niezbyt ciekawego miesiąca. Trzymajcie się ciepło.