niedziela, 23 kwietnia 2023

Nie pierwszyzna

 

W lutym, blog który właśnie czytasz, obchodził 10 urodziny. Nie było tortów, fajerwerków i życzeń, była normalna praca i jak to mówią, "żyćko". Zazwyczaj oglądam się tu wstecz w grudniu, podsumowując dla Was mijający rok, jednakże w tym roku patrzę wstecz w kwietniu. Nie, nie bójcie się, nie będzie wspomnień dziadka Wojtka jak to się dawniej blogowało. Myślę o czymś zupełnie innym - w kwietniu oglądam się chyba najczęściej wstecz dla samego siebie, sprawdzając, jak toczyła się wiosna w poprzednich latach, co i kiedy zasiałem, co i kiedy kwitło, co i w jakich ilościach zacząłem zbierać. Doświadczenia poprzednich lat sprawiają, że można rzec sobie na przykład - "Phi, sadzenie ziemniaków to dla mnie nie pierwszyzna, w poprzednich latach zawsze dobrze mi się udawały, gdy poszły do ziemi wtedy, gdy zakwitł mniszek"

Nie inaczej i w tym roku - gdy tylko zakwitł mniszek, uprzednio nieco podkiełkowane ziemniaki, tym razem czterech odmian, trafiały na swoje miejsce. Jak w roku poprzednim, sadziłem je w alejach leśnego ogrodu, wyłącznie w ściółce ułożonej na ziemi. Ściółką było oczywiście siano pochodzące z koszenia ścieżek w leśnym ogrodzie, ale również słoma ze starych kostek i łodygi ściętych miskantów. Odmiany wczesne posadziłem 15, a odmiany późne 22 kwietnia. Teraz pozostaje tylko czekać, aż trawy na ścieżkach odrosną, kosić je i podściółkować nimi ziemniaki. Będę miał oko na stonki i nornice, ale za bardzo w ich żywoty nie zamierzam ingerować, chyba że nadużyją praw gościnności. W poprzednich latach udawało nam się koegzystować, więc to nie pierwszyzna. Jak w przypadku wszystkich moich upraw, straty do 20% uznaję za nieistotne, jeżeli dzięki temu nic po prostu nie robię.

W ostatnim dniu sadzenia ziemniaków pogoda spłatała figla, temperatura spadła o 20 stopni, do zera. Nie zaszkodzi to oczywiście ziemniakom, bo spadek to chwilowy, ale już na przykład mogłoby zaszkodzić jakonom. W tym roku bowiem, eksperymentalnie, kilka sztuk zostawiłem na zimowanie w gruncie. Mówi się, że jakon absolutnie w gruncie nie zimuje ... no to zobaczymy. Zeszłoroczne plony potomnych jakonów były tak duże, że po odłożeniu części dla siebie, oraz rozdaniu części, zostały nadwyżki, świetne na taki eksperyment właśnie. Nie wiem czy ktoś w Polsce zimuje jakona w gruncie, jeżeli tak, z przyjemnością bym o tym usłyszał. Jeśli nie, no cóż, nie pierwszyzna mi być w czymś pierwszym, nieskromnie mówiąc. Do najlepszego (przez niedługi czas) wyniku na świecie w jedną z pierwszych gier komputerowych online, po pierwsze w Polsce rozmnożenie pewnej akwariowej rybki w zamierzchłej przyszłości, z przyjemnością dodam pierwsze zimowanie w gruncie jakona, ale i nie zmartwię się wcale, jeżeli już ktoś to czyni. Historia jest pełna opowieści o odkrywcach, wynalazcach i badaczach, którzy dostali apopleksji na wieść, że już ktoś inny, na drugim końcu świata, dokonał takiego samego odkrycia, dawno temu. Jedyna naprawdę wartościowa rywalizacja, to ta z samym sobą, i z własnymi jakonami.

Leśny ogród w tym roku startuje z około tygodniowym opóźnieniem w stosunku do samego siebie, a nieco ponad dwutygodniowym w porównaniu z Warszawą. Niby mała odległość, a zupełnie inna fenologia. Na chwilę obecną, w pełni kwitnienia są wyłącznie śliwy, zaczyna kwitnąć czereśnia oraz świdośliwa, kończy jagoda kamczacka. Jabłonie i grusze jeszcze w pąkach, nie spieszy im się wcale, co ciekawe w kwieciu jest cała morela, pomimo że zawsze kwitła później, gdyż rośnie w cieniu. Jeszcze nie widać szparagów, ale wyszedł chmiel, hosty i całe morze czosnków niedźwiedzich oraz oczywiście łany pokrzywy.

W ogrodzie kuchennym nadszedł czas, aby odkryć grządki, zdjąć agrowłókniny i sprawdzić, jak się mają warzywa z jesiennych siewów. Choć taka uprawa to dla mnie nie pierwszyzna, nigdy jeszcze wyniki nie były tak dobre. jest w tym oczywiście zasługa zimy takiej, jaka była, ale także terminów siewu i doboru odmian. Z roku na rok, obserwując, uczę się coraz lepiej ogarniać te moje kuwety, za co wynagradzany jestem plonami w praktyce już przez cały rok. Ci, którzy grządki widzieli w połowie kwietnia zgodnie twierdzą, że wyglądają one na czerwcowe. No cóż, w czerwcu już niczego na nich co jest teraz nie będzie, już ja się postaram, aby wzrastał na nich zupełnie inny, ciepłolubny gąszcz.

Trwa już bowiem produkcja rozsad, zarówno tych z przeznaczeniem do uprawy pojemnikowej na warszawskim tarasie i na parapetach znajomych, jak i na potrzeby Ostoi. Siewy papryk w końcu marca oraz pomidorów w początku kwietnia sprawdzają mi się od lat, wcześniej sieję jedynie testowe nasiona, sprawdzając zarówno je, jak i podłoża w których sieję. Część roślin urosła już na tyle, że została przepikowana do większych wielodoniczek, w których poczekają do czasu przesadzenia do gruntu lub do worków uprawowych. Teraz jest więc chwila oddechu, przed następnym wielkim zadaniem - siewami cukinii, dyń, fasoli i kukurydzy. No ale o tym, to już w następnym odcinku ....