niedziela, 24 marca 2013

Wygrana bitwa, ale czy wojna?

W lipcu zeszłego roku, w miejscowości Drummondville, w kanadyjskiej prowincji Quebec, ważyły się losy pokazanego na zdjęciu obok przydomowego ogródka. Właściciele, dzięki zdrowej żywności pochodzącej z własnej uprawy, byli w stanie schudnąć imponująco, poprawić też zdrowie i kondycję. Co z tego, gdy władze uznały ten ogródek za nielegalny. Mimo braku jakichkolwiek skarg, uznały iż należy ogródek ten zmniejszyć do 30% powierzchni, bo takie są przepisy. Resztę ziemi ma porastać trawnik. Właścicielom dano dwa tygodnie na likwidację ogródka, grożąc bardzo wysokimi grzywnami za każdy dzień zwłoki.
W obronie ogródka stanęli miłośnicy ogrodów, z pomocą internetu petycję w obronie tego małego zielonego zakątka podpisało 29 tysięcy osób.
Tym razem władze ugięły się pod presją i pozwolono właścicielom ogród zatrzymać. Wygrano bitwę, ale nie wojnę. Władze tej miejscowości planują bowiem całkowity zakaz uprawiania ogrodów od strony ulicy, aby jak mówią, nadać miastu zunifikowany wygląd. Na szczęście zarządzenie to ma nie dotyczyć ogródków już istniejących, nasi właściciele będą więc nadal mogli uprawiać swój ogród bezpiecznie (rozczulająca dobroć władz, nieprawdaż?).
Rodzi się refleksja - z kim my walczymy? Jakim prawem ludzie, których sami wybieramy decydują o tym, co robimy na ziemi, którą zdobyliśmy ciężką pracą, którą sami uprawiamy, od której płacimy rosnące wciąż podatki, której bioróżnorodność przyczynia pożytku nie tylko nam, ale całej społeczności? Jakie zło wyrasta między tymi cukiniami i brokułami, z którym usiłują walczyć urzędnicy? Co jeszcze decydenci wymyślą, aby stłamsić naszą drobną niezależność i resztki pozostałej nam wolności?

poniedziałek, 18 marca 2013

Gleba

Pełnometrażowy film o glebie, jej roli w życiu człowieka, jej degradacji, ale i o nadziejach jakie w niej możemy pokładać, jesli tylko damy jej szansę.



Doskonały film Billa Benensona i Gene'a Rosow, z narracją Jaime Lee Curtis opowiada nam o roli gleby w życiu człowieka i ziemi od zarania dziejów do chwili obecnej, pokazuje zagrożenia, ale i drogi zapobiegania im we współczesnym świecie. Polecam gorąco.

niedziela, 10 marca 2013

Pośpieszyłem się

Eksperyment z domową hodowlą ałyczy z wolna wymyka się spod kontroli. Jak pisałem poprzednio, metoda stratyfikacji nasion w mokrych papierowych ręcznikach okazała się skuteczna, a teraz nawet można by rzec, że  rewelacyjna.

Nie ma dnia, abym w ręczniku nie znalazł minimum jednego kiełkującego nasionka takiego jak na zdjęciu. To dzisiejsze nasionko za chwilę trafi do kolejnej doniczki.

Spoczywające w takich samych warunkach nasiona dzikiej róży i aronii nie wykazują jeszcze żadnych oznak kiełkowania, za co w sumie im jestem wdzięczny.  Mam jednak nadzieję, że do końca marca "ruszą się" i dadzą choćby znak życia.

Kiełkujące nasionka ałyczy pracowicie wysadzam do małych doniczek, cieszy mnie niezmiernie, że jest ich coraz więcej, ale z drugiej strony brakować zaczyna miejsca na domowych parapetach. W doniczce siewki potrzebują jeszcze od tygodnia do dwóch, aby pokazać prawdziwe listki. Ich korzenie rosną bardzo szybko, obawiam się, że czeka mnie przesadzanie do większych doniczek.

Ani nasiona stratyfikowane na tarasie, ani te stratyfikowane według powszechnych zaleceń, czyli zmieszane w proporcji 1/3 z podłożem nie zaczęły kiełkować - i to też jest dobra wiadomość.

Nagły nawrót zimy i mrozów uniemożliwia wywiezienie sadzonek do Ostoi, gdzie mogłyby znaleźć miejsce na ganku i szczęśliwie dotrwać do czasu, gdy pogoda pozwoli wysadzić je do gruntu. Ganek daje jedynie ochronę od wiatru, ale nie od niskich temperatur.

Nauka z ałyczowego eksperymentu jest taka, że festina lente, czyli spiesz się powoli. Pospieszyłem się z ręcznikową stratyfikacją, z powodzeniem można było ją rozpocząć miesiąc, lub nawet dwa później. Z drugiej strony, któż by się spodziewał, że tak dobrze nasionka będą kiełkować? 

piątek, 1 marca 2013

Akademia Bosej Stopy

http://polakpotrafi.pl/projekt/akademia-bosej-stopyDziś bardzo krótko o nowatorskiej inicjatywie, wartej gorącego polecenia. Na Dzikich Mazurach, w Ekowiosce Barkowo powstaje Akademia Bosej Stopy - miejsce, gdzie kwitnąć ma ekologia, permakultura, rzemiosła, sztuka oraz edukacja, niezależna i wolna. Jest to inicjatywa w pełni społeczna, a środki na jej realizację mają pochodzić z tzw. crowdfundingu, czyli dobrowolnych wpłat tych, którzy chcą sprawę wesprzeć. Zarówno sama inicjatywa powstania Akademii, jak i crowdfunding świadczą o tym, że rośnie w narodzie dążenie do niezależności, duchowej i materialnej autonomii, że rodzi się nowe. Odwiedź stronę projektu, poczytaj o ludziach, programie, o tym, co ten projekt wyróżnia i dlaczego warto go wspomóc. http://polakpotrafi.pl/projekt/akademia-bosej-stopy