czwartek, 14 maja 2015

Zaczęło się


W Ostoi, choć później niż w okolicy, to jednak wszystko rosnąć zaczyna jak na przysłowiowych drożdżach. Portulaka, która pozostawała zielona i smaczna nawet pod śniegiem, teraz wybujała w pędy kwiatowe - kwitnie pięknie ale i smakuje nadal wyśmienicie. Po raz kolejny, w tym roku jak i w poprzednim, z pod zrębki wychodzą pędy ziemniaków, posadzonych w dniu zbioru poprzednich, czyli w końcu września. Ta jednodniowa uprawa ziemniaków jest źródłem wielkiej satysfakcji bo udowadnia, ile zbędnej pracy człowiek potrafi sobie sam na własne plecy wziąć, a której przyroda tak naprawdę od niego nie wymaga. Jest duża szansa że w tym roku nie będzie już przymrozków które rok temu w maju lekko uszkodziły moje ziemniaki, tak więc perspektywy na obfity zbiór malują się w optymistycznych kolorach.

Do od dawna rosnącej cebuli dołączył właśnie pierwszy bób, również siany po zeszłorocznych zbiorach. Jesteśmy wielkimi fanami bobu, siejemy wiele odmian, również i dopiero teraz, w maju. Bioróżnorodność reprezentowana w tym przypadku bogactwem odmian, prowadzi jak zawsze do obfitości, gdyż dzięki temu bobem będziemy mogli cieszyć się dłużej, w miarę jak kolejne odmiany będą dojrzewać. Nie siejemy dużo, ot trochę dla samych siebie, w znacznej mierze już z własnych nasion. W tym roku po raz pierwszy też wysialiśmy bób na grządkach głęboko ściółkowanych słomą, zobaczymy jak będzie rósł w porównaniu do uprawy w zrębkach.



W minisadziku, gdzie w zeszłym roku posadziliśmy kolumnowe odmiany drzewek owocowych, pieknie wyrosła koniczyna biała. Poza pełnieniem roli rośliny okrywowej, wabiacej owady, wiążącej azot z powietrza, zmniejszającej parowanie, pełni ona rolę "żywej ściółki", slużącej do ścinania i pokrywania powierzchni w miejscu cięcia, w technice zwanej "chop and drop" czyli "zetnij i upuść". Koniczynę tą ścinam sierpem i upuszczam tam, gdzie stoję, w znaczący sposób zwiększy to żyzność gleby w nadchodzących miesiącach. Wśród koniczyny rosną inne rośliny uzytkowe, takie jak szczaw lioński, dziewanna, truskawki i wiele, wiele innych.

Wreszcie została obsadzona grządka warzyw wieloletnich. W przyszłości będą na niej rosły szparagi, topinambury, rabarbar i kilka innych gatunków, przeplatanych niewielkim dodatkiem roślin jednorocznych. Karpy, bulwy i kłącza trafiły pod bardzo grubą warstwę słomy, przez którą teraz się pracowicie przebijają młode pędy - pozostawimy je w spokoju na 2-3 lata. A póki co, na obrzeżach grządki rosną sobie tulipany, powoli wychodzą liście truskawek, a na pierwszym planie dumnie zieleni się świeżo wyhodowany imbir. Wykopiemy go na jesieni i zobaczymy jak smakuje wyhodowany w środku polskiego lasu egzotyczny korzeń.

Spirala ziołowa bardzo ładnie przetrwała zimę, wśród ocalałych z zeszłego roku rozmarynów, lawend i szałwi wyrosły sobie jakieś grzyby. Cieszy nas to bardzo, bo świadczy to o zdrowiu gleby i zachodzących w niej procesów. Na dole spirali odbijają mięty, lubczyki, tymianki i macierzanki, zdążyły już przekwitnąc krokusy, żonkile i narcyzy, a poziomki, ogóreczniki i rudbekie dopiero się budzą. Mamy nadzieję, że liczne gatunki zasiedlające spiralę zagęszczą się w tym roku i że z czasem osiągniemy taki stań, że z pomiedzy roślin nie będzie widać podłoża.

Eksperymentalnie hodujemy z pestek jabłonie - praktycznie nie ma pestki, z której nie zaczęłoby rosnąć drzewko. Nieprawdą jest, że wszystkie takie drzewka dadzą owoce niejadalne - to prawda, że prawie żadne drzewko nie będzie identyczne jak jego rodzice, ale owoce takich drzewek będą miały jakość od doskonałych do niejadalnych. Warto więc sadzić i eksperymentować, tym bardziej, że nawet owoc nic niewart smakowo dla ludzi, ciągle nadaje się dla zwierząt, lub do wytwarzania na przykład octu jabłkowego.

Jak widać w Ostoi zaczęlo dziać się tyle, że trudno wszystko w krótkim wpisie zawrzeć. Poza pracami umownie mówiąc ogrodniczymi, jest całe wielkie spektrum innych tematów, o których można by pisać, ale tak naprawdę to nie ma kiedy. W nielicznych wolnych chwilach  staramy się cieszyć pięknem przyrody, głosami ptaków i serenadami żab, zapachami lasu, rzeki i łąki, które tu zwiemy eliksirami, a od czasu do czasu sauną, w której u nas dominuje zapach drewna brzozowego i własnych ziół, ze szczególnym uwzględnieniem piołunu, który staramy się zawsze mieć rosnący na podorędziu. Zaczęło się życie w Ostoi takie, jakie najbardziej lubimy, i jak się zapewne domyślacie, cieszy nas to niepomiernie!

2 komentarze:

  1. A nie ma pan mszycy na bobie? Ja nie mogę sobie z nią poradzić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Siedzi zwykle na innych roślinach obok. A jeśli jest na bobie, to na szczytach pędów, powyżej kwiatów. Wystarczy takie czubki oberwać. Skutkuje też spłukiwanie wodą pod ciśnieniem.

      Usuń