W Ostoi wyznajemy jedną żelazną zasadę - postęp naszych prac musi być widoczny w poprawie jakości gleby. A nie jest to łatwe - w sercu sosnowego lasu, na górze piasku, niełatwo osiągnąć pozytywne efekty. Najbardziej doskwiera brak materii organicznej, a na ile tylko to możliwe, staramy się ograniczyć "import" czegokolwiek spoza naszych granic i radzić sobie z tym, co mamy. Przyczyn tego jest wiele i nie chodzi tu o finanse, ale o ryzyko zawleczenia materiału zawierającego biocydy, metale ciężkie i inne substancje całkowicie w Ostoi niepożądane, jak również o tak zwane "kilometry" - odległość z jakiej trzeba by coś sprowadzać i jaki byłby koszt takich działań dla środowiska. Czasami jednak robimy wyjątek, bo inaczej się nie da. Wyjątki zasadniczo są dwa - pierwszym są zrębki z drzew liściastych, a drugim słoma w kostkach.
Zrębki stanowią podstawę naszego ogrodnictwa - to z nich powstały pierwsze ogródki, to w nich rośnie większość naszych upraw. Jak już niejednokrotnie pisałem, naszą inspiracją jest tu Paul Gautschi i film o jego ogrodzie "Back to Eden". Jeśli chodzi o zrębki, nie mamy raczej obaw o ich biologiczną i chemiczną czystość. Nieco inaczej ma się sprawa ze słomą w kostkach - tu lubimy upewnić się (na ile to możliwe), że zboża z których pochodzi słoma były uprawiane w technologiach tradycyjnych. Zazwyczaj słomę stosujemy wyłącznie do ściółkowania, ale w tym roku postanowiliśmy pouprawiać nieco roślin bezpośrednio w kostkach słomy. Ogródek taki ma wiele zalet - można go usytuować i na betonie, i na zachwaszczonej ziemi, i na trawniku przed blokiem. Jest bardzo wygodny w obsłudze - nie trzeba się zbytnio schylać. Po zakończonym sezonie słoma stanowi doskonały składnik kompostu, a gleba pod nią jest dobrze użyźniona. Ogródek eksperymentalny w Ostoi składa się jedynie z 6 kostek, ale na początek to wystarczy - jeśli się sprawdzi, w przyszłym roku powiększymy areał.
Podczas gdy wszędzie wokół już wiosna, w Ostoi jesteśmy kilka tygodni do tyłu - sorry, taki mamy (mikro)klimat. Gdy inni już dawno zakończyli zbiory pędów sosny, u nas są one jeszcze zbyt malutkie aby je zbierać. Dopiero zaczęły kwitnąć syberyjskie cebulice, w najlepsze kwitną żonkile, moja ulubiona kokorycz też pięknie kwitnie, ale śliwki lubaszki które w Warszawie już przekwitły, tu dopiero zaczynają. Miłą niespodziankę sprawiły natomiast tulipany, tak dla żartu powtykane na obrzeżach grządek (rośliny cebulowe hamują wzrost traw w swojej okolicy) - przetrwały świetnie zimę i właśnie zdecydowały się ujawnić swe kolory.
Na stokach Zajęczej Górki, gdzie "nic nie chce rosnąć", próbujemy powstrzymać erozję sadząc rząd żarnowca. Sadzimy w zygzak, zmiaturyzowaną metodą "net and pan", gdzie dołki z roślinami łączy się rowkami tak, aby całość wody deszczowej spływającej z góry po piaszczystym stoku spowolnić, rozproszyć i wchłonąć w grunt, a w nim jak najdłużej zatrzymać. Nie jesteśmy przesadnymi optymistami co do efektów, ale próbujemy - jak niejednokrotnie pisałem, każda taka próba stanowi dla nas kolejną lekcję, a satysfakcja gdy się jednak uda jest nagrodą za wszelkie trudy i znoje.
Trzeciego maja przypada Międzynarodowy Dzień Permakultury - zamierzamy go uczcić posadzeniem kilku drzew. Bylibyśmy szczęśliwi, gdyby choć jeden nasz czytelnik uczynił to samo i dał nam tu znać. Z góry wielce Wam dziękujemy! Tegoroczny Dzień Permakultury poświęcony jest glebom - pamiętajmy też i o tym. Gleby stanowią bowiem zręby naszej cywilizacji, bez zdrowych gleb nie ma zdrowej żywności i zdrowych społeczeństw.
a mozna wiedziec skad bierzesz te zrebki z drzew lisciastych? Ja mam podobny problem: las sosnowy i piaski i b. malo lisciastych drzew w okolicy...
OdpowiedzUsuńTo jest i dla mnie wielki problem - raz, dwa razy do roku mam darmową dostawę od pana który zajmuje się chirurgią drzew. Cały czas szukam innych źródeł darmowych zrębek. Gdy jestem zmuszony, szukam na olx.pl i kupuję wywrotkę. Nieco rozdrabniam własnym "cziperem" ale jest to kropla w morzu potrzeb.
UsuńA ja mam całe stosy gałęzi i konarów po przycinaniu drzewek i nie mam czym zrobić z nich zrębków :-( Zastanawiałam się nawet gdzie szukać zrębków i ile to kosztuje. Przekompostowane byłyby idealnym składnikiem do wzbogacenia gleby. Z braku laku tam, gdzie głębiej przekopuję ziemię pod np. byliny wrzucam garście połamanych gałązek z zeszłorocznych cięć. To też jakaś wartość dodana.
UsuńSłomę też sobie zorganizowałam. Drugi snopek mam już zorganizowany. Niestety w miejskim ogrodzie trudniej o dostawę wiejskich rarytasów ;-)
Na pewno miejski zakład komunalny ma rębak, warto zapytać ludzi od parków i kształtowania zieleni miejskiej, może mogą podjechać rębakiem i Ci te gałęzie zmielić. W mieście są nieporównywalnie większe możliwości niż w środku puszczy - nieograniczona niemal ilość materiałów do kompostowania, z targów, sklepów, restauracji, biur itp. Faktycznie, ze słomą problem, ale rolę słomy doskonale może spełnić papier z niszczarek, karton i szereg innych celulozowych materiałów.
UsuńCześć, czy można liczyć na podsumowanie efektów stosowania metody ściółkowania Paula? :)
UsuńProszę bardzo :) Metoda nie jest tak prosta, jak się wydaje. Nie wystarczy nasypać zrębki i mieć super wyniki. Potrzebny jest albo czas, albo dodatek substancji odżywczych. Gigantyczne dwa plusy tej metody to eliminacja chwastów i zmniejszenie zapotrzebowania na wodę. Minus to mniejsza żyzność w pierwszych latach i przez to ograniczenie liczby gatunków jakie można uprawiać. Należy pamiętać, że efekty zależą w OGROMNEJ mierze od gleby, na której ją stosujemy. W przypadku ubogich, przepuszczalnych piasków Ostoi potrzeba wielu lat aby wytworzyć takie warunki, aby "wszystko rosło" jak u Paula. Gdyby w Ostoi było tyle kur, co u Paula, i gdyby nawóz od nich trafiał do zrębki, nie byłoby problemów. Generalnie metodę nadal stosuję i rozwijam, ale trzeba mieć do tego więcej cierpliwości niż na początku się wydaje.
UsuńDzięki za podsumowanie :) Cierpliwość zatem na pierwszym miejscu ;) Czy nie narzekasz na jakieś dodatkowe utrudnienia - tj. Np. Nornice? Zastanawiam się nad takimi dodatkowymi lokatorami... Chociaż chyba i tak największą moją obawę budzą gawrony (tuż obok nas mają lęgowiska) przeszukujące zrąbki w poszukiwaniu robaków. Brrr.
OdpowiedzUsuńTu jest środek lasu, zwierząt zawsze jest pełno. Nornic nie mam, bo są węże, kuny i drapieżne ptaki. Największym utrapieniem są kosy, które wybierają każde posiane ziarno, większość trzeba sadzić z rozsad. Ale to jest niezależne od zrębki.
UsuńBardzo fajny wpis. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń