piątek, 7 marca 2014

Odwracanie kota ogonem

Kociczka z sąsiedztwa co przyszła się pożywić, zjadłszy kęs mięska przeciąga się na słoneczku, a ja widząc jak najedzona odwraca się do mnie ogonem, rozmyślam o tym, jak dziwny jest ten świat.

W tak zwanych sklepach spożywczych, jak sama nazwa wskazuje, dostępna jest żywność, w niespotykanej w przeszłości obfitości. Problem w tym, że jeszcze 100 lat temu ponad 80% produktów wystawianych obecnie na półkach sklepowych nie było znanych ludzkości! Od zarania dziejów dieta ludzka ulegała powolnym metamorfozom, jednakże zmiany, jakie w niej zaszły w przeciągu ostatnich stu lat są po prostu kolosalne.

Wszyscy oczywiście zdajemy sobie sprawę z wpływu jaki zmiany w diecie wywarły na nasze zdrowie i jakość życia (wystarczy wspomnieć o epidemii otyłości), co jednakże jest zadziwiające, to zmiany jakie zaszły w postrzeganiu żywności i rozróżnianiu jej źródeł pochodzenia.

Obecnie w społecznej świadomości "zwykła" żywność to produkt wysoce przetworzony, w pudełkach, kartonach, plastikach, konserwowany, barwiony i sztucznie aromatyzowany. Obok niej, gdzieś na marginesie, funkcjonuje żywność "specjalna" - ekologiczna, specjalnie oznaczona, wymagająca szeregu certyfikatów, droższa, i niejednokrotnie - zdrowa tylko z nazwy (ale to temat na inny wpis).

To są wszystkim znane truizmy, co mnie dziś zastanawia, to fakt, iż sytuacja taka jest absurdalna - wychodząc ze starej prawdy "jesteś tym, co jesz", powinniśmy sięgając po żywność być pewnym, że służy nam ona dobrze. Jeśli jednak z jakichkolwiek względów produkt może nie spełniać tego wymogu, producenci i sprzedawcy powinni nas przed tym ostrzegać. Żywność prawdziwie zdrowa i ekologiczna, zawierająca tylko naturalne, zdrowe składniki, produkowana według tradycyjnych receptur, bez chemii barwników i konserwantów, nie powinna być w żaden sposób oznaczana! Oczywistym powinno być, że żywność "zwykła" to taki właśnie, zdrowy produkt. Żywność taka powinna dumnie wypełniać większość półek w centralnych częsciach sklepów, a nie kryć się gdzieś po kątach w bocznych alejkach.

Produkty żywnościowe będące bardziej wytworem przemysłu chemicznego niż rolno-spożywczego, powinny być natomiast w sposób wyraźny i czytelny oznakowane, jako nieekologiczne lub po prostu nienaturalne. I dopuszczenie takich właśnie produktów do obrotu powinno wymagać takiej masy atestów i biurokracji, jakiej obecnie wymaga produkcja i sprzedaż żywności ekologicznej! 

3 komentarze:

  1. No cóż, biegu Wisły kijem nie zawrócisz, a płynięcie pod prąd jest mocno wyczerpujące na dłuższą metę. Pozostaje wyjść na brzeg i się przyglądać ku czemu to zmierza i robić swoje na własnej działeczce :)
    Sprzedawcy (i kilkunastu pośredników po drodze) na pewno nie będą ostrzegać przed tym co sprzedają, wręcz przeciwnie, wcisną największy chłam za najwyższą cenę. No może za wyjątkiem paru idealistów, ale takich to szybko konkurencja pożre żywcem, jeśli padnie choć cień podejrzenia, że mogą zaszkodzić osiąganiu zysków, a o zyski przecież chodzi w tej grze :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No ale to, co się ma znajdować na etykiecie jest zdefiniowane przez prawo, w związku z tym my, na przykład za pośrednictwem organizacji konsumenckich, powinny żądać zmian w tym zakresie. Nie jest to wcale walka z wiatrakami, w innych krajach odnoszą w tym zakresie sukcesy (przykładem są zmiany ustawowe dotyczące obowiązku oznaczania żywności genetycznie modyfikowanej).

      Usuń
  2. Oby miał Pan rację... Patrząc na to, co dzieje się tu, gdzie mieszkam (USA), wydaje mi się, że jest to walka z wiatrakami, a nawet wiatraki nacierają :( Standardy żywności ekologicznej są stale atakowane, firmy produkujące tę żywność wykupywane przez międzynarodowe korporacje, a wszystkie referenda mające na celu oznakowanie GMO przegrywane.
    Zastanawiam się jak to będzie jak podpiszą to porozumienie o wolnym handlu...
    A ręce opadają, jak się widzi w Polsce stosunek ludzi do ekologii i powszechny posłuch dla propagandy GMO :(

    OdpowiedzUsuń