poniedziałek, 24 marca 2014

Sztobry i sok z brzozy

Przyszła pora sztobrów, czyli fragmentów gałązek długości mniej więcej dłoni i grubości ołówka. Cztery setki tych gałązek w trakcie weekendu wetknąłem do ziemi, inaugurując tym samym kolejny eksperyment w Ostoi.
Większość sztobrów to sztobry wierzbowe, siedmiu gatunków. Ich zadaniem jest przyjąć się i rosnąć pięknie, a gdy już wyrosną, to (jak to w permakulturze) spełniać szereg zadań.
Główne ich zadanie to tworzyć pasy na zalewowej łące, i gdy idzie wysoka woda, spowalniać jej przepływ, zapobiegając erozji. Chytry plan zakłada też, że na pasie wierzb zatrzymywać się będzie to, co woda niesie ze sobą - a że od osiedli ludzkich dużych jest daleko, mam nadzieję, że nie będą to śmieci, ale materiały które można wykorzystać na ściółkę lub kompost.
Drugim celem dla wierzb jest umacnianie brzegu skarpy, a cele dalsze to dostarczanie wczesną wiosną pożytku dla pszczół, bazi dla nas na Wielkanoc, materiału i budulca, paliwa oraz być może w przyszłości popróbuję pobawić się z żywymi płotami i ławkami. A może przyjść i taki czas, że z witek zacznę coś pleść...
Oprócz sztobrów wiklinowych, posadziłem również dziką różę, jeżynę bezkolcową, karaganę syberyjską, forsycję, jaśmin i kalinę koralową. Sadząc wybierałem różne siedliska, oczywiście zbliżone do wymagań poszczególnych gatunków na tyle, na ile to na terenie Ostoi możliwe, ale generalnie nadal jest to działanie według maksymy "Spróbuj stu rzeczy, a może dwie wyjdą".
I tak, wiosnę witają posadzone w zeszłym roku krokusy, odwiedzane licznie przez głodne pyłku i nektaru owady.









Uratowane od znajomych żonkile, kupowane na Wielkanoc w zeszłym roku i w stanie całkowicie zwiędłym przewiezione do Ostoi i zakopane głęboko pod zrębki, kwitną sobie teraz w najlepsze.







Wielka duma ma i radość - czosnek niedźwiedzi, któremu szczerze powiedziawszy nie dawałem zbyt wielu szans, z opóźnieniem, ale jednak, zaczął się wychylać z moich piasków. Bardzo pomogła warstwa ściółki którą miejsca nasadzeń zostały przykryte na jesieni - teraz trzeba dbać, aby czosnki się rozrosły, zakwitły, i wydały nasiona. Marzą mi się łany czosnków między mymi brzozami. I fajnie jest słyszeć "O, jakie dziwne konwalie". :-)


Teraz też nastał czas oskoły, czyli soku brzozowego. Pięknie spływa z brzózek i jest go pod dostatkiem. Z braku czasu w tym roku ściągam go z gałęzi do obcięcia przeznaczonych, a nie z otworów wierconych w pniach. Świeży sok jest doskonały, ale nie sądzę, aby można go było przez dłuższy czas przechowywać. Ograniczoną ilość można zamrozić, pewnie też mozna byloby odparowywać i zagęszczać, ale to temat na kolejne lata - teraz musi wystarczyć, że można go pić do woli, póki jest.

2 komentarze:

  1. No to się zaczęło... :)
    A jak tam kursy?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, zaczęło się ... ;)
      W podręczniku tkwię w rozdziale "Tropiki", jakże przydatnym ;)
      Projekt nabiera kształtu, mapy prawie gotowe, część opisowa w ponad połowie, myślę, że w kwietniu złożę go do oceny.

      Usuń