Jakoś tak zimą, albo jeszcze jesienią, zamarzyły mi się pomidory wiszące, w koszykach przy wejściu do Ostojowej chatki. Jak to ja - poczytałem o odmianach i wymarzyłem sobie jedną szczególnie, oczami wyobraźni widząc te setki małych pomidorków tuż za progiem. Choć to niewiarygodne, lepsze by to było nawet od spirali ziołowej! (A łyżka na to - niemożliwe!). Rozpuściłem wici i z pomocą znajomej ogrodniczki udało się dorwać nasiona delikwenta - pomidora, którego łodygi miały być wiotkie i przewieszać się z koszyka tak, aby tworzyć pokryte owocami girlandy. Posiałem, przesadziłem do koszyka, a ten niecny drań, zamiast się przewieszać, stoi sztywno jak ... powiedzmy, żołnierz na warcie i zwisać nie ma zamiaru. Ot, taka niespodzianka. Gdy zaczął próbować podnosić dach, na siłę wygiąłem go do dołu i uwiązałem, a czym się ta historia skończy, dowiemy się za jakiś czas.
Na dach wybiera się także fasola, rywalizując w tym wyścigu z winoroślą, która całkowicie w tym roku przemarzła i nie dawałem jej za wielkich szans. Tymczasem, być może, da nawet kilka gron. A fasola, to Jaś, z tym że dwie z czterech roślin to Jaś klasyczny, biały, a kolejne dwie to Jaś o nasionach czarnych jak dusza polityka. Dostałem tylko dwa nasiona tego kuriozum i oba wykiełkowały. Teraz zastanawiam się, czy dobrze zrobiłem sadząc czarno - białą parę, Jasiów w dodatku. Brzmi, jakby mogło sprowadzić kłopoty. A poważnie, cieszyłbym się z tego, gdyby powstała krzyżówka, ale równie dobrze, jak co roku, mogę zużyć nasiona tej fasoli do wigilijnego barszczu (miny rodziny, gdy zobaczą czarną fasolę, pewnie będą bezcenne, pytanie tylko, w jaki sposób sprawić, aby nie utraciła koloru). Co z tego wyrośnie, będzie więc niespodzianką, ale że jest to najcieplejsze miejsce w całej Ostoi i w poprzednich latach potrafiłem zbierać stąd fasolę nawet w pierwszych dniach grudnia, to trzeba uzbroić się w cierpliwość. Jedno jest pewne - przy zbiorach nie obejdzie się bez drabiny.Bób sprawił dwie niespodzianki, jedną przykrą (choć się tego spodziewałem) i drugą fajną (choć to właśnie chciałem osiągnąć). Przykrą, bo zabiły go upały przedwcześnie i wydał mały plon, a fajną, gdyż w plonie są wszystkie odmiany kolorystyczne które wysiałem plus najprawdopodobniej jedna fajna krzyżówka. Prawdopodobnie, bo dokładnego przeglądu nasion dokonam dopiero wtedy, gdy wyschną. Na pewno jeszcze ten bób pokażę, bo myślę, że warto. Póki co, nasiona suszą się na ganku, a gdy wyschną, pójdą na dobę do zamrażarki, aby pozbyć się potencjalnych szkodników mogących ziarna uszkodzić przy przechowywaniu. Następnie mozolnie wybiorę nasiona do siewu w przyszłym roku. Będę się też zastanawiał nad nowym miejscem dla bobu - grządka pod sosną jest jednak tak skutecznie przez drzewo wysuszana, że bób zasługuje na lepszą lokalizację. Ale konia z rzędem temu, kto wskaże taką w Ostoi ... sosny, sosny wszędzie!
Przez lata w czerwcu kwietna łąka nad stawem pokrywała się bielą złocieni. W tym roku odrobinę niespodziewanie złocienie nie zdominowały łąki. Odrobinę, bo w rozmowach ze specjalistami dowiedziałem się kiedyś, że złocień dominować przestaje po 3-4 latach, i to się zaczyna sprawdzać. Dodatkowo na małą ilość bieli wpłynęła susza, można było momentami odnieść wrażenie, że kwiaty rosną od razu suszone. Cały czas powstrzymuję się z pierwszym koszeniem, w ostatnim dniu czerwca ma być 35 stopni w cieniu, myślę więc, że sięgnę po kosę dopiero w lipcu i niewykluczone, że będzie to raz pierwszy i ostatni.
Witam i serdecznie pozdrawiam jednocześnie dziękuję za piękną opowieść- Dorota Zawiślak
OdpowiedzUsuń