niedziela, 24 marca 2019

Gospodarka, planowanie i Termos


W Ostoi nadeszła pora na wiosenne porządki. Zaczynam od zagospodarowania "ścinków" z lipy, których hałdy piętrzą się na podwórku. Najpierw układam w stos grube pieńki, pocięte na wymiar do pieca. Będą wstępnie obsychać na świeżym powietrzu, zanim trafią do drewutni, gdzie najzwyczajniej brakuje miejsca. Następnie szykuję swój mały rębak i biorę się za stertę najcieńszych gałązek. Mielę wszystko, co jestem w stanie umieścić w rębaku, czyli gałęzie o średnicy do około czterech centymetrów. Rębak tnie gałęzie na drobne zrębki, doskonałe do ściółkowania, szczególnie w donicach i uprawowych workach. Są one relatywnie bogate w azot i nie zdąży się w nich przed umieszczeniem w donicach zagnieździć żadna grzybnia, co tu akurat jest zaletą.

Uporawszy się wstępnie ze zrębkami, biorę się za średni kaliber - gałęzie za grube do zrębkowania, ale za małe, by nazwać je pniami. Tnę je na w miarę równe kawałki i buduję z nich osobną stertę. Pomyślę, jak je wykorzystać. Może użyję jako słupków do obwódek, może ułożę na płask na ścieżkach, może kilka przerobię na łyżki, a może jednak będzie z nich opał? Na razie mają po prostu zniknąć z podwórka, wożę więc je taczką i układam przy płocie od południa, niech tam sobie schną.


Wracając z pustą taczką zostaję niespodziewanie obdarowany - z największej na terenie Ostoi brzozy spada mi pod nogi gałąź z ogromną kulą jemioły. Kula wypełnia całą taczkę. Zastanawiam się, czy ją w ogóle taszczyć na podwórko, bo jagódki są jakieś takie przywiędłe, nie jestem pewien, czy jemioła nadaje się jeszcze na surowiec zielarski. Szukam gorączkowo w pamięci informacji o jemiole, z tego co z odmętów wspomnień udało mi się wyłowić wynika, że jemioła najlepsze właściwości ma świeża, oraz że nie bardzo mam jak ją przerobić na coś sensownego - intrakt czy maść. Ponieważ czas mnie goni, a pracy jeszcze wiele, zawieszam po prostu kulę jemioły pod sufitem w szopie, niech się pod nią na razie myszy całują.

Uporawszy się z gałęziami, wracam do zrębek. Napełniam nimi taczkę i wykonuję kursy do leśnego ogrodu. Postanowiłem bowiem bardzo cienką ich warstwą zasilić posadzone jesienią drzewka. Takie świeże zrębki mają kilkakrotnie więcej wartości odżywczych niż stare, a najbardziej się z nich ucieszą nie tyle drzewka, co grzybnia. I właśnie aby grzybnia w glebie miała co jeść, rozprowadzam nowe zrębki cieniutko na starych. Po wykonaniu tego zabiegu pozostaje mi nadal sterta zrębek wystarczająca do wyściółkowania wszystkich planowanych worków uprawowych i donic, choć być może te ostatnie jednak będę ściółkował słomą.

W przerwie na kawę zaczynam się zastanawiać nad tym, co uprawiać na nowych grządkach stopy kwadratowej, nazwanych przeze mnie "Parszywą Dwunastką" (od ich powierzchni - 12 metrów kwadratowych w sumie, oraz parszywej pogody przy jakiej powstawały). Siadam z kawką na przyzbie, z laptopem na kolanach i pracowicie "przestawiam klocki" w Garden Plannerze. Z wolna wyłaniać się zaczyna pozorny galimatias upraw, który jednak ma (nie tak głęboko zresztą) ukryty sens. Dobre sąsiedztwo roślin jest tu równie ważne jak preferencje kulinarne, oduczyłem się bowiem uprawiać to, czego po prostu nie jemy. Czas jest jednak chyba najważniejszym czynnikiem, staram się tak sadzenie i siewy zaplanować, abym dał radę przygotować rozsady, wysiać co trzeba wprost do gruntu, i jeszcze przy tym nie wyciągnąć kopyt jak koń po westernie. Plan jest na razie wstępny, bo przerwa na kawę krótka, ale daje już mi mniej więcej pojęcie ile, czego, gdzie i jak.

Gdy tak latam z taczką po Ostoi, na nowych kostkach słomy jeszcze niezasiedlonych oczywiście przez żadne rośliny, testuje się w słońcu moja najnowsza mini kuchnia solarna. Jest to konstrukcja banalnie prosta - szklany, wydłużony wkład do termosu, do którego wsuwa się rynienkę z produktami do gotowania, z tyłu otoczony cieniutką blachą odblaskową. Cała konstrukcja jest dosyć byle jaka i prymitywna, jednak moje wielkie zamiłowanie do gotowania na słońcu, o którym już tu niejednokrotnie pisałem, sprawia, że niecierpliwie czekam na wstępne wyniki testu.

Wstyd powiedzieć, ale premiera "Termosu" (nazwijmy sobie tak tą kuchnię roboczo) polega na ugotowaniu ... wody, bo szczerze mówiąc, nie mam głowy ani czasu aby bawić się w coś jeszcze. Poza tym, wypada konstrukcję solidnie wyparzyć i wypłukać, zanim umieści się w niej jedzenie. Pomimo dosyć silnego wiatru i nie najmocniejszego jednak marcowego słońca, po kilkunastu minutach, gdy ponownie zaglądam do kuchni, woda wrze. Wysuwam rynienkę i kieruję na nią wiązkę bezdotykowego termometru - blaszana powierzchnia nagrzała się do 120-130 stopni. Jest to wynik doskonały jak na początek, myślę, że z Termosu często będę korzystać do nieco bardziej wyrafinowanych zadań kulinarnych, a gdy tylko to uda mi się zrobić, to oczywiście zdam Wam tutaj niezwłocznie relację.

10 komentarzy:

  1. Mam kupę zrębek lipowych - grzeją się jak obornik ,w środku pryzmy szybko pokrywa się taką szarą pleśnią-chyba nie szkodzi?Z grubszych kawałków zrobiłem węgiel drzewny do leczenia grypy ,dobry też do rysowania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szara pleśń świadczy o procesach beztlenowych. Jeśli chcemy sporządzić z tych zrębek kompost do warzywnika, to pryzmę powinniśmy przerzucać. O ile zamierzamy tymi zrębkami ściółkować, to powinniśmy ich użyć świeżych, aby składniki odżywcze trafiły do gleby a nie "w powietrze". O ile pryzmę pozostawimy i szara pleśń będzie się rozwijać, używając tych zrębek po kilku miesiącach lepiej nie wdychać pyłu z pryzmy, będzie on pełen zarodników pleśni. Zrębki takie nadają się jednak nadal na ściółkę, są jedynie znacznie uboższe w azot.

      Usuń
  2. Czy mogę gdzieś znaleźć tutorial budowy takiego termoso-czajnika, czy to własny pomysł?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Są jakieś na Youtube, może tutaj?
      https://www.youtube.com/results?search_query=evacuated+solar+cooker

      Usuń
  3. Sprytny czajnik! U mnie właśnie minął etap "co ja zrobię z tą furą gałęzi" i teraz jest "mam super pomysł na wykorzystanie gałęzi, ale gdzie one się podziały"... zawsze tak jest, zawsze! Chyba pójdę na szaber i utnę sobie trochę czarnego bzu sąsiadki ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Czy można prosić o rozszyfrowanie obrazków na grządkach? Niektóre roślinki trudno mi rozpoznać, np. Co jest zaplanowane z dyniami?

    OdpowiedzUsuń
  5. Witam. Jakie warzywa kryją się pod nr 1 ( fioletowe bo białe to rozumiem, że kalafior), 9 i 4.
    Przyznaje, że ciężko idzie mi zrozumienie tych nasadzeń bo zdarza sie, że ta sama cyfra jest użyta do dwóch różnych warzyw ...przynajmniej tak mi się wydaje, że są różne.
    Liczę na to, że kłopoty ze zrozumieniem wynikają z moich minimalnych doświadczeń ogrodniczych������
    Pozdrawiam serdecznie
    Marzena

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cyfry oznaczają liczbę sztuk danego warzywa w danym kwadracie.

      Usuń
  6. Ooooo na to bym nie wpadla😂 Dziękuję.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń