Sporo drewna mokrego i pokrytego grzybnią nagromadziło się w Ostoi. A to z ratowania starej lipy, a to ze ściętych przez bobry brzóz. Nie bardzo wiedząc co z tym drewnem począć, postanowiłem wypróbować propagowaną przez ikonę permakultury, Seppa Holzera, hugelkulturę.
Hugelkultura, potocznie zwana huglem, to po prostu górka z drewna pokryta glebą. Im grubsze drewno, tym lepiej podobno. Drewno z jednej strony w procesie rozkładu oddaje substancje odżywcze rosnącym na górce roślinom, z drugiej jak gąbka chłonie wodę opadową i (podobno), o ile hugel jest dostatecznie wysoki (minimum metr), umożliwia hodowlę roślin bez ich podlewania.

Następnie zacząłem piętrzyć kolejne pnie i gałęzie, układając je na tyle stromo, na ile wydawało mi się, że umożliwi to wciąż obsypanie ziemią bez jej osuwania się.
Gdy stos brzozowo-lipowy był już gotów, zacząłem obkładać go od dołu darnią, trawą do dołu. Całość nieustannie niemal była zlewana wodą, aby w środku stosu uzyskać jak najwyższą wilgotność.
Stos darniowy obsypany został ziemią z wykopu.
Niestety, marna to ziemia, sam niemal piach. Ideą eksperymentu jednak jest wykorzystanie naturalnie dostępnych w Ostoi surowców, przy minimalnym ich imporcie z zewnątrz. Stąd może materiały nie najbogatsze, ale za to własne.
Ostatnią warstwę stanowiła ziemia ogrodowa wymieszana z przefermentowanym obornikiem - niestety, ilość tych surowców jaką posiadałem była bardzo mała, nie byłem więc w stanie zapewnić ich tak grubej warstwy, jakbym sobie tego życzył.
W wykopie wokół hugla ułożyłem pasy kartonu, które po pokryciu zrębką mają za zadanie zapobiegać inwazji traw. Wykop zapewnia też dodatkowe nawadnianie, gdyż spływa do niego woda z najbliższej okolicy, a stamtąd już łatwo dotrze do najgrubszych pni w spodniej warstwie hugla.
A oto efekt ostateczny - hugel pokryty ściółką z łąkowego siana (z braku słomy) i obłożony wierzbowymi gałęziami w celu utrzymania wszystkiego w przysłowiowej kupie. Przed ściółkowaniem hugel został jeszcze obsiany koniczyną i odrobiną nasion innych roślin motylkowych, a teraz należy pozostawić go w spokoju i pozwolić mu "dojrzewać".
A w zrębkowym minisadzie następuje euforia wzrostu - przestrzeń między drzewkami wypełniają na zmianę grzyby i rośliny motylkowe, widomy znak, że w zrębce kwitnie bioróżnorodność i że ulega ona korzystnym przekształceniom.
Mam szczerą nadzieję, że odbywa się to z korzyścią dla małych drzewek i że dzięki temu będą one pięknie rosnąć, a w przyszłości obficie owocować.