Tej nocy w Ostoi nastał wyjątkowo zimny maj. O szóstej rano szron pokrywał wszystko, a termometr pokazywał minus trzy stopnie. To, co zostało na noc okryte, ocalało - to, czego okryć się nie dało, albo miało "szczęście", albo nie.
W najgorszym stanie są aksamitki oraz część fasolowych roślin kiełkujących sobie tu i tam, zadziwiająco dobrze przymrozek zniosła większość roślin niedawno posadzonych na ziołowej spirali. Sądzę, że "masa termalna" kamieni z których składa się spirala złagodziła działanie nieskich temperatur, oddając ciepło nagromadzone w ciągu dnia. No ale cóż to było za ciepło - maksymalnie pięć stopni, to i ten deszcz ...Pozytywną stroną tej pogody jest brak potrzeby podlewania.
Mimo takiej pogody w ogródkach ściółkowanych zrębką kwitnie życie - zakwitły miniaturowe jabłonie kolumnowe, rosną krzaczki truskawek, kiełkują rośliny motylkowe mające na celu wiązać z gleby azot, a największą niespodzianką są duże ilości grzybów kapeluszowych wyrastających niemal wszędzie, niestety niejadalnych. Bogata jest też fauna - od dżdżownic, przez pająki i mrówki, po znaczną liczbę jaszczurek i okazjonalnych ptasich gości. Tam, gdzie jeszcze niedawno był wyłacznie piach, kwitnie teraz życia - wiem, że już to pisałem, ale warto to wciąż podkreślać: ściółka zmienia świat, dosłownie i w przenośni.
W trakcie porządków znalazłem 19 starych cegieł. Postanowiłem wykorzystać je do zbudowania miniaturowego piecyka rakietowego, do gotowania i smażenia na świeżym powietrzu. Piecyk powstał w parę minut dosłownie, cegły zostały poukładane tak, aby tworzyć pionowy "komin" i poziomą komorę na drewno. Całość bardzo pobieżnie uszczelniłem gliną. Nie przykładałem specjalnych starań do estetyki i trwałości tego "wynalazku", nie będąc pewnym, czy w wybranym miejscu pozostanie on na dłużej.
Pierwsze testy piecyka wskazują, że warto jednka go zostawić. Rozpala się niezwykle łatwo, a do palenia w nim wystarczą dosłownie gałązki pozbierane na podwórku, połamane przez wiatr. Żadnego rąbania drewna!
Piecyk błyskawicznie gotuje wodę czy też rozgrzewa patelnię. Zużycie drewna jest naprawdę minimalne, a siła płomienia bardzo łatwa w sterowaniu. Efekt "rakietowy" widać szczególnie gdy na piecyku stoi patelnia - a efekt wtedy nawet słychać, bo piecyk lekko huczy. Jedyną wadą tego rozwiązania jest wygląd kuchennych utensyliów po zakończeniu obróbki cieplnej - nad ich myciem trzeba się niestety namęczyć, są mocno okopcone. Może rozwiązaniem będzie skompletowanie osobnego, żeliwnego zestawu "piecykowego"? Póki co, piecyk zostaje - na pewno będzie przydatny i często wykorzystywany.
Czy czasem okopcenie naczyń nie jest dowodem na niecałkowite spalenie paliwa?
OdpowiedzUsuńOczywiście, paliwo nie spala się całkowicie, bo komora spalania jest za krótka (za niska) - przecież płomień nie powinien wychodzić górą. Nie jest to jednakże "prawdziwy" piec rakietowy, a jedynie wersja polowa/survivalowa.
OdpowiedzUsuń