Nie do wiary, ale jest to opisywana wcześniej grządka gdzie rosło żyto ozime. Bób już niemal gotów do zbiorów, a gdy go zbiorę, wyłoni się podrośnięta już marchew. Dymka była i jest zbierana na bieżąco, czosnki szykują się do zbioru.
Kolejna z poplonowych grządek, żyto z koniczyną. Z powodu upałów koniczyna nie odbija, ale warzywa się trzymają.
Gęsto, jak na klasę gleby VIz ;) No dobrze, tu dodałem 10 cm różności, a potem rosła tu koniczyna.
Parszywa Dwunastka rozrasta się nieziemsko - nie ma się co dziwić, tutaj jest niecałe 30 cm podłoża.
Gęsto i różnorodnie.
Różnica pomiędzy pomidorami z własnych nasion, a tymi z nasion zakupionych jest kolosalna. Te z własnych nasion zawiązały już ładne owoce.
Pomidory z nasion kupionych w zdecydowanej większości dopiero kwitną.
Kwitnie też miechunka peruwiańska, czyli rodzynek brazylijski.
Samotny nagietek w gąszczu pomidorów.
Bakłażany wciąż kwitną, ale owoców jeszcze nie widać.
W tym roku sałaty "czerwone" rosną dwa razy wolniej niż zielone.
Do buraków naciowych białych i czerwonych dołączyły żółte.
Liście tych sałat przypominają mi nieco morskie fale.
Kapusta najwyraźniej komuś smakuje, chyba trzeba zrobić oprysk.
Zeszły rok był ogórkowo marny, ten zapowiada się nieźle.
Mija 30 dni od posadzenia malutkiej rozsady, większość już kwitnie, a część ma owoce. Jak widać, pomidory potrafią nadgonić.
Sałaty się tłoczą jak pasażerowie w autobusie, w towarzystwie ozdobnych słoneczników i pomidorów. Z ukrycia spogląda w obiektyw bazylia.
Polikultura dwunastu gatunków i odmian na 1 metrze kwadratowym.
Nie ma żadnego porównania pomiędzy zerwanym chwilę temu brokułem z własnej grządki a kupionym w sklepie. Smak jest wyraziście słodki, a nawet gruba łodyga miękka i pełna soku.
Słoneczniki już zaczynają przerastać ogrodnika.
Kalafior niedługo trafi do garnka. W spartańskich warunkach Ostoi jego jakość można uznać za sukces.
Tęczowa kapusta wielkolistna zaczyna napierać kolorów od środka.
Rośliny zaczynają zagradzać przejście między grządkami, aż trudno uwierzyć, że 110 dni temu nie było tu nic poza piachem.
Od południa sałaty, które dawno powinny być przerzedzone i zebrane, od północy pomidory, które dopiero zaczynają wzrost.
Dyniowate zaczynają się rozpychać na grządkach.
I tak oto Ostoja pozostawiona 21 czerwca przywita mnie zapewne jakoś w początku lipca. Ciekaw jestem, jak przetrwała upały, burze, porywiste wiatry. Jestem pewien, że jak zawsze, czymś mnie zaskoczy. Trzymajcie kciuki, aby były to same zaskoczenia pozytywne.
W tych podniesionych grządkach nie masz problemu z kretami i nornicami ?
OdpowiedzUsuńNie mam. Nornice działają głównie w leśnym ogrodzie, omijają warzywnik. Kretów obecnie nie mam w ogóle, najbliższe kilkadziesiąt metrów od podwórka.
UsuńWitam
OdpowiedzUsuńTomatillos też się pojawiły. W jakimś konkretnym celu? Na chutney?
Pozdrawiam
Zwykle po prostu dodaję do curry, wraz z innymi plonami. Pozdrawiam :)
Usuń