Zebrałem 48 z niecałego metra kwadratowego, glebę uzupełniłem dwoma centymetrami kompostu i przykryłem ściółką ze starego siana. Ta grządka ma już spokój aż do wiosny, niech sobie odpoczywa, niech ucztują dżdżownice, niech chłonie wodę i przygotowuje się do następnego sezonu. Liście rzodkiewek trafiły do "farmy dżdżownic", czyli do kompostownika, w którym setki, jeśli nie tysiące tych małych pomocników przerabia wszystkie odpadki w tak zwany wermikompost, czyli kupki dżdżownic, jeden z najbardziej wartościowych nawozów na świecie.
W donicach podsiąkowych pomieszanie z poplątaniem - wszak "wszystko" było pozbierane, a tu i jakieś małe sałaty rzymskie, a to jakieś fasolowe ostatki, tu bazylia, tam marchewka, wszystko niby takie niewielkie, ale jak się zbierze, to się okazuje, że ciężko przejeść. Pojemnik liści, pojemnik korzeni, pęk ziół. Daję tym donicom jeszcze czas, niech produkują do pierwszych mrozów. Przygotuję je do zimy jako ostatnie.
Z kostek słomy zbieram końcówkę dyń, i samotną pominiętą paprykę, ale widzę, że jeszcze jest nieco dyń i kabaczków młodocianych, a i kwitną niektóre krzaki na potęgę. Nie robię więc z dyniowymi kostkami słomy nic. Co innego kostki pomidorowe - tam usuwam resztki wszelkie, wynoszę pod krzewy czeremchy, aby kompostowały się tam samoczynnie. Niech zima i mróz dezynfekują siatki po których pięły się pomidory i słomę w kostkach jednako, do kostek dla pomidorów powrócę dopiero w kwietniu.
Nadchodzi czas porządków w gnojówkach - z pokrzywy, skrzypu, żywokostu i specjalnych, jak ta z ... liści pomidora. W tym roku już się nie przydadzą. Zbieram wiadra z gnojówkami w jedno miejsce, po ściółkowaniu części grządek opadłymi jesiennymi liśćmi, wykorzystam te gnojówki do ich ostatniego przed zimą podlania. Wiem, że dzięki temu liście będą się szybciej rozkładać, a gleba pod ściółką stanie się bardziej żyzna. Pamiętać jednak muszę, aby nie przesadzić, przecież niemal w każdej grządce pozostają kłącza, bulwy i cebulki roślin wieloletnich, a ich nie chcę zniszczyć.
O sukcesie z grzybnią kani już pisałem, ale to, co się teraz dzieje, to już po prostu kaniowy raj. Kanie w donicach bez dna, gdzie wszystko zebrane i rośnie sobie co chce, kanie na huglu wśród fasol, kanie w leśnym ogrodzie między koniczyną a żywokostem, i po prostu pod płotem. Wydaje mi się, że owocują posuwając się od miejsca zaszczepienia grzybni na zewnątrz, coraz dalej i dalej. Oby tylko nie zanikły po roku czy dwóch, jak to na przykład uczyniły podwórkowe prawdziwki, znacznie teraz rzadsze, aczkolwiek wciąż obecne.
W tak zwanym Zapłotku, gdzie zasadniczo jak już pisałem nie miało nic rosnąć w tym roku, eksperymentalna sałata nie wygląda źle. W części zapłotka właśnie kwitnie gorczyca. Nie zdąży jednak wydać nasion przed mrozami, bez koszenia, ścinania i siekania, stanie się ściółką, która użyźni Zapłotek. Łyżką dziegciu w beczce Zapłotkowego miodu jest jedynie "wizyta" grzybiarza, lub ich liczby mnogiej, którzy weszli za siatkę, pozbierali sobie (pewnie maślaki) i przy okazji udeptali część ściółki.
Choć to ogrodowe ostatki, to sezon bobrowy w pełni. Trafił się bóbr niepełnosprytny, co to ścina, ścina, i ściąć nie umie. Bierze się za drzewa dla siebie za grube, ścina inne tak, że zawisają na sąsiadach i nie przewracają się tam, gdzie planował. Nie poddaje się jednak biedaczysko, tnie z drugiej strony, ale drzewo zaklinowane w sąsiedzie, nie przewróci się, chyba że przyjdzie wietrzysko silne i bobra wspomoże. Nie współczuję mu jakoś, ponad dwadzieścia drzew trwale uszkodzonych, a mnie właśnie zabrakło siatki do osłaniania pni. Myślę, że z kolegą bobrem mamy do pogadania ....
Wojtku, masz może jakiś sposób na gąsienice ?w tym roku zjadły mi cały jarmuż
OdpowiedzUsuńU mnie nie ma prawie problemu gąsienic, rozwiązują go ich naturalni wrogowie - ptaki i osy. Jedynym miejscem, gdzie miałem problem z gąsienicami był fragment ogrodu osłonięty od wiatru gęstą siatką, gdzie ptaki nie zaglądają. Gdybym miał problem z gąsienicami, zastosowałbym oprysk - dwie łyżeczki biodegradowalnego mydła w płynie rozcieńczone w litrze wody.
Usuńznalazłem jeszcze taki oto miks ponoć mega mocny
Usuń1 główkę czosnku
1 cebulę
1 łyżeczkę papryki chilli
1 l wody.
1 łyżkę startego mydła.
Wodę zagotuj i rozpuść w niej mydło. W międzyczasie poszatkuj czosnek i cebulę. Przestudzoną wodą zalej pozostałe składniki i pozostaw na kilka godzin w wodzie, następnie wszystko przecedź przez sitko. Wszystko przelej do butelki z atomizerem i taką mieszanką dobrze spryskaj roślinę. Mieszankę można przechowywać do 1 tygodnia w lodówce.
Witam,
OdpowiedzUsuńChciałbym zapytać o poplon. mianowicie czy warto siać gorczyce rzodkiew na koniec sezonu?
Dotychczas dorzucałem kompostu i ściółkowałem trawą z liściami
Wszystkie metody pozwalające zwiększyć ilość materii organicznej w glebie są warte polecenia. Sianie poplonów ma tą zaletę, że korzenie spulchniają glebę.
UsuńNa koniec jesieni poplon przykopa ? skosić i zostawić ?
UsuńPrzygnieść płasko do ziemi w początku fazy kwitnienia.
UsuńUuuu przynieść to już nie tak łatwo :)
UsuńW zależności od areału:
Usuń- przygniatać deską
- przetoczyć walcowatą beczkę napełnioną częściowo wodą
- przejechać kosiarką bez włączonych ostrzy
- użyć obciążonej liny ciągniętej przez 2 osoby z boków
- użyć walca do trawników ...
:)
Cześć,
OdpowiedzUsuńMoże będziesz wiedział na co zachorowały moje pomidory w tym sezonie ? i co robić następnym razem
https://ibb.co/nE3Zam
https://ibb.co/kfffFm
https://ibb.co/k630Fm
Wydaje mi się że to zaraza ziemniaczana. Aby zmniejszyć ryzyko jej wystąpienia można stosować opryski grzybobójcze, np. ze skrzypu polnego.
Usuńnie wiem czy dobrze zrobiłem ale wyrwane pomidory wrzuciłem na kompost..
OdpowiedzUsuńMówi się, że trzeba to palić, ja tego nigdy nie robię.
Usuńobawiam się że kompostowanie ich nie zabije i jeszcze dodatkowo rozrzucę zarazę :(
Usuń