W Ostoi straszy. Straszą stare graty, mające po kilkadziesiąt lat, meble z salonów PRL'u, dywany, wykładziny, gazety, które trafiły tu z miasta, aby "jeszcze się przydać". Przez wiele lat stanowiły siedlisko głównie pająków, a czasem i myszek. Powoli w ramach procesu odgracania, postanowiłem rozłożyć stary tapczan na czynniki pierwsze i jakoś go spożytkować. Na pierwszy ogień poszła skrzynia na pościel - jej dno z cieniutkiej sklejki zostało wykorzystane na obicie suszarni ziół, a boki utworzą doskonałe obramowanie kolejnej wyniesionej grządki.
Rama tapczanu na której spoczywały sprężyny została obita starą wykładziną która kiedyś przez lata zdobiła warszawską kuchnię. Dwa sosnowe słupki, kolejne dwa na poprzeczki, i mamy doskonałą wiatę na drewno do ogniska. Sprężyny zostały zachowane, aby na wiosnę zrobić z nich ... wiszący ogródek. Warstwa włókna kokosowego oraz płócienne obicie tapczanu trafiły do kompostownika, a wszystkie części metalowe - mechanizmy otwierania i zamykania tapczanu, gwoździe i wkręty, do specjalnego pojemnika na "używany metal" w szopie. Oj, niejednokrotnie pojemnik ten uratował tok prac, gdy zabrakło "takiej jednej śrubki", a do najbliższej Castoramy "hektary" przez las. Tym sposobem stary tapczan praktycznie się "zdematerializował", lepsze to chyba rozwiązanie, niż spalenie go czy wywózka na wysypisko.
Wszystkie przedpotopowe gazety pozostawiane przez pokolenia, oraz zupełnie nowożytny "spam" w postaci korespondencji i rachunków trafia pod grządki i drzewka, jako warstwa hamująca rozwój traw i roślin niepożądanych. W taki sam sposób utylizuję opakowania kartonowe, po usunięciu metalowych zszywek i plastikowych przylepców. Gazety przykrywane są grubą warstwą zrębki z drzew liściastych, dzięki czemu grzybnia pięknie się wśród nich rozwija. Piaszczysta gleba Ostoi desperacko potrzebuje wszelkiej materii organicznej, wszystko więc, co może stanowić jej źródło jest dla nas bardzo cenne i trafia albo bezpośrednio do gleby, albo do kompostownika. W biomasie rodzi się nowe życie, najpierw bakterie i grzyby, nieco później nicienie, dżdżownice i stawonogi, pojawiają się tam, gdzie jeszcze niedawno straszył suchy i goły piach.
A na grządkach od 2-3 lat istniejących, inwazja grzybów za inwazją. Po ślicznych muchomorach czerwonych, teraz nastąpił wysyp maślanki wiązkowej - grzyba dosyć intensywnie trującego. Cieszy nas on jednak, gdyż wkrótce obumrze i użyźni nasze grządki, a z sobie tylko znanej przyczyny, najlepiej mu się rośnie wśród truskawek. Czy dzięki temu truskawki będą lepiej rosły na wiosnę? Jestem głęboko przekonany, że tak. Bo podczas gdy ja prowadzę recycling mebli z poprzedniej epoki, grzyby czynią to samo z każdą materią organiczną, dużo bardziej efektywnie ode mnie. Przywracają życiu wszystko, co martwe, a nam pozostaje tylko z ich zdolności umiejętnie korzystać.
Hej, czytam jednym cięgiem od początku tego bloga, wciągnęło mnie :) Mam pytanie odnośnie tych gazet, czy nie obawiasz się, że farba drukarska zatruje glebę? Gazety to kapitalne i niewyczerpane źródło do przykrywania gleby, tylko ta farba... Od dawna już mam ten dylemat.
OdpowiedzUsuńDzięki :) Używam wyłącznie "zwykłych" gazet, a nie kolorowych pisemek ze zdjęciami. Obecnie w druku gazet nie używa się już farb z ołowiem, więc nie obawiam się zatrucia gleby. Poza tym, po roku najpóźniej, a zwykle dużo wcześniej po gazetach nie ma śladu, a grzyby w glebie wiążą i tak większość toksyn czyniąc je nieaktywnymi.
OdpowiedzUsuń