Susza trzyma Ostoję w okowach mocno i pewnie, nie tylko, że nie pada, ale jeszcze są upały. Nie ma automatycznego nawadniania, a ja podlać mogę nie częściej niż raz na siedem dni. Pomimo to, warzywniki dostarczają plonów, w sumie chyba niewiele gorszych niż zawsze, poza nielicznymi wyjątkami. Należą do nich fasole, które bardzo ucierpiały od 37 stopni w cieniu i już tego nie odrobią. Ostatnie rzodkiewki poszły w kwiat, zżółkła część selerów naciowych, a kukurydza jest mniejsza niż zazwyczaj. No ale reszta sobie radzi. Jeszcze w końcu lipca zebrałem przepiękne i smakowite ziemniaki odmiany Charlotte, wyhodowane z umierających sadzeniaków otrzymanych z Francji. Nie tylko, że urosły, ale jeszcze sprawdziły się wybornie kulinarnie. Nic dziwnego, że wiele francuskich restauracji te właśnie ziemniaki podaje.
Moje ziemniaki z nasion też rosną, ba - nawet dały owoce. Z owoców tych oczywiście zbieram nasiona, selekcjonując je przede wszystkim na odporność na zarazę ziemniaczaną (mam dwa krzaki, na których nie ma najmniejszego śladu zarazy, pomimo że jest na sąsiednich), ale również na wielkość, kształt, kolor i ilość bulw, a w przyszłości może i na ich smak. Na razie, jak zawsze w permakulturze, stosuję małe i powolne rozwiązania - doskonalę metodę uprawy z nasion, ucząc się jej na małym areale i starając się, aby nie była ona zbyt pracochłonna. Wydaje mi się na tym etapie, że cykl dwuletni, w którym w pierwszym roku hoduje się ziemniaczki w doniczkach, a ich bulwy sadzi na grządkach w drugim roku jest najmniej pracochłonny i co więcej, umożliwia selekcję już na etapie doniczkowym.
Wielką satysfakcję sprawia mi dziki ryż, który paradoksalnie kpi sobie z suszy, bo... rośnie w wodzie. Najpiękniejszy mam w dziewięćdziesięciolitrowej kastrze budowlanej - dolanie do niej 10 litrów wody raz na tydzień to jedyna opieka jakiej wymaga. Zginął natomiast w oczku wodnym przy spirali ziołowej. Oczko wyschło - zasilane jest nadmiarem wody ze zbiorników z deszczówką, a one w zeszłym i w tym roku ani razu się nie napełniły. Na spirali ziołowej jest tak sucho, że mrówki usypały na niej wielki kopiec i czują się tam jak w raju. Nie interweniuję, niech robią, co chcą - każdy jest ogrodnikiem. Kiedyś być może znajdę czas na rewitalizację spirali ziołowej, ale zapewne nieprędko, bo nie mam ku temu motywacji - ziół ci u nas i tak dostatek.
Ten rok skłonił mnie do przemyślenia rozwiązań, jakie stosuję w Ostoi i niewykluczone, że będę się starał zakończyć sezon wcześniej niż zwykle, aby dać sobie czas na dokonanie kilku fundamentalnych zmian. Na razie nie podjąłem jeszcze ostatecznych decyzji, ale myślę, że szykuje się poważna rewolucja w części ogrodu kuchennego. Gdy się już za nią zabiorę, to napiszę, a na razie pora kolacji - czas na kolejną dawkę swoich pomidorów.
Wspaniałe plony. Zazdroszczę bardzo. Mieszkam na środkowym pomorzu i u mnie akurat upałów nie było praktycznie wcale. Ciągle deszcz, wiatr albo zimno. Pomidory słabe jakoś przetrwały, bo odmiany tylko koktajlowe i to uprawiane w folii, ogórki biedniutkie, ale są, bo uprawiane w pionie, więc wiatr osuszał szybko z deszczu. O dziwo mam ładną marchewkę, choć akurat wiosną postawiłam na niej krzyżyk i wysiałam tylko niewielką resztkę nasion, bo szkoda zmarnować oczywiście, a ona wyrosła doskonale. Sałata, jakiś miks też się wspaniale udała, choć od lat była marzeniem. Dla jednych roślin pogoda była i jest dobra, dla innych nie... Szkoda, że na początku sezonu nie można przewidzieć jaka będzie. W tym roku postawiłam na rośliny ciepło uwielbiające a było i jest zimno. Zawsze loteria. U Pana jak zwykle obfitość w plonach i pomysłach. To chyba nagroda za wytrwałość i pasję.
OdpowiedzUsuńKieruję się zasadą "Nie wkładaj wszystkich jajek do jednego koszyka" :) - sieję i sadzę różności, w różnych terminach, na wiele sposobów, ale niczego dużo. Zwiększa to szanse, że gdy coś się nie uda, to coś innego wypali.
Usuń