piątek, 22 sierpnia 2025

Plony mimo suszy

 

Susza trzyma Ostoję w okowach mocno i pewnie, nie tylko, że nie pada, ale jeszcze są upały. Nie ma automatycznego nawadniania, a ja podlać mogę nie częściej niż raz na siedem dni. Pomimo to, warzywniki dostarczają plonów, w sumie chyba niewiele gorszych niż zawsze, poza nielicznymi wyjątkami. Należą do nich fasole, które bardzo ucierpiały od 37 stopni w cieniu i już tego nie odrobią. Ostatnie rzodkiewki poszły w kwiat, zżółkła część selerów naciowych, a kukurydza jest mniejsza niż zazwyczaj. No ale reszta sobie radzi. Jeszcze w końcu lipca zebrałem przepiękne i smakowite ziemniaki odmiany Charlotte, wyhodowane z umierających sadzeniaków otrzymanych z Francji. Nie tylko, że urosły, ale jeszcze sprawdziły się wybornie kulinarnie. Nic dziwnego, że wiele francuskich restauracji te właśnie ziemniaki podaje.

Moje ziemniaki z nasion też rosną, ba - nawet dały owoce. Z owoców tych oczywiście zbieram nasiona, selekcjonując je przede wszystkim na odporność na zarazę ziemniaczaną (mam dwa krzaki, na których nie ma najmniejszego śladu zarazy, pomimo że jest na sąsiednich), ale również na wielkość, kształt, kolor i ilość bulw, a w przyszłości może i na ich smak. Na razie, jak zawsze w permakulturze, stosuję małe i powolne rozwiązania - doskonalę metodę uprawy z nasion, ucząc się jej na małym areale i starając się, aby nie była ona zbyt pracochłonna. Wydaje mi się na tym etapie, że cykl dwuletni, w którym w pierwszym roku hoduje się ziemniaczki w doniczkach, a ich bulwy sadzi na grządkach w drugim roku jest najmniej pracochłonny i co więcej, umożliwia selekcję już na etapie doniczkowym. 

Wielką satysfakcję sprawia mi dziki ryż, który paradoksalnie kpi sobie z suszy, bo... rośnie w wodzie. Najpiękniejszy mam w dziewięćdziesięciolitrowej kastrze budowlanej - dolanie do niej 10 litrów wody raz na tydzień to jedyna opieka jakiej wymaga. Zginął natomiast w oczku wodnym przy spirali ziołowej. Oczko wyschło - zasilane jest nadmiarem wody ze zbiorników z deszczówką, a one w zeszłym i w tym roku ani razu się nie napełniły. Na spirali ziołowej jest tak sucho, że mrówki usypały na niej wielki kopiec i czują się tam jak w raju. Nie interweniuję, niech robią, co chcą - każdy jest ogrodnikiem. Kiedyś być może znajdę czas na rewitalizację spirali ziołowej, ale zapewne nieprędko, bo nie mam ku temu motywacji - ziół ci u nas i tak dostatek.

Dostatek też i pomidorów - i na kostkach słomy, i w workach uprawowych, i na grządkach podwyższonych. Właśnie dojrzał kolejny, drugi rzut - cieszy obfitość kolorów, kształtów i smaków. Nadszedł czas zbioru nasion i selekcji, ale przede wszystkim to czas tradycyjnego obżarstwa, wyczekiwany przez takich jak ja, którzy pomidorów nie kupują. Jem więc, ile wlezie, bo wiem, że gdy padnie sakramentalne "adios pomidory", to wolę odetchnąć z ulgą niż za nimi tęsknić. To naprawdę działa - w miesiącach, gdy pomidorów nie mam, nie odczuwam ich braku. Magia jedzenia tego, na co jest sezon. Podobnie ma się rzecz teraz z cukiniami - są w mojej diecie codziennie i wiem, że tęsknić za nim nie będę, gdy w październiku zastąpią je dynie.

Gdy piszę o uprawie na grządkach podwyższonych, a jeszcze częściej, gdy piszę o uprawach w kostkach słomy, spotykam się z uwagami, że przecież to nie metody na suszę, nie na upały, nie na ograniczoną ilość wody. Ten rok jednak utwierdza mnie w przekonaniu, że diabeł tkwi w szczegółach i że w miejscach takich jak Ostoja, najszybciej schną rośliny w gruncie, nawet te grubo wyściółkowane. Woda po prostu wsiąka w piach i "tyle ją widzieli". Podłoże w grządkach podwyższonych, o ile zostało solidnie wzbogacone w kompost, trzyma wodę o 1-2 dni dłużej niż grządki tradycyjne, a kostki słomy dłużej o kolejne 1-2 dni. Aby tak jednak było, i grządki podwyższone, i kostki słomy muszą być najpierw wodą nasycone i nigdy, ale to nigdy nie można pozwolić im całkiem przeschnąć. Wtedy, kolejne podlewania są bardziej efektywne, zużycie wody mniejsze, a podlewanie może być rzadsze.

Ten rok skłonił mnie do przemyślenia rozwiązań, jakie stosuję w Ostoi i niewykluczone, że będę się starał zakończyć sezon wcześniej niż zwykle, aby dać sobie czas na dokonanie kilku fundamentalnych zmian. Na razie nie podjąłem jeszcze ostatecznych decyzji, ale myślę, że szykuje się poważna rewolucja w części ogrodu kuchennego. Gdy się już za nią zabiorę, to napiszę, a na razie pora kolacji - czas na kolejną dawkę swoich pomidorów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz