środa, 1 września 2021

Na finiszu sezonu

 

Koniec sierpnia i początek września w Ostoi to czas, kiedy ilość i rozmaitość plonów z jednej strony cieszy i napawa dumą, ale z drugiej zaczyna przytłaczać. Włącza się też zmęczenie i pojawiają się pierwsze myśli o końcu sezonu. Uwaga przenosi się z ogrodu do kuchni i spiżarni, ale myliłby się ten, kto by twierdził, że w ogrodzie niewiele już jest do roboty poza zbieraniem plonów. Wraz z kończącymi sukcesywnie swój żywot warzywami na grządkach zwalnia się przestrzeń, którą należy się zająć, gdyż od tego, co zrobimy od teraz do zimy zależeć będą nasze plony w przyszłym roku. Fakt, że jesteśmy już nieco zmęczeni obecnym sezonem nie powoduje, że już z niecierpliwością wyglądamy następnego i snujemy kolejne ogrodnicze plany. Niepoprawny optymizm jest nierozerwalnie związany z ogrodnictwem, i dobrze.

W Ostoi bardzo nieliczne grządki o tej porze roku pustoszeją całkowicie, bo jak zawsze niemal na każdej rośnie po kilka gatunków roślin, których terminy zbiorów się nie pokrywają. Spomiędzy sukcesywnie zbieranej marchwi wyłania się na przykład okra, a tam, gdzie zebrałem sałaty rośnie teraz fasola. Na grządkach Parszywej Dwunastki w ogóle nie może być mowy o braku roślin do czasu, gdy mróz wszystko zetnie. Jednakże, te nieliczne grządki gdzie już wszystko zebrane, obsiałem mieszanką żyta ozimego z gorczycą, na zielony nawóz. Deszcze sprawiły, że wszystko pięknie wykiełkowało i goła ziemia zazieleniła się solidnie w niecałe dwa tygodnie. Niedługo, wprost w tą masę zieloną wetknę ząbki czosnku, który da plon za niecały rok.

W nowym leśnym ogrodzie przyszedł czas na ściółkowanie. Odbywa się ono tu metodą "chop & drop", czyli zetnij i upuść. Ścinam drastycznie gałęzie robinii akacjowych, pozostawiając nietknięty jedynie pień główny i czubek korony. Wszystko ucięte kładę w rzędach, gdzie rosną drzewka owocowe. Robię to dopiero teraz, gdy minęła szansa wielkich upałów i nastaje czas przewagi opadów nad parowaniem. Cień, jaki dawały robinie, nie jest już w tym roku potrzebny. Praca idzie bardzo szybko, bo niczego nigdzie nie trzeba nosić i cały materiał potrzebny do ściółkowania urósł sobie sam dokładnie tam, gdzie teraz jest potrzebny. 

Pocięte gałęzie z liśćmi to jednak nie wszystko. Gdy je ścinam, pod ziemią zachodzi dużo ważniejsza operacja. Korzenie robinii uwalniają do gleby azot oraz liczne substancje stymulujące wzrost wszystkiego, co rośnie w pobliżu. Dzięki temu drzewa i krzewy owocowe podrosną jeszcze nieco i lepiej przygotują się do zimy. Na ściółkę trafi również cała roślinność, jaką skoszę w międzyrzędziach, jak również ścięte rośliny wspomagające, takie jak żywokost, które rosną tuż przy niektórych drzewkach (a docelowo mają rosnąć pod każdym, jak do tej pory zabrakło jednak mocy przerobowych, aby tą pracę wykonać, może na jesieni się uda). Ogolone robinie dobitnie pokazują, że inwazyjność tego gatunku w dobrze prowadzonym ogrodzie permakulturowym to mrzonka, nie będą one nigdy miały szansy uciec poza ogród, tak długo, jak długo ich wzrost pozostaje w pełni kontrolowany. Zakończą one swój żywot w przeciągu kilku lat, a ich rolę przejmą malutkie na razie olchy, które już tak nie bulwersują "ekologów".

Mój pupilek, dziki ryż, zaczął kwitnąć i wkrótce będzie zawiązywał nasiona. Wygląda mizernie i obawiam się, czy nasiona osiągną odpowiednią wielkość, aby u mnie przedłużyć ten gatunek. Z drugiej strony, sukcesem jest, że w ogóle rośnie. Zapewne kilku lat pracy wymagać będzie dopracowanie metody jego uprawy w Ostoi, ale cóż ... czyż nie tak samo było z ziemniakami? z cukiniami? z malinami? z jagodą kamczacką? Każda uprawa w Ostoi jest "wymęczona" i nie przychodzi łatwo - albo takie tu warunki, albo taki ze mnie ogrodnik. Wciąż powtarzam, że lepiej mi idzie ze zwierzętami, bo (odpukać w niemalowane), i pszczoły, i ryby, żyją sobie bezproblemowo i dają plony przy nakładach pracy o wiele mniejszych niż ogród. Po upływie wielu dekad, widać chyba jeszcze jakiś wpływ studiów zootechnicznych.

Grzeszyłbym jednak mówiąc, że ogród źle się sprawuje. Przeciwnie, są obszary w których w tym roku pozytywnie zadziwia. Dynie na kostkach słomy na przykład, zdały się oszaleć - miejscami w jednym kadrze uchwycić można siedem odmian, a co jedna, to lepsza. Na Zapłotku cukinie rosną obłędnie, a plon ziemniaków zapowiada się doskonale. Wśród ziemniaków szykuje się kilka dyniowych niespodzianek, o których napiszę w porze zbiorów, myślę, że będzie ciekawie. Jednakże, nie wszędzie jest tak kolorowo. Pomidory, zgodnie z poprzednimi obawami, zakończyły w większości sezon, zebraliśmy co się dało i daliśmy sobie spokój, gdyż bez stałej obecności na miejscu dalsza wojna z zarazą ziemniaczaną była z góry skazana na niepowodzenie. Już dziś myślę o następnym sezonie i o tym, co zmienić, aby ponownie wygnać zarazę z Ostoi, jak to już mi się udawało poprzednio. Wtedy jednak, miałem więcej czasu, a i skala upraw była o wiele, wiele mniejsza.

Są jednak i miłe niespodzianki. Kukurydza Black Aztec przerosła mnie solidnie, a nie zaliczam się do niziołków. Odpadowe rozsady selera, wetknięte do ziemi tylko po to, aby ich nie wyrzucić okazały się być hitem i stworzyły z kukurydzą fantastyczną polikulturę (o jakiej nigdy nie słyszałem, czyżbym coś odkrył?). Jakony są przepotężne w części nadziemnej, liczę na to, że podobnie będzie i pod ziemią, że ponownie pobiję swój rekord jakonowych zbiorów z jednej grządki. Zupełnie przypadkowo powstał tu "kącik amerykański", gdyż kukurydzy i jakonom towarzyszy pięknie plonująca fasolka szparagowa oraz po raz pierwszy naprawdę dobrze rosnący chobot bulwiasty, czyli amerykański orzech ziemny. Czasami trzeba zrobić krok w tył, i tak się stało w przypadku chobota. Próby uprawy w ogrodzie leśnym z uwagi na słabą i piaszczystą glebę nie były zbyt pomyślne, wróciłem więc z tą rośliną na grządki, aby rozmnożyć ją licznie i dopiero wtedy ponownie wprowadzić do leśnego ogrodu. Myślę, że przez ten czas gleba w leśnym ogrodzie również nieco się poprawi, a doświadczenie też nauczyło mnie, że dużo prościej jest zaaklimatyzować w Ostoi jakąkolwiek roślinę, gdy ma się egzemplarzy trzydzieści czy trzysta, a nie trzy.

Nie sprawdziło się w tym roku powiedzenie, że od świętej Anki zimne wieczory i ranki, ale teraz sprawdza się nieuchronnie. Zmierzch też już wyraźnie szybciej przychodzi, a nad skoszonymi łąkami snują się wieczorne mgły. Bambi patrzy z niedowierzaniem, że mu ktoś jego łąkę skompresował, szczeka na mnie zajadle gdy muszę się zbliżyć. No cóż, musimy jakoś żyć tu razem, sąsiedzie. Moja łąka nieskoszona od czerwca, zapraszam więc do mnie, jakoś się pomieścimy....




6 komentarzy:

  1. Witamy Cię Dobroduszny Stworzycielu,

    Twa Ziemska Działalność podparta praktycznymi czynami wspierania i dbania o Naszą Ukochaną Matkę Naturę jest zaiście inspirująca. Poniekąd obserwujemy oraz korzystamy z Twej pragmatycznej Wiedzy już od 3 lat na Naszej Rodowej Ziemi zwanej Przestrzenią Miłości i Jesteśmy pod wrażeniem iż jest Ona tak wydajna i owocna!!!

    Pragniemy przelać na Ciebie pozytywną Wibrację, która jeszcze donoślej wesprze Twą Świadomą Energię Tworzenia jaką emanujesz Byś mógł dzielić się z jeszcze szerszą gamą Twych Zwolenników, którzy wzrastają podczas układania Naszej wypowiedzi. Dziękujemy Nieskończenie za to, że tak dojrzałe, racjonalnie Czujące Istoty przekazują tak bezcenną Mądrość podpartą bezpośrednimi doświadczeniami.

    Niechajże Twa Żywa Księga Stworzenia rozrasta się tak obficie jaką Czujesz w Sobie Moc Kreowania Rzeczywistości dookoła!

    NowoNarodzeni, ZaInspirowani Stworzyciele

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za dobrą energię, ona już do Was wraca i niech Wam dobrze służy we wszystkim, co robicie.

      Usuń
  2. Witam, przeczytałam że hodujesz okrę pod gołym niebem. Czy plony są zadowalające? Ja posadziłam ją w szklarni (z 4 wykiełkował jeden egzemplarz) i staram się na bieżąco zbierać młode owoce, ale plon jest mizerny...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sadziłem z nastawieniem, że nie będzie tego dużo, rośnie w marchwi i pietruszce jako roślina dodatkowa, 8 sztuk na m2, także coś tam zawsze da się zebrać.

      Usuń
  3. Dziś trafiłam na Twój blog. Jestem zachwycona. Jak "Lato leśnych ludzi" Rodziewiczówny. Wchodzi się jak do innej=j krainy. Też tak chcę... :)
    Zastanawiam się tylko jak to czyta - od początku, od końca, na wyrywki? Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miłe słowa :) Logicznie byłoby czytać od początku, ale sam się boję zaglądać wstecz, tyle się wydarzyło i zmieniło przez te lata .... ;) Niech więc każdy czyta tak, jak uzna za stosowne .... Pozdrawiam :)

      Usuń