Zima, pierwsza porządna od 2013 roku, sprawiła, że Ostoja w dużej mierze pogrążyła się w sen, z którego zbudzi się wiosną. Pomimo to, wstaję ze Słońcem i podziwiam, jak zaglądając z ponad lasu złoci ono śnieg wśród sosen. Śnieg skrzypi pod butami i jest to jedyny dźwięk, jaki słuchać. Ale niedługo - za parę chwil zleci się na podwórko ptactwo na darmową wyżerkę. Cicha o świcie Ostoja napełni się głosami wszelkiej maści sikor tłukących się niemiłosiernie o ziarno z karmników. Takiej ich obfitości nigdy jeszcze nie było, w obrębie podwórka dożywia się w porywach do pięciu tuzinów tych sympatycznych ptaków. Co jakiś czas przemieszczam karmniki, aby ptaszory nawoziły teren równomiernie i aby przy okazji powyjadały różne szkodniki kryjące się w zakamarkach kory drzew.
Poranne spacery ujawniają niesamowite mikroklimaty. Krok z domu na ganek - minus dwanaście. Trzy kroki dalej - dwa stopnie mniej. Kawałeczek na północ - już minus osiemnaście, a na maleńkim, wielkości dosłownie dwóch kroków obszarze, prawie minus dwadzieścia trzy. Dalej temperatura znowu rośnie, by przy furtce wynosić tyle, ile przy ganku. Dobra z tego płynie nauka, gdybym kiedyś na przykład planował sadzić bardziej ciepłolubne drzewka. Na pewno ten mój mały lodowaty krąg, ten mały mazowiecki biegun zimna, nie byłby dobrym miejscem aby sadzić figowca czy winorośl.
Świeży śnieg ukazuje, że w lesie nie tylko licho nie śpi, ale również nie śpi zwierzyna. Wszechobecne zające i sarny dzielą teren z wiejskimi Burkami biegającymi samopas. Zające rozgrzebują śnieg płatami, aby się dobrać do ukrytej pod nim koniczyny. Nie potrafią się jednak zachować przyzwoicie w gościnie, walą bowiem kupy tuż przy stole. Całe połacie zajęczych bobków użyźnią leśny ogród. Wygląda to, jakby ktoś rozsypał wór ziaren niepalonej, brazylijskiej, ekologicznej kawy, mam nadzieję, że tylko ja mam takie skojarzenia, i że nikt się nie pomyli ....
Miejsce nad stawem, które nazwałem Leśną Szkołą, czeka na wiosnę. Ścięte przez bobry i okorowane przez nie pnie mogłyby z powodzeniem służyć za szkolne ławki. Przed wzrokiem ucznia rozpościera się widok na staw, las, kwietną łąkę i leśny ogród, oczywiście nie teraz, a w ciepłej porze roku. Ale i teraz warto tu przysiąść, szczególnie o zmroku, gdy zwierzyna przychodzi mnie odwiedzać. Najśmieszniejszym gościem jest dziki kot, którego niesmak do brodzenia w śniegu jest spektakularny, a jednak brnie ... Takie oto lekcje daje Leśna Szkoła.
W nieliczne słoneczne dni wpadam na chwilę nad rzekę, która dostała lodową lamówkę. W nielicznych bardzo miejscach lód łączy brzegi, ale to już nie te zimy, żeby móc suchą nogą po nim na drugi brzeg przejść. Można za to z łatwością zaobserwować wszystkie bobrowe szlaki, tworzące rynny w śniegu - od rzeki do jeziorek. Najwyraźniej bobry nie śpią i łączą bobrowanie z morsowaniem. Chętnie bym się nawet do nich przyłączył, ale takie słoneczne zimowe dni są zbyt cenne , aby je trwonić na krotochwile. Trzeba się brać za robotę, do której słoneczko jest niezwykle przydatne.
Robotą tą jest przygotowanie materiałów do wykładu o permakulturze naszego klimatu, a konkretnie do lekcji poświęconej zimie. Fotografuję więc i filmuję wybrane aspekty zimowej scenerii mojego siedliska, szczególnie te, związane z wykorzystaniem energii produkowanej na miejscu. W lekcji pojawi się i piec opalany drewnem, i kuchnia solarna, i fotowoltaika. A wszystko to w zimowych krajobrazach Ostojowego podwórka. Choć materiał ten będzie gotowy pewnie późną wiosną, teraz trzeba go zebrać, bo zupełnie nie wiadomo, kiedy przyjdzie kolejna przyzwoita zima i kiedy będzie kolejna ku temu okazja.
Podczas gdy Ostoja śpi pod warstwą śniegu, w mieście trwają kolejne ogrodnicze eksperymenty i przygotowania do sezonu. Jedno z zadań na ten rok to uzyskać znaczące plony żywności ze stawu. O kilku pomysłach mających temu służyć pisałem w poprzednich odcinkach, a dziś wspomnę o kolejnym, który także jest już w fazie realizacji. Pomysł nazywa się ponikło słodkie, znane lepiej pod nazwą chiński orzech wodny. Roślina ta tworzy jadalne bulwki, o ile ma dobre warunki, to w wielkiej obfitości. Problemem jest to, że potrzebuje bardzo długiego sezonu, a nie znosi mrozu, nie może więc spać teraz w dnie stawu pod kołdrą ze śniegu i lodu. Bulwki już pora kiełkować, dlatego też zostały one namoczone i przygotowane do wzrostu. Pierwsze pędy zaczynają się już pojawiać, mam więc nadzieję, że w kolejnych wpisach będę w stanie zdać relację z uprawy tej niezwykle ciekawej rośliny.
Piekny spacer po Ostoi, dziekuje ��
OdpowiedzUsuń