środa, 4 kwietnia 2018

Eksplozja

 Długo nie pisałem, takie były okoliczności. Marzec upłynął nie wiadomo kiedy, na podróżach, pracy i obowiązkach. Ostoja, nieco zaniedbywana, przetrwała jednak bez szwanku, przygotowała nawet na mój przyjazd kilka niespodzianek.
Zanim o Ostojowych niespodziankach jednak opowiem, to zgodnie z obietnicą chwalę się - tak dziś wyglądają pomidorki, o których pisałem w poprzednich wpisach. te warszawskie. Na Ostojowe poczekać trzeba będzie nieco, ale przede wszystkim, trzeba przygotować pod nie grunt, dosłownie i w przenośni.

 Ostoja powitała mnie eksplozją krokusów, które okalają większość młodych drzewek owocowych. Nie tylko cieszą oko, ale odstraszają też nornice, żywią pierwsze pszczółki, a nade wszystko, pokazują mi, gdzie trzeba ściółki ze zrębek dosypać. Po prostu między pień a krokusy. I trzeba zrobić to szybko, krokusy alarmują - skoro my ruszyłyśmy, to za chwileczkę, za momencik ruszy też trawa, a trawy tutaj nie chcemy. Pora więc szybciutko zakręcić się i zrębki zdobyć, bo wszystkie zużyte do cna. Jest nieco gałęzi z zimowej przycinki do zezrębkowania, zmielę je wkrótce, ale to kropla w morzu potrzeb.

A z morza ściółki w ogrodzie leśnym i w każdym z ogródków, oraz w trawie pod lipą, wszędzie coś się wynurza, eksploduje życiem przez mniej lub bardziej grube pokłady czy to liści, czy to słomy, czy zrębki, czy siana, a gdzieniegdzie przez mieszaninę tego wszystkiego. W trawie jest już i dziki szczypior, i gwiazdnica, i moja ulubiona kokorycz, a w leśnym ogrodzie wychylają się ze zrębki malutkie białe koniczynki. Zielone oczywiście, białe będą, gdy zakwitną. Trzeba jeszcze poczekać na czosnki niedźwiedzie, ale są inne atrakcje.

We wspomnianych już krokusach praca wre - to pszczoły, trzmiele i murarki, oraz inne drobne tałatajstwo, ogłosili początek sezonu. Uwijają się jak w ukropie, bo to i ukrop jest, jak na tą porę roku, dobrze ponad dwadzieścia stopni w południe. Jakież jest moje zdziwienie, gdy grzebiąc w ściółce znajduję .. bryłę lodu, w doskonałym stanie. Na wierzchu taka wiosna, a pod ściółką lód. Nie poganiam, nie przyspieszam, pozwalam rozmarznąć tam, gdzie najmniej odparuje, a najwięcej wsiąknie.

W ogródku "wieloletnim", tam, gdzie topinambur i szparagi głównie, jak co roku manifestują swą obecność jako pierwsze tulipany. To jedna z mocniej zacienionych grządek w Ostoi, a jednak już przebiły się przez grube warstwy słomy. Do kwitnienia im jeszcze daleko, ale zawsze podziwiam je o tej porze roku, jak dzielnie wyciągają się do Słońca. Po nich, za kilka tygodni, wyjdą szparagi, a jako ostatnie leniwe topinambury, które jednak wszystkich przegonią i najdłużej postoją.

Miniaturowe żonkile, strażnicy leśnego ogrodu, rosnący na pograniczu grządek i ścieżek, też wychylają się z trawy. Ambitny plan dosadzania każdej jesieni stu sztuk poległ w ogniu obowiązków innej natury, nie odkładam go jednak do lamusa. Chciałbym, aby każda ścieżka w leśnym ogrodzie zaznaczała na wiosnę swój kontur żonkilami. I pas ściółkowania wyznaczą, i krety zniechęcą, same korzyści z tych żonkili.


Opowiadam o eksplozji wiosennych roślinek, a tymczasem główny cel dzisiejszej w Ostoi wizyty, to rozprawienie się z pozostałościami po uprawie pomidorów na kostkach słomy i jak już wspomniałem, przygotowanie kolejnych na ten sezon. Uprawa pomidorów w kostkach słomy jest jednym z bardziej udanych Ostojowych przedsięwzięć i po kilku latach mogę powiedzieć, że jest jedną z najbardziej niezawodnych. Przygotowania są proste, a kostki, w zależności od surowca i jakości, wytrzymują dwa-trzy sezony.

Wygarniam więc stare kostki, które się rozpadły, podziwiając jednocześnie cienką warstwę pięknej gleby w miejscu, w którym stały. To już nie jest jałowy niemal piasek Ostoi, to dużo ciemniejsza, wilgotna, pełna materii organicznej, żywa gleba. Pomimo, że przecież mrozy były jeszcze tak niedawno, pod kostkami pełzają niemrawe dżdżownice. Na miejscu starych kostek ustawiam nowe, kombinując, jakby tu na tej samej powierzchni zmieścić ich więcej. Kostkowy Tetris udaje się - zamiast 22, będzie w tym roku, w tym ogródku, 25 kostek.


Kręcąc się po podwórku, dostrzegam najlepszą wiosenną bombę witaminową, czyli poczciwą pokrzywę. Może pokrzywa to określenie na wyrost, bo są to ledwo wyrosłe maleństwa. Ale takie najlepsze. Tradycyjnie zrywam tuzin i zaparzam w szklance wody. Witaminizuje i energetyzuje doskonale, po zimie jak znalazł. Od teraz małe pokrzywki wchodzą na stałe do wiosennego jadłospisu, na razie w powyższej formie, ale już niedługo także wylądują w jajecznicy, w sałatkach oraz zostaną skonsumowane pod postacią pokrzy-szpinaku, czyli duszone.

Maluczko, a wszystkie kostki są na swoich miejscach. Teraz trzeba się modlić o deszcz, aby nie trzeba było ich moczyć. Kostki muszą zacząć się kompostować, aby pomidory miały co jeść. Na razie na to za wcześnie, ale za około dwa - trzy tygodnie rozpocznę dokładanie do pieca, czyli nasycanie kostek azotem, co zdecydowanie przyspiesza proces kompostowania. Przefermentowany obornik będzie do tego najlepszy, wraz z dodatkiem herbatki kompostowej i gnojówki z pokrzyw, którą zacznę nastawiać natychmiast, gdy pokrzywy nieco urosną.

No dobrze, a co ze słomą ze starych kostek uważny czytelnik może zapytać. I słusznie że pyta, bo w Ostoi nie marnuje się żadna materia organiczna. Słoma ze starych kostek trafiła na ściółkę do najstarszego ogródka. Tu będzie pełnić kolejną funkcję przez kolejne lata, aż wreszcie organizmy glebowe rozłożą ją całkowicie. Zanim jednak to nastąpi, kolejne warstwy ściółki przykryją stare grządki, nieustannie formując kolejne mikrowarstewki gleby. Bo nie ma mowy o permakulturze, gdy gleby ubywa. Lub nie przybywa. Lub jej zgoła nie ma. Tylko w glebie życie eksploduje i ujawnia się we wszystkich swoich formach, nad nią, pod nią i w niej. Dlatego teraz jest ten czas, aby o glebę zadbać. Choćby się potem człek czuł jak koń po westernie, czyli tak jak ja teraz. Dobrej nocy!




6 komentarzy:

  1. Pięknie Pan opisał swoją Ostoję. Ja jednak mam do Pana pytanie o słomę - Czy ona pochodzi z gospodarstwa eko czy z tzw. normalnego, czyli takiego, gdzie zboże jest pryskane herbicydami.Co z pozostałościami po opryskach? Byłabym wdzięczna za odpowiedź. Kończąc, jeszcze dodam, iż bardzo lubię tutaj wpadać i czytać co nowego w Ostoi. Pozdrawiam wiosennie :))) Zuza

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Słoma pochodzi z pobliskiego gospodarstwa, i jest to słoma żytnia, a żyta tutaj się niczym nie pryska, no i gospodarstwo za małe na opryski. Pozdrawiam :)

      Usuń
  2. Ciekawie opisane wiosenne przygotowania :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Your blog was absolutely fantastic!
    Great deal of great information & this can be useful some or maybe the other way.
    Keep updating your blog,anticipating to get more detailed contents.
    ดูหนังออนไลน์

    OdpowiedzUsuń
  4. Dwa pytania: W jakiej postaci dodaje pan do tych kostek przefermentowany obornik, żeby był płynny? I jak się robi herbatkę kompostową? I jak często je pan podlewa? Pełną parą przygotowuję się do słomianych kostek na wiosnę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z obornika robi się gnojówkę, podobnie jak z pokrzywy. Herbatkę kompostową robi się mnożąc bakterie z kompostu w wodzie. Kostki w trakcie przygotowania moczy się solidnie i jeśli się wszystko robi dobrze, podlewa się tak samo jak grządki.

      Usuń