Rok zaczął się od niespodziewanego dopływu pięknych permakulturowych i ogrodniczych lektur, otrzymanych dzięki uprzejmości i współpracy z permies.com. Lektury pochłaniałem jednym tchem. Każda z nich nauczyła mnie czegoś, każda zainspirowała też do zadania pytań autorom. Odkładałem to jednak, chłonąc kolejne lektury. Rok 2016 zabrał dwóch autorów książek ze zdjęcia, nigdy więc już nie nadarzy się sposobność, aby ich o cokolwiek zapytać. Rok ten zabrał nie tylko Toby Hemenwaya i Mela Bartholomew, odszedł także Mike Oehler, mistrz budowy super tanich schronień i domów oraz wielki Bill Mollison, twórca permakultury. Śpieszmy się więc pytać mistrzów, tak szybko odchodzą. Mój powracający sen o Billu odwiedzającym Ostoję i bezlitośnie krytykującym moje poczynania nigdy się już nie spełni, ale będę dalej działał tak, jakby miał on się ziścić jutro.
Kolejny raz swoją klasę potwierdziły moje donice podsiąkowe, które okazały się prawie najmniej pracochłonne. Prawie, bo przegrały z czymś nowym, o czym dalej. Dostałem jednak po nosie uzupełniając żyzność donic kompostem spoza Ostoi (gdzie kompostu nigdy jak na razie nie ma wystarczająco dużo), albowiem okazał się pełen nasion wszystkiego - blisko 30 gatunków nieposianych przeze mnie wyrosło w donicach, obok tego, co posiałem. Celowo nie piszę "chwastów" bo wiele z tych roślin przydało się - gwiazdnica świetnie smakuje, a nasiona ostropestu są lecznicze. W przyszłości jednak nie zamierzam do donic dodawać kompostu spoza Ostoi.
Eksperymenty, takie jak testowanie nowych odmian i gatunków roślin są fajne, ale niezwykle zwiększają pracochłonność. Nauczyło mnie tego 28 odmian pomidorów jakie przetestowałem w tym roku. Było to bardzo pouczające doświadczenie, wskazało bowiem odmiany, które w Ostoi najlepiej się sprawdziły, oraz takie, których nie warto tu uprawiać. Było to jednak takie doświadczenie pierwsze, i ostatnie. W następnych latach będę uprawiał cztery sprawdzone odmiany, i dodam jako testowe dwie - cztery nowe, nie więcej. Testując po tylko tyle nowych odmian co roku, pogodzę dobre plonowanie z racjonalnymi nakładami pracy i pasją do eksperymentowania, znajdując (oby) złoty środek.
Hitem i odkryciem roku 2016 okazała się dla mnie uprawa w workach. Nauczył mnie jej Larry Hall, mistrz "dziwnych" upraw, między innymi systemu uprawy z wykorzystaniem rynien do nawadniania (której to metody nie dałem rady spróbować, przeszła na rok 2017). Każdy, kto przebrnie przez pracochłonny etap przygotowania podłoża do worków (lub leniwie zakupi gotowe, o co wbrew pozorom w Polsce nie będzie łatwo), będzie zachwycony tym, jak mało pracy wymaga taka uprawa. W kolejnym roku na pewno będę kontynuował próby z nią związane, bazując na tegorocznych doświadczeniach. Co by jednak nie mówić, takich pomidorów jak w workach, nigdzie indziej pod gołym niebem nie udało mi się uzyskać.
Walka z naturą zawsze ma zgubne konsekwencje, dla natury i dla człowieka, który jest jej częścią. Powinienem oczywiście to wiedzieć, i tak naprawdę wiedziałem, ale wiedzieć to jedno, a rozumieć to drugie. Hugel, czyli wysoka, wypełniona drewnem grządka jest magnesem dla wszelkich zwierząt - od mrówek począwszy, przez zaskrońce, po ptaki. Okoliczne leśne ptaszyska, ze szczególnym uwzględnieniem kosów, uwzięły się na nasiona i siewki pracowicie na huglu wysiewane i kiełkujące. Aby zapobiec grabieżom, pomiędzy powierzchnię gleby a ściółkę wprowadziłem plastikową siatkę, co okazało się być pułapką dla zaskrońców. Biedaki utykały w niej, szukając drogi do swoich korytarzy pod huglem. Przez jakiś czas uwalniałem te biedne gady, wsadzałem do wiaderka i wynosiłem z podwórka do ich naturalnego środowiska, w ostępy nad Rawką, ale one z uporem maniaka powracały. Po siedemdziesiątym wężu poddałem się, nigdy więcej takiej siatki.
W przyrodzie nie ma odpadów, więc i my powinniśmy innym okiem patrzeć na wszystko, co nam zalega, przeszkadza, jest niepotrzebne. Rama starego tapczanu, resztki trawy morskiej z materaca, na wierzch nieco zrębki, trochę niezbyt ładnych bulw topinambura i kiełkujących ziemniaków, zeszłoroczne nasiona bobu i fasoli, no i mamy całkiem fajną grządkę, która bez żadnej w sumie opieki dała na koniec roku sumę zbiorów o objętości połowy dużego wiadra. A w kolejnych latach może być tylko lepiej - wystarczy dodawać ściółki na wierzch i albo pozostawić topinambury aby się rozrastały, albo sadzić inne rośliny, a z czasem na ugorze gdzie założyłem grządkę powstanie dobra gleba, rama się rozpadnie i nie będzie po niej śladu, a jako bonus, będzie też co włożyć do garnka. Najprostsze sposoby z reguły okazują się najskuteczniejsze i najmniej pracochłonne.
Nobel w kategorii recyclingu i funkcjonalności idzie do nadstawek do palet - okazały się tegorocznym strzałem w dziesiątkę. Można w skrzyniach z nich zbudowanych nie tylko przechowywać zrębki, nawóz od sąsiedzkich zwierząt, ściółkę czy kompost, ale również wykorzystać jako obramowanie małej grządki wyniesionej, przy czym w każdej chwili można takie obramowanie złożyć, przenieść czy schować. Najbardziej sobie cenię możliwość regulacji wysokości, która znakomicie ułatwia wybieranie ze skrzyń wszystkiego, co się w nich przechowuje. Mam jeszcze kilka innych pomysłów na wykorzystanie tych nadstawek, ale o tym w następnym roku.
Zupełnie nie doceniłem wydajności permakulturowego ogrodu i "dałem ciała" na całej linii w (wątłej) materii podpór - generalnie nie wytrzymały one masy plonów. Myślałem, że w małych workach pomidorom wystarczy podpora z siatki ogrodzeniowej, niestety - siatka pod ciężarem owoców złożyła się jak domek z kart. Podobnie, plastikowa siatka szklarniowa do uprawy ogórków, napięta na sznurkach nad kostkami słomy, nie utrzymała rosnących na kostkach pomidorów. Muszę gruntownie przemyśleć temat podpór, bo nic nie jest tak przykre, jak prawie dojrzałe pomidory, ogórki czy melony, które burzowy wiatr wraz z podporami rozciąga na ziemi.
Rok 2016 był dla mnie rokiem ziół - bardzo wiele się o nich nauczyłem, bardzo wiele pracy włożyłem w lepsze ich poznanie. Lekcją najważniejszą odnośnie ziół było to, że lepiej jedno zioło poznać w stu aspektach - metodach zbioru, przygotowania, zastosowania i przechowywania, niż sto ziół pobieżnie, I tak jak w przypadku nowych odmian pomidorów, przyrzekłem sobie solennie nie szaleć w następnych latach, a raczej wziąć na celownik jedno-dwa-trzy zioła i skupić się na gruntownym ich poznaniu. Jeśli co roku uda się taką taktykę powtórzyć, to za jakiś czas powinienem mieć solidny fundament wiedzy, a nie "zamek na piasku". Oczywiście pierwszeństwo mają te zioła, które rosną już w Ostoi, i w jej najbliższej okolicy. Przełomem stało się odkrycie stanowiska wrotyczu bliziutko, a potem zagłębienie się we właściwości tej cudownej rośliny, zastosowanie jej na sobie, gdy nastała taka konieczność i obserwacja min doktorów, którzy nie bardzo mogli uwierzyć w efekty.
Zarówno w Ostoi, jak i poza nią, miałem okazję poopowiadać innym o permakulturze. Nauczyłem się, że czasami mówię do osób, które spotykam przypadkowo, które znalazły się na kursie lub warsztatach z musu, które marzą tylko o tym, aby móc zatopić wzrok w ekranie swojego smartfona i nie musieć słuchać jakichś opowieści dziwnej treści. Takie osoby, z reguły młode, ale nie tak bardzo - takie co już utraciły dziecięcą ciekawość świata, ale nie nabrały jeszcze charakterystycznej dla dorosłości praktycznej ciekawości, potrafią doprowadzić prelegenta do rozpaczy, jeśli nie jest on na ich obecność odpowiednio przygotowany. Warto jest mieć w zanadrzu parę spektakularnych tricków, pokazów, opowieści i anegdot, które choć na jakiś czas będą w stanie oderwać młode główki od fejsa i tindera. Jakich? Tego dokładnie nie zdradzę, ale musi być ... spektakularnie ;) Wiele takich możliwości daje ... energia Słońca.
Jednoosobowe, weekendowe, intensywne gospodarowanie w Ostoi z jednej strony stanowi doskonałą odskocznię od miejskiego życia, z drugiej jednak czasami jest w stanie w jeden dzień zedrzeć do cna parę grubych skórzanych rękawic, a co dopiero siły pana w średnim wieku. Dlatego też coraz bardziej prace w Ostoi idą w kierunku tworzenia systemów wieloletnich i samoobsługowych po to, aby z każdym rokiem pracy ubywało. Oczywiście, nigdy raczej nie nadejdzie taki moment, aby całkowicie spocząć na laurach, ale trzeba respektować znaki, które daje ciało i umysł, i wiedzieć, kiedy zwolnić. Odkryciem bardzo pomocnym w tym zakresie okazuje się być ekologia leśna, w wydaniu Marka Sheparda, autora książki "Restorative Agriculture". Walka z lasem otaczającym Ostoję ze wszystkich stron jest bezcelowa, z drugiej strony las to nie Borg, który pragnie wszystkich zasymilować. Manipulując stadiami sukcesji, można z nim żyć w zgodzie i korzystać z dobrodziejstw jakie oferuje, należy jednak odłożyć na bok własne wizje i posłuchać, co radzi las.
I tak oto wygląda mój Ostojowy rok 2016 w pigułce. Wszystkim, którzy odwiedzili ten blog w odchodzącym roku serdecznie dziękuję za Waszą tu obecność, Wasze odwiedziny są dla mnie inspiracją do dalszych działań i pisania. Życzę Wam i sobie, abyśmy wszyscy mieli wiele okazji, aby spotkać się tu ponownie w nadchodzącym roku 2017 i aby rok ten przyniósł Wam wiele radości i sukcesów we wszystkim, co Was rajcuje i co kochacie. Dobrego 2017!
Czesc
OdpowiedzUsuńPodczytuje sobie bloga od jakiegoś czasu. Też jeszcze nie mieszkam na "działce", a nawet nocować w weekendy nie ma jak, więc dla mnie Twój blog z weekendową uprawą to kopalnia wiedzy. Są też znaczne różnice gleba: ja mam ciężką gliniastą i otoczenie niestety nie las a rolnictwo konwencjonalne z opryskami. Mam całe stado pytań:
1) Książki te podstawowe jakie polecasz dostępne w Polsce? bardziej praktyczne a nie filozoficzne (Seppa Holzera mam)
2) Łopatologicznie poproszę o workach, w linku jest o efektach, a o przygotowaniu tych worków?
3) Skąd wziąłeś nadstawki do palet? Zorganizowanie samych palet na mojej działce było wyczynem bez posiadania dużego transportu, a na podstwawki się nie natknęłam w okolicy
4) Skąd bierzesz zrębki? Gotowe z tartaku? Mam całe mnóstwo gałęzi z trzebienia dżungli - zdziczałego sadu (ładnie poukładane) i zastanawiam się nad wypożyczeniem maszyny do zrębkowania, czy Twoim zdaniem "gra jest warta świeczki"?
5) Wały permakulturowe "hugle" strasznie się namęczyłam z moimi dwoma. Jeszcze nie mam plonów, bo przygotowywałam wały w tym roku ale to strasznie ciężka robota jest. Coś robię nie tak? Za głęboko kopię czy coś? za dużo drewna? za dużo gałęzi? Tak musi być? Jakie masz doświadczenia z huglami? Warto zainwestować tę ciężką pracę?
6) Organizujesz jakieś warsztaty/wizyty w Twojej Ostoi w 2017?
Na razie tyle. Ciąg dalszy zapewne nastąpi :)
Wszystkiego dobrego w Nowym Roku, obfitych plonów, ciekawych eksperymentów, trafionych pomysłów...
Dzięki za miłe słowa.
Usuń1) Książki - w Polsce dostępne są dwie, Seppa Holzera właśnie i książka Moniki Podsiadła i Andrzeja Młynarczyka - Ogrody permakultury - dotknąć ziemi. Spis treści tutaj: http://permakultura.com.pl/wp-content/uploads/2015/03/ogrody-permakultury-dotknac-ziemi.pdf
Poza tym jest jedna jeszcze książka po polsku "Student Permakultury 1" ale do kupienia tylko u autora.
2) Łopatologicznie poproszę o workach - worki napełnia się mieszaniną po 1/3 torfu, kompostu i perlitu, ustawia się w tacach z wodą o głębokości 2-5 cm (im większy worek, tym głębsza), jedyna opieka to uzupełnianie wody w tacy
3) Skąd wziąłeś nadstawki do palet? - bez problemu kupiłem na olx.pl, z dostawą do Ostoi
4) Skąd bierzesz zrębki? w tartaku nie ma zrębki, są wóry i trociny. Zrębki to są mielone gałęzie drzew, które zostają po wycince lub przycinaniu drzew. Źródła są różne - czasami dostaję od chirurga drzew, czasami kupuję od firmy zajmującej się wycinką, czasami mielę własne gałęzie małym rębakiem. Jeśli masz dużo gałęzi, jak najbardziej warto wypożyczyć maszynę.
5) Wały permakulturowe "hugle" - hugel zawiera w środku drewno, wał permakulturowy raczej nie, hugel jest wyższy dużo niż wał. Jak zwał tak zwał, nie jest to lekka praca, ale służy całe lata. Czy warto, to trzeba ocenić na miejscu, analizując wszystkie możliwości.
6) Organizujesz jakieś warsztaty/wizyty w Twojej Ostoi w 2017? - jeszcze nic nie planuję, ale być może coś będzie.
Gorąco zapraszam z pytaniami na forum http://permisie.pl/forum/ tam łatwiej pytać i odpowiadać.
Wszystkiego dobrego w Nowym Roku :)
- worki napełnia się mieszaniną po 1/3 torfu, kompostu i perlitu,
Usuńchodzi o torf kwaśny ?
Nie, torf odkwaszony.
Usuńjeśli worki stoją w tacach z wodą, to maja dziurki w dnie,żeby tę wodę wciągały? Inaczej po co woda?
UsuńMateriał worków jest przepuszczalny dla powietrza i wody.
UsuńWszystkiego dobrego w Nowym Roku. I wielkie dzięki za rok 2016. Wykonujesz wspaniałą pracę a dzieląc się jej efektami inspirujesz i zachęcasz do działania.
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo i wzajemnie, wszelkiej pomyślności w Nowym Roku!
UsuńŻyczę dalszych sukcesów w nowym roku :) Mnie intrygują te 4 sprawdzone odmiany pomidorów. Jakie to są odmiany ?
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo i wzajemnie :) W przyszłym roku sadzę Gigant Novikova i Amish Paste (duże) oraz Sungold i Pokusa (koktajlowe). Sungold to krzyżówka F1, więc nasiona kupuję, a nasiona pozostałych trzech odmian zachowuję z najładniejszych owoców, mam więc własne.
UsuńWitam, natomiast mnie oprócz pomidorów zaintrygował tekst o ziołach a w tym przypadku o wrotyczu.... Może coś więcej dla ciekawskich:-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Serdecznie
Witam, w zdaniu "Przełomem stało się odkrycie stanowiska wrotyczu" kliknięcie na słowo "wrotyczu" prowadzi na stronę, z której czerpałem informacje o jego właściwościach i wykorzystaniu. Sam nic nowego nie wymyśliłem, jedynie skorzystałem z wiedzy tam zawartej.
OdpowiedzUsuńMogę jedynie dodać, że jakość samodzielnie zebranego i wysuszonego wrotyczu jest niewspółmiernie lepsza od tego, jaki zakupiłem w renomowanej firmie zielarskiej dla porównania. Dlatego też radzę samemu zbierać, suszyć i korzystać (świadomie i ostrożnie, bo to bardzo silne zioło).
Pierwszy wpis ktory przeczytalam na tym blogu i juz jestem pod wrazeniem. Zostaje na dluzej! Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDziękuję za miłe słowa, Pozdrawiam :)
UsuńWitam!
OdpowiedzUsuńJaka jest optymalna wielkość worka do uprawy pomidorów. Będę teraz kupować i liczę na podpowiedź.
Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za wszystkie rady.
Marzena
To zależy od odmiany - karłowe (doniczkowe) rosną dobrze w workach nawet 2 litrowych, odmiany o wzroście ciągłym potrzebują worków minimum 20-litrowych.
Usuń