piątek, 26 września 2014

Serek

I stało się tak, że na weekend zostałem opiekunem kozy. Koza jak to koza, łatwa w obsłudze jest. Zasadniczo wystarczy wydoić i ewentualnie wyprowadzić na spacer, aby się kozie samej nie nudziło. Wybieg ma duży, leśno-krzaczasty, dach nad głową ma, jeść co ma, pić co ma, ale beczy, bo jej pani wyjechała.
W ramach opieki trzeba było jednak również zagospodarować udój - kózka codziennie 1.2 litra mleka łaskawie dawała, co mogliśmy wypić to się wypiło, z jednej jednak takiej porcji postanowiłem zrobić mój pierwszy w życiu ser. Sposób najprostszy z możliwych - podgrzać mleko, ściąć sokiem z cytryny, odcedzić, wycisnąć, podać. Podobno powinniśmy ten serek odciskać do dnia następnego, ale żeśmy nie zdzierżyli - już po południu trafił na stół. Udało się sporządzić sporą miseczkę, pewnie ponad 20 deko. Bez żadnych dodatków, bez soli, z leciutkim kwaskowym posmakiem od cytrynowego soku, smakował wyśmienicie, a po dodaniu rukoli i mięty po prostu ... zniknął. Zaczarowana Ostoja, zaczarowana koza, zaczarowany ser :-)

4 komentarze:

  1. Brzmi apetycznie... Jak masz rokitnika to możesz użyć soku z niego do ścięcia - jest kwaśny jak cholera. Będziesz miał kwaśny serek o smaku nieco ananasowym.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki, zapamiętam. Na razie niestety dziki załatwiły rokitnika, ale mam pigwowca i jego chcę spróbować przy następnej okazji. Mam jeszcze własny ocet jabłkowy, też powinien zadziałać.

    OdpowiedzUsuń
  3. Czy to ta przystojna koza ze zdjęcia profilowego?
    Edyta

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Owszem, ale już niestety nie sąsiadujemy ze sobą. Koza się wyprowadziła, a własnych na razie brak.

      Usuń