Do Ostoi na pierwszy rzut oka zawitała już jesień - na potęgę lecą liście z brzóz, a i z lipy też coraz więcej ich spada. Dziki buchtują na potęgę tuż za płotem, jakby chciały dobrze się najeść przed długą i srogą zimą. Wiewiórki szaleją zbierając zapasy, a tłumy ptactwa obsiadają wyjątkowo obficie w tym roku owocujące krzewy czeremchy amerykańskiej. Bliższe oględziny jednak ujawniają, że lato się jeszcze nie poddaje - świadczy o tym ponowny wysyp truskawek na grządkach, kwitną na potęgę, a owoce, choć bardzo powoli, dojrzewają. Ich smak jest bardzo intensywny, podobnie zresztą jak wszystkich niemal owoców i warzyw z Ostoi, nieporównanie lepszy niż "sklepowych" odpowiedników.
Przy okazji każdej wizyty w Ostoi jest szansa aby uzupełnić domową spiżarnię. Pod warstwami zrębki kryje się nadal wiele ziemniaków. Wybieram je w miarę potrzeb, nie ma powodów aby spieszyć się z ich zbiorem - wszak pochodzą one od sadzeniaków z zeszłej jesieni, czyli bez szkody mogą przetrwać w zrębkach zimę, a na wiosnę wydać nowe rośliny. Każdy niewykopany ziemniak powinien dać wiosną nowy krzak, tym samym czyniąc z poczciwego kartofla roślinę wieloletnią.
Domowe wino z kwiatów czarnego bzu trafiło wreszcie do butelek, a następnie do piwnicy, gdzie poleżakuje około pół roku. To czekanie to najtrudniejszy etap produkcji. Wino ma bardzo intensywny kwiatowy zapach, a smak zapowiada się równie atrakcyjnie. W tym roku po raz pierwszy sporządzam nie tylko takie wino, ale i nalewki z jeżyn oraz aronii. Zamknięte w butekach zapachy wiosny i smaki lata przydadzą się zapewne w długie jesienno-zimowe wieczory.
Tradycyjnie wraz z końcem lata zabieram się powoli za rozszerzanie "areału upraw", czyli mówiąc prościej, kolejny fragment podwórka zostanie przerobiony na ogródek. Wyłożony kartonem i gazetami, a następnie wysypany zrębkami na wiosnę, obsiany koniczyną i łubinem, teraz niemal w całości pokryty jest ciekawie prezentującymi się grzybkami, których obecność świadczy o tym, że proces tworzenia gleby przebiega zgodnie z założeniami. Wkrótce na tym obszarze powstanie grządka w kształcie zbliżonym do spirali, która pod kołderką ze słomy poczeka sobie do wiosny. Dodatek obornika, mączki bazaltowej, popiołu drzewnego i odrobiny kompostu powinien sprawić, że już w przyszłym roku grządka cieszyć nas będzie zdrowymi i dorodnymi plonami. A to wszystko bez nawożenia, pielenia i podlewania, miejmy nadzieję.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz