niedziela, 6 lipca 2014

Machina piekielna

W Ostoi pojawiła się "Piekielna Machina", ochrzczona tak przez przypadkowych obserwatorów. Rzeczywiście chyba, dziwi i intryguje w środku lasu. Maszyna ta to suszarnia do ziół, grzybów, owoców, nasion i innych dóbr z ogrodu, łąki, lasu, bliższej i dalszej okolicy.
"Piecem" suszarni jest kolektor słoneczny z puszek, którego budowę opisałem tutaj. Został on dodatkowo wyposażony w kółka, aby łatwiej go przemieszczać oraz w stojak, pozwalający mu zarówno stabilnie stać, jak i regulować kąt nachylenia. "Napędem" suszarni jest mały komputerowy wentylatorek, który dołem zasysa powietrze z suszarni i tłoczy je do kolektora. Zasila go mały panel słoneczny.

Sama suszarnia to prosta szafa z listewek, obita tekturą. Tektura do "pleców" szafy jest przyczepiona na rzepy, tak, aby mieć łatwy dostęp do wnętrza. W środku jest miejsce na dziesięć półek, obciągniętych gęstą aluminiową siatką. Łączna powierzchnia półek to cztery metry kwadratowe. Szafę łączą z kolektorem aluminiowe elastyczne rury wentylacyjne.
W sobotni poranek odbył się debiut suszarni. Niewiele jeszcze jest produktów do suszenia, ale wystarczyło surowca do wypełnienia pięciu półek. Słońce to pokazywało się, to znikało za chmurami. Temperatura w suszarni wahała się w związku z tym znacząco w ciągu całego dnia, ale średnio na górnych półkach wynosiła 45 stopni, a im niżej, tym mniej oczywiście.

 Nadchodzące chmury burzowe przerwały sobotni eksperyment, być może użycie kartonu nie było najmądrzejszym rozwiązaniem. Usprawiedliwia mnie jedynie to, że jest to wszak prototyp, który na pewno jeszcze będę usprawniał. Tak czy inaczej, do suszenia powróciłem w niedzielny poranek. Tu sprawy potoczyły się błyskawicznie, gdyż słońce nie zawiodło. Temperatura w górze suszarni wynosiła średnio 60 stopni, i już w południe można było "zwijać interes" - wszystko wyschło "na pieprz". Wysuszone rośliny trafiły do słoików, a zdemontowana suszarnia do szopy. Zdała egzamin, ale wymaga jeszcze przeróbek - lepszego mocowania rzepów do kartonu oraz usprawnienia metody przekręcania zestawu w trakcie suszenia w kierunku słońca.

W Ostoi przyroda w pełnej krasie. W huglu, o którym pisałem tutaj żyje kilka zaskrońców. Noce spedzają w środku, a za dnia albo penetrują okolicę, albo wygrzewają się na południowym stoku hugla. Sam hugel tonie dosłownie w facelii, pac-choi i fasolach. Zdecydowanie najlepiej wszystko rośnie na wschodnim stoku hugla, a dałbym sobie głowę uciąć, że najlepszy będzie stok zachodni. W ogródkach powoli nadchodzi pora zbioru bobu, który obrodził niezwykle, świetnie radzą sobie ziemniaki, i te w workach i te w zrębkach, a tu i ówdzie ślicznie kwitną nasturcje i ogóreczniki, których kwiaty kończą swój żywot w sałatce.  Akompaniuje im dzielnie mięta, obficie rosnąca na ziołowej spirali. Kiwi, mango i melona jeszcze swojego nie mamy, ale będziemy nad tym pracować ;-)

6 komentarzy:

  1. jak wykonałeś wentylator napędzany energią słoneczną?

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiatraczek ze złomu elektronicznego + panel słoneczny przenośny (ogniwo solarne w ramce), którego używam do zasilania bardzo różnych rzeczy

    OdpowiedzUsuń
  3. Uprawa kiwi mnie nie dziwi, mielona też jakoś nie bardzo ale mango? W naszym klimacie? Udało się?
    Edyta

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To był żart, nie planuję uprawiać mango, chyba że ktoś mi podaruje wielką oranżerię :)

      Usuń
  4. A już myślałam, że przekażesz mi receptę na spełnienie mojego marzenia. Własne mango? Toż to jak w raju.
    Edyta

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście nie ma z tym problemu, są odmiany karłowe, które od biedy można by hodować nawet w sporym mieszkaniu, ale te minimum 3 metry wysokości trzeba by mieć ... https://www.daleysfruit.com.au/fruit%20pages/Dwarf-Mango-Tree.htm

      Usuń