poniedziałek, 18 listopada 2013

Listopadowe pomysły

Wciąż marzy mi się żywopłot otaczający Ostoję, dotychczasowe jednak wysiłki spełzły na niczym. Z ostatnich obserwacji jasno wynika, że aby żywopłot z sadzonek miał szansę urosnąć,trzeba by go otoczyć ... płotem. Stada dzików są obecnie tak liczne, że dosłownie każde miejsce gdzie cokolwiek człek posadził, zryte jest dokumentnie - dziki szukają pędraków w glebie bardziej miękkiej niż okoliczna.



Postanowiłem w geście rozpaczy poniekąd spróbować innej metody - kul z nasionami. Mając nadmiar nasion roślin "żywopłotowych" - róży pomarszczonej, śliwy ałyczy, głogu i karagany, postanowiłem dać szansę wysiewowi masowemu,. bazując na doświadczeniach Masanobu Fukuoki, autora "Rewolucji Źdźbła Słomy". Niestety nie posiadałem gliny suchej sproszkowanej, jak to jest zalecane w oryginalnym przepisie. Wykorzystałem więc zwykłą glinę, co pracę znacząco utrudniło, mam jednak nadzieję, że nie wpłynie to znacząco na ewentualne efekty.
 

Na każdą część zmieszanych nasion dodałem pięć części gliny, jedną część wermikompostu (nawozu produkowanego przez dżdżownice), jedną część ziemi, a następnie stopniowo dodawałem wodę, intensywnie mieszając. Po dokładnym wymieszaniu i uzyskaniu odpowiedniej konsystencji, formowałem z powstałej masy kulki, wielkości mniej więcej włoskiego orzecha. Kulkom pozwoliłem podeschnąć przez noc, a następnie umieściłem je co mniej więcej 30 cm wzdłuż fragmentu granicy Ostoi, kryjąc je tuż pod warstwą piaszczystej gleby. Na potencjalne efekty trzeba będzie poczekać minimum do wiosny, a być może i dłużej - nasiona głogu na przykład potrafią przeleżeć w glebie kilka lat zanim wykiełkują.
 
Drugi drobny pomysł zrealizowany w listopadzie to bardzo prosta, skuteczna, tania i co najważniejsze "wielorazowa" pułapka na myszy. W szopie na narzędzia nie sposób było sobie z myszami poradzić, postanowiłem więc wyłapywać je "hurtowo". Zasada działania pułapki jest bardzo prosta - mysz wskakuje na "walec" pokryty przynętą (jest nią masło orzechowe) - walec obraca się, a mysz wpada do wiaderka. Na dnie wiaderka jest woda, która uniemożliwia myszy skuteczne odbicie się i wyskoczenie z wiaderka. Jeśli chcemy myszy "oszczędzać" i wypuszczać gdzieś żywcem, wody oczywiście powinno być mało i pułapkę trzeba sprawdzać codziennie. Zaletą tej pułapki jest to, że po "złapaniu" jednej myszy, nie wymaga ona naszej ingerencji - jest natychmiast gotowa do łapania kolejnych.

6 komentarzy:

  1. Tę pułapkę na myszy przetestuję u siebie w domku na działce, bo jestem tam zbyt rzadko, by rozstawianie normalnej pułapki miało sens..

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak własnie jest u mnie, jak na razie się sprawdza.

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny blog, dziękuję i czekam na nowe wpisy :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuję za miłe słowa, obecnie trwa niemal sen zimowy, więcej pewnie niedługo, gdy się ociepli :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Panie Żulu, rzeczywiście coś będziesz musiał zrobić. Oprócz płotu możesz rozważyć:
    1.elektrycznego pastucha wokół żywopłotu
    2.poustawianie kamieni wokół sadzonek
    3.repelenty "konwencjonalne"

    OdpowiedzUsuń
  6. Tak, niestety ... myślę o słynnym "sosie z kości" Seppa Holzera, bo inne repelenty jakich próbowałem nie były do tej pory skuteczne. Na moim terenie nie ma w stanie naturalnym kamieni większych niż 5 złotych, wszystkie co są, są importowane, ale chyba właśnie na tym się skończy - trzeba będzie zamówić kolejną wywrotkę kamieni. Pastuch nie wchodzi w grę - w czasie mojej nieobecności zmieniłby pewnie właściciela.

    OdpowiedzUsuń