środa, 28 sierpnia 2013

Sierpień się kończy


W Ostoi sierpniowe niebywałe upały, pod nieobecność gospodarza, poczyniły wiele szkód. Najwięcej ucierpiały wiosenne nasadzenia drzewek i krzewów, na grządkach podniesionych i w zrębce dużo więcej przetrwało - dzięki automatycznemu podlewaniu i ściółce.

Jak poprzednio, najlepiej plonują strączkowe, kolejne generacje groszków, fasoli i bobu dojrzewają do zbiorów, a zupa - krem z fasoli stała się (poniekąd z konieczności) przebojem kulinarnym tego lata.

Zebraliśmy pierwsze (i ostatnie w tym roku) własne ziemniaczki - pędy nadziemne niestety nie oparły się upałom i przedwcześnie zakończyły żywot. Ale i tak dobrze - za każdy zasadzony ziemniak otrzymaliśmy sześć.

Bardzo ładnie wyrosła marchewka i czarna rzepa - ta ostatnia nawet za dobrze - gdy wróciliśmy z długich wojaży, już kwitła a nawet miała gdzieniegdzie nasiona.

Kukurydza "dostała" kolb, ciekawe czy zdążą dojrzeć. Ładnie trzymają się topinambury, klęską natomiast zakończy się chyba uprawa dyń, kabaczków, cukinii i patisonów - kwitną na potęgę, ale zawiązki od razu odpadają i giną. Pomidory i ogórki mają rozmiary lilipucie, miło jednak, że uda się choć spróbować ich z własnej grządki.

Morał tego lata jest taki, że nie ma co liczyć na pełny sukces nie będąc na miejscu - przy temperaturach jakie w sierpniu panowały nie sposób na razie utrzymać wszystkich roslin przy życiu bez regularnego podlewania. Mam szczerą nadzieję, że w kolejnych latach dzięki zrębkom będzie lepiej.

A co w Ostoi i jej okolicy? Ano, na pograniczu zagajników pojawiły się pierwsze owoce tarniny, powoli też zaczyna dojrzewać czarny bez. Głogi w łąkach obsypane owocami, ale nie dojrzałymi jeszcze. Sezon jeżynowy w pełni, jest ich w tym roku wyjątkowo dużo. Dzikie grusze ulęgałki też uginają się pod ciężarem owoców, jednakże chyba nie zdatnych do niczego. Po raz pierwszy znalazłem na skraju lasu krzaczek pigwowca, nawet z owocem.

Powróciły bobry - naprawiły tamę i zaczęły ścinać sosny, co podobno świadczy o tym, że zima szykuje się długa i ciężka. Podobnie wróżą kwiatostany wrzosu - z ich mądrości wynika, że zima zacznie się lekko, ale potrwa długo i im dalej, tym będzie bardziej sroga. Dziki i sarny pokazują się ciągle na nadrzecznych łąkach, a zajęcy w tym roku jest naprawdę sporo - tegoroczne młodziaki jeszcze trzymają się razem, czasami udaje się zaobserwować grupę sześciu łobuzów gromadnie skubiących trawki na łące. A stara zajęczyca, która te młode wychowywała, wędruje teraz samotnie i często żeruje niemal pod samym płotem - nie boi się ludzi i daje do siebie podejść na trzy kroki. Oby tylko ta ufność nie stała sie przyczyną tragedii...

Żurawie nadal przechadzają się po łąkach, obecnie urządzają pobudki o 5:40. Ich donośne głosy słychać w promieniu kilometrów, a krzyczą tak blisko naszej sypialni, że przy odrobinie szczęścia można je fotografować z okna.

Za okiennicą zadomowił się nietoperz, niestety musieliśmy go poprosić aby znalazł sobie inną noclegownię. Do chaty zaczynają gromadnie ściągać myszy, w kompoście schadzki urządzają zaskrońce i choć zupełnie tego jeszcze nie widać w telewizyjnych prognozach pogody, przyroda chyba daje znaki, że wielkimi krokami nadciaga jesień ...
 

3 komentarze:

  1. Czytam Twoje wpisy od początku i choć to już stary temat to pozwolę sobie na drobne trzy grosze. Pisałeś, że masz mnóstwo gruszek ulęgałek, które do niczego się nie nadają. My takie gruszki suszony, oczywiście w fazie gdy nie są jeszcze rozlazłe. Na wigilijne kompozycja są super. Poza tym robię z nich kompoty z dodatkiem mirabelek, które równoważą mdłą słodycz gruszek oraz kiści czarnego bzu dla zapachu i pięknego koloru. Można też użyć szlachetniejszych odmian gruszek ale ulęgałek również dają radę. Ulęgałek daję w całości. Jest go jeden z najlepszych kompotów jakie robię. Polecam i pozdrawiam.
    Edyta

    OdpowiedzUsuń
  2. Przepraszam za poprzekręcane wyrazy ale mój telefon wie lepiej. Wigilijna kompozycja np. miała być wigilijnym kompotem oczywiście.
    Edyta

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za wpis :) Problem z tymi ulęgałkami jest taki, że zwykle drzewo zrzuca je w sierpniowe susze, zanim dojrzeją. Jedynie raz na kilka lat uda się nazbierać nieco "prawdziwych" dojrzałych ulęgałek. Bardzo je lubię, ale niestety rzadko mam. Spróbowałem odmłodzić drzewa poprzez cięcie, zobaczymy czy da to efekty. Pozdrawiam :)

      Usuń