wtorek, 28 maja 2024

Pod znakiem siewów, rozsad i prognoz meteo

 

Myślę, że nie ma bardziej intensywnego i stresującego miesiąca w ogrodzie niż maj. Z jednej strony już działa ogród, chociaż jeszcze nie pełną parą, z drugiej na ostatnie przymrozki czekają siane w kwietniu rozsady, a równolegle zaczynają się i trwają siewy najbardziej ciepłolubnych warzyw - fasoli, kukurydzy, dyń, cukinii i innych wynalazków. Niemal wszystkie wielodoniczki są zajęte, kończą się przygotowane wcześniej podłoża do siewu, kończy się miejsce dla rozsad, a najbardziej kończy się energia ogrodnika, który musi w tym miesiącu walczyć na wszystkich frontach - od siewów po zbiory, i ze wszystkim pomiędzy.

Dodatkowo jeszcze, ogrodnik cały czas z niepokojem obserwuje prognozy meteo, z utęsknieniem bowiem oczekuje na odpowiednie warunki, aby do gruntu wysadzić pieczołowicie przygotowane rozsady. Pośpiech jest wskazany tylko przy łapaniu pcheł, a jedna zła decyzja może sprawić, że małe roślinki, w których wyhodowanie włożyliśmy tyle pracy i miłości zostaną w jednej chwili unicestwione przez nocny przymrozek lub przez burzę gradową w samo południe. Obserwujemy więc prognozy krótko i długo terminowe, próbując wygrać w pogodową ruletkę, na zmianę chcąc sadzić już, a chwilę później myśląc, że mądrzej jednak będzie jeszcze poczekać.

Przychodzi jednak dzień, kiedy trzeba powiedzieć "kości zostały rzucone" i posadzić wreszcie te rozsady. Decyduję się na to 24 maja, w ciągu dziesięciu godzin sadzę wszystkie pomidory, większość cukinii, znaczną część dyń, nieco kukurydzy, jakieś kwiatki-bławatki, pozostawiając resztę na kolejną okazję. Od chwili posadzenia ostatniej sadzonki żyję w lekkim niepokoju, czy nie powtórzy się sytuacja z przed roku, kiedy to czerwcowy przymrozek niemal nie sprawił, że ogrodnicze narzędzia można by zawiesić na kołku i oddać się innym, bardziej intratnym zajęciom. Na szczęście, wszystkie znaki na niebie i ziemi na razie wskazują, że ta sytuacja się nie powtórzy, ale jak to mówią diabeł nie śpi. Niedługo po tym, jak posadziłem sadzonki w siedlisku, na warszawski taras spadł grad, który unicestwiłby pozostałe, gdyby mnie akurat nie było i gdybym ich zawczasu nie schował. No cóż, nikt nie obiecywał, że będzie łatwo ...

A jest co chronić - tegoroczne fasole rosną jak na drożdżach, zarówno karłowe, jak i tyczne biją wszelkie rekordy. Myślę, że jest to zasługa własnych nasion - kolejnego pokolenia wyhodowanego i zebranego w Ostoi, pieczołowicie przebranego po to, aby siać tylko najlepsze. Jeżeli wszystko, co posiane kiełkuje Ci w dwie doby, i to w stu procentach, to jak to mówią, wiedz, że coś jest na rzeczy. Od pomidorów, przez dynie i cukinie, po fasole i kukurydzę, wszystko to potwierdza się w tym roku. Nowe "wynalazki" kupione gdzieś lub dostane w ramach wymiany od znajomych kiełkują lepiej lub gorzej, ale nigdy tak dobrze, jak własne.

Tegoroczny maj przynosi wszystko o trzy tygodnie wcześniej niż w latach poprzednich. Najlepszym dowodem tego jest szampan z kwiatu czarnego bzu, już zrobiony i spróbowany, podczas gdy normalnie nastawiam go zawsze w pierwszym tygodniu czerwca po to, aby był gotowy na święto Letniego Przesilenia, 21 czerwca. Niepokoi mnie to znacznie, bo zwiastuje to jeszcze więcej anomalii pogodowych, gwałtownych zjawisk atmosferycznych oraz najprawdopodobniej pogłębiającej się suszy, która już teraz jest jednym z największych problemów Ostoi. Jeszcze nigdy nie zdarzyło się tak, jak w tym roku, abym cały zapas deszczówki zużył do podlania sadzonych w kostkach słomy rozsad, i jeszcze zabrakło. Z tego wszystkiego, co widziałem w maju, wróżę kolejny trudny rok - obym był złym prorokiem.