poniedziałek, 29 maja 2023

Na rozsady nie ma rady

Maj jest bez wątpienia najbardziej pracowitym miesiącem w roku, jeżeli chodzi o rozsady. W maju nadchodzi bowiem ten czas, kiedy to lwia część grządek wypełnia się u mnie po brzegi roślinami. Przede wszystkim, maj to miesiąc sadzenia tego, czym żyje Ostoja, a więc pomidorów, cukinii, dyń, kukurydzy i fasoli. Opieka nad rozsadami jest zawsze odwrotnie proporcjonalna do pogody - im pogoda lepsza, tym więcej moje rozsady przebywają po prostu na zewnątrz, gdzie cieszą się słońcem, a wiatr trzęsąc nimi wzmacnia ich łodygi. Gdy jednak przychodzą zimne noce, albo nieuchronne w maju przymrozki, rozsady trzeba wnosić do domu i opiekować się nimi pod dachem, co wiąże się zawsze ze zwiększonym ryzykiem wystąpienia chorób i szkodników. Dlatego też, moje rozsady są na zewnątrz zawsze, gdy temperatura jest powyżej 12 stopni na plusie.

Czasami pomagam sobie utrzymywać właściwą temperaturę (i wilgotność) umieszczając wielodoniczki z nasionami lub doniczki z rozsadami w plastikowych pojemnikach. Od maleńkich opakowań po cieście, po duże przezroczyste kufry na zabawki czy buty, wszystkie one uratowane zostały od wyrzucenia na wysypisko i służą teraz małym roślinom. Temperatura trzyma się tym dłużej, im większy jest pojemnik, oraz im szczelniej jest zamykany. Trzeba jednakże zawsze uważać, bo w pojemniku pozostawionym na słońcu rośliny się po prostu ugotują, dlatego też zawsze zdejmuję pokrywy na dzień, a zakładam przed nocą.

Choć co roku obiecuję sobie, że poczekam i posieję pomidory w drugiej połowie kwietnia, to nie wytrzymuję, i sieję większość w pierwszym jego tygodniu. W efekcie, użerać się muszę w maju z rozsadami o prawie metrowej wysokości. Rozsady byłyby niższe, gdybym je robił w osobnych doniczkach. Wtedy można by je rozstawić na tarasie na dzień tak, aby nie musiały się wyciągać do słońca, ale wtedy, gdy przyszłaby noc, nie miałbym gdzie tych doniczek pomieścić. Nie ma na to rady, produkuję ponad 240 rozsad na powierzchni 0,4 m2 na regale w mieszkaniu, tam muszą się pomieścić w zimne noce i dnie. Za karę muszę pilnie uważać, aby nie połamać rozsad przy transporcie i sadzeniu, co miewało miejsce w przeszłości, w tym roku jednakże, udało mi się nie stracić w tym całym procesie ani jednego pomidora.

Przy tak wysokich rozsadach nie ma innej opcji, jak ukrywać znaczną część łodygi pod ziemią, lub w słomie. Właśnie na kostkach słomy taki wzrost sadzonek jest zaletą, nie wadą. Można bowiem wykonać w kostce otwór niemal do ziemi, włożyć w niego bryłę korzeniową ze znaczną częścią łodygi a następnie otwór zasypać kompostem. W takich warunkach pomidory mają się świetnie, należy pamiętać jedynie, aby usuwać wszystkie liście które mogą się znaleźć pod ziemią lub w kostce. Pod ziemią, bo w identyczny sposób sadzę pomidory w grządkach podwyższonych - kopię pionowy "tunel" niemal do dna grządki (prawie 40 centymetrów) i tam ukrywam wybujałą łodygę. Jakieś jednakże rady na takie rozsady są, wystarczy trochę pokombinować.

Gdy pomidory są już w gruncie w Ostoi, a papryki w pojemnikach na tarasie w Warszawie, przychodzi czas sadzenia rozsad dyniowatych. Gdy dyniowate są w glebie i na kostkach, sadzę do gruntu rozsadę kukurydzy. A gdy i to jest zrobione, sieję fasole tyczne szparagowe. Ktoś zapyta, dlaczego dyń i fasol nie sieję do gruntu? Zapytajcie dudki i inne ptaki, dlaczego z chirurgiczną precyzją wyjadają nasiona tych właśnie upraw. Nie zawadzi też dopytać nornice. O wiele mniejsze straty odnotowuję siejąc pod dachem i sadząc rozsady niż przy siewie bezpośrednim. Gdy uporam się więc z fasolami tycznymi, sieję karłowe i zasadniczo byłoby to na tyle gdyby nie to, że ... za chwilę pora siać wszystkie jesienne rośliny kapustne - jarmuże, brokuły, brukselki i tym podobne warzywa. Na rozsady nie ma więc rady - ich czas, i praca z nimi związana zaczyna się późną zimą i trwa tak naprawdę do późnej jesieni.

Tymczasem, oprócz pracy z rozsadami, jest cała masa innych zajęć. Niebagatelnym, ale i przyjemnym jest zbieranie plonów, już bardzo obfitych w maju. W tym roku jest nie do przejedzenia szpinaku, szczypiorów, dymek, sałat i innej zieleniny. To efekty siewów zimowych, z października i listopada głównie. Po raz pierwszy w tak ogromnych ilościach jemy klajtonię, którą dosłownie tnę nożyczkami 10 centymetrów nad ziemią, a ona odrasta. Większość tych roślin jednak musi ustąpić miejsca letnim rozsadom, dlatego też z końcem maja większość musztardowców, endywii, klajtonii, szpinaków i innych liściorów zasili kompostownik. Pozostaną oczywiście szczypiorki oraz tak długo jak się da chcę ją mieć i jeść, gdyż potrafię nią posypywać niemal wszystko, no może z wyjątkiem tiramisu ....

W maju stare zaczyna odchodzić, aby zrobić miejsce nowemu. Gigantyczne selery naciowe podsadzam rozsadami tegorocznych. Szpinaki zastępuję jakonami, które w tym roku zajmą trzy grządki podwyższone, a nie dwie jak poprzednio. Klajtonię zastąpi marchew, a stare sałaty ustąpią fasoli. Nowe sałaty i inne liściowe pójdą między czosnek, który już za niecałe dwa miesiące zniknie z grządek, albo pójdą do cienia, na grządkę pod nawisem sosen i od północy domu, gdzie nie będą chciały tak szybko iść w kwiat. Z większości roślin teraz usuwanych zostawiam z jedną czy dwie, aby zakwitły i dały nasiona. Moje pszczoły, na równi z dzikimi zapylaczami, uwielbiają kwiaty zeszłorocznych kapust, sałat, porów czy czosnków, od świtu do zmierzchu na grządkach więc buczy. 

Na szczęście są takie miejsca, gdzie nie potrzeba żadnych rozsad i niańczenia roślinnych maluchów. Moje leśne ogródki wchodzą w najpiękniejszy okres w roku. Za chwilę zakwitną na żółto karagany i na fioletowo łubiny, dla mnie to bardziej spektakularne niż wiosenne biele i róże owocowych drzew. Jedyny zabieg, jakiego domaga się teraz leśny ogród przy domu to przekoszenie ścieżek, aby w ogóle dało się przez niego przejść. Zaniedbanie tego sprawiłoby, że za miesiąc potrzebna byłaby maczeta, a nie kosiarka. I pomyśleć, że dokładnie tu jeszcze kilka lat temu był szczery, spalony słońcem suchy piach, z porostami, mchem i rachityczną trawką. Dziś, można by rzec, morze zieleni, i to w pełni obecnie bezobsługowej, nie to co rozsady ....

4 komentarze:

  1. Panie Wojtku, a kiedy dokładnie sieje pan te jesienne jarmuże, brukselki i brokuły? I co jeszcze można teraz wysiać? I kiedy będzie zbiór tego? Jesienią?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niedługo zaczyna się siew wszystkiego co się zbiera jesienią. Trzeba od daty pierwszego przymrozka odjąć czas potrzebny na uzyskanie plonu. Sieje się także kilka rzeczy, które zimują, na przykład jarmuż. Na ten temat są tabele i książki, nie jestem w stanie tego tutaj opisać. Bardzo dobrym źródłem informacji jest kalendarz siewów Charlesa Dowdinga, do kupienia na jego stronie.

      Usuń
  2. U mnie domowe groszki i pomidory już zaatakowane przez mszyce. Znalazłam w ogrodzie jedną larwę biedronki, może sobie z nimi poradzi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie odpukać, jak na razie, mszyc brak. Biedronek też brak. Bieda ogólnie ..... :D

      Usuń