Był to rok najuboższy w wodę ze wszystkich, jakie pamiętam i obawiam się, że tendencja ta będzie się utrzymywać, a nawet sytuacja będzie się pogarszać. Po raz pierwszy w historii w tym roku moje zbiorniki na deszczówkę napełniły się dopiero w drugiej połowie roku, podczas gdy w poprzednich latach napełniały się późną wiosną. Opady omijały Ostoję idąc jak zwykle a to górą na Łowicz, a to dołem na Rawę i podczas gdy dookoła padało, Ostoja schła.
Pomimo tego, zużycie wody w Ostoi spadło. Dwa zasadnicze czynniki miały na to wpływ - niezwykle grube ściółkowanie o którym jeszcze napiszę, oraz użycie małych emiterów do nawadniania kropelkowego wszędzie tam, gdzie było to możliwe i praktyczne.
Emitery zastosowałem próbnie na całkiem nowych grządkach, tzw. Parszywej Dwunastce wcześniej opisywanej, gdzie z 12 metrów kwadratowych uzyskałem nieprzeciętnie wysokie i urozmaicone plony. Grządki te są jednym z największych sukcesów minionego roku. Wziąwszy pod uwagę tempo, w jakim powstały i krótki czas jaki upłynął od rozpoczęcia ich zakładania do dnia gdy dały pierwsze plony mogę taki typ grządek z czystym sumieniem polecić.
Drugim eksperymentem, który okazał się spektakularnym sukcesem było bardzo grube ściółkowanie Zapłotka (ogródka położonego poza podwórkiem) na trzy sposoby. W każdym przypadku bez ani jednego podlewania, nawożenia i pielenia plony okazały się obfite, niezależnie, czy ściółką były jesienne liście, siano czy słoma. Ku mojemu zdumieniu (bo obstawiałem inaczej), najlepiej powstrzymały chwasty jesienne liście, po zbiorach dodałem więc ich kolejną warstwę na grządki Zapłotka. Przy okazji doprowadziłem do sytuacji, gdzie stosy jesiennych liści klonu będące zmorą moich poprzedników w Ostoi stały się cennym surowcem którego na obecną chwilę .... zabrakło.
Woda jest podstawą życia, zadbałem więc o to, aby było jej więcej w Ostoi. W trzy dni powstał mały staw, który zbiera jej kilkadziesiąt razy więcej niż moje zbiorniki z deszczówką. Staw ma zasadniczo służyć innym celom i być źródłem wody w ostateczności, miło jednak wiedzieć, że ma się taką rezerwę. Wokół stawu powstaje oaza bioróżnorodności, już teraz posadziłem wokół niego ponad setkę gatunków drzew, krzewów, bylin i roślin miododajnych, a to dopiero początek. Otoczenie stawu jest urozmaicone - suchy sosnowy las styka się z otwartą wodą, kwietną łąką, przyszłym ogrodem leśnym, obszarem bagnistym i częścią działki pozostawioną w stanie "dzikim", a nas tyku tych wszystkich miniaturowych ekosystemów już teraz kwitnie bujnie życie. Miejsce to licznie odwiedza zwierzyna, a część gości uczyniło je swoim domem i zamieszkało na stałe.
System energetyczny Ostoi wzbogacił się o więcej paneli słonecznych i nawet ta mikroinstalacja pozwoliła przetrwać bezproblemowo jednodniowy brak zasilania spowodowany awariami w efekcie burz. Co fajne, cała instalacja jest przenośna, można więc zabrać ją ze sobą do lasu, do ogrodu czy na łąkę i tam ładować elektronarzędzia, zamiast ganiać do domu z bateriami. System ten będę stopniowo rozbudowywał, jednakże gdy człowiek wyrobi sobie pewne nawyki, okazuje się, że prądu tak wiele nie potrzebuje. Z drugiej strony, trzeba uczciwie powiedzieć, że tak kolorowo jest głównie latem, zimą natomiast dobrze byłoby mieć zdecydowanie większy "zapas mocy". Dlatego też stopniowo zamierzam zwiększać swój bank baterii, kupując dodatkowe akumulatory.
Jak co roku, tak i w tym mijającym kilka rzeczy nie wyszło i wypada się również tym pochwalić. Przede wszystkim, na jednej z upraw w kostkach słomy, tej najstarszej, plony pomidorów były zdecydowanie poniżej przeciętnej. O ile w innych miejscach technika ta sprawdziła się jak zwykle doskonale, to tu, w tym jednym miejscu, byłem zawiedziony i niepewny, co mogło być przyczyną. Sytuacja wyjaśniła się, gdy postanowiłem użyć tych kostek jako ściółki i wymienić na nowe. Okazało się, że pod kostkami rozpościera się gruba mata z korzeni klonu, który pokapował się, że jest tu woda i pokarm, wypuścił więc swoje macki i skutecznie odciął od zasobów pomidory. Cóż, można się tego było spodziewać, wszak nie pierwszy to raz gdy takie rzeczy dzieją się w Ostoi. W miejscu tym kostki staną na agrowłókninie, pozwoli to choć w części problem rozwiązać. Szkoda, że pomidory nie będą w stanie zapuszczać korzeni w glebę, ale z klonem nie mają absolutnie żadnych szans.
Pomimo "delikatnego" ogrodzenia terenu żerdziami (tak, aby zwierzyna leśna mogła bez przeszkód się poruszać) i oznakowania wyraźnie terenu jako prywatny, nie udało się zatrzymać lawiny zwierzyny ludzkiej. Pożądanie grzyba w narodzie stało się tak silne, że nie liczą się żadne okoliczności. Szkody grzybiarskie w tym roku były wyjątkowo duże, a presja na Ostoję niebywała. Dotyczy to zresztą całej okolicy, nigdy jeszcze w historii w lasach w okolicy Ostoi nie parkowało tyle samochodów. Powraca więc mój odwieczny dylemat - ogrodzić Ostoję solidnie, czy też nadal tolerować grzybiarstwo. Pytanie to pozostaje nadal bez odpowiedzi.
Jeżeli chodzi o plany na rok przyszły, to na plan pierwszy wysuwa się nowy element w Ostoi - pszczoły miodne. Przygotowania do ich przybycia trwają już od jakiegoś czasu, z jednej strony uczę się pilnie, z drugiej przygotowuję im miejsce, domy i sprzęt. Mam nadzieję, że poczują się dobrze w Ostoi i że odpłacą się za opiekę zapylając wszystko co kwitnie od wczesnej wiosny do później jesieni, bo to właśnie będzie ich głównym zajęciem i tego po nich oczekuję.
Ostoja wchodzi w taką fazę, że sporo systemów jest już funkcjonalnych na tyle, iż nie trzeba ich ulepszać (choć oczywiście można). Mam nadzieję, że pozwoli mi to zająć się więcej projektem, któremu poświęcam bardzo wiele uwagi - Szkole Projektowania Permakulturowego. Nadchodzący rok będzie dla tego projektu kluczowy, ambitny plan to przygotować pełną ofertę szkoły do końca 2020. Fajną rzeczą jest, że udaje się póki co łączyć tu "przyjemne z pożytecznym" - zdecydowaną większość ujęć filmowych do kursu kręcimy właśnie w Ostoi.
Gratuluję zarówno sukcesów jak i porażek, które kreują drogę do sukcesu.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Dziękuję i pozdrawiam, pomyślności w nowym roku :)
UsuńCzytam jak zawsze z podziwem
OdpowiedzUsuńWszystkiego dobrego w Nowym Roku, szczególnie zdrowia i czasu na przebywanie w Ostoi
Dziękuję i wzajemnie, wszystkiego najlepszego!
UsuńDzień dobry, zainspirowała mnie metoda z sadzeniem roślin w grubej warstwie ściółki. Posadziłam w ten sposób borówki amerykańskie w związku z czym mam tremę i jestem ciekawa, co Pan na to? Wyjęłam rośliny z doniczek, ustawiłam w rzędach i obłożyłam całe rzędy grubą warstwą siana. Planuję dokładać siana w miarę rozkładu ściółki. Była to metoda spowodowana uroczym 9-cio miesięcznym garbem w nosidle na plecach i tym, że siana z łąki mam pod dostatkiem, po prostu metoda najprostsza. Gleby mamy ilaste, częściowo podmokłe. Zastanawia mnie jednak, czy samo siano dla borówki to nie będzie za mało? Może jakieś EMy lub biohumus im jeszcze zaaplikować na początek? No i co z tą kwasowością podłoża...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie i kibicuję Ostoi,
Monika
Borówki to krzewy wieloletnie, a nie warzywa, w związku z tym najlepszą ściółką dla nich są zrębki, nie siano. Borówki uwielbiają gleby kwaśne, dlatego potrzebują ściółek zakwaszających, takich jak np. kora sosnowa.
Usuń