Wśród ocalonych pomidor - gigant, ale jeszcze bez świadectwa dojrzałości. Oceniam go obecnie na jakieś 3/4 kilo. Gdy dojrzeje, na pewno trafi na wagę. Mniejsze sąsiedztwo też ma się dobrze, koktajlowe czerwone są prześliczne, ale to żółte smakują cudownie. Odmiany o większych owocach ciągle zielone, ale już chyba niedługo zaczną łapać rumieńce. Oj, będzie masa wniosków z tegorocznej uprawy. Widać odmiany, które się udały, widać i takie, które w trudnych warunkach Ostoi nie do końca dają radę. I o to właśnie chodziło, dla tych wniosków warto było się męczyć z 28 odmianami.
Wieczór w Ostoi oszałamia aromatami lasu, ciszą i majestatem przyrody, ale ranek upływa pod znakiem "dzisiejszych zbiorów". Kilka kroków od drzwi domu napełniam pojemnik fasolką, drugi ogórkami, trzeci innymi strączkowymi, czwarty pomidorkami i kolejnymi fasolkami. Po drodze coś tam sobie podjadam - a to "orzeszki" lipowe, a to strączek sałaty chrzanowej - od słodkości do ostrości. Od razu fasolka trafia do gara, od razu łapki gości wyciągają się po małe pomidorki. Jest sielsko- anielsko, podobno widać efekty włożonej w Ostoję pracy. I niech ktoś spróbuje mi powiedzieć, że nie przez żołądek do serca... A tuż "za rogiem" drą buzie żurawie, a tuż nad podwórkiem wydarł się kruk. Narasta duszność, nadciągają chmury, za kwadrans w odwiedziny wpadnie burza, pora uwiązać pomidory....
"Pozostaje westchnąć i pokochać, w imię bioróżnorodności" - na wskros permakulturowe podejscie :D
OdpowiedzUsuń