czwartek, 26 września 2019

Zalew

Druga połowa sierpnia to istny zalew plonów. Ostoja obdarza hojnie, odwdzięczając się z trudy i znoje. Co tydzień dokonuję planowych zbiorów głównych, którym towarzyszą małe zbiory codzienne, na bieżący użytek. Chce mi się wyjść do ogrodu na chwilę przed posiłkiem i zerwać dokładnie tyle, ile w danej chwili potrzebuję. Smak i wartości odżywcze warzyw i owoców natychmiast po zerwaniu są bowiem najlepsze. A gdy od własnego jedzenia w ogrodzie dzieli Cię mniej niż dziesięć kroków, nie jest to ani czasochłonne, ani uciążliwe.

 Bioróżnorodność plonów jest teraz niesamowita. Do typowo letnich zaczynają dołączać plony jesienne. Coraz więcej jemy dyń, wysypały też grzyby wszelkiej maści. Pomidorów obfitość jest wielka, wszelkich kolorów, kształtów, smaków i wielkości. Kończą się definitywnie ogórki, a w ich miejsce wchodzi coraz więcej fasoli. Maliny zaczynają sypać się obficie, z każdej porcji robimy sok i syrop dla naszych seniorów, którzy je uwielbiają. Co tydzień świeża porcja malinowego smaku, zapachu, witamin. Jeszcze obficie plonują cukinie, co jakiś czas odkrywam jakąś cukinię-monstrum której nie dojrzałem i która osiągnęła gigantyczne rozmiary. Największe potrafią ważyć ponad pięć kilo.

Pomidorowych rekordów wagi w tym roku nie będzie, miało być 500+, a jest równo pięćset. A to z powodu opisywanych wiosną eksperymentów i perypetii z produkcją rozsady. Dla odmian wymagających naprawdę długiego sezonu późny start w połączeniu z nocnymi temperaturami zeszłego tygodnia na poziomie czterech stopni to zdecydowanie za duży stres aby dalej rosnąć. Najbardziej wrażliwe odmiany kończą więc sezon, a na placu boju pozostają te najbardziej wytrzymałe, w tym te z własnych nasion. Ważą się losy bakłażanów i kiwano, czy zdążą dojrzeć? Jak to mówią - pożyjemy, zobaczymy. Na szczęście teraz nieco się ociepliło, co nastraja optymistycznie. Przy okazji, rośnie ilość słoików z przetworami, płynnie przechodzimy od zielonych do czerwonych pomidorów. Królem tego sezonu są jednak sosy z ostrych papryczek chilli, w rozmaitych wersjach oraz sos salsa verde z własnych peruwiańskich miechunek.

Przy okazji zbiorów rośnie bank własnych nasion oraz ilość notatek z bieżącego sezonu. Pieczołowicie notuję, które odmiany są smaczne a które nie bardzo, jak plonują, jak bujne są krzaki, czy wymagają podpór czy nie, oraz inne przydatne moim zdaniem informacje. Zbieram nasiona już tylko z tych odmian, które zamierzam hodować dalej. Solennie sobie obiecuję posadzić w przyszłym roku mniej, bo tegoroczny zalew plonów z lekka zaczyna mnie przytłaczać, a w gęstwinie ogrodu trudno się poruszać. Czy wytrwam w tym postanowieniu? Okaże się wiosną.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz