Czasami na styku ogrodu i kuchni dochodzi do humorystycznych scen - uśmiałem się ostatnio nad garnkiem, przyrządzając na bazie własnych plonów "niezwykle mazowiecką potrawę": klasyczny sos Salsa Verde. Tomatillos (owoce miechunki), japalenos i habaneros (ostre papryczki), bazylia tajska, cebula francuska szalotka i rodzimy czosnek Harnaś, hej! Wszystkie produkty z własnej grządki, jedyny dodatek ze sklepu to sól (z Kłodawy). Do dipu z gotowego sosu dołączyły czerwone bakłażany Red Ruffle, pasujące do okolicznych sosen jak pięść do nosa ...

Niepostrzeżenie nadeszła najbardziej przeze mnie oczekiwana pora roku - pora na pomidora. Pierwsze egzemplarze zaczynają dojrzewać, pierwsze owoce zaczynają trafiać na talerz, a pierwsze nasiona do banku nasion. W tym roku różnorodność kolorów, kształtów i smaków zapowiada się oszałamiająco, natomiast smutna prawda jest taka - najbardziej niezawodne, najmniej kapryśne, najszybciej i najlepiej plonujące odmiany to te które ... smakują zwyczajnie... czyli jak .. pomidor. Czy dobrze to, czy źle? Może pora przestać uganiać się za oryginalnym smakiem i po prostu trzymać się klasyki? Rozwiązaniem mogą być odmiany koktailowe, które łączą w sobie te dwie cechy - z jednej strony "nie marudzą", z drugiej potrafią smakiem zadziwić.
Zadziwił mnie w tym roku również wilec, bo długo bardzo go nie było, a teraz pnie się po bardzo różnych płaszczyznach i kwitnie w odrobinę innych odcieniach. Miałem nadzieję, że będzie pnączem "inwazyjnym", wciskającym się wszędzie, które będę mógł puszczać na wszystko co pionowe, lub ciąć i używać jako ściółki, ale jak na razie nie wykazuje tyle wigoru. Co prawda, cudem mniemanym jest, że w ogóle wyrósł, przy braku wspomagania podlewaniem i temperaturach rodem z Kairu. Wilca rozmnażam z nasion, niedbale rzucanych tu i tam, dziękuję mu więc, że raczył się objawić.
Największym spóźnialskim jest jednak groszek szparagowy. Sadziłem go, jak na groszki przystało - w marcu. Siedział w ziemi do lipca i dopiero teraz wystrzelił pięknymi, łódeczkowatymi kwiatami. Zasadniczo w Ostoi nie bawię się w rośliny ozdobne nie pełniące innych funkcji, groszek ten jednak, poza tym że ładnie wygląda, to jeszcze wiąże azot z powietrza i ma podobno jadalne strąki, po ugotowaniu. Jeżeli doczekam się strąków, to będzie to również potrawa z lekka egzotyczna. Pojawi się jednak dylemat - zeżreć, czy zebrać nasiona, aby mieć więcej na przyszły rok. W takiej sytuacji z reguły mania kolekcjonerska zwycięża i nasiona wędrują do mojego "banku" a nie do brzucha.
Pierwszy w historii Ostojowy arbuz nabiera kształtów, co cieszy mnie niepomiernie. jeszcze dużo deszczówki w rynnach upłynie zanim będzie w rozmiarze XXL, czyli zdatnym do spożycia, ale sam fakt, że jest, sprawia mi satysfakcję. Jest też spora ilość melonów rokujących dobrze - jak uczą poprzednie doświadczenia, nie będą powalać rozmiarem, ale smakiem być może. Wszystkie takie rośliny prowadzę w pionie, przy tyczkach, kijkach lub siatkach, aby jak najlepiej wykorzystać miejsce na grządkach. Z reguły działa to doskonale, ale nauczyłem się, że wymaga również ostrożności i przezorności - ciężar rosnących owoców potrafi zniszczyć roślinę, konieczne jest regularne podwiązywanie.
Wśród tej całej egzotyki, dominuje proza życia - klęska urodzaju cukinii, kabaczków i ogórków. Jemy, przerabiamy, rozdajemy torbami, a one wciąż rosną. Oby więcej takich klęsk! Towarzyszą temu plony poboczne, a to buraki liściowe, a to kapusty, a w kwestii sałat poddałem się, nie mogę już patrzeć na sałatę, a na grządkach jeszcze jej wiele. Postanowiłem wykorzystać to i pozwolić sałatom zakwitnąć, zebrać ich nasiona, a w przyszłym roku posadzić mniej. Dwadzieścia procent. Dziesięć procent ... tak, dziesięć będzie w sam raz. Tymczasem, pod pretekstem wyprawy po żywokost na gnojówkę roślinną podziwiam egzotykę mazowiecko-łódzkiej rzeczki, która jak zwykle, coś kręci ...
Można prosić o więcej zdjęć groszku? Google uważa, że szparagowa może być tylko fasolka, a ja podobny widzę kilka działek dalej i mogłabym poprosić o nasiona. Dotychczas sądziłam, że to ozdobny.
OdpowiedzUsuńGroszek szparagowy to tłumaczenie nazwy angielskiej, bo nazwa polska, jak bardzo często, jest "od czapy". W polskiej systematyce roślina ta nazywa się głąbigroszek szkarłatny, a po łacinie Tetragonolobus purpureus. Więcej zdjęć tutaj:
Usuńhttps://www.google.com/search?q=Tetragonolobus+purpureus&source=lnms&tbm=isch&sa=X&ved=0ahUKEwjEgb7HlvjjAhXtsIsKHYt0Ar4Q_AUIESgB&biw=1366&bih=667
Niewątpliwie mój ulubiony blog! Dzięki za każdy wpis bo to jak ciepła mżawka w tym suchym lwcie
OdpowiedzUsuńDziękuję i pozdrawiam :)
UsuńJeden z nanlepszych blogow jakie czytalam. Gratulacje
OdpowiedzUsuń