środa, 7 sierpnia 2019

Egzotyka Mazowsza

Ostoja leży na granicy mazowieckiego i łódzkiego, gdzie jak to mówią, laski, piaski i karaski. Pamiętam pierwsze obserwacje, lata temu, gdy rozmyślałem o "bogactwie" gatunków na moim podwórku. Zasadniczo, nie licząc tego, co przylatywało na własnych skrzydłach, byłbym je w stanie policzyć na własnych palcach. Dziś, po kilku latach pracy dorywczej, kilka setek gatunków wnikliwy klasyfikator znalazłby na podwórku, a towarzyszy im kilka setek odmian owoców i warzyw uprawianych w sezonie. Sucha góra piachu zamieniła się w dosyć zróżnicowany biologicznie obszar.

Czasami na styku ogrodu i kuchni dochodzi do humorystycznych scen - uśmiałem się ostatnio nad garnkiem, przyrządzając na bazie własnych plonów "niezwykle mazowiecką potrawę": klasyczny sos Salsa Verde. Tomatillos (owoce miechunki), japalenos i habaneros (ostre papryczki), bazylia tajska, cebula francuska szalotka i rodzimy czosnek Harnaś, hej! Wszystkie produkty z własnej grządki, jedyny dodatek ze sklepu to sól (z Kłodawy).  Do dipu z gotowego sosu dołączyły czerwone bakłażany Red Ruffle, pasujące do okolicznych sosen jak pięść do nosa ...

Zadziwiające, jak zmiany klimatu odbijają się na naszym życiu codziennym.  Ten rok jest tak gorący, że owoce w ogrodzie biją rekordy szybkości dojrzewania. Jeszcze nigdy w dniu 1 sierpnia nie miałem tylu dojrzałych miechunek, nie mówiąc już o ostrych parykach, dla których niejednokrotnie polski sezon okazywał się za krótki. Myślę, że za kilka lat może się okazać, że palma daktylowa będzie widokiem powszednim w kraju nad Wisłą. Drogie dzieci, uczcie się pilnie o permakulturze tropików i pustyń! To może być bardzo przydatne w tworzeniu trwałej kultury ....

Niepostrzeżenie nadeszła najbardziej przeze mnie oczekiwana pora roku - pora na pomidora. Pierwsze egzemplarze zaczynają dojrzewać, pierwsze owoce zaczynają trafiać na talerz, a pierwsze nasiona do banku nasion. W tym roku różnorodność kolorów, kształtów i smaków zapowiada się oszałamiająco, natomiast smutna prawda jest taka - najbardziej niezawodne, najmniej kapryśne, najszybciej i najlepiej plonujące odmiany to te które ... smakują zwyczajnie... czyli jak .. pomidor. Czy dobrze to, czy źle? Może pora przestać uganiać się za oryginalnym smakiem i po prostu trzymać się klasyki? Rozwiązaniem mogą być odmiany koktailowe, które łączą w sobie te dwie cechy - z jednej strony "nie marudzą", z drugiej potrafią smakiem zadziwić.

Zadziwił mnie w tym roku również wilec, bo długo bardzo go nie było, a teraz pnie się po bardzo różnych płaszczyznach i kwitnie w odrobinę innych odcieniach. Miałem nadzieję, że będzie pnączem "inwazyjnym", wciskającym się wszędzie, które będę mógł puszczać na wszystko co pionowe, lub ciąć i używać jako ściółki, ale jak na razie nie wykazuje tyle wigoru. Co prawda, cudem mniemanym jest, że w ogóle wyrósł, przy braku wspomagania podlewaniem i temperaturach rodem z Kairu. Wilca rozmnażam z nasion, niedbale rzucanych tu i tam, dziękuję mu więc, że raczył się objawić.

Największym spóźnialskim jest jednak groszek szparagowy. Sadziłem go, jak na groszki przystało - w marcu. Siedział w ziemi do lipca i dopiero teraz wystrzelił pięknymi, łódeczkowatymi kwiatami. Zasadniczo w Ostoi nie bawię się w rośliny ozdobne nie pełniące innych funkcji, groszek ten jednak, poza tym że ładnie wygląda, to jeszcze wiąże azot z powietrza i ma podobno jadalne strąki, po ugotowaniu. Jeżeli doczekam się strąków, to będzie to również potrawa z lekka egzotyczna. Pojawi się jednak dylemat - zeżreć, czy zebrać nasiona, aby mieć więcej na przyszły rok. W takiej sytuacji z reguły mania kolekcjonerska zwycięża i nasiona wędrują do mojego "banku" a nie do brzucha.

 Pierwszy w historii Ostojowy arbuz nabiera kształtów, co cieszy mnie niepomiernie. jeszcze dużo deszczówki w rynnach upłynie zanim będzie w rozmiarze XXL, czyli zdatnym do spożycia, ale sam fakt, że jest, sprawia mi satysfakcję. Jest też spora ilość melonów rokujących dobrze - jak uczą poprzednie doświadczenia, nie będą powalać rozmiarem, ale smakiem być może. Wszystkie takie rośliny prowadzę w pionie, przy tyczkach, kijkach lub siatkach, aby jak najlepiej wykorzystać miejsce na grządkach. Z reguły działa to doskonale, ale nauczyłem się, że wymaga również ostrożności i przezorności - ciężar rosnących owoców potrafi zniszczyć roślinę, konieczne jest regularne podwiązywanie.

Wśród tej całej egzotyki, dominuje proza życia - klęska urodzaju cukinii, kabaczków i ogórków. Jemy, przerabiamy, rozdajemy torbami, a one wciąż rosną. Oby więcej takich klęsk! Towarzyszą temu plony poboczne, a to buraki liściowe, a to kapusty, a w kwestii sałat poddałem się, nie mogę już patrzeć na sałatę, a na grządkach jeszcze jej wiele. Postanowiłem wykorzystać to i pozwolić sałatom zakwitnąć, zebrać ich nasiona, a w przyszłym roku posadzić mniej. Dwadzieścia procent. Dziesięć procent ... tak, dziesięć będzie w sam raz. Tymczasem, pod pretekstem wyprawy po żywokost na gnojówkę roślinną podziwiam egzotykę mazowiecko-łódzkiej rzeczki, która jak zwykle, coś kręci ...

5 komentarzy:

  1. Można prosić o więcej zdjęć groszku? Google uważa, że szparagowa może być tylko fasolka, a ja podobny widzę kilka działek dalej i mogłabym poprosić o nasiona. Dotychczas sądziłam, że to ozdobny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Groszek szparagowy to tłumaczenie nazwy angielskiej, bo nazwa polska, jak bardzo często, jest "od czapy". W polskiej systematyce roślina ta nazywa się głąbigroszek szkarłatny, a po łacinie Tetragonolobus purpureus. Więcej zdjęć tutaj:
      https://www.google.com/search?q=Tetragonolobus+purpureus&source=lnms&tbm=isch&sa=X&ved=0ahUKEwjEgb7HlvjjAhXtsIsKHYt0Ar4Q_AUIESgB&biw=1366&bih=667

      Usuń
  2. Niewątpliwie mój ulubiony blog! Dzięki za każdy wpis bo to jak ciepła mżawka w tym suchym lwcie

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeden z nanlepszych blogow jakie czytalam. Gratulacje

    OdpowiedzUsuń