Gdy minęła noc świętojańska i oficjalnie już w Ostoi nastało lato, na chyba najmniejszym "polu" w tej części Europy po raz pierwszy zakwitły w zbożu, trawach, bobach i topinamburach chabry, maki i kąkole. Taką miałem fantazję, zrobić sobie imitację "zachwaszczonego pola" na dwóch metrach kwadratowych, no i udało się. Teraz obserwuję co się "na polu" dzieje, przyglądając się temu, czy warunki sprzyjają roślinom. Jak na razie wszystko rośnie pięknie, a barwne kwiaty polne cieszą oko swymi kolorami. W promieniu kilku kilometrów ze świecą szukać tych gatunków, od lat bowiem w najbliższej okolicy już nikt nie uprawia zbóż, ani tak naprawdę niczego innego.
Generalnie w Ostoi bardzo mało jest kwiatów posadzonych po to, aby kwitły. Oczywiście, kwitną wszystkie rośliny posadzone dla ich owoców, ale kwiatów dla "samych siebie" nie sadziłem do tej pory niemal wcale. Mam wiesiołki, dziewannę czy nasturcje w celach medycznych lub kulinarnych, ale to chyba by było na tyle. Na spirali ziołowej też ciągle coś kwitnie, ale zdecydowanie muszę zainwestować nieco czasu w więcej roślin dla zapylaczy. Polne kwiatki w zbożu to pierwszy krok w tym kierunku.
Wreszcie nadszedł czas, aby się zabrać za docelowy system do zbierania wody deszczowej. Zbiorniki IBC od jakiegoś czasu stały i czekały. Uporządkowałem miejsce docelowe gdzie mają się znaleźć i przemyślałem szczegóły całego systemu. Będzie on spełniał wiele funkcji, poza gromadzeniem wody, będzie akumulował ciepło, które posłuży do ogrzania przyszłej przydomowej szklarenki, a może także wspomoże ogrzewanie domu.
Teraz, w końcu czerwca mogę wreszcie potwierdzić, że opisywane wcześniej "patenty" na ocalenie truskawek przed ptakami zdały egzamin. Jeszcze nigdy w historii Ostoi nie zbieraliśmy ich tyle, zwykle ptaki zostawiały nam dziesięć procent, w tym roku natomiast mamy niemal wszystkie dla siebie. Zaraz po zbiorach głównych czerwone kamyki i nakrętki znikną, aby ptaki nie przyzwyczaiły się do nich. Niech sobie dojadają owoce gdy nam się już truskawki znudzą. Podzielimy się z nimi chętnie ich nadmiarem.
Kończę też sianokosy, wykosiwszy fragment nadrzecznej łączki i jednocześnie pozostawiając wystarczające pasy, którymi zwierzyna może się przemieszczać bezstresowo. Część siana ręcznie zwieziona, część jeszcze zalega albo w mini stogach albo jeszcze w formie pokosu, następny pobyt w Ostoi będzie pod znakiem siana - zwiezienia wszystkiego w okolice domu i zabezpieczenia na przyszłe wykorzystanie jako ściółki. Część siana się już kompostuje, reszta posłuży do urządzenia zupełnie nowego małego ogródka. Dzięki tej ściółce powstanie nowa gleba, w miejscu, gdzie jej teraz prawie nie ma.
Na Zajęczej Górce ogromny zając wielkości średniego psa niespiesznie ucieka gdy wracam z nad rzeki objuczony sianem, a na podwórku, dosłownie metr od drzwi, siedzi sobie taki mały zajączek i wcina spokojnie trawkę. Nie daje się przegonić, wzdłuż płotu okrąża od wewnątrz podwórko, a gdy podejdę za blisko, wycofuje się na zewnątrz pomiędzy sztachetami, po czym za pół godziny wraca. Rozumiem go nieco, wszak za płotem i bezpańskie psy, i mniej żywności. Mam nadzieję, że nie dobierze się do drzewek, alb że zanim nadejdzie pora apetytu na drzewka, głowa urośnie mu tak, że już się nie zmieści między sztachetami i zamieszka w lesie.
Tak zwanym rzutem na taśmę, tuż przed wyjazdem, korzystając z pomocy sąsiedzkiej, ustawiam zbiorniki na deszczówkę w ich miejscu docelowym. Fajnie wyglądają, jakby albo one, albo wiata były na wymiar robione. Teraz czas na pomiary, zakup rur i niezbędnych złączek, coś mi podpowiada, że będzie to fajny i sprawny system do magazynowania wody deszczowej. Woda i gleba - dwa kluczowe czynniki sprawiające, że można być samowystarczalnym i rozwijać swoje siedlisko w sposób zrównoważony wydają się być w Ostoi "pod kontrolą". I o to chodzi.
Zbiorniki na wodę wyglądają na super profesjonalne.
OdpowiedzUsuńwidziałem w markecie specjalny zborni do zabieranie deszczówki ale on był otwarty.
To są zbiorniki z recyclingu, po środkach spożywczych, nie kupiłbym nowych w markecie do tego celu.
Usuń