niedziela, 9 kwietnia 2017

Słoiki

 W Warszawie od tygodnia śliwy w białym kwieciu, a w Ostoi, niecałe 70 kilometrów od miasta, dopiero przekwitają krokusy, a śliwy nieśmiało prezentują pąki. Nie zmienia to faktu, że pora brać się solidnie do robót wszelakich. Jeszcze słonko dobrze nie wstało, a ja już w terenie, napełniam koszyk młodą pokrzywą, żywokostem i kokoryczą. Dwie pierwsze umieszczę w słoikach w celach eksperymentalno-ogrodniczych, tą trzecią w zupełnie nieeksperymentalnym celu leczniczym, bo z kokoryczą żartów nie ma, więc nie będę eksperymentował.

Ferwor prac nie zwalnia jednak od spaceru, niemal o zmierzchu wyruszam więc, a to sunąc ciemną doliną, a to łapiąc ostatnie słońce na łąkach. Każdy niemal spacer ujawnia coś nowego, nigdy nie wiadomo co się zza zakrętu wyłoni. I tym razem również, niedaleczko, widok jak po przejściu tatarskiego najazdu lub ministra Szyszki plenipotentów.  Były drzewa - nie ma drzew. Tu jednakże, to bóbr, morderca drzew, bezlitośnie wykarczował co mu przypadło do gustu. Cały ciemny lud tnący co popadnie nie wykarczował tylu drzew w Dolinie Rawki, ile od czasu reintrodukcji bobry wycięły. Czy bobry są eko, niech każdy sam osądzi.

Bele siana nadal gniją na łące, bardzo by mi się one przydały. Ileż to grządek można by założyć, gdyby obfitość takiego siana mieć. Można by metodę Ruth Stout porządnie potestować, no może poza jej upodobaniem do ganiania po ogrodzie nago, bo niestety już komary się roją na potęgę. Niestety dodzwonić się do właściciela bel nie udaje, dlatego pozostaje się oblizywać, fotografować, i dalej dzwonić próbować.


 Wysoka woda zimowa usypała piękny prezencik - hałdę czyściutkiego, jak przesianego piasku rzecznego, Piasek taki doskonały jest na przykład do ukorzeniania w nim sztobrów czy sadzonek z pędów zdrewniałych, problem tylko etycznej natury i prawnej tu jest, bo było nie było, prezencik leży w rezerwacie. Może jednak za jedno wiaderko przyroda się nie pogniewa, a władze ścigać nie będą? Mam piasku bez liku i ten nie jest mi akurat potrzebny, z lubością jednak obserwuję, jak przyroda potrafi człowiekowi pomóc - piasek przetransportować, przepłukać i usypać pod nosem.

 Tymczasem w słoiku kokorycz kąpie się w alkoholu, powstaje Intractum Corydalidis, czyli intrakt z ziela i bulwek tej sympatycznej roślinki. Zainteresowanych charakterystyką, działaniem i dawkowaniem tego cuda odsyłam do obfitej literatury, na przykład u doktora Różańskiego. Jest to bardzo silne ziółko, dlatego przy jego stosowaniu należy zachować rozwagę i ściśle trzymać się zaleceń. Kokorycz pusta pojawiła się w Ostoi dokładnie w drugim roku moich w niej działań, i od tamtej pory rozrasta się coraz obficiej. Jest magnesem dla trzmieli, które o tej porze roku niewiele mają pożytków, cieszą się też nią pierwsze pszczoły-murarki opuszczające mój domek dla owadów. Kokorycz obecnie jest w pełni kwitnienia, a gdy tylko wyda nasiona zniknie, do następnej wiosny, ale trwałym po niej wspomnieniem zostanie ten intrakt w słoiku.

 W innych słoikach rozpoczynam eksperymenty z tak zwanymi fermentowanymi sokami roślinnymi (FSR), które na początek sporządzam z żywokostu i pokrzywy w małych, próbnych ilościach. FSR zawierają żywe kultury bakterii, takich, jakie żyją na roślinach z których je sporządzamy. W bardzo dużym rozcieńczeniu służą do poprawy jakości gleby i wspomagania wzrostu roślin. Dowiedziałem się o nich czytając o naturalnym rolnictwie rodem z Korei i postanowiłem zacząć zgłębiać temat. Koreańscy rolnicy stosują wiele niezmiernie skutecznych metod, których wspólną cechą jest to, że surowce w nich stosowane są niezwykle tanie, lub zgoła darmowe, a przy tym całkowicie naturalne. O tym, jak idą eksperymenty, będę informował w dalszych wpisach, na razie trzeba czekać, aż bakterie zrobią swoje i rośliny w słoikach zamienią się w życiodajną ciecz.

Narzekałem, narzekałem, ale się doczekałem - wyszły wreszcie narcyzy! I te mniejsze, i te większe, zabrały się za kwitnienie. Te tutaj celowo opasują grządkę, aby chronić ją przed podziemnymi agresorami - krety, myszy i nornice nie lubią podobno narcyzów. W Ostoi nie mam zasadniczo (odpukać) problemów z tymi stworzeniami, strzeżonego jednak ... A nawet jeśli nie przeciw kretom, to dla samego widoku, warto ujmować grządki w takie ramy. Dodatkowo, powinny one zapobiec wchodzeniu traw na grządki, co roku jesienią dosadzam więc kolejne, mając w planie otoczyć narcyzami wszystkie grządki roślin wieloletnich. A póki co, wracam wraz ze swoimi słoikami do miasta, potrzebują one bowiem ciepła i uwagi, no i ... co to by był za powrót ze wsi do miasta,  bez słoików?

3 komentarze:

  1. Szkoda, ze nie mozna wysłac zdjecia.. albo ja nie potrafie :( Fakt, faktem że u mnie już śliwy kwitną od dobrych kilku dni - a jest to jeszcze dalej od Warszawy, jakieś 150 km, jakby nie było. Pewnie to las ze swoją specyficzną aurą jest przyczynkiem opóźnienia kwitnienia,jak mniemniam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo mnie zaciekawiły FSR. Podałbyś sposób przygotowania?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, napiszę o tym szczegółowo, jak tylko sprawdzę czy i jak to działa w naszych warunkach. W skrócie, zasypuje się surowiec roślinny taką samą ilością (wagowo) brązowego cukru i po siedmiu dniach odcedza sok. Sok stosuje się w rozcieńczeniu 1:500, do podlewania lub oprysku.

      Usuń